- Jedno pytanie... - Peter zamknął drzwi i zwrócił się do Lucy. - Czy sprawdziliście, że nie przywlekliśmy ze sobą jakichś pluskiew - prezentu od Korpo?
- Nie przywlekliście… - Odparła kobieta, opierając się plecami o ścianę, i zakładając rękę na rękę.
- Aż dziw, że nie oznaczyli jakoś swojej... "własności". - Peter uśmiechnął się krzywo. - Ale mnie to cieszy. Macie z pewnością jakiś plan Enklawy? Bo chciałbym się przespacerować... No i druga rzecz... jak wygląda sprawa noclegu i posiłków dla gości, takich jak my?
- Mam ci wręczyć mapkę, czy co? To nie cholerny Disneyland… i wy tak zawsze? Ty zadajesz pytania tu, May w środku… poczekaj 10 minut, to będą dalsze wyjaśnienia dla wszystkich? - Lucy pokręciła głową.
Peter rozłożył ręce.
- Spróbuję się poprawić... - powiedział z uśmiechem.
…
Po 10 minutach, Anthony(x5) skończył zajmować się Marcusem. Szwy zostały wyciągnięte, opatrunki zmienione. Mięśniaka zapakowano na wózek inwalidzki, po czym opuszczono jego pokój… pchał go sam siwy, w końcu Marcus swoje ważył.
- Dobrze dzieciaczki, to teraz tak… - Powiedział żartobliwym tonem do towarzystwa Tony - Dziś niedziela, mało się dzieje, i wszyscy mają wolne. Każdy spędza czas jak chce, i tak dalej… najpierw więc was zakwaterujemy. Z ubraniami, i takimi tam drobnicami, też jest mały problem, nie spodziewaliśmy się gości, ale w ciągu kilku godzin będą. Podobnie jak jedzenie, za chwilę wam coś porządnego dostarczymy. Może być? - Anthony przeleciał wzrokiem po "nowych" w Enklawie.
- Dla mnie gicior - Odparł Marcus… w sumie cały czas zerkając z wyszczerzem na Nox.
- Oczywiście, że może być - powiedział Peter. - Parę godzin w jedną czy drugą stronę nie gra roli. Z wyjątkiem jedzenia - zażartował.
- Dla mnie też - Nox również nie miała zastrzeżeń ani nic do wtrącenia. Wydawała się bardziej skupiona na czarnoskórym olbrzymie.
Wreszcie nie wytrzymała.
- Wózek… dlaczego na to nie wpadliśmy - parsknęła pochylając się przy nim.
Po paru chwilach towarzystwo opuściło budynek, wychodząc znowu na śnieg… czekał pickup i dwa skutery śnieżne.
- Ja się zmywam - Parsknął Anthony - Odstawię Amelię do domu, wami zajmie się dalej Lucy…
- Do zobaczenia... i dziękujemy za pomoc. - Peter się uśmiechnął.
- Dzięki za wszystko - dodała Maya, kiwając doktorowi głową na pożegnanie.
Anthony pomógł jeszcze wpakować się mięśniakowi do auta, a następnie pożegnał się, i wraz z dziewczynką odjechali jednym ze skuterów śnieżnych.
Lucy z kolei ruszyła ze wszystkimi pickupem po terenach Enklawy…
- No to jedziemy do waszej kwatery. Jakieś nowe pytania? - Powiedziała kobieta.
- Tak... ale dotyczyłoby ono Mary - powiedział Peter. - Przecież ona nie powinna pamiętać o Enklawie, prawda?
Lucy westchnęła… i przez parę sekund milczała.
- Mary była na "misji". Od czasu do czasu, wybrane osoby z Enklawy, przeprowadzają różne zadania. Pomoc mutantom spoza niej, ich eskortowanie, dostarczenie tutaj. Zaszkodzenie Korpo… różne takie. Coś poszło wtedy nie tak. Kilku zginęło, paru wróciło, paru dopadły korpo-gnoje. Dopadli więc i Mary…
Peter pokiwał głową, ze smutkiem wypisanym na twarzy.
- Zawdzięczamy jej życie... - powiedział. A Lucy jakoś tak mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy.
- Nie tylko wy… wielu, wielu innych również. Ona wyglądała jeszcze na dziecko, ale miała już 86 lat…
- Dlatego pamiętała jak wyglądały bary szybkiej obsługi za początków ich świetności - Nox zamrugała gdy zestawiła słowa Zębatki z tym co powiedziała Lucy.
- Jeśli jakkolwiek to coś znaczy, dopilnowaliśmy aby przynajmniej po śmierci dano jej już spokój.
- Ok - Padła krótka odpowiedź kowbojki, a Nox wzruszyła ramionami..
- Czy dzieci w Enklawie też mają talenty? - zainteresował się Peter. Co prawda sam takowych nie posiadał, ale kto mógł widzieć, co przyniesie mu los.
- Tak… rośnie kolejne pokolenie. W spokoju i bezpieczeństwie.
- Gdybyśmy potrzebowali skuter, by zrobić sobie przejażdżkę, to jak to załatwić? - zadał kolejne pytanie.
- A co, nóżki bolą? - Parsknęła Lucy - Nie no, żartuję… znajdzie się coś.
- Na początek pewnie pozwiedzamy najbliższą okolicę. - Pozwolił sobie nie skomentować żartu Lucy. - Czy wszyscy już wiedzą o naszej obecności? Nikt się zdziwi na nasz widok? Bo chyba tu każdy zna każdego... Macie tu jakichś odludków? Zadeklarowanych samotników?
- No z tym jest mały problem. Nie, jeszcze w sumie niewielu o was wie… zrobimy wieczorek zapoznawczy? - Kobieta znowu parsknęła - Więc może lepiej, chwilowo, siedźcie na miejscu? Mi to tam rybka, ale tłumaczyć się co 100 metrów komuś, kto ty, potrafi być upierdliwe?
W końcu i Lucy zerknęła na Petera.
- Tu tak serio? Mam ci dać listę mieszkańców, z jakimiś dopiskami? Ta pani jest miła, ta wredna, itd? Żyją tu różni ludzie, jak to w każdym osiedlu…
- Kiedy odzyskamy naszą broń, jak wygląda sprawa z elektroniką? - Maya dorzuciła swoją serię pytań na moment odrywając się od Marcusa.
- Broni na razie nie odzyskacie… po co wam durne pistolety? A z elektroniką możesz sprecyzować?
- Druga poprawka - Nox uśmiechnęła się pod nosem - Strzelanie mnie uspokaja… i niańka elektroniczna, filmy dla dzieci potem? Zabawki i inne, jest szansa zamówić z zewnętrznego świata? Na przyszłość pytam.
- A wsadź se tą drugą poprawkę… - Zaśmiała się Lucy - Broń mają tylko strażnicy. Nikomu innemu nie jest potrzebna? Masz swoje moce, to nie wystarczy do obrony… w sumie nie wiem przed czym? No ale na wypadek "W" jest plan… ale tym sobie teraz główek nie zawracajcie. A cała reszta, tak, jak najbardziej.
- Czyli rzeczywiście respektujecie tu prawo US - brunetka parsknęła, jednak więcej już nie dodała, zostawiając resztę problemów na potem.
- To rób se na drutach, żeby się odprężyć… albo zapisz do strażników, to postrzelasz… - Lucy wzruszyła ramionami.
Po kolejnych kilku minutach, pickup podjechał pod jakiś… ładny domek.
- Koniec wycieczki, proszę wysiadać… Peter, pomożemy Marcusowi na wózek usiąść - Powiedziała Lucy - A May go za chwilę teleportuje na werandę…
I jak kowbojka powiedziała, tak zrobiono. Po chwili zaś wszyscy stanęli przed drzwiami wejściowymi.
- Jaki to był numer… - Lucy powiedziała głośno patrząc na mini-klawiaturę, gdzie należało wklepać szyfr, by otworzyć drzwi.
- A tak… 1222, zapamiętacie? - Spojrzała po reszcie - Klucze wam przywieziemy później, no to wchodzimy…
Parterowy domek, z salonem w którym był nawet kominek, kuchnią, spiżarką(pustą), jadalnią, garażem(pustym), do tego aż 4 sypialnie, 3 łazienki… meble były, i to poprzykrywane foliami. Sprzęt jako taki też, jak choćby telewizory, radia, automaty do kawy, w kuchennych szafkach pochowane garnki, talerze, sztućce i cała masa przydatnych, mniejszych rzeczy. Całe wyposażenie wyglądało na kompletnie nowe.