Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2022, 02:01   #4
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=miM22yylXTY[/MEDIA]
Piątek, rano; Mieszkanie Domino

Bez względu na epokę, czas i miejsce, wstawanie o poranku nie było czymś do czego idzie się przyzwyczaić bez zgrzytów. Nikt przy zdrowych zmysłach nie witał dźwięku budzika z radością żeby świeży jak skowronek wyfrunąć z łóżka prosto… w przykurzone, szare i ciężkie powietrze któremu bliżej do półprzezroczystej waty niż mieszaniny gazów teoretycznie służących do oddychania istotom żywym. Większości istot żywych żeby być precyzyjnym, istniały przecież beztlenowce i miały się dobrze.
Tak jak dobrze miały się niedobitki ludzkości dzień w dzień walczące z masą czynników zewnętrznych chcących tę egzystencję zakończyć, na szczęście bezskutecznie.
Ludzie byli podobni do karaluchów - jeżeli raz gdzieś już wleźli i się rozplenili po prostu nie szło ich wytępić bez zgrzytów, a Kosmos próbował z całych sił. Uderzenie meteorytu, burza słoneczna, zmiana klimatu na galopującą epokę lodowcową, mutacje, epidemie, braki prądu, pożary, popiół który już chyba wniknął do składu DNA… a oni ciągle istnieli, walcząc o przetrwanie z dnia na dzień. Chyba, że jak Dominique Jobin miało się szczęście urodzić we właściwej rodzinie dzięki czemu podczas chaosu dnia końca starego świata gdy inni ginęli w cierpieniu, zostało się ewakuowanym do miejsca, gdzie miała realną szansę przeżyć następne lata. Baza Royal Navy w Clyde dawała możliwości o których poza jej murami można było tylko pomarzyć. Życie tutaj dawało możliwość korzystania z dobrodziejstw cywilizacji niedostępnych poza granicami wojskowego kompleksu: bieżąca woda, zasilanie elektryczne, ogrzewanie, systematyczne posiłki, opieka zdrowotna, gwarancja bezpieczeństwa zapewniana przez wysokie mury, druty pod napięciem i strażników z nieodłączną bronią na podorędziu - czego chcieć więcej?
Może tylko tego, aby ten pierdzielony budzik wreszcie zamknął mordę i pozwolił się wyspać…

Niestety na młodą Francuzkę czekał jeszcze jeden dzień zanim będzie mogła zignorować pikające na szafce ustrojstwo i przewrócić na drugi bok celem wyspania. Dziś był dopiero piątek, piąteczek. Prawie dzień święty którego nadejście należało odpowiednio uczcić… wieczorem, po pracy, więc chcąc (a bardziej) nie chcąc, dziewczyna podniosła się z ciepłego, przytulnego łóżka i w trybie automatycznym wykonała szereg porannych czynności dając mózgowi te parę chwil na dobudzenie. Wychodząc z łazienki po gorącym prysznicu napadła ją znowu refleksja że przecież mogła być jednym z bezdomnych uchodźców koczujących pod murami, albo żyjących w dziczy drżąc o każdą minutę swojego życia w obawie przed nagłym pojawieniem Szarańczy, albo toksycznej mgły, albo dzikich sfor psów równie wygłodniałych co ludzie.

Na jej szczęście wyciągnęła najdłuższą słomkę w wyścigu o przetrwanie, dlatego jej problemem było dociągnięcie do weekendu gdy przestaje myśleć o setkach spraw jakie od poniedziałku do piątku zajmują jej głowę i może się zresetować przed poniedziałkiem. Pozostawało jedynie dociągnąć do wieczora…

Wesołe rozmyślania zastopował widok złomowiska na kuchennym stole. W pierwszej chwili Jobin wciągnęła ze świstem powietrze, ale już po sekundzie zobaczyła że ktokolwiek zostawił ubrudzony rdzawymi zaciekami sprzęt był na tyle przytomny aby najpierw ściągnąć obrus i położyć na blat ceratę. Obok leżała kartka rozwiązująca tajemnicę kto i dlaczego podrzucił niespodziankę w ten piękny, pochmurny piątkowy poranek.
Czytając skreślone przez przyjaciółkę słowa najpierw się zmartwiła. Tamta pisała o czerwonej mgle, a to już samo w sobie nie było niczym zdrowym w kontakcie, chociaż gęba się jej uśmiechnęła na wieść do kogo należy porzucona optyka. Potem przyszło zrozumienie kto w takim razie wlazł w trujący opar…
Wzdychając zajęła się czymś, co pozwoli znaleźć myślom inne zajęcie zanim zagalopują się na torze na który zapędzać się nie powinny. Wstawiła więc kawę, kolejny z luksusów i atutów bycia wewnątrz bazy Clyde na potrzebnym stanowisku. Lekarze mieli swoje dodatkowe przywileje jak choćby łatwiejszy dostęp do zapasów. Jednym z nich była właśnie kawa, choć jej pula powoli się wyczerpywała, a nie mieli jej czym zastąpić.
Dlatego należało cieszyć się póki jest i nie smędzić co przyniesie przyszłość. Na razie z kubkiem w dłoni popijała aromatyczny, czarny napar mając nadzieję że gwizd gwizdka czajnika zbudzi Amy śpiącą w drugiej sypialni. Miała rację, nie minęło pięć minut od momentu wyłączenia wody i w kuchni pojawiła się jej współlokatorka.
W przeciwieństwie do gospodyni Amelie należała do tej bardziej buntowniczej części społeczności, nie miała też w mieście nikogo bliskiego. Nawet z wyglądu się różniły. Ona była młodsza o kilka lat, z przyciętymi na jeża ciemnymi włosami i pociągłą twarzą o zapadniętych policzkach, bladej cerze i smutnych oczach, a Domino miała na głowie burzę blond loków, była dobrze odkarmiona oraz starała się pogodnie patrzeć na świat dookoła, o ile nie wyprowadzał jej z równowagi.
Ale mieszkały razem, bo tak było im wygodnie. Amy miała swój kąt i kogoś z kim może pogadać jeśli najdzie ją ochota albo kto ją ogarnie przy kolejnej chandrze, a ona ogarniała mieszkanie Domino która wprost nienawidziła sprzątać i ubarwiała lekarce powroty z pracy choćby przysłowiowym kubkiem gorącej herbaty. Poza tym gdy mieszkały we dwie okolica mniej się oburzała że jak to w takim wielkim mieszkaniu żyje pojedyncza osoba, wuj mniej naciskał na wnuka i jakoś się interes kręcił.
Teraz lekarka wysłuchała w ciszy relacji kumpeli z ostatniej nocy, kiedy tamta napatoczyła się na oddział zwiadowczy Wingfielda, chowając uśmieszek za łykiem kawy kiedy ów dowódca został nazwany sztywniakiem. Nie dało się ukryć, że Thomasowi za młodu ktoś zamontował obok kręgosłupa kij, wpychając go poprzez tyłek… znając życie tym kimś był jego ojciec.
- Ekhm… - odchrząknęła gdy dotarło do niej że Amy skończyła mówić, a ona siedzi wpatrzona w szarówkę za oknem uśmiechając się nieobecnie do szyby. Zapiła zakłopotanie i przeniosła wzrok na towarzyszkę.
- Ten wygadany to David, byli tu przecież obaj jakieś dwa tygodnie temu gdy mu nastawiałam nos - parsknęła, bo ostatnio dwóch kumpli widziała właśnie wtedy, gdy po nocy wparowali jej do mieszkania z zalanym krwią Davem który miał “rozmowę” z jakimiś kolesiami w barze. O czym rozmawiali ciężko szło wywnioskować bo obaj ledwo bełkotali, a ona skupiła się na szyciu obu i kręceniu głową.
- Dobrze że admiralicja wreszcie ruszyła tyłki i zabrała się za te przeklęte kundle - dodała żeby zmienić temat zanim znowu zacznie się uśmiechać jak głupia. Mimo że wtedy była na obu wściekła za połamanie stolika, ufajdanie krwią ściany w korytarzu oraz zarzyganie toalety to i tak się cieszyła na ich widok. Za to sprawa coraz większych sfor zdziczałym, wygłodniałych psów była już jak najbardziej poważna gdyż atakowały ludzi i stanowiły zgarożenie dla mniejszych osad, oraz jakichkolwiek podróży po okolicy. Nawet rutynowe patrole robiły się kłopotliwe.
- Poza rozwalonym sprzętem coś im dolegało? - zmieniła ton na poważniejszy - Widziałaś aby których kulał, albo miał na mundurze białe pasy bandaży?

- Chyba nie. Wyglądali i mówili cało. Wkurzeni byli bo przez tą awarię sprzętu poszli i marzli na darmo to wrócili zirytowani. A tych psów chyba w ogóle nie spotkali no bo właśnie zaczęły im się te radia i reszta sypać to wrócili. - krótkowłosa Australijka usiadła po turecku na krześle z kubkiem kawy przed sobą i nieco zaczęła bujać nogą gdy zaczęła relacjonować nocne spotkanie nieco dokładniej.

- Aha, Dave? No wtedy to z tej krwi niewiele było widać. Tyle krzyku i w ogóle niezbyt kojarzyłam który jest który. Że jeden to Tom bo ty czy ten drugi mówiliście do niego. To Dave? No to to dobrze, że wczoraj z nimi był. Znaczy w nocy. Od razu załapał co i jak jak im powiedziałam kim jestem no i że to ta co mieszka z tobą no i że mogę wziąć ten ich szpej dla ciebie. No i ta co z nimi była też dała mi swój to ten Tom też i ten czwarty też już dał. Pytałam czy to pilne bo nie wiedziałam ile ci to może zająć. No i znów ten Dave ze mną gadał pierwszy bo mówił, że się dogadacie i najwyżej znów nas odwiedzą czy coś. To chyba nic pilnego w takim razie. - brwi dziewczyny powędrowały do góry i powieki przymrużyły się gdy próbowała jak najlepiej odtworzyć nocną rozmowę w tym przypadkowym spotkaniu. Milczała chwilę ale w końcu wzruszyła ramionami, że to chyba na razie tyle co pamiętała o to co pytała przyjaciółka.

- Myślisz, że coś dasz radę z tym zrobić? - wskazała brodą na zabrudzony szpej jaki nadal leżał na kuchennym stole.

- Spróbuję włączyć i wyłączyć. Jak nie podziała to zepsute na amen - Domino siorbnęła kawusi robiąc poważną minę ale po przełknięciu parsknęła - Nie no, rozłożę to, przeczyszczę i złożę. Powinno pomóc, ale jeśli nie to dopiero zacznę poważnie myśleć. Pewnie będzie trzeba parę kabli wymienić, przylutować… w sobotę się tym zajmę skoro sprawa nie jest życia i śmierci. - wzięła kolejny łyk.
- Tak… Dave’owi morda się nie zamyka. On jest od gadania, Thomas od myślenia. Dlatego do czwórki dobierają kogoś kto umie pisać i liczyć. Wtedy nawet nawet coś z tego ich wojowania wychodzi. Robią więcej hałasu… - sapnęła, urywając i popatrzyła w kubek. Ucieszyłaby się gdyby przyszli, dawno drani nie widziała.
- Skoro zeszli z patrolu dziś mają wolne, pewnie pójdą w miasto - zaczęła myśleć na głos - Może się uda na nich natknąć na mieście. W celach ustalenia detali oczywiście - zakończyła szybko.

- Dzisiaj? - Amy zmrużyła oczy jakby z pomocą łyka kawy próbowała zrobić podobne obliczenia jak przed chwilą kumpela. - No tak, bo dzisiaj piątek… - pokiwała głową jakby przez to zaspanie próbowała policzyć co i jak. - No tak, teraz to pewnie odsypiają. Ale do wieczora to pewnie będą na chodzie. W sumie to mogłam zapytać… Ale ten Tom mnie skołował bo już myślałam, że mnie nie lubi albo spławi czy co… To pewnie jak mają wolne to będą gdzieś balować… W “Magnum” albo “Syrence”... - też wyglądała jakby zastanawiała się na głos i dzieliła się tymi przemyśleniami z gospodynią.

- Nie tam że cię nie lubi. On ma taką twarz jakby go coś cisnęło za mocno - blondynka przewróciła oczami i zaśmiała się.
- Dobra, zobaczę jak się wieczorem sytuacja rozwinie. Pójdzie źle to jeszcze wpadnie mi jakaś operacja na cito i tyle będzie z moich planów - wstała, dopijając kawę.
- Chcesz coś z miasta to zrób mi listę, ja się ubieram i lecę. Nie chcę ale muszę - popatrzyła ponuro na zegarek który wbrew niemym prośbom jakoś nie chciał wstrzymać ruchu wskazówek.


Piątek, przedpołudnie; Gabinet GP

W tak małej, zamkniętej społeczności nie trudno było znaleźć w swoim gabinecie kogoś znajomego. Zwykle jednak było to dla Domino robieniem dobrej miny do złej gry, gdy niezbyt lubianych lub ledwo tolerowanych petentów musiała wysłuchiwać, badać i jeszcze więcej słuchać, bo przecież skoro już ją widzą to z pewnością muszą się podzielić czymś więcej poza bolączki ciała. Na szczęście Julia Herzog, dziewczyna z nocnego klubu bardzo wysoko zawyżała średnią pacjentów i jej widok szczerze lekarkę ucieszył. Taki dodatkowy plus w przejęciu schedy po poprzednim doktorze. Kobiety przywitały się wymieniając kilka zdań co tam słychać, po czym pacjentka zasiadła na fotelu-samolocie, a doktor rozpoczęła oględziny. Trwało to chwilę, Jobin wolała być dokładna, szczególnie przy tych których szczerze lubiła.
- Tak… to ten moment kiedy zmieniam się w twojego lekarza - uśmiechając się pod nosem wyjęła z szafki obok “samolotu” niewielki słoik. Otworzyła go, nabrała trochę maści na palec po czym popatrzyła brunetce w oczy, mrugając.
- Zaufaj mi, jestem doktorem - rzuciła suchar i pochyliła się między rozłożonymi udami pacjentki, smarując podrażnienia.
- To lanolina, pomaga też maść z nagietka albo inne ściągające. To jeszcze nie etap na antybiotyki, jedynie zwykłe podrażnienie. Coś ci wymyślę. Musisz zacząć o siebie dbać, Juls. Młodość młodością, ale żyjemy po Zagładzie, a nie przed nią. Przy tak intensywnym trybie życia za dziesięć lat zostaniesz wrakiem z podagrą i zwyrodnieniem stawów, o problemach ginekologicznych nie wspominając… no ale będę tu cały czas i zrobię co w mojej mocy aby cię stawiać na nogi. Chcę tylko abyś miała świadomość że każdy sprzęt się zużywa, ciało również. Niestety części zamiennych nie mamy, wyszły nam z magazynu, sorry. - westchnęła prostując plecy i pokiwała głową.
- Oprócz podrażnienia nie masz żadnych widocznych fizycznych dolegliwości, resztę powiem ci po weekendzie, gdy dostanę wyniki morfologii i wymazów. Jeżeli chodzi o zakwasy odpowiednia dieta zapobiega ich występowaniu. Proteiny pomagają szybko regenerować się mięśniom, a witamina C wpływa korzystnie na układ krwionośny i wzmocnienie organizmu. Na same zakwasy pomaga spożywanie produktów bogatych we flawonoidy czyli przeciwutleniacze. Sok z wiśni jest tu idealny, bo oprócz wspomagania regeneracji także łagodzi ból dzięki działaniu przeciwzapalnemu. Witamina C to wszystko co kwaśne, Proteiny masz w mięsie, jajach, zbożach i strączkach. Poza tym genialnym sposobem na ból zakwasów jest ocet. Smarowanie nim spiętych i bolesnych mięśni lub okłady z niego pomagają uśmierzyć ból i zmniejszyć dolegliwości. Ocet stosowany do okładów należy rozcieńczyć, by nie podrażnić skóry w miejscu przyłożenia okładu. Stosunek pół na pół. - odsunęła się na krześle i zdejmując rękawiczki wyrzuciła je do kosza na odpadki medyczne.
- Możesz się ubrać. Dam ci maść łagodzącą i witaminy, używaj lubrykantów i przed występem zrób rozgrzewkę, unikniesz mikrouszkodzeń mięśni i tym samym zakwasów.

- Dobrze pani doktor, dziękuję pani doktor. - Julia nie mogła powstrzymać się aby się trochę nie powygłupiać i teraz na koniec badania odwdzięczyła się swojej kumpeli słodkim spojrzeniem spod mrugających żęs i wdzięcznym spojrzeniem na równie słodkiej buzi. A potem roześmiała się z własnego żartu, wstała z krzesła i zaczęła się ubierać.

- No chociaż raz nie ma tego odwiecznego problemu “Gdzie są kurde moje majtki!” - roześmiała się ponownie machając rzeczonym kawałkiem bielizny nim ją zaczęła zakładać na swoje zgrabne nogi.

- To mówisz ocet z wodą? Taki zwykły ocet z kuchni? No popatrz… Jakby mi to powiedział kto inny to bym pomyślała, że zabobony albo mnie buja. - powiedziała nieco zdziwionym tonem, że coś co brzmiało jak jakieś babcine metody leczenia mogło pomóc w jej dolegliwościach uprzykrzających życie jako skutki uboczne intensywnych zabaw jakie tak często uskuteczniała tancerka z “Syrenki”.

- Ale fajnie, że jesteś teraz moją GP. Może będę częściej przychodzić. A w ogóle jak ci leci? Wpadniesz do nas jakoś w odwiedziny? Jakieś plany na ten albo następny weekend? - zapytała ubierając na siebie spodnie i skarpety zerkając z życzliwą sympatią na swoją blond kumpelę.

- Też się cieszę, jesteśmy na siebie skazane ale taki wyrok w ogóle mi nie przeszkadza - Ta przysiadła na biurku, odwzajemniając przyjazną minę. - Nie mam za bardzo planów na ten weekend, ale chłopaki podrzucili mi trochę optyki do naprawy. Wpadli w czerwoną mgłę i rozwalili sprzęt. Dobrze że im samym nic się nie stało - pokręciła głową, patrząc gdzieś po suficie.
- Przydałoby ci się BCAA. Leucyna, walina i izoleucyna, aminokwasy o rozgałęzionych łańcuchach bocznych. Ich egzogenny charakter sprawia, że nie są produkowane w ludzkim organizmie. Stąd też, należy dostarczyć je do ustroju ze źródeł zewnętrznych. - popukała palcem o brodę.
- Pogadam i poszukam, jak załatwię to ci podrzucę - spuściła wzrok na Julię i chwilę milczała, gryząc wargę.
- Masz dojścia do kogoś z Hyper?

- Jak zaczynasz gadać po magicznemu to ja słysze tylko taki szmer. - roześmiała się brunetka zapinając pasek i pokazując na buzujące skronie od tych obco brzmiących nazw. Po czym dopięła go i schyliła się aby założyć buty.

- Zdam się z tym na ciebie. Jak dasz receptę to pójdę i wykupię ale jak wolisz mi dostarczyć do rąk własnych to oczywiście zawsze będziesz mile widziana. - posłała jej z dołu całusa dając, znać, że nie chce jej sprawiać kłopotów i trudności ale na pewno ucieszyłaby się z wizyty blondynki.

- A Hyper tak, myślę, że tak. No mam nadzieję na powtórkę dzisiaj wieczorem. Jakby ktoś miał to bym mu spuściła nieco z ceny. Ale on nie musi o tym wiedzieć. Czy tam ona. Czy oni. No nieważne. A jak nie… No będzie mi troszkę smutno… Ale chyba znam kogoś kto to ma. Wczoraj gadałyśmy z dziewczynami. Bo kurde jak nas tryknęło to wszystkich. W środę wieczorem było, ten szał ciał. Wczoraj miałyśmy etap living death u Melisy bo do niej miałyśmy najbliżej. To zdychałyśmy u niej cały dzień. Dopiero wieczorem wróciłam do siebie. No ale jak gadałyśmy wczoraj to każdą to rajcowało i by chciała jeszcze. No to mamy parę osób co któraś to powinna mieć. Właściwie… Właściwie to jestem pewna, że będe to dzisiaj wieczorem miała tylko po prostu jakby się trafił ktoś kto mnie weźmie z tym towarem to bym trochę zaoszczędziła. A co? Chcesz trochę? - Julia ubrała jeden i potem drugi but jak to opowiadała trochę chaotycznie o planach na dzisiejszy wieczór no i wspomnieniami z ostatniej hyperowej zabawy to teraz wstała i popatrzyła z sympatycznym zaciekawieniem na znajomą lekarkę.

- I jakie chłopaki jak można wiedzieć? Jakieś fajne? - zabujała brwiami jakby wyczuła jakiś potencjalnie interesujący wątek.

- Moore i Wingfield ze zwiadu, znamy się z ER - Domino wzruszyła ramionami ukrywając za tym nerwowość. Potarła wierzch dłoni dla uspokojenia i żeby skupić myśli.
- Są w porządku - ucięła ten wątek, uśmiechając się do brunetki - Tak, chciałabym żebyś mi załatwiła na próbę. Nie powiem że w celach badawczych. Tą wersję zachowam jeśli jakimś cudem wujek mnie na tym nakryje - parsknęła, wzmagając drapanie dłoni.
- Na szczęście nie mam już piętnastu lat… dasz radę załatwić to na dziś wieczór? - zadała pytanie i wstrzymała oddech udając że nie wyczekuje tego mocno.

- No na 100% to ci nie obiecam. Pierwszy raz będę załatwiała. Ale pogadałam z dziewczynami wczoraj, chyba wiem kto powinien mieć. Pójdę trochę wcześniej do roboty to zapytam. Jak będzie miał to kupię. Jak nie… No to jeszcze nadzieja, że ktoś z klientów będzie miał. Właściwie prawie na pewno ktoś będzie miał bo to topowy towar ostatnio. No i jasne, kupię dla ciebie jak będę brać dla siebie. Ile tego chcesz? - szatynka pokiwała głową na znak, że do końca w tym dziewiczym dla niej temacie nowego produktu pewna nie jest ale, że dość dobrze znała rynek prochów to wydawała się prawie pewna, że w ten czy inny sposób tą czy inną ilość powinna dzisiaj trafić w jej ręce.

Domino podrapała się raz jeszcze po zaczerwienionej dłoni.
- Jak to działa? Rzucasz się na wszystko w okolicy i chcesz z tym kopulować… czy chociaż rodzinie oszczędzasz? Nie wiem czy w razie czego nie zabrać wujowi kluczy do mieszkania - parsknęła, robiąc się czerwona na całego.
- Ile to trwa? Ten haj? Jak się objawia? I ekhem… cztery dawki, eksperymenty trzeba powtarzać.

- Jak to działa… - Julia powtórzyła pytanie i zamyśliła się. Po tym jak roześmiała się na myśl o wujku kumpeli i wzmiance o kopulacji. - No tak mądrze to ci nie powiem. Nie siedziałam tam ze stoperem ani nic takiego. - zaczęła zaznaczając od tego, że będzie mówić z wybitnie subiektywnej perspektywy. Po czym oparła sie tyłkiem o biurko i zastanawiała się chwilę.

- No bo wieczór zaczął się jak zwykle. Wiesz, trochę występów na scenie i tak dalej. No i oni przyszli, cała szóstka. To chyba stalkerzy czy ktoś taki. Wiesz, co wychodzą za bazę a potem jak mają coś z tego to przychodzą do nas się zabawić. Już parę razy byli u nas. Tym razem chcieli mieć kolorowe laski. To chcieli wziąć Mel i Zarę bo Mel to Azjatka a Zara czarna. Ale dziewczyny ich zbajerowały, żeby mnie też wzięli to będą mieć trzy gracje, każdą w inną kolorze. No to w końcu poszłyśmy z nimi we trójkę do tego VIP-roomu. - tancerka zaczęła opowiadać jak to się zaczęło jej pierwsze spotkanie z Hyper już prawie dwa dni temu.

- No i jak tam byliśmy to zwykle się zaczyna od tańca. Tańczymy a jak jest więcej niż jedna z nas to prawie zawsze chcą oglądać jak się zabawiamy ze sobą. No ale tym razem mówią, że mają “cukierki” i czy chcemy. I wyszło, że to Hyper. To słyszałyśmy wcześniej o tym ale żadna z nas tego nie brała. To mówimy im, żeby sami wzięli bo jak jakiś feler to pewnie by nie chcieli wziąć tylko nam podać jakiegoś syfa. No ale wzięli. No to my też. No to zaczynamy tańczyć, im się podobało, to zaczęłyśmy się zabawiać ze sobą no to im się jeszcze bardziej spodobało. I jakoś wtedy mnie trykło. Taki szum w skroniach poczułam. Wiesz, jak na rauszu jesteś. Jak jest tak fajnie, zwykle tuż przed tym co przedobrzysz i urwie ci się film. Akurat nurkowałam między uda Zary i jeszcze nie wiedziałam, że to właśnie to. To się trochę zagapiłam. Oni coś tam zaczęli do mnie krzyczeć abym się nie opierdzielała czy coś takiego. A Zara też chyba nie wiedziała co jest grane to mnie złapała i wbiła w siebie. No i właśnie wtedy mnie wzięło tak już porządnie i na całego. Rany, jak się w nią wpiłam to na całego. I na Mel zaczęłam poganiać aby mnie brała z drugiej strony. A potem jak wczoraj gadałam z dziewczynami to je chyba też trykło zaraz potem. To nie wiem ile to minęło od łyknięcia… Z pół godziny? Może trochę mniej albo więcej. - opowiadała na przemian z przejęciem i ekscytacją albo wolniej i spokojniej gdy musiała się przebić przez luki w pamięci albo trudno jej było oszacować jakiś detal.

- A no kopulować tak. Pewnie, że chciałam. Potem jak chłopaki podeszli i tam mówią mi, że chcieliby we dwóch w kuperek bo widzieli na filmiku i chcieliby zobaczyć jak to jest. No nawet się nie zastanawiałam od razu ich zaczęłam poganiać aby się ładowali. I oni zresztą też, i dziewczyny też tak miały. Ale czy to Hyper tak działa czy to dlatego, że i tak tam poszliśmy wszyscy aby się zabawić to nie wiem. Ale jakaś taka euforia nas ogarnęła, że wszystko wydawało się możliwe i wspaniałe. Teraz to myślę, że jak mnie obaj rypali w tyłek to pewnie musiało coś mnie boleć. Ale wtedy w ogóle tego nie czułam. Dopiero wczoraj, na drugi dzień to oj tak, to całą poprzednią noc czułam. Zresztą Mel i Zara tak samo. Wczoraj to byłyśmy do niczego. Ale w nocy to nie wiem, jakbym tam była sama a ich sześciu to też bym pewnie dała radę. Znaczy bez tego też bym dała radę no ale z tym Hyper to naprawdę było hyper. Wszystko mi się podobało. Tak słyszałam wcześniej, że to sprawia, że wstydu nie masz, że nie myślisz o tym co ludzie sobie pomyślą no i chyba tak jest. No ale mówię i tak poszliśmy tam aby się zabawić i bez tego Hyper też byśmy się pewnie zabawiali. To trochę nie wiem jak ci to powiedzieć z tym kopulowaniem. - brunetka oparta o biurko lekarki mówiła z zastanowieniem i chyba nadal sama miała kłopot aby jednoznacznie ocenić wpływ nowego środka na jej zachowanie ze środowej nocy.

- I nie pamiętam o której skończyliśmy. Ale już późno było. Jak zaczęliśmy to jeszcze środek wieczoru był. Może koło 22-giej. A jak wróciłyśmy do domu Mel to bo ja wiem… Pewnie już po północy sądząc po pustce na ulicach. Ale naprawdę jak byłam na haju to w ogóle nie myślałam która jest godzina. - wzruszyłą ramionami i pokręciła głową na znak, że z czas trwania odlotu też jest jej dość trudny do oszacowania.

- Mhmm… mhm… no… tak… - Domino słuchała i kiwała mądrze głową i nadrabiała miną. Opowieści z sali VIP “Syrenki” zawsze wpędzały w zakłopotanie będąc czymś czego się raczej na forum publicznym nie podnosi. Niemniej działało na wyobraźnię, w którymś momencie blondynka zaczęła się szczerzyć i chichrać, pochylając tułów do przodu.
- P… przep… przepraszam - chichotała, ocierając łzę z oka - To… nie… nie z ciebie. Czekaj… - pochyliła się, wyśmiała do końca, po czym wyprostowała się, wracając do w miarę spokoju, gdy tylko od czasu do czasu wstrząsał nią tłumiony śmieszek.
- Po prostu wyobraziłam sobie jak podaję to kumplom i zamykam ich obu w ciasnej komórce. Takiej ciemniej, ciepłej, kameralnej. Wyszłoby w końcu czy to pedały co na siebie lecą… eh, nieważne - machnęła ręką.
- Brzmi dobrze… no co ja gadam. Brzmi świetnie. Trzeba wziąć najpóźniej w sobotę żeby niedzielę przecierpieć i w poniedziałek iść do pracy. Ale po tym co mówisz tym bardziej widzę cię po weekendzie na obdukcji, jasne? - pogroziła brunetce palcem - A ja wpadnę dziś wieczorem zobaczyć czy udało ci się coś skombinować.

- O. Zamknąć dwóch męskich samców w za małym pomieszczeniu po podaniu im Hyper? - młoda Niemka też zmrużyła oczy i popatrzyła w sufit jakby próbowała sobie wyobrazić pewnie coś podobnego jak jej blond doktor przed chwilą. W końcu też parsknęła rozbawionym śmiechem zgadzając się, że to byłby ciekawy eksperyment.

- No ciekawe, ciekawe. Jakby na nich Hyper podziałał. Chociaż przyznam się, że chciałabym się tam znaleźć w środku między nimi podczas tego eksperymentu. Jakbyś potrzebowała go przeprowadzić to ja bardzo chętnie zgłaszam się na ochotniczkę. - roześmiała się ponownie trochę parodiując ton jakiejś prymuski zgłaszającej się nauczycielce do jakichś dodatkowych zadań.

- A to ten Thomas i Dave? Ci dwaj? Hmm… Jakby przyszli dzisiaj do nas i ty też, to może by mi się udało jakoś tak zakręcić aby was wszystkich wziąć do VIPowini. No i może z Hyper. mam nadzieję. No ale jakbyś wolała sama to nie bój żaby, też ci to załatwię. No tylko jak nie przyjdą to nic nie poradzę. No tylko jak tak oficjalnie no to jednak musieliby się chłopcy złożyć na mnie. Bo ja dla przyjemności i wyuzdania to wiele potrafię zrobić, znieść i się poświecić no ale jak jestem w pracy to muszę działkę odpalić szefowi. - zaproponowała chętnie pomoc w organizacji dzisiejszego wieczoru no ale póki działała oficjalnie to niestety musiała nawet przyjaciół skasować za oficjalne stawki. - No chyba, że we trójkę byście poszli. Mamy taki jeden niby w remoncie, może bym was tam przemyciła jakby się udało. To byście za mnie i za pokój nie musieli płacić. - pokiwała brązową głową gdy wpadła na pewien wybieg dzięki któremu by można oszczędzić nieco kosztów. Chociaż szef to pewnie nie pogłaskał jej za to po główce jakby się o tym dowiedział.

- Dzięki Juls, ale wiesz że VIPownia mnie nie kręci. Tak jak nie kręcą mnie inne cycki, jestem zadeklarowanym pedałem… jak Moore z Wingfieldem. Poza tym gdyby się wydało że młoda Jobin zabawia się w sposób jak najmniej godny powagi zawodu lekarza to na wujasie nie zostawią suchej nitki i wykorzystają przeciwko niemu. Bo skoro nie umie upilnować jednej baby to jak ma sobie robić z całą infrastrukturą medyczną, nie? Jest paru debili którzy sobie ostrzą zęby na jego miejsce. Niedoczekanie - Domino prychnęła robiąc się zła i pokręciła głową.
- Nię będę ci robić problemów, zajrzę i zobaczę jak się sprawy mają. Poza tym nie wiem czy skończę normalnie, czy wpadną nadgodziny. Wiesz jak jest. Będą to wypiję z nimi piwo i pomyślę. Nie będzie ich… to lepiej, jeszcze przemyślę czy mi na pewno nie siada na łeb. Mam powód aby ściągnąć ich do domu. Tylko muszę najpierw uprzedzić Amy - westchnęła, wstając.
- Na potem, teraz kończymy wizytę. Polecam się na przyszłość i widzimy się po weekendzie tutaj. - wręczyła Julii pudełko maści i blister tabletek.


Piątek, południe; Przerwa na kawę z Gem

Najprzyjemniejszym momentem podczas dnia roboczego była zdecydowanie przerwa, zarówno ta pierwsza na kawę, jak i druga na lunch. No i trzecia, bo do trzech razy sztuka. Chyba że mieli kocioł w szpitalu, ale nie dziś. Dziś zapowiadał się spokojny, całkiem sympatyczny dzień i jeśli nic się totalnie nagle nie spierdzieli, zmiana minie szybko i niedługo Domino ze śpiewem na ustach przekroczy próg szpitala w drodze do wolnego weekendu… ale jeszcze mieli południe i przerwę na kawusię, bo bez kawusi to nie praca. Wyszła więc z gabinetu kierując się do stołówki, a wtedy wpadła na Gemmę i tak jakoś te dwie blondynki razem zaczęły zmierzać w jednym kierunku.
- Na przerwę, trzeba szanować kodeks pracy i przerwę na kawę - odpowiedziała lekarce na jej pytanie - Kawa rzecz święta.

- Oj tak! To prawda. A wiesz, że… No wcześniej, jak byłam jeszcze małolatą… To nie lubiłam kawy. Gorzka i w ogóle nie dobra. Dopiero jak zaczęłam się uczyć fachu tam u nas, w szpitalu to doceniłam kawę. No a tutaj jej! No można pić bez ograniczeń! - roześmiała się wesoło i pokręciła głową jakby ubolewała i śmiała się z samej siebie sprzed lat. Mocniej przycisnęła jakieś książki jakie niosła gdy tak wzruszyła ramionami. Po czym obie skierowały się w stronę stołówki gdzie można było coś zjeść i wypić nawet między głównymi posiłkami.

- Mnie brakuje Starbucksa - Domino westchnęła nostalgicznie i na wiele więcej nie dano im czasu, bo przy recepcji zaczęły odchodzić istne cyrki. Otóż przy wejściu do szpitala objawiła się cała ekipa zamiejscowych kabareciarzy którzy nie dość że rwali recepcjonistki to jeszcze robili zamieszanie.

Jobin z wysoko uniesionymi brwiami oglądała występ komediantów, a im dłużej trwał tym jej brwi opadały niżej na swoje miejsce, a mina zrobiła się marsowa. Nie miała nic do artystów, wszystko jednak miało swój czas i miejsce.
- Wystarczy tego dobrego - odezwała się zarówno do dwójki która właśnie skończyła skecz, jak i reszty - To szpital, nie dom publiczny. Proszę o zachowanie powagi adekwatnej do odwiedzanej instytucji, albo stąd wyjść. - wskazała ręką na drzwi.

- Oh pani doktor wybaczy, nie chcieliśmy nikogo urazić. I jak można to chcielibyśmy poczekać wewnątrz. Koleżankę przywieźliśmy i czekamy co z nią wyjdzie. Trochę się niewyraźnie czuła. No ale jak pani doktor sobie życzy to poczekamy na nią na zewnątrz. - Hubert przybrał przepraszający ton jakby się zorientował, że nie każdemu z widzów przypadł do gustu ten skecz jaki właśnie odegrali. Jeanette pokiwała głową na znak, że w pełni się z nim zgadza i wydawało się, że nie szukają zwady.

Jobin popatrzyła na nich po kolei, następnie spojrzała za okno gdzie szara mgła wypełniała teren przed szpitalem i całą bazę zresztą. Było ponuro, półmrocznie i odpychająco.
- Mogą państwo zostać pod warunkiem że będą się zachowywać. Przede wszystkim cicho - odpowiedziała spoglądając na gościa mianującego się liderem dość chłodno. To samo spojrzenie przeniosła na recepcjonistki.
- A skoro tak się wam tu dwóm nudzi to znajdziemy wam dodatkowe obowiązki. Albo zrobimy pojedyncze zmiany. Porozmawiam o tym z majorem - pokręciła głową i wróciła uwagą do tego całego Huberta.
- To miejsce gdzie przebywają chorzy i cierpiący ludzie, spokój jest im potrzebny do rekonwalescencji, a personelowi do skupienia żeby nie popełnić błędów, które w tym zawodzie mogą kosztować czyjeś życie. Także tam są ławeczki, proszę tam usiąść i poczekać na znajomą… jak jej nazwisko, bo nie dosłyszałam?

- Kitty, Kitty Blond. I proszę nie karać personelu za te nasze wygłupy. To nasza wina i bardzo przepraszamy. Kitty do nas wróci i już nas nie ma. Robicie tu świetną robotę to chcieliśmy jakoś umilić ten czas naszym małym skeczem. Proszę dziewczyn nie karać, siedzimy już to trochę i czekamy na Kitty i widzimy, że świetnie wykonują swoje obowiązki. Jeśli jakoś byśmy mogli się zrewanżować za te nasze wygłupy to proszę tylko powiedzieć. - Huber widząc, że obsztorcowane recepcjonistki wyraźnie się speszyły i potulnie wróciły na swoje miejsce chyba chciał im oszczędzić nieprzyjemności.

- To prawda, jesteśmy pod wielkim wrażeniem co wam się tu udało osiągnąć. I naprawdę no sama mówiłam Kitty jak ją tu wieźliśmy, że jak już się miała źle poczuć to jest w najlepszym możliwym do tego miejscu. I my już nie będziemy przeszkadzać wam w pracy, poczekamy sobie na naszą koleżankę a potem już nas nie ma. I Hubert ma rację to nasza wina, że zrobiliśmy zamieszanie, proszę nie karać pozostałych, jak trzeba to my możemy ponieść jakieś konsekwencje. - aktorka o ciemnych włosach i nieco latynoskiej urodzie też starała się załagodzić sprawę nie chcąc by z powodu tego skeczu wybuchła jakaś afera. A otoczenie widząc co się dzieje zaczęło się rozchodzić więc w parę chwil poza dwoma niefortunnymi recepcjonistkami mało kto w pobliżu został.

Jeszcze przez chwilę Domino gromiła je wzrokiem póki nie zrobiły się całkiem czerwone i wpatrzone w blaty. Wtedy też sapnęła, zwracając do jegomościa z kabaretu i jego towarzyszki, co tak pięknie smarowali.
- Dziękujemy za dobre słowo, rozumiem że w takim razie więcej problemów z państwa strony nam nie grozi. Świetnie - uniosła trochę głowę, patrząc naprzemiennie na oboje.
- Wystarczającym rewanżem będzie nie utrudnianie nam pracy… - zrobiła znaczącą przerwę, po czym nagle zdjęła część chłodnej otoczki uśmiechając się zdawkowo.
-... i może autograf dla doktor Gemmy - wskazała ruchem głowy na blondynkę w okularach - Jest waszą ogromną fanką, zresztą nie tylko ona. - tu łypnęła na recepcjonistki przelotnie i westchnęła.
- Pójdę zobaczyć co z waszą znajomą - odchodząc puściła drugiej lekarce dyskretne oczko. Miała swoich aktorów spacyfikowanych, gotowych na ustępstwa. Pod pretekstem przypilnowania zostawała sam na sam, podczas gdy ta druga zła doktor hetera znikała z pola rażenia. Układ idealny.

- Ależ oczywiście, z prawdziwą przyjemnością. - Hubert zareagował pierwszy i spojrzał na drugą z blond lekarek, tą w okularach. Ta trochę jakby zdziwiła się tym nagłym zwróceniem na siebie uwagi i to tak w pozytywny sposób ale ucieszyła się bo energicznie pokiwała głową na potwierdzenie słów koleżanki.

- Dzięki Domi, kochana jesteś! - pisnęła jej wdzięcznie cicho do ucha gdy ją mijała i już razem wrócili do biurka recepcji. Tylko aktorzy po to aby napisać autograf dla Gemmy a Domino po to aby wziąć od Claire namiar na to gdzie jest obecnie trzecia z aktorek. Jak można było się spodziewać to zabrano ją na izbę przyjęć co była całkiem niedaleko. Zostawiła pstrokatą i skruszoną gromadkę za sobą i udała się właśnie tam. Spotkała znajome twarze i tam od razu skierowano ją do parawanu gdzie była schorowana aktorka.

- Na szczęście nic jej nie jest. Nic poważnego. Dała mi autograf! Zobacz! No ale zrobiliśmy jej płukanie żołądka. To jeszcze trochę przytula się z miską. Ale będzie ją można niedługo wypuścić. Właściwie nic poważnego już jej nie dolega. Odeśpi w domu, może da sobie wolne na dzisiejszy występ i powinno być dobrze. - znajomy kolega z dyżuru poinformował ją o stanie blond pacjentki. Zapewne płukanie żołądka z kłopotliwej treści może nie było zbyt przyjemne ale okazało się skuteczne. To jak pannie Kitty opróżniono miejsce w środku na ile się dało to faktycznie powinno pomóc. Więc jak Domino miała ochotę to mogła ją odwiedzić i sama się przekonać. Kolega nie powstrzymał się aby pochwalić się autografem maźniętym w kalendarzyku z dzisiejsza datą.

- Bardzo ładny - powiedziała patrząc w kajet i pokiwała mądrze głową. - Krew poszła na toksykologię już? Mówiła czego się nachlała i oćpała?

- Nie mówiła. Znaczy przyznała się, że zalała pałę na całego. I, że niezbyt pamięta co się działo. A krew tak, pobraliśmy no ale dzisiaj piątek to wyniki pewnie będą dopiero w poniedziałek. Do tego czasu już jej tu nie będzie. No… Chyba, że znów do nas trafi. Sprawia wrażenie rozrywkowej dziewczyny. Albo tak się zgrywa wiesz jak te role co odgrywa na scenie. Znaczy jak już coś tam zaczęła mówić po płukaniu a nie ten bełkot jak ją tu przywieźli. Nawet całkiem sympatyczna. Myślałem, że jak taka gwiazda to się będzie wozić i, że damulka czy co. A nawet fajna. Zabawna. - kolega z uśmiechem i kiwaniem głową zgodził się, że ma piękne trofeum na pamiątkę spotkania z aktorką. I nie mógł się na to napatrzeć. Ale w końcu schował notes do kieszeni a w międzyczasie zdał relację koleżance z tej procedury zabiegowej jakie na niej przeprowadzili. Akurat było przed weekendem gdy lab był zamknięty. Bo inaczej to by wyniki były na jutro. Ale opis brzmiał jakby było to w miarę standardowe zatrucie poimprezowe.

- Skoro nie jest aż taką damulką to pójdę do niej, a tym powiedz Gemmie aby szła na przerwę sama i po jakby mogła to podrzuciła mi potem kawę do gabinetu - Domino westchnęła w duchu, chociaż na zewnątrz się uśmiechała. Niby dało się przyspieszyć procedurę, ale nie. Jeśli blondyna miała dość oleju w głowie to się zjawi po wyniki, a jak nie to jej sprawa. Byle następnym razem nie zawracała głowy personelowi dzień po imprezie.
Wychodziło też, że jednak kawusia musi poczekać.

- A gdzie ona jest? - kolega skinął głową, że gotów jest pomóc koleżance w przekazaniu informacji drugiej koleżance. A jak się dowiedział, że to niedaleko bo w recepcji to skinął głową i tam poszedł. Zaś jego blond koleżanka zrobiła te kilka kroków i odsłoniła lekarski parawan jaki oddzielał poszczególne boksy zabiegowego gdzie przyjmowano pacjentów. Kobietę o blond włosach jaka siedziała na szpitalnej kozetce rozpoznała od razu. To była Kitty Blond z Glasgow jaką do tej pory widziała na deskach sceny gimnastycznej podczas występów jej trupy.

Teraz jednak etatowa blondynka trupy aktorskiej nie wyglądała tak zgrabnie i powabnie jak podczas tych występów. Ale po płukaniu żołądka mało kto wyglądał świeżo. A już w połączeniu z imprezą jaka doprowadziła do wizyty w szpitalu to jej dość smętny widok raczej nie dziwił. I tak jak uprzedził ją kolega siedziała podparta na łokciu z głową nad miską jakby się do niej modliła. Ale pewnie miała znacznie bardziej przyziemne odruchy w takim stanie. Aktorka jednak usłyszała jak ktoś wszedł bo podniosła głowę i spojrzała na gościa.

- Już chyba koniec. Już mi lepiej. Tak myślę. - powiedziała jakby sądziła, że ma do czynienia z jakimś kolejnym doktorem czy pielęgniarką. Nawet zdołała się blado uśmiechnąć na koniec jakby sama zdawała sobie sprawę, że z tymi gwarancjami o końcu to sama tak do końca nie była pewna.

- Jestem doktor Dominique Jobin - lekarka też się uśmiechnęła podchodząc bliżej i przysiadła na skraju kozetki obok dziewczyny. Podała jej też szklankę.
- Spróbuj to wypić, będzie trochę słone ale pomoże. A potem sobie chwilę pogadamy, sprawdzimy reakcję źrenic i po kroplówce wypuścimy.

- Co to? A nieważne… - druga z blondynek spojrzała na podaną szklankę. Wydawała się być nieco zmęczona i rozkojarzona podobnie jak Amy z samego rana. Chociaż zapewne z całkiem innych powodów. Wzięła szklankę i z połowę wypiła od razu.

- O, mokre. Dobre. - pochwaliła i uśmiechnęła się unosząc nieco szklankę w stronę lekarki. - Twoje zdrowie Dominique. - powiedziała uśmiechając się nieco szerzej i z uznaniem. Po czym dokończyła resztę szklanki.

- Ojej, przepraszam. Kitty jestem. Kitty Blond. Czy przedstawiałam ci się już? Bo na początku to zamieszanie było i… No trochę się tu działo. - zorientowała się chyba, że się nie przedstawiła więc chciała to nadrobić. Po czym pewnie jej przyszło do głowy, że może już miały ze sobą do czynienia na początku jej wizyty tylko to jakoś przegapiła.

- Miło cię poznać Kitty - lekarka postawiła na opcję nie kłopotania pacjentki detalami. Wystarczająco miała zbolałą głowę. Wzięła ją za wolną rękę, wsuwając na serdeczny palec małego klipsa który zaczął czytać puls i ciśnienie krwi.
- To teraz skoro już jesteśmy w miarę w pionie odpowiedz szczerze na moje pytania, dobrze? - wstała i po krótkim zamieszaniu zaczęła zakładać jej wenflon aby potem podpiąć kroplówkę.
- Wyniki morfologii będą dopiero w poniedziałek, muszę wiedzieć co i ile czego ze sobą pomieszałaś, tylko szczerze. Jest opcja że uszkodziłaś sobie nerki, co dopiero w poniedziałek wyjdzie. Chyba że wyniki muszą być potrzebne na cito, wtedy przyspieszymy procedury. Tak więc liczę na szczerość - zakończyła patrząc jej prosto w oczy.
 
__________________
This is my party
And I'll die if I want to
Dydelfina jest offline