Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2022, 02:03   #6
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
- Jeśli można panie ordynatorze to ja mam pewną propozycję. - uwagę wszystkich zwrócił pewien męski głos. Więc sala uciszyła się próbując go zlokalizować co pomagała uniesiona w górę ręka.

- Proszę James. Ale krótko, chciałem tylko to zakomunikować. Jeśli to się będzie powtarzać sprawą zajmą się profesjonaliści. - łysy ordynator zezwolił na głos przystojnemu lekarzowi ale dał do zrozumienia, że nie chce zaogniać dyskusji bo temat był przynajmniej kontrowersyjny.

- Oczywiście panie ordynatorze. - pulmonolog wstał i uśmiechnął się tym swoim budzącym zaufanie, firmowym uśmiechem. - Ja bym proponował przyjrzeć się w pierwszej kolejności tym nowym nabytkom. Nie pomijając lekarzy ale też tych na jakich zwykle mało się zwraca uwagę. Na cleanerów, administrację, techników oni mają dostęp do różnych zakamarków szpitala a my nie zwracamy na nich uwagę. Zwłaszcza ci co ostatnio do nas doszli bo jak rozumiem wcześniej takie okropne rzeczy nie miały miejsca w naszej rodzinie. - powiedział wodząc spojrzeniem po pozostałych, przez chwilę jakby spojrzał wprost blond ginekolog w okularach ale zakończył je na ordynatorze.

- Co za gnida! - syknęła ze złością Gemma Hobson mocno zaciskając pięści. Logika Selvisa była klarowna. Jakby sprawdzano od tych z najkrótszym stażem, zwłaszcza wśród lekarzy, to ona była na samym początku takiej listy. No i była z zewnątrz. Nie miała powiązań, koneksji ani rodziny w bazie. No i parę godzin temu odrzuca jego awanse.

Gemma chyba chciała wstać i coś powiedzieć ale niespodziewanie ktoś ją ubiegł. Zaraz też Domino położyła jej dłoń na ramieniu gestem wsparcia i dla uspokojenia.
- Słyszałaś co powiedział major Jobin - nachyliła się żeby powiedzieć na tyle głośno aby przebić przez harmider, a na tyle cicho aby nie zwracać niepotrzebnie uwagi.
- Giną leki na płuca, James to pulmonolog - uśmiechnęła się wrednie - Prawdziwy początek listy podejrzanych, no i sam jest dość świeży. Przypomnę o tym komu trzeba, a ty się nie denerwuj.

- Ma pan jakieś zarzuty co cleanerów doktorze? - zapytał jakiś mężczyzna ale póki siedział nie bardzo było wiadomo kto.

- Ja tylko daję taką propozycję. Ale nie powinniśmy nikogo wykluczać. - Selvis chyba sam się nie spodziewał, że ktoś się odezwie bo trochę go to zbiło z pantałyku.

- Dobrze, nie jesteśmy detektywami, jeśli będzie potrzeba oni się tym zajmą. To profesjonaliści na pewno będą wiedzieć na co zwrócić uwagę i od czego zacząć. - ordynator widząc, że może dojść do jakiejś awantury chciał ją uciszyć w zarodku. Tym razem James był chyba gotów się z tym zgodzić ale ten sam cleaner nie ustąpił tak łatwo.

- Chwileczkę panie ordynatorze jeśli można. Bo pan doktor miał dwa słowa od siebie w naszej sprawie to ja też bym chciał. - tym razem cleaner wstał więc można go było wreszcie zobaczyć.

- To Colin! To on rano znalazł te kotki! - Manisha go widocznie rozpoznała od razu. Ale jako pielęgniarka więcej miała do czynienia z tym personelem pomocniczym niż lekarze.

- Dobrze, ale krótko. Mamy jeszcze inne sprawy do omówienia. - po chwili zastanowienia ordynator zgodził się udzielić mu głosu.

- Dziękuję panie rodynarorze. - Colin skinął mu głową po czym zaczął mówić ale chociaż starał się zachować spokój dało się wyczuć, że słowa płucologa poruszyły go pewnie podobnie jak panią ginekolog.

- Ja chciałem tylko przypomnieć, że zgodnie z naszymi procedurami, my, cleanerzy, nie mamy dostępu do magazynów z lekami. A jak coś tam trzeba zrobić to zawsze towarzyszy nam ktoś z personelu. Zwykle pielęgniarka. Bo my nawet kluczy nie mamy do tych magazynów. Tak mówię na wypadek gdyby ktoś o tym zapomniał. To tyle ode mnie. - Colin powiódł spojrzeniem po pozostałych. A inni cleanerzy kiwali z aprobatą głowami. Jak tak teraz siedzieli razem to zajmowali kilka stołów, można się było zdziwić ilu ich jest. Bo zwykle pracowali pojedynczo to łatwo gubili się w tym tłumie różnokolorowych fartuchów pozostałego personelu. Na końcu tylko spojrzał jeszcze raz na Jamesa chyba dając znać kogo ma na myśli przede wszystkim z tym zapominaniem o procedurach wedle jakich wszyscy, od pierwszego dnia pracy tu działali. Po czym usiadł z powrotem na swoje miejsce.

- Dobrze. Dziękuję za te uwagi. Jak mówiłem to było z mojej strony poinformowanie was o sytuacji i ostrzeżenie. Nie chciałbym jakiejś wojny domowej i łowów na czarownice. A jeśli zajdzie taka potrzeba to sprawą zajmą się służby bezpieczeństwa. A teraz chciałbym przejść do następnych spraw. - francuski ordynator pokiwał głową ale znów dał znak, że ma jeszcze inne rzeczy do omówienia i nie chciałby tracić czasu na jakieś awantury. Więcej zgłoszeń nie było a zwykle jeszcze na koniec zebrania i tak był czas i okazja na zadawanie własnych pytań.

- Z pozytywniejszych wieści. Na naradzie w admiralicji postanowiliśmy otworzyć stały posterunek w Rhu. Ekipa remontowa wyruszy od nas w najbliższych tygodniach. Marynarka wydzieli tam po drużynie piechoty ewentualnie zatrudni się jakiś najemników. To jeszcze się zobaczy, na pewno będzie tam jakaś zbrojna jednostka. Z administracji wydzielą kogoś do punktu informacyjnego. To będzie wsparcie dla naszych patroli jakie działają w tej okolicy, przystanek dla naszych łodzi oraz punkt informacyjny i dla pierwszego kontaktu dla ludzi spoza bazy. Aby rozładować nieco sytuację pod południową i resztą bram oraz wokół farmy Hamilton. Od nas oczekuje się kogoś do wsparcia medycznego. Na raz jedna, dwie osoby by wystarczyły. W ciągu tygodnia to by było zapewne 4 do 6 osób na rotacyjne zmiany. Dobrze aby chociaż w jeden dzień tygodniu był to jakiś lekarz, najlepiej chirurg lub GP. Do obsługi naszych ludzi z obsady i patroli gdyby była potrzeba oraz do wypadków cywilnej ludności w naszej okolicy. Zgłoszenia proszę wysyłać do naszej administracji lub kierowników działów. - ogłosił coś co plotki i przymiarki krążyły na ten temat już od jakiegoś czasu ale pierwszy raz ktoś z władz zabrał w tej sprawie oficjalne stanowisko. Ktoś rzucił z tłumu pytanie kiedy to ma się zacząć.

- O, ja bym mogła się zgłosić. Nie jestem chirurgiem no ale mam nieco praktyki jako GP. - mruknęła cicho Gemma zastanawiając się na głos nad tym pomysłem jaki przypadł jej do gustu z miejsca.

- Budowa czy raczej remont prawdopodobnie zacznie się wkrótce. Docelowo dobrze by było aby na początku następnego miesiąca już ten punkt działał. Ale pierwsza wyprawa rusza jutro. Przydałby się jakiś ochotnik od nas. Aby przejrzeć tamte budynki pod kątem naszych potrzeb. Bo wiadomo, chłopcy z karabinami to mają inne potrzeby i postrzeganie świata. Zbiórka jutro rano o 08:30. Marynarka obiecała ciężarówkę na 09:00 oraz budowlańców i eskortę. - ordynator poinformował, że całkiem raźno i żwawo szefostwo bazy zamierzało się zabrać za stawianie tego nowego posterunku poza bazą.

- Jeśli można to ja bym się chciał zgłosić już teraz. Chętnie pomogę. - doktor od płucologii odezwał się ponownie zgłaszając się pierwszy na ochotnika do tej zaszczytnej misji.

- On chce się zabrać po Brittany! A to łajdak! Ojej nie wiem czy zdążymy rano jak byśmy szły na piechotę. Chyba tak ale to trzeba by się ostro sprężać. - Gemma sapnęła i przygryzła wargi zerkając szybko na drugą blondynkę. Bo ten fakt niespodziewanie komplikował im plany na jutro. Teoretycznie mogły wciąż zdążyć na piechotę dotrzeć do Rhu gdyby wyszły zgodnie z planem i obyło się bez niespodzianek. Ale margines przybycia przed przyjazdem ciężarówki wydawał się dość wąski.

Doktor Jobin zdusiła przekleństwo, jednak zamiast biadolić zaczęła myśleć. Pochyliła się do przodu i położyła łokcie na stole, a na złączonych dłoniach oparła brodę. Samymi oczami skakała od wuja do Silve i na sufit. Nie było opcji że zdążą przed patrolem, szczególnie że był piątek i wedle odwiecznej tradycji dziś wieczorem należało się zresetować… ale właśnie zwykle coś wypadało po drodze.
- Po zmianie w drodze do domu podskoczę do Amy żeby nam wypożyczyła ze sklepu 4 rowery - odezwała się po krótkiej chwili - Wtedy droga do Rhu zajmie nam ze dwa kwadranse. Naszej dwójce i dwóm do ochrony. W drodze powrotnej albo lasce ogarniemy coś podobnego na dwóch kółkach, albo się ją weźmie na ramę i przywiezie do nas. Spotkamy się o 7 rano przy Bikeshop. Weź prowiant i druczki, ja załatwię transport i przepustki. Damy radę… - chciała coś jeszcze dodać, jednak głos ponownie zabrał ordynator więc zamilkła.

- Druga sprawa to misja rozpoznawcza do Ardlui. Nie wiem czy słyszeliście ale jest szansa, że na tamtejszej stacji benzynowej zachowały się podziemne zbiorniki paliwa. Podobno zawalił się na nią sąsiedny budynek więc jest szansa, że są nietknięte. Jak nie odparowały czy nie wyciekły to może być tam kilka cystern paliwa. Znów nasza część zadania to zapewnienie wsparcia medycznego reszcie ekipy. To w linii prostej około 30 kilometrów na północ. Więc wyjdzie pewnie wyprawa na kilka dni. Dobrze aby to była sprawna osoba jaka nie będzie grymasić na polowe warunki. Potrzebne jest chociaż ze dwie osoby. Dobrze aby miały praktykę paramedyka lub na ostrym dyżurze oraz operowania w polowych warunkach. - poinformował o kolejnej sprawie, tym razem dalszej i większej. Brzmiało jakby szpital znów miał dorzucić swój puzzel do wspólnej wyprawy. Ale tym razem dość dalekiej jak na warunki pieszej wycieczki więc bardzo możliwe, że mogła ona zająć kilka dni do tygodnia biorąc pod uwagę odległość i niezbyt łagodną pogodę końca zimy. Ta wyprawa miała ruszyć po Dniu Impaktu. Właśnie nadchodzący tydzień był na wyłonienie tych ochotników do tej wyprawy. Zwłaszcza ta wzmianka o polowych warunkach sugerowała, że raczej powinny być to młode osoby. Tu Gemma też mruknęła, że mogłaby się zgłosić.

- Trzecia sprawa to mamy w planie wycieczkę do Glasgow. Tam zdaje się jest szansa na zachowane zdrowe nasiona. Naszym farmerom by się one przydały. Więc jak ktoś jest z Glasgow albo zna te okolice teraz lub sprzed Impaktu to byłby mile widziany w takiej wyprawie. To też ekspedycja nie tak od jutra więc pewnie dopiero w kwietniu się nią zajmiemy ale już dobrze by było wiedzieć kto by się pisał na taką wyprawę. - ta informacja wywołała pewne poruszenie bo nie tylko Gemma Hobson pochodziła lub przewinęła się przez Glasgow. A blond ginekolog aż pisnęła z radości na tą inicjatywę i znów była chętna wziąć w niej udział.

- No i czwarta, najważniejsza chyba sprawa. Migracja. - łysy ordynator zaczął i na chwilę urwał. Na sali zaś zrobiło się dziwnie cicho. Niby prywatnie mówiło się po domach, rodzinach czy przy piwie, że trzeba będzie wkrótce opuścić bazę ale to były prywatne plany i rozmowy. Nikt z władz się do tej pory o tym nie wypowiadał. Aż do teraz. Więc czekano z zniecierpliwieniu na to co to by miało być.

- Nie wiem czy wiecie ale wszystko nam się powoli kończy. Nie tylko w szpitalu ale w całej bazie. Dzień w którym się skończy ostatecznie zbliża się powoli ale nieuchronnie. Wtedy będzie u nas jak w Glasgow i w ogóle za murami. Dlatego musimy przedsięwziąć kroki zaradcze póki jeszcze możemy coś zdziałać. - poinformował w krótkich, żołnierskich słowach o tej sytuacji jaką mniej lub bardziej chyba zdawano sobie sprawę. Nawet jeśli dla wielu mieszkańców była to bardzo nieprzyjemna i niewygodna myśl.

- Na pierwszy ogień pójdzie Wyspa Man. To około pół dnia żeglugi stąd. Marynarka przygotowuje jednostkę i załogę. Oczywiście mają swoich paramedyków i lekarzy. Ale uznałem, że dobrze by było aby nasz resort wsparł to zaszczytne dzieło jakie ma służyć nam wszystkim. Przydałby się zwłaszcza ktoś kto jest gotów zejść ze zwiadem na ląd. Pierwsza wyprawa jest traktowana jako rozpoznanie sytuacji. W ogóle nie mamy żadnych wieści o tej wyspie od dekady i nie wiemy co tam się dzieje. Jeśli ktoś tam był, zna te tereny byłby bardzo mile widziany. Nawet jako wskazówki i wyjaśnienia. Wyprawa jest niewiadomego ryzyka. Trudno je oszacować jak nic nie wiemy o sytuacji na wyspie. Ale potencjalnie może być niebezpieczna. Zwłaszcza misje lądowe. Planowana jest na parę dni, chodzi głównie o rozpoznanie i powrót. Jeśli sytuacja będzie obiecująca to zorganizuje się kolejne. Myślimy też o dalszych celach, może Kornwalia, może Bretonia, może Hiszpania. Do każdego z tych miejsc trzeba będzie wysłać rozpoznanie, zapewne drogą morską. Więc ta Wyspa Man to tylko pierwszy krok. Bo niestety moi drodzy ale mentalnie musimy przygotować się na to, że chociaż część z nas będzie musiała wyemigrować na południe. Tam gdzie jest cieplej i są większe szanse, że coś uda się uprawić niż tutaj u nas. - zakończył przedstawiać ten najważniejszy punkt o jakim dzisiaj rozmawiali w admiralicji. I zrobiło się najpierw bardzo cicho. Bo to trochę jakby zerwał zasłonę milczenia i cichych nadziei, że “jakoś to będzie”. Przez ostatnią dekadę udało się w bazie utrzymać standard życia prawie sprzed katastrofy. I chyba wszyscy się przyzwyczaili, że tak będzie dalej. A teraz ta zasłona została zerwana. Oficjalnie władze przyznały, że prędzej czy później kłopoty z zapasami i brakującymi częściami zrównają ich do poziomu z Glasgow czy innych okolic. I to szkockie miasto świateł zgaśnie.

Na swoim miejscu Dominique odetchnęła bardzo ciężko. Czyli było źle skoro Admiralicja upubliczniała informacje o stanie magazynów bez przejmowania się ogólną paniką wśród ludności cywilnej. Ale nie było aż tak źle, skoro wciąż baza Clyde mogła sobie pozwolić na wysyłanie ekspedycji… i ucieszyła ją niesamowicie informacja odnośnie zakładania nowych posterunków.
- Jeśli można majorze - lekarka podniosła głos, zwracając się do wuja oficjalnie. W końcu byli w pracy. Wstała też i oparła pięści o blat.
- Zgłaszam się do rozpoznania na wyspie Man, proszę to odnotować i uprzedzając pytania: tak, sprawa została przeze mnie przemyślana a z podjętej decyzji nie zamierzam się wycofywać. Brałam już udział w misjach zwiadowczych, obsługa broni oraz warunki polowe nie są mi obce. Tak jak procedury wojskowe, wiele to ułatwi. Ufam w umiejętności personelu medycznego Marynarki, niemniej na podobną wyprawę musi też płynąć ktoś, kto dopilnuje aby nasz nowy dom nie został zbudowany na kościach aktualnych domowników. - wzięła wdech żeby kontynuować spokojnym, chociaż pewnym siebie głosem tyle razy słyszanym u opiekuna..
- Skoro ktoś podkrada zapasy z naszych zapasów… ktoś inny musi je uzupełnić. Z tych samych powodów co przy kooperacji z Marynarką proszę mnie też wpisać na miejsce medyka przy sprawie Ardlui. Potrzebujemy nie tylko zapasów benzyny, okoliczne budynki przeszukamy pod kątem zapasów medycznych. Poza tym nawet jeśli przy zabezpieczaniu terenu nie będzie potrzeba chirurga, to na pewno przyda się dodatkowy mechanik choćby po to aby uruchomić pompy…a odnośnie naszej sytuacji tutaj, wewnątrz szpitala. Myślę, że skoro giną leki od chorób płuc powinniśmy skupić uwagę aby zacząć prześwietlać działania tych osób z personelu, które rozróżniają je i wiedzą jak stosować. Zwłaszcza że w ostatnim roku mieliśmy to szczęście, że nasza rodzina powiększyła się gronem paru specjalistów. Szczęście albo nieszczęście, to wyjdzie w praniu.

Wuj przez chwilę wpatrywał się przez tą przestrzeń zajętych personelem stołów w szpitalnej kantynie jakby byli tylko we dwoje w jego gabinecie albo mieszkaniu na 3-cim piętrze gdzie urzędował. Dało się dostrzec powagę i skupienie. Ale po tej chwili milczenia skinął swoją łysą głową.

- Dobrze, Keira wpisz doktor Jobin na listę do tych ekspedycji. - ordynator zwrócił się do swojej długonogiej sekretarki a ta skinęła głową i coś szybko zapisała w swoim notesie. - Niemniej to nie wyczerpuje wszystkich miejsc, jest czas na przemyślenie sprawy i zgłoszenie się do końca miesiąca bo ta ekspedycja do Man to pewnie będzie już w kwietniu. Jeszcze też zależy to od tego jak marynarka się wyrobi z przygotowaniem statku i załogi. Ale dziękuję ci Dominique za tak szybki odzew. - potoczył spojrzeniem po zebranym personelu przypominając, że to się szykuje większa wyprawa niż zwykły patrol wokół bazy czy jakaś misja szperaczy. Od dekady wszelkie rejsy poza eustarium rzeki Clyde i wody zatoki większych jednostek Marynarki właściwie ustały. To miała być pierwsza taka morska wyprawa na większą skalę co zwiastowało początek nowego rozdziału w polityce i strategii admiralicji na ten nowy 2066-ty rok.

- A do Arduli przydałaby się jeszcze jedna osoba do duetu z doktor Jobin. Czas na zgłoszenia do Dnia Pamięci. Jeśli nikt się nie zgłosi to zapewne Marynarka udostępni kogoś od siebie. No ale lepiej by wyglądało jakbyśmy dali radę wystawić im wsparcie medyczne. - rozejrzał się ponownie przeczesując pstrokate, szpitalne uniformy dając znać, że wszyscy są częścią większej całości i każdy powinien dorzucić swoją cegiełkę do wspólnego dobra.

Widząc, że raczej skończył po stołówce rozszedł się pomruk dyskusji. Gdy ludzie wreszcie zyskali możliwość aby swobodnie porozmawiać między sobą o tym wszystkim. I tych mniejszych sprawach i większych.

- Chcesz się zgłosić? Odważna jesteś. Też bym chciała pomóc. Chociaż nie wiem czy akurat ginekolog byłby potrzebny w takich wyprawach. - blond okularnica zamyśliła się nad tym podobnie jak inni jakby szacowała swoją użyteczność w takich misjach. Ale wróciła do tego co miały zaplanowane na jutro.

- Masz dostęp do rowerów? No to by było świetnie. Rowerami to by było szybciej. Jutro na 7 rano? Przed Bike World? Dobra, będę. Wezmę te druczki to jak będziemy rozmawiać z tą Brittany to się je od razu wypełni. No i coś do jedzenia. I może coś w termos. No i plecak paramedyka. Mam nadzieję, że nie będzie potrzebny ale… No sama wiesz. A brać jakąś broń? Znaczy ja mam tylko gaz i tazer. Myślisz, że jest sens to brać? Ci twoi koledzy to tacy pewni? Znaczy, że pojadą z nami? - blondynka w okularach na razie darowała sobie wojnę z Jamesem i skupiła się na tym co miało je czekać jutro rano.


Domino popatrzyła na kufel po kawie który niestety pozostawał pesymistycznie pusty w całości.
- Nie ja, Amelie. - wyjaśniła - Myślę że nam coś ogarnie… bronią się nie przejmuj. Weź nam coś do jedzenia i jakąś kawę. Jeśli Tom i Dave mają jutro wolne na pewno się ruszą pilnować dwóch doktorek na misji ratowania damulki w potrzebie.

A co do wypadu dalej… lepiej abyś została w bazie, Gem. Przydasz się pacjentkom tutaj, a nie gdzieś na wyspach czy przy stacji. Została w bazie póki nie odpalą realizacji banku nasion w Glasgow. Tam jesteś kimś niezastąpionym. W obcy teren to już prędzej ktoś z ER - podniosła wzrok na Manishę i się do niej uśmiechnęła.
- Dawaj Mani, już to robiłyśmy. Będzie jak za małolata na praktykach… ciągle mam tamtego pluszowego koziołka. Przemyśl sprawę, ja idę pogadać z wujkiem - wstała od stołu.

- No tak, do Glasgow chętnie bym wróciła. Tam mamy ogród botaniczny ale przerobiliśmy go na szklarnię uprawną. Rośnie tam lepiej niż pod gołym niebem niestety tego co urośnie nie starcza na zbyt wiele osób. Ale myślę, że to dobre miejsce na zdobycie ocalałych nasion. Tam są rośliny z całego świata. - blond okularnica chętnie dorzuciła coś od siebie o swoim rodzinnym mieście. Już od pierwszego momentu gdy ordynator ogłosił tą wyprawę to oczka jej się zaświeciły z ekscytacji.

- To czekajcie, pójdę z wami. Zgłoszę się do tej wyprawy do Glasgow. A resztę to jeszcze pomyślę. Zawsze byłam za tym aby wyjść do ludzi i nieść im pomoc to teraz nieładnie by było udawać, że się o tym nie pamięta. - powiedziała z bladym uśmiechem i wstała razem z pozostałą dwójką. Przeszły pomiędzy stołami pełnymi lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy i personelu pomocniczego jacy byli zajęci rozmawianiem o tym wszystkim. I we trzy podeszły do tej pustej przestrzeni przy ladach gdzie wydawało się posiłki a teraz stał ordynator i jego najbliższa świta. Widząc, że kierują się w jego stronę uśmiechnął się do nich życzliwie i poczekał aż podejdą tak aby mogli swobodnie rozmawiać.

- Witam piękne panie, cóż was do mnie sprowadza? - zapytał z życzliwą ciekawością czytelną w głosie i spojrzeniu. Domino znała się z nim najlepiej, praktycznie od swojego urodzenia więc dziewczyny milcząco jej dały zacząć tą rozmowę.

- Bonjur papa - zaczęła więc kiwając mu głową na powitanie, mimo że bardziej chciała go objąć. Niestety wciąż pozostawali w pracy. Mogli co najwyżej pouśmiechać się do siebie i tyle. Przynajmniej póki nie wrócą do domów.
- Chciałyśmy uzupełnić braki w składzie żebyśmy przed RN nie musieli świecić oczami. Tego by jeszcze brakowało aby nasz zespół dał plamę nie umiejąc się zdecydować lub ruszyć z domu - uśmiechnęła się bardzo ciepło, pochylając trochę nad stołem.
- Jest też druga sprawa. Potrzebujemy przepustki do Rhu na jutrzejszy poranek. Dla mnie, dla doktor Hobson, Davida Moore i Thomasa Wingfielda. Chodzi o wizytę domową którą chcemy załatwić z samego rana i szybko. Do czasu jak ruszy grupa zwiadu my już wrócimy. Pojedziemy na rowerach to wiesz.

- Na razie w Rhu nie mamy żadnego posterunku ani władzy więc możecie tam podróżować swobodnie. - ordynator skinął głową na przywitanie z bratanicą i jej koleżankami. Sam uśmiechnął się do nich po czym wysłuchał z czym przyszły.

- A ciebie Dominique wpisałem na listę na tą wyspę Man i do Arduli. - wskazał na stojącą niedaleko Keirę jaka też się do nich uśmiechnęła i pokiwała głową unosząc swój notatnik.

- To ja też bym się chciała zgłosić z Domino do tej Ardlui. - Manesha zgłosiła swoją kandydaturę na tą z bliższych chronologicznie i odległościowo wypraw.

- O. Bardzo dobrze. To dwie osoby to już by było takie minimum. - doktor Jobin ucieszył się słysząc tak szybkie zgłoszenie na jedną z tych wypraw. A długopis Keiry znów zaczął skrobać po papierze jej notatnika.

- No a ja to do Glasgow. W końcu pochodzę stamtąd więc jakby trzeba było przewodnika czy łącznika to bym mogła pomóc. Myślę, że wciąż wiele osób stamtąd powinnam pamiętać a one mnie. Przynajmniej tam w centrum gdzie mieliśmy lecznicę. - okularnica spowodowała dodatkowy uśmiech ordynatora i skrobanie długopisu jego sekretarki.

- Wybornie! Może jakby udało się zorganizować i nam i pozostałym działom komplet to udałoby się przyspieszyć te ekspedycje. - wuj Domino wydawał się być naprawdę zadowolony, że ma trzy kandydatki do tych wypraw poza bazę prawie od ręki.

Doktor Jobin popatrzyła na majora Jobina i uśmiechnęła się trochę rozbawiona.
- Chyba że się znowu trafi nadgorliwy idiota na trasie, który przez dwie godziny będzie dochodził czy na pewno nasze ID to nie fałszywki, bo wyglądają na podrabiane… a nie chce nam się wchodzić w zbędne dyskusje z patrolowcami. Jeden druk i po krzyku, nasza pieczątka zamyka usta. Idziemy do pacjentki w ciąży, kto wie? Jeśli będzie trzeba przyciągniemy ją na badania - spojrzała majorowi w oczy.
- I dziękuję za zgodę na opuszczenie szpitala na dłużej. Postaram się godnie nas reprezentować, słowo. - jej uśmiech się poszerzył i nachyliła się jeszcze trochę żeby koło ucha łysola dodać cicho - Pamiętaj że co by się nie działo niedziela południe jemy lunch.

- W niedziela w południe? Dobrze, chyba dam ci się uwieść na jakiś obiad. - odparł z rozbawieniem a i zarówno towarzyszki jego bratanicy jak nawet jego sekretarka uśmiechnęły się pod nosem na te rodzinne przekomarzania.

- I jakaś kobieta w ciąży? I jutro chcecie do niej jechać? - wrócił do tego co jeszcze mówiła jego młodsza blond krewna i spojrzał na stojącą obok niej blondynkę. Tylko w okularach. Bo w takim świetle obecność w tej jutrzejszej wyprawie do Rhu pani ginekolog i położnej wydawała się zrozumiała. Ta poczuła się wyrwana do odpowiedzi ale szybko potwierdziła słowa swojej nowej wspólniczki.

- Tak, to dość niejasna sprawa. Dostałyśmy opis. No i wygląda poważnie. Chciałabym się temu przyjrzeć na miejscu. Być może potrzebna będzie obserwacja i kompleksowe badania u nas na oddziale. To taki papierek jak mówi Domino to by nam bardzo pomógł bo pewnie i tak byśmy musiały go dla niej wyrobić. Znaczy dla tej biednej dziewczyny z zewnątrz. - okularnica raźno pokiwała głową i właściwie to nawet bardzo nie rozmijała się z prawdą. Może poza tym, że nie widziały jeszcze pacjentki na oczy i nie było wiadomo czy jest czy nie jest w ciąży. A Manisha chociaż też wtajemniczona w sprawę tego małego spisku to milczała jak grób uśmiechając się na swojej niewinnej, prawie dziecęcej twarzy.

- Mhm. Tak się sprawy mają. To jutro tak? No teraz nie mam tych druczków. Ale to niech któraś z was podejdzie do biura. Albo Domi zajdź do mnie po drodze. No albo ja ci podrzucę jak wrócę do domu. - ordynator pokiwał głową i spojrzał znacząco na Keirę. A jej długopis coś znów szybko zapisał w notatniku.

- Bien sûr papa - blondynka szybko przytaknęła śmiejąc się oczami do mężczyzny naprzeciwko. Na razie szło gładko, jeszcze w niedzielę wypyta go dokładnie o wszystko już bez dodatkowych oczu i uszu.
- Ja do ciebie zajdę, bo dziś piątek. Zanim wrócę do siebie minie parę godzin, a Amelie ma dziś zmianę do późna - utrzymała spokojną minę jakimś cudem.
- Na pewno zanim pójdziesz spać wpadnę na herbatę, bardzo dziękuję… właśnie! Admiralicja cię gania i zarzuca masą ważnych spraw, a ktoś tam się spytał czy ci nie trzeba czegoś? Zakupy? - ostatnie dodała już naprawdę cicho.

- Jakby ci się trafił francuski szampan albo wino byłbym wielce zobowiązany. - brat jej ojca uśmiechnął się wyrozumiale zdając sobie sprawę, że to tak mało realne zamówienie, że musi być odebrane jako żart. Może dlatego, że był ze starszego niż jego bratanica pokolenia i dawny świat mocniej w niego wsiąkł to wciąż zdradzał za nim sentyment. Co najczęściej objawiało się narzekaniem na angielską kuchnię jaka jego zdaniem nie miała startu do francuskiej. Podobnie jak preferował wino niż jak pospolitsza część angielskiego społeczeństwa piwo, whisky i drinki. Ale obecnie o te francuskie rarytasy było bardzo trudno. Jak ktoś nie przyniósł czegoś spoza bazy to raczej w niej samej trudno było już spotkać coś takiego. A i wtedy to się zwykle liczyło na pojedyncze butelki bo ile ktoś tego w jakimś cudem nie rozszabrowanym domu mógł trzymać? Raczej na hurtowe ilości nie było co liczyć.

- Ja jeszcze nie wiem o której wrócę. Już jest… Po 17-tej… A jeszcze trochę mnie tu zejdzie… No cóż, jak cię nie będzie wrzucę ci pod drzwi a jak wrócisz to zapraszam na herbatę. A to gdzieś się wybierasz po pracy jak rozumiem? - powiedział zerkając na zegarek. Wszyscy byli od rana na nogach a tu już faktycznie była pora o której ranna zmiana powinna być już mieć wolne. Ale jeszcze zapowiadało się nieco zajęć, przynajmniej ordynatorowi. Na koniec jednak zwrócił uwagę na tą późną porę powrotną swojej przybranej córki bo zapytał z łagodnym zaciekawieniem właśnie o to.

Jego bratanica zrobiła niewinną minę świętoszki którą, oczywiście, była. Nikt głośno nie protestował, co nie?
- Od razu po pracy chcę zajrzeć do Amelie zobaczyć czy już przygotowała nam rowery na jutro. Potem, mam nadzieję, zdążę po drodze do piekarni po bułki na jutro. Od Bike World do naszego bloku jest parę barów po drodzę, rozejrzę się przy okazji gdzie dziś kotwiczą Tom z Dave’m. Lepiej im przypomnieć że z samego rano muszą trzymać pion przynajmniej na tyle, by dać radę jechać prosto na dwóch kółkach… a ty masz jakieś plany? Co prawda o wino będzie ciężko, ale coś ci przecież mogę podrzucić. - wzruszyła ramionami - Prąd do herbatki.

- Oj chyba nie mam aż tak kiepskich zarobków aby nie stać było mnie na prąd. Ale dziękuję za pamięć. Tak czy inaczej zapraszam. - powiedział nieco rozbawiony ale i ucieszony z tej życzliwej propozycji.

- I pozdrów Amelię, miła z niej dziewczyna. - dodał tradycyjny, grzecznościowy zwrot jakby sobie o nim przypomniał na koniec. - No a ja to sama wiesz, domator jestem to papucie, wanna i spać. Może coś obejrzę do snu aby odpocząć od tego wszystkiego. - wskazał brodą na ten cały pstrokaty tłum jaki siedział przy stołach przy jakich zwykle jadano posiłki.

- Przyznam, że James mnie trochę zaskoczył, że tak chętnie się zgłosił jutro na to rozpoznanie. Znaczy bardzo dobrze, że jakiś lekarz tam jutro pojedzie. Niech to obejrzy co by nam odpowiadało. Ale dotąd James nie był taki wyrywny do dyżurów za murami. No bo po was to szczerze mówiąc trochę się spodziewałem, że do czegoś się zgłosicie. - widocznie jego wzrok wyłowił ochotnika na jutrzejszą wspólną wyprawę do Rhu jaką organizowało kilka działów z ich bazy. I trochę ten zapał przystojnego doktora mu się rzucił w oczy. Bo jak jego bratanica i Manisha co jakiś czas brały udział jako wsparcie medyczne misji poza bazę a Gemma odkąd przystała do załogi też chętnie jeździła na takie dyżury poza bazę, zwłaszcza do rodzinnego Glasgow to chyba nie zdziwiły go aż tak bardzo swoimi zgłoszeniami jak doktor Sivle.

- Pulmonolog, do tego świeżak. Tak jakby bardziej niż podejrzany jeśli chodzi o te znikajace leki. Morfinę czy opiaty może dawkować nawet pielęgniarka… ale deksametazon albo metyloprednizolon? Bo chyba ich mamy najwięcej i są najczęściej podawane. Trzeba podać dobre dawkowanie gdy się bierze leki immunosupresyjne z tocilizumabem… i mam nadzieję że za dużo tego nie dostało nóg, bo i tak nasze zapasy przy aktualnym zapotrzebowaniu są śmieszne. - sapnęła, a potem potrząśnęła głową wracając do uśmiechu.
- Ale już nie będę ci zawracać głowy… i tobie też Kiara, dzięki za rozmowę. - kiwnęła głową, na dosłownie chwilę kładąc dłoń na dłoni ordynatora.

- To nie jest takie trudne. Wystarczy mieć przepisaną receptę ile i kiedy dawkować. Jak ktoś podbiera te leki to tak to potem może dołączyć jak to czy tamto się bierze. Przecież normalnie tak robimy jak można przepisać coś pacjentowi i potem oni to sami biorą. A z płucami i drogami oddechowymi to przez ten pył co się unosi w powietrzu to wiele osób ma pylicę płuc. Ja to widzę u siebie na co dzień po swoich pacjentkach i ich dzieciach. Zresztą Domi pewnie też jak przymuje pacjentów. - Gemma zmotywowała się aby znów poprzeć swoją nową kumpelę i szybko dorzuciła coś od siebie zanim odeszły od ordynatora. Zresztą to, że coraz więcej ludzi ma kłopoty z pylicą płuc i podobnymi schorzeniami to nie było tajemnicą nawet poza szpitalem.

- Dobrze moje panie. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy podejrzani. Ten cleaner miał rację, najmniej są podejrzani ci co nie mają swobodnego dostępu do naszych magazynów leków. Ale poruszyłem tą sprawę dzisiaj na zebraniu w admiralicji. I obiecali nam pomoc. Zajmą się tym profesjonaliści więc proszę nie rzucajmy wzajemnie oskarżeń i nie trujmy atmosfery. Ale na wszelki wypadek miejcie oczy otwarte. Mam nadzieję, że to winowajcy dało do myślenia i się powstrzyma od tego procederu. - łysy ordynator pokiwał głową, że je wysłuchał i przyjął do wiadomości ale mniej więcej utrzymał to co mówił wcześniej publicznie czyli, że lekarze i reszta personelu nie powinna się zajmować śledztwem w sprawie ginących leków. Tylko osoby z zewnątrz, nie związane z nikim no i fachowcy w swoim fachu.

- Coś jeszcze mamy do omówienia moje panie? - zapytał na koniec czy chcą jeszcze coś dodać zanim wznowi prowadzenie reszty zebrania.

- Non papa, c'est tout - Domino pokręciła głową i pożegnała się skinieniem głowy zarówno wujowi, jak i jego sekretarce. Wróciła do stolika z dziewczynami pod bokiem.
- Zbliżają się jego urodziny - mruknęła do nich po drodze - Oby gdzieś po drodze znalazła się flacha albo dwie. Chociaż bardziej żona by mu się przydała - ostatnie parsknęła z przekąsem.

- A to nie ma? - zapytała szybko blondynka w okularach swojej blond sąsiadki. Na tyle szybko, że zaraz dodała coś jeszcze. - Znaczy słyszałam, że nie ma. Ale tak się zastanawiał jak to z nim jest. - powiedziała wzruszając ramionami jakby chodziło o jakiś drobiazg. Manisha wychyliła się trochę bardziej do stołu aby spojrzeć na Gemmę, potem trochę mniej aby spojrzeć na siedzącą obok niej kumpelę i się delikatnie uśmiechnęła.

- Nie ma, nie ustatkował się nigdy - Domino przysiadła udając że nie zauważyła reakcji Gemmy, po co dziewczynę płoszyć. Uśmiechnęła się lekko zamiast tego.
- Przed Impaktem celował w karierę, po Impakcie już miał co innego na głowie - zrobiła symboliczne kółko palcem, zakreślając krąg po okolicy.
- Na przykład mnie dostał w spadku - dorzuciła z szerokim wyszczerzem - A ty masz kogoś w spadku, Gem?

- Oj nie. Niestety. - przyznała blond ginekolog z lekkim westchnieniem jakby to nie było takie proste do wyjaśnienia w parę chwil. Manisha widząc zaś reakcję swojej długoletniej przyjaciółki na to wszystko dostosowała się i nie wtrącała ale słuchała z zaciekawieniem.

- Jak tu zaczynałam to trochę jak twój wuj. Skupiłam się na karierze. Żeby wdrożyć się w te wszystkie procedury i resztę. Powiedziałam sobie “Dziewczyno, to twoja szansa na otwarcie nowego rozdziału w swoim życiu, nie czas teraz na jakieś głupoty.” No i miałam sporo wkuwania. I praktyki. I dyżury za miastem. Niezbyt mi zostawało czasu na coś jeszcze. Właściwie to nadal tak jest bo zapisałam się do tego działu naukowego od Szarańczy i tam też teraz jest dużo wkuwania. I niezbyt czas na coś jeszcze. Więc nawet jak ktoś mi coś proponował to nie chciałam się za bardzo pakować w coś nowego. - powiedziała coś co chociaż częściowo było znane jej sasiadkom jak choćby to o wkuwaniu i zabieganiu. Bo zawodowo była bardzo aktywna. I plotek o jej życiu towarzyskim też coś nie bardzo było słychać. Baza aż tak wielka nie byłaby się rok czy dwa rozmijać po barach i klubach a Domino jakoś się na nią nie nadziała w którymś z nich. Dopiero ostatnio jak w sali gimnastycznej aktorzy z Glasgow dawali te wieczorne występy to zdarzało się tam spotkać młodą panią ginekolog.

Pozostałe dwie kobiety popatrzyły po sobie uśmiechając pod nosem. Kariera, nauka, ciągły pęd aby wiedzieć więcej, stać bardziej przydatnym i iść do przodu swoją drogą. Tylko po drodze gubiło się parę rzeczy.
- Trzeba cię zacząć wyciągać na miasto, tak raz w tygodniu - Domino wzruszyła ramionami - Parę godzin luzu na tydzień inaczej albo zwariujesz, albo bardzo szybko wypalisz… no i nie socjalizując się z okolicą zawsze będziesz postrzegana jako ta obca z zewnątrz. Wtedy ktoś dwa razy pomyśli zanim zacznie ci przypinać łatkę kogoś o lepkich rękach, albo w ogóle to zaproponuje. Nie ma znaczenia jak dobrym specjalistą będziesz, jeśli nie dasz się poznać innym, oni nie nabiorą do ciebie zaufania i jak mówiłam. Zostaniesz obca.

- No tak. Chyba masz rację. Ale to jest jak z kwadraturą koła. W tygodniu to w ogóle nie mam czasu na nic. Albo ginekologia, albo położnictwo, albo dodatkowe dyżury, albo wkuwanie tej całej xenobiologii o tej Szarańczy. A jak jest weekend to okazuje się, że spanie i chodzenie w kapciach to całkiem fajna rozrywka. I zawsze coś trzeba przygotować na nowy tydzień to też trochę jak praca. A jak nawet już bym miała czas to gdzie pójdę? Z kim? Nagle się okazuje, że w sumie inni pewnie już coś robią z innymi a ty nikogo właściwie tak bliżej nie znasz. Nie ma punktu zaczepienia. No to zostają te filmy albo książki. - blondyka w okularach pokiwała w zadumie swoją głową z końskim ogonem i przyznała rację nowej kumpeli. I chyba ta trafiła w sedno z tym wyobcowaniem lekarki z Glasgow z życia towarzyskiego w bazie.

- Ale w ogóle to byłam w “Magnum” i “Syrence” raz czy dwa. Więc wiem gdzie to jest i jak tam jest. Tylko tak samej to trochę dziwnie tak chodzić. - dodała chyba aby czymkolwiek się pochwalić na tym tle i uśmiechnęła się nieco blado do swoich koleżanek. - I na siłownię jeszcze chodzę w niedzielę. To stamtąd znam trochę ludzi. Darlę tak poznałam, ona też tam chodzi. - dodała przypominając sobie jeszcze o czymś. A Darla O’Brian była ich rehabilitantką. No i miała opinię zapalonej fanki fitness. I faktycznie miała bardzo zadbaną i zgrabną sylwetkę jakiejś trenerki personalnej czy kogoś takiego. A w szpitalu zajmowała się osobami po różnych wypadkach z fizycznymi urazami i kontuzjami. Pomagała im odzyskać tyle sprawności podczas różnych ćwiczeń ile to było możliwe.

Domino machnęła ręką.
- Samo się nie zrobi, ani nie pozna. Trzeba wyjść do ludzi, zamiast filmu w domu przejść się do kina… zaproś kogoś na drinka, albo na bezczela podejdź jak będzie stał przy barze i powedz że byś się napiła tego albo tamtego. “Magnum” albo “Syrenka” to dobre miejsca aby kogoś poznać, ale nie każdemu pasuje klimat. No i dobra, są też domatorzy, słyszałaś wujka - symbolicznie pokazała oczami na majora, a potem zaśmiała się pod nosem.
- Chociaż nie zawsze był taki grzeczny i ułożony. Ojciec nie raz opowiadał matce wieczorami co Theo znowu tam odstawił na przepustce. Pamiętam że zawsze kobiety się za nim oglądały, za kołnierz nie wylewał, no ale wiecie jak jest. To było wtedy, teraz jest teraz. Chcesz to go spytam czy nie miałby jakiś filmów. Co lubisz? - spytała drugą blondynkę.

- No jak jestem sama to lubię filmy o Larze Croft. Ale o Indianie Jonesie też. Ale słyszałam, że jak się ogląda coś z kimś to mniej istotne co się ogląda tylko właśnie, że z kimś. - odparła Gemma gdy chwilę szukała w pamięci jakie ma preferencje filmowe. A tego co bratanica mówiła o swoim wuju to słuchała całkiem chętnie. Spojrzała tam na środek stołówki gdzie była lada do wydania posiłków a ów łysy Francuz rozmawiał właśnie z jakimś lekarzem podobnie jak niedawno z nimi.

- Ale to nie wiem czy by dobrze wyglądało. Jakbym się miała z nim spotkać. Znów by było gadanie, że coś sobie przez łóżko załatwiam. - zawahała się gdy spróbowała chyba sobie wyobrazić reakcję szpitalnego środowiska na takie wieści, że młoda lekarka spotyka się ze starszym ordynatorem.

- Znowu? - Jobin wyłapała słowo kluczowe i zanim pomyślała zadała pytanie nasuwające się samo.
- Dlatego opuściłaś Glasgow, czy już tu poszła druna fama… bo ja nic nie słyszałam?

- No tak coś słyszałam tutaj. Że to dziwny zbieg okoliczności, że zrobiłam specjalizację w rok. Więc to podejrzane. No a jak ordynator i szef wydziału są dla mnie tacy mili no to wiadomo co się za tym kryje. - cmoknęła z niezadowolenia albo na te plotki albo na to, że teraz się z tym wygadała. Pozornie to faktycznie mogło się wydać podejrzane. Bo jak sama Domino przeszła przez te szczeble edukacji lekarskiej i należała do pierwszego pokolenia wykształconego już po Impakcie to wiedziała, że wyszkolenie lekarza trwa kilka lat. Ze cztery, pięć lat samych studiów, potem praktyki pod okiem innych lekarzy, egzaminy w końcu własna działalność albo specjalizacja. Wszystko zajmowało z dobre pół dekady albo i dłużej. Więc zrobienie tego w rok faktycznie mogło być podejrzane. Ale gdyby ktoś zaczynał od zera. Co innego jak był praktykującym lekarzem w chwili dotarcia do Clyde. Wówczas jak kogoś takiego sprawdzono, że to żaden oszust to tylko wdrażano go w szpitalne procedury, ewentualnie doszkalano w tym w czym miał braki. Było paru takich lekarzy co dołączyli do szpitala w ciągu ostatnich kilku lat po prostu doktor Hobson była jedną z ostatnich. No i była młodą kobietą co pewnie sprzyjało tego typu plotkom.

- No mniejsza z tym. Wiem, że nic takiego nie miało miejsca, ot to nieco denerwujące. A w Glasgow… - machnęła dłonią jakby chciała zbyć ten temat i wróciła do pytania o jej rodzinne miasto. Ale zawahała się i przygryzła wargę w grymasie skupienia jakby zastanawiała się nad odpowiedzią.
 
__________________
This is my party
And I'll die if I want to
Dydelfina jest offline