Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2022, 05:18   #141
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Bart siedział przed telewizorem obok babci. Oboje z nogami z stoliku oglądali jakiś film. Chyba, to był film, choć kiedy Spineli skupiał się na ekranie zazwyczaj leciała reklama Mentosów i Old Spice. Na brzuchu leżał nadgryziony gofr z masłem orzechowym. Nie było z nim dobrze. Ewidentnie stracił apetyt.

Babcia Betty w kruchej, pomarszczonej dłoni trzymała bonga i odpalając zapalniczką, bez pośpiechu zaciągnęła się gęstym dymem. Wygodnie usadowiła się w objęciach oparcia kanapy i spojrzała na wnuczka.

- A jak poznałeś Ann? - zagaiła seniorka.

- Emmm… - Spineli wydał z siebie dźwięk po dłużej chwili, a potem znowu minęło kilka sekund jakby z trudem zbierał myśli. - Na komisariacie. - pokiwał głową.

- O… - Betty nieco się zdziwiła. - W sumie miejsce jak każde. Ale nietypowe. - uniosła brew.
- Ta…
- To wtedy, gdy te tabletki ci znaleźli w tornistrze?
- W plecaku babciu. Tornister nosi się w podstawówce. - popatrzył na gofra, którego ujął w palce. Zdawał się być dwa razy większy niż zwykle.

- Nietypowe miejsce spotkania i dziewczyna nietypowa. - szturchnąła wnuczka lekko łokciem.
- No w sumie tak. Jest jakaś… takaś… inna?
- A dlaczego inna? - babcia zdecydowanie miała fazę na plotki.

Bart odłożył jedzenie na talerzyk i wyciągnął rękę po wodną faję, którą mu pani starsza uczynnie odpaliła.

- Wiesz… ona chyba naprawdę jest kumata. Chyba mnie rozumie… Dużo jej o sobie dzisiaj powiedziałem w samochodzie.

- To dobrze, że rozmawiacie w samochodzie. Twoich rodziców nie raz nakryłam na tylnym siedzeniu Buicka. Raz na górce miłości, raz w kinie samochodowym. I raz nawet w naszym garażu. Za każdym razem niechcący. Niektórych rzeczy nie da się odwidzieć. - westchnąwszy przewróciła oczami.

- Ojciec był jak Fitzgerald, a matka jak Jessica. - mruknął od niechcenia.
Babcia chyba nie usłyszała lub tylko nie skomentowała.

- Ale fajna ta Ana, co nie? - Betty drążyła temat Anastazji.
- Yep. I wiesz… ona chyba mądrzejsza jest ode mnie. Nie chodzi obyło, że pewnie jest kujonką, ale jakoś tak czasem głupi się przy niej czuję… i niezdarny…

Babcia zaśmiała się.

- Oj wnusiu, wnusiu…

Później Bart zmienił temat przechodząc do spraw metafizycznych rozprawiając o duchach, opętaniach, zbrodniach i trupach. Nie wiedział kiedy babcia zaczęła ciąć komara, ale kiedy zorientował się, to w telewizorze leciał już nocny program sprzedaży bezpośredniej. Okrył staruszkę kocem układając wygodnie w jej łóżku i poczłapał do siebie. Filigranowa Betty zdawała się tracić na wadze jeśli to w ogóle było nadal możliwe. Choroba wyniszczała ją coraz bardziej niemal z każdym dniem. Widział to zwłaszcza teraz, gdy wprowadził się do niej. Kiedy spała jej twarz zdawała się być dwadzieścia lat młodsza i jakby pozbawiona jakiegokolwiek bólu. Jak twarze umarłych przed zamknięciem wieka trumny…
Todd… Todd nie będzie miał otwartego. Niespecjalnie wyglądał w przyszłość, aby widzieć go na stole w piwnicy po plastycznej opowieści Bryana.

Dookoła babcinego łóżka na dywan rozlał święconej wody tworząc niewidoczny krąg, bo krople szybko wsiąkły w puszysty dywan. Spojrzał na krucyfiks nad drzwiami, z którego w bladym świetle latarni zza okna, spode łba patrzył na niego umęczonym wzrokiem Jezus Chrystus. Bart wzruszył ramionami. Przecież to nie zaszkodzi.


***


To co widział, lub śnił czy też wyobrażał sobie, tak nim ruszyło, że wyskoczył rano z mokrego łóżka. Dysząc ciężko upewnił się czy przypadkiem nie zsikał się w prześcieradło z tego przerażenia. Na szczęście tylko spocił się. Nerwowo masował lepkie włosy na klacie i z obrzydzeniem wzdrygnął się wciąż czując te ręce, które go trzymały! To nie było normalne… może jednak starzy mają rację z tym odwykiem? Zastanowił się chwilkę i wyjrzał przez okno odruchowo sprawdzając, czy nikogo za nim nie ma obserwującego go. Skołatany w myślach wziął czyste slipy z komody i podeptał wziąć prysznic.

Po porannej kupie i świeżo spalonym joyem świat jednak nabierał kolorów.
W kuchni z radia sączył się przebój. Spojrzał na kalendarz ścienny. Pełnia księżyca za nieco ponad dwa tygodnie 8 października.
Babcia czytała gazetę, którą musiał na górę przynieść ojciec wziąwszy z chodnika.

- A dzisiaj urodziny ma Steven King. - rzuciła na głos widząc, że wnuczek sprawdza daty.

- A Lovecrafta kiedy babciu? - zaśmiał się nalewając mleko do kubka.

- Na pewno nie dzisiaj. O! Dzisiaj było pierwsze wydanie Hobbita.

Babcia lubiła kolumnę o datach co i kiedy.

- To ten od obrączki ślubnej, której pozbyć nikt nie mógł się?
- Ty i te twoje Star Wars…
- Babciu. Star Wars przynajmniej jest logiczne. I tam nikt nie chodzi do usranej śmierci po górach i dolinach na bosaka.
- O… A jednak czytałeś?
- Dziadek mi czytał przed snem. I tego Hobbita też.
- Przeczytaj teraz sam. Nie wszyscy, którzy błądzą są zagubieni.
- Jasne…

Wychodząc ucałował babcie w policzek i złapał z kuchennego stołu kilka świeżo upieczonych bułeczek nadziewanych szpinakiem.

- Tornister! - krzyknęła za nim babcia, gdy zniknął na schodach.

Ale Spineli machnął na to ręką. W dupie miał dzisiaj budę. Plotka poszła po miasteczku, że Squaw się obudziła w szpitalu, o czym mu Betty wspomniała. Dobrze, że miała jeszcze kilku żyjących znajomych i telefon, bo z domu nie wychodziła już od dawna...

Wkrótce potem podjechał pod dom Any. Namówi ją na wagary. A jeśli nie, to chociaż podrzuci do szkoły. Chciał opowiedzieć jej o widzeniu… Darylla Singeltona. Ciężko przełknął ślinę na samo nader wyraziste wspomnienie.

Nacisnął na klakson.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline