Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2022, 19:15   #143
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
***
Kłamać jak dorosły
Daryll w drodze do szkoły zastanawiał się czy ktoś przed nim użył już takiego porównania. Raczej na pewno, bo czasy się zmieniają, ale ludzie nigdy. Nie ma gorszego rodzaju kłamcy niż dorosły, zwłaszcza gdy podpiera się autorytetem rodzica. Wciąż nie mógł uwierzyć w to co usłyszał od Wii. Ich mama, najmądrzejsza, najwspanialsza osoba jaką znał pomogła zamordować upośledzonego chłopca. Przez te wszystkie lata nie zrobiła nic by ulżyć cierpieniom rodziny Macrumów, prowadziła z nimi interesy, kupowała od Antona dziczyznę i słowem się nie zająknęła o tym co się stało z jego synem. Billy Macrum nigdy nie został pochowany, jedyną mogiłą była stara szopa pełna świec i zdjęć chłopaka. Przez zeznania Debry i jej przyjaciół został zapamiętany jako morderca i bratobójca. Ta przerażająca niesprawiedliwość znalazła w końcu swoje ujście. Miała twarz wilka szczerzącego żółte kły, wykrzykującego nienawistne groźby w kierunku jednej z sióstr Bredock.
Pieprzyć Hale’a, pieprzyć Falls’a, pieprzyć matkę, pieprzyć ich wszystkich. Już nikt nigdy nie powie co mogę a co nie. A jak spróbuję, zaśmieję mu się w twarz.

***

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3u2YbzQHT14[/MEDIA]

Gdy dotarł w końcu przed budynek szkoły, mimo pokonanego piechotą dystansu nie czuł zmęczenia. Wręcz przeciwnie. Wypełniała go narastająca wściekłość. Mięśnie, płuca, mózg pracowały na wyższych obrotach. Zniknął garb, który wyrastał mu zawsze w chwili gdy przemykał korytarzami z jednej lekcji na drugą. Szkoła pełna młodocianych sadystów była jego kryptonitem, ale teraz nie czuł nic po za gniewem, nie gapił się potulnie w czubki swoich trampek. Gdyby ktoś się na niego gapił, nie odwróciłby wzroku, tylko odpowiedział zimnym, bezlitosnym spojrzeniem. Gdyby ktoś go zaczepił, trącił ramieniem, rzucił jakąś uwagę na temat ssania lasek i zapinania chłopców albo nazwał Normanem Bates, Singelton skoczyłby na niego z pięściami, choćby ta osoba miała gabaryty i mięśnie Bryana. Nie obchodziło go już co powie matka, co powie dyrektor Bosch, ani szkolna psycholog, macocha Barta. Bo oni wszyscy to kłamcy. Nie mają moralnego prawa, mówić co jest dobre a co złe. Dlatego jeśli wcześniej miał jakieś wątpliwości czy włamywać się do domu Fallsa i narażać na nieprzyjemności, teraz miał to w dupie.
Łańcuchy i kajdany opadły.
W pewnym momencie zauważył ją w otoczeniu pszczółek. Zamiast jak zwykle przemknąć po cichu bokiem, podszedł szybkim krokiem i wyrwał plecak z ramion. Wszystko co miała w środku – książki, zeszyty, kosmetyki, tampony – wysypał na podłogę. Plecak oddał z powrotem.
- Pozwij mnie Dermound – rzucił do Pauliny a potem wyciągnął do niej dwa środkowe palce i ruszył dalej korytarzem. Szukał Marka i Bryana. Fitzgerald był wtajemniczony w plan, ale Daryll wątpił by syn burmistrza znał się na włamaniach. Co innego Chase. Chyba. Wciąż nie ufał Bryanowi, ale oni wszyscy, Singetonowie, Mark, Bart, Anastiasia i Bryan siedzieli w tym razem. Musieli zapalować na wilka, zanim wilk zapoluje na nich. Do zachodu słońca wciąż zostało wiele czasu. Mogli to zakończyć dzisiaj. O ile to Falls sprowadził na Twin Oaks ten koszmar.
 
Arthur Fleck jest offline