Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2022, 22:45   #145
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Balet był na cztery fajerki, nie ma co. Zastaw się, a postaw się i czuć to było na języku. Kuchnia nie przebierała w środkach, żarcie prima sort. Nie tylko nie brakowało mięs, serów, owoców i wszystkiego w sumie - bo na co wymieniać, skoro powiedziane przecież, że było wszystko i jeszcze trochę? – ale maestro nie żałował i przypraw. Sprowadzane ze wszech świata stron przyprawy miały niekiedy swoją cenę w złocie, więc łatwo szło porachować, że na stołach spoczywa niemały majątek.

Rust nie mógł doczekać się wyżerki, bo cóż w życiu, które majtało się co dzień na wątłej nitce, było lepszego niż pochłaniający hedonizm? Grzecznie wyczekał końca oficjalnych toastów i raz-dwa zabrał się do żarcia. Rozlał wino po kubkach współtowarzyszy, szybko wydoił swoje i poprawił dolewką, a na talerz wjechała pularda, sandacz w ziołach, tileańskie risotto, owcze sery i parę owoców dla koloru.

Był czas na zaciskanie sznura i był czas na popuszczanie pasa. De Groat przywykł przepływać sprawnie między jednym, a drugim, ale nawet kiedy się bawił pamiętał, aby zachować trzeźwy umysł. No, powiedzmy. Może nie zawsze, ale dziś mimo ucztowania nie wchodził all in. Polityka. Widać zresztą po usadzeniu z delegatami z Teoffen, że przyszykowali ich dziś do szachów.

- E, nie ma tu akurat żadnej tajemnicy – Rust przypił do zagadujących z drugiej strony i dokończył kurczaka. – Rewolucja wyciąga swoje łapska coraz dalej. Wiadomo, że buntownicy mają w swoich szeregach czarowników, bo i na rękę wielu magikom takie przestawienie porządków, jakie postuluje Głosiciel.

De Groat zarzucił wątek, robiąc sobie przestrzeń pod wywód przerwą na winogrona.

- Zalągł się taki i tutaj. Wytropił go Uwe Oettinger i ruszyliśmy z nim dopaść gnoja – łajdak zabawiał się ludzkim kosztem w czarnoksięstwo, więc sprawa była bez zwłoki – Rust zatrzymał się widząc zaciekawione spojrzenia. – Tak, ten Uwe Oettinger. Jak mówię, ruszyliśmy z nim załatwić sprawę, ale szuja musiała się spodziewać gości, bo wyczekał nas w zasadzce.

- Zaskoczył Oettingera? – zdziwił się Tupik.

- Wszystkich zaskoczył. Oettinger wjechał do miasta i mówi: od razu bierzemy się do rzeczy. No, to muszę mu przyznać… – Rust z podziwem pokiwał głową. – Gieroj to był nie lada, drugiego takiego nie widziałem jak żyję. No, ale… I on, i nasi dwaj kompani, Greger i Hans, życiem przypłacili tę przygodę. Zresztą, my też żeśmy byli blisko mogiły i ledwośmy się wywinęli. No, ale… Grunt, że żeśmy sukinsyna dopadli.

- Rozumiem, że nie żywego? – zaciekawił się niziołek. – Mógłby pewnie sporo powiedzieć…

- O, żeby tam była przestrzeń na takie ceregiele. Buchnął w nas jakimś ogniem, gospoda poszła z dymem i prawie nas tam dach przywalił… – Rust aż wzdrygnął się na wspomnienie i schłodził gorący obraz gżdulem z kielicha. – To mi przypomina naszą przygodę w lesie. Tam też się nieźle jarało. Nie ma chyba wątpliwości, że i nas, i Was chcieli ukatrupić, żeby pchnąć Serrig i Teoffen do noży, ale niedoczekanie.

- Niedoczekanie – potwierdził stanowczo Waldemar, wznosząc szybki toast za pokój między stronami. Tu zgoda była absolutna, bo wszyscy szybko pociągnęli napoju.

- A jak to tam z Wami było, doszliście kto stał za Waszym napadem? Kto chce namącić między nami? – De Groat zaczął szeroko, ale zaraz doprecyzował. – Nie chodzi oczywiście o zbójów, co Was napadli, bo jakby szło o rabunek na trakcie, to przypadek byłby nie lada przypadkowy… No, czy wydobyliście, kto mógł chcieć nas skłócić? Albo macie jakieś podejrzenia?

- Och, podejrzenia ma się zawsze – skwitował Tupik niejednoznacznie.

- Myślę, że konkret i otwartość dobrze nam zrobią – odpowiedział Rust. – Ja takie biesiady lubię. Naprawdę przyjemnie podjeść dobrego i upić kielicha przy muzyce, zamiast żreć marną polewkę i czekać pod bronią na rozkaz wymarszu. Czuję, że razem byśmy mogli pchnąć sprawy dla Serrig i Teoffen bliżej pierwszego modelu, a maszerowania zostawić na Wusterburg.

Rzuty: 18, 68, 54, 55, 10
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem