Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-06-2022, 13:31   #141
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Von Werk wyczuwał, że nie są tu chyba za bardzo mile widziani i chyba tylko eskorta trzymała co poniektórych w ryzach. Wymieszanie szyku dało też okazje, aby sobie trochę pogadać oraz poplotkować z towarzyszami podróży i jako tako większość orszaku na miejsce dotarła. Oprócz tych nieszczęśliwców z tamtej spalonej wiochy niech im ziemie miękką będzie. Drugą rzeczą jaka rzuciła w oczy Morgdenowi po niemiłych spojrzeniach miejscowych to Tileańczyk najwyraźniej mocno osadzony już wśród miejscowych. Zabłysła mu przeto kolejna myśl jakby tu w łaski Panicza się wkraść. Przeto jak prowadzili go do przydzielonego mu pomieszczenia był podwójnie zadowolony. Zarówno ze swojego planu jak i z faktu przedstawienia go jako "Morgdena von Werka". Wyszło na to, że wstępnie jego opowieść się przyjęła.

Przed balem poświecił sporo czasu na ogarnięcie siebie jak i swego ubiory po podróży i związanej z nimi trudnościami. Przygotowywał się zarówno mentalnie do wejścia w tą całą sieć powiazań intryg itp. rzeczy z jaką takie uroczystości szlachecki nieodłącznie się wiązały. Jego najlepsze szaty były w tileańskim stylu i liczył na zwrócenie uwagi i okazje do rozmowy Panem Kanclerzem. Był ciekaw jak ktoś obcy wyrobił sobie aż taką pozycję, a kąski wyłapane na uczcie pewnie zapewnią łaskę Detlefa.
Rzuty: 55,36,88,37,76.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 21-06-2022 o 13:32. Powód: rzuty
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-06-2022, 20:53   #142
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Zwei Monde

Śmiałe działania Leonidasa, które większość szlachty zapewne uznałaby za afront i wtrąciłaby mieszańca do najgłębszej celi w kazamatach, zdawało się rozniecić zupełnie inne uczucia u Henrietty. Nie tak gorące jak gniew lub tak magnetyczne jak ponęta, ale równie mącące krystalicznie czyste myślenie i naruszające trzeźwy osąd. Błysk zaintrygowania był dobrze widoczny w oczach Lady, wymieszany z czymś na kształt formującego się szacunku czy uznania i zdrową ostrożnością. Jej słowo w Serrig było prawem, jej życzenie rozkazem i Leo nie miał wątpliwości, że starczyłoby tylko jedno jej słowo, jeden zaledwie gest, by jego żywot został nagle skrócony. Flirtował z niebezpieczeństwem, sama Henrietta była tego świadoma i równie świadomie karmiła ten specyficzny głód mieszańca. Nie na tyle, by w pełni go zaspokoić, ale też nie tak oszczędnie, by zupełnie zgasić płomień. Lady zdawała się odnaleźć w tych machinacjach złoty środek i czerpała z tego przyjemność. Plebejska brawura i czelność chyba jej imponowały. Przynajmniej na tyle, że nie kazała go jeszcze skrócić o głowę.

Przygotowania do uczty, a nieco później wstępne przygotowania pochówku Gregera i Hansa (Sigmarze świeć nad ich duszami) zajęły mniej czasu, niż Leo przewidywał. Ochmistrzyni Gertruda, herod-baba w lepsze dni, o dziwo przyjęła prośby mieszańca na spokojnie, przytakując mu tylko. Rumor i krzątanina służek zaprzątały lwią część jej uwagi - miejscami nawet wyryczała ostre komendy - ale obiecała oddelegować parę służących do sprowadzenia ciał, rozmówienia się z grabarzem i znalezienia odpowiedniego miejsca pochówku. Wszystko to poszło nader gładko, pozostawiając Leonidasowi wystarczająco dużo czasu na zbadanie mikstury RumBuraka.

Ziołowa mieszanka była... Niecodzienna. Olfaktoryczna mieszanka, która uderzyła w nozdrza mieszańca przy eksperymentalnym niuchnięciu, zdradzała niektóre ze składników, które Alfred wymieszał w dekokcie - dominowała weń ruta zwyczajna, wymieszana z ostrożeniem i sylfionem, które w mocniejszych stężeniach mogły uchodzić za truciznę, ale tutaj... Owszem, w interpretacji co bardziej pobożnych radykalistów mikstura mogłaby zostać sklasyfikowana jako trucizna, ale Leonidas prędko rozpoznał jej właściwe przeznaczenie, potwierdzone przez spojrzenie nań wiedźmim wzrokiem. Ghyran oblepiony miejscami Shyishem. Wśród ludu przyjęło się używać nazwy “Mondbräu” - “księżycowy napar”. Specyfik zdecydowanie kobiecy, mający na celu wywołanie miesięcznej krwi oraz, co za tym idzie, przerwanie niechcianej ciąży.




Biesiada

Sala audiencyjna przeszła nie lada metamorfozę. Wypolerowana i wypucowana na błysk pachniała czystością, na ścianach zawieszono świeżo wyprane sztandary z kratownicą Serrig i gobeliny o tematyce historyczno-religijnej, z naciskiem na Sigmara, rozstawiono stoły i ławy, wymieniono świece w kandelabrach. Wykrochmalone obrusy spoczęły na drewnianych blatach, kłując w oczy bielą, akcentowaną posrebrzaną zastawą. Podwyższenie, na którym zazwyczaj stał rzeźbiony “tron” Lady Henrietty i z którego przyjmowała petentów, zajęte było teraz przez stół honorowy, gdzie ci najważniejsi goście mieli biesiadować. Kolejne cztery rozciągały się prostopadle do niego, u podnóża stopni. Miejsca na ławach były z góry przydzielone, a służący w liberiach czuwali nad tym, by każdy zajął miejsce dlań przeznaczone. Nad wszystkim pieczę sprawowali halabardnicy, rozstawieni w równych odstępach pod ścianami sali.

Henrietta, jakżeby inaczej, zajmowała miejsce centralne na podwyższeniu, ze swoim szlachetnym małżonkiem (który dalej wyglądał jakby był tutaj pod przymusem) po jej lewicy. Dalej w tamtą stronę był Corrado, za nim Stenger i dalej jeszcze dwóch radnych. Na prawo od Lady, na miejscu honorowym, usadzono panicza Detlefa, który półpancerz wymienił na dublet w rodowych barwach. Jean-Gabriel siedział zaraz przy nim, w krzykliwym stroju spełniającym zapewne wymogi bretońskiej mody. Za Bretończykiem z kolei siedziały dwie damy dworu, skrzące się od biżuterii.

Reszta stołów, tam gdzie posadzono resztę towarzystwa, w dużej mierze charakteryzowała się stanowym miksem, gdzie im bliżej podwyższenia zasiadała szlachta mniejsza i większa, przechodząc w mieszczan im dalej ku końcu blatów. Takie okazje rządziły się swoimi prawami i, co było widać jak na dłoni, im bliżej Lady Henrietty znajdowało się czyjeś miejsce, tym większy był jego status. Trzeci stół jednak (licząc od lewej od wejścia) odchodził nieco od tej reguły - tam właśnie ulokowano delegatów obu włości, nie patrząc na ich pochodzenie czy szlachetność. Tupik, Semen, Philippus i Dexter-Morgden; Rust, Waldemar i Leonidas. Siódemka okupowała ten ekskluzywny koniec stołu, zaledwie parę kroków i stopni od pani na zamku. Strategiczne położenie jakby nie patrzeć. Zdecydowanie celowy zabieg gospodyni balu.

Gwar początkowych rozmów, który wzbierał wraz z kolejnymi gośćmi zajmującymi swoje miejsca, ucichł zupełnie gdy Lady Henrietta podniosła się ze swojego miejsca, z kielichem wina w dłoni.

- Przyjaciele, dostojni goście - zaczęła dźwięcznym głosem, z uśmiechem na twarzy - dziękuję wam za przybycie. Spotkał nas honor goszczenia mości panicza Detlefa von Teoffen...

Tu skinęła głową w stronę dziedzica.

- ...który przybył w nasze strony, by kontynuować rozpoczęte parę dni temu starania, mające na celu utrzymać pokój w tych stronach. Pokój, który jest nam teraz niezmiernie potrzebny, gdy chłopska rebelia ogarnia ziemie naszych sąsiadów. Mamy szczerą nadzieję, że wizyta mości Detlefa zaowocuje w lepszym jutrze dla Teoffen i Serrig jednako i razem, ramię w ramię, stawimy czoła chłopskiej rewolcie i wyzwolimy Wusterburg spod jarzma czcicieli plugawych mocy. Dzisiaj jednak, cieszmy się swoim towarzystwem, bo jutro... Jutro czeka nas praca. Zum Wohl!

Toast został powtórzony przez gości, gdzieniegdzie nawet rozległy się oklaski. Henrietta i Detlef stuknęli się kielichami, a młody dziedzic powstał ze swojego miejsca. Niepewność przemknęła przez jego lico tylko na moment, ale panicz zaraz odzyskał fason i przemówił równie stanowczo i dźwięcznie, co Henrietta.

- Dziękuję, Wasza Miłość. Z ramienia Teoffen pragnę jedynie potwierdzić, że jesteśmy gotowi do współpracy w imię lepszego jutra i stłamszenia rebelii wusterburskiej. Ramię w ramię, jak bracia i siostry. Deus Vult!

Toast Detlefa przyjęty został już nieco chłodniej, ale nie było co się temu dziwić. Wszak przemawiał do w większości obcej, a miejscami nawet wrogiej, tłuszczy. Konwenans jednak zobowiązywał i podwładni Henrietty poszli w jej ślady, wznosząc naczynia z trunkami i powtarzając toast. Panicz na powrót usiadł na swoim miejscu z uśmiechem, sącząc wino i Henrietta nawet nie czekała, nachylając się od razu w jego stronę i rozpoczynając pół-szeptaną rozmowę, której słowa zaraz zniknęły w rumorze i krzątaninie służących, którzy zaczęli podawać do stołów.

Spichlerze Serrig musiały zostać chyba opróżnione do cna, bo blaty prędko zaczęły uginać się pod ciężarem ozdobnych tac, pater, waz i inszych naczyń wszelakich. Od prostych przystawek, zup i owoców; przez pasztety, pieczone warzywa i gulasze; aż po skwierczące mięsiwa ociekające tłuszczem. Było z czego wybierać, a służący w liberiach dbali o to, by niczego nie zabrakło biesiadnikom, prędko uzupełniając dzbany z piwem i karafki z winem, gdy tylko zostawały opróżnione.

Żyć, nie umierać.




______________________________________

5k100
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-06-2022, 22:31   #143
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- To co panowie - rzekł Semen ujmując kielich i patrząc na Rusta, Waldemara i Leonidasa - Obyśmy się następnym razem też spotkali przy stole i w tym samym składzie. Bo was widzę jakby mniej. Wypada pytać co się stało, czy lepiej nie?

k20: 3, 18, 6, 13, 17

 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-06-2022, 11:37   #144
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Och , daj spokój przyjacielu – Tupik z uśmiechem zwrócił się do Semena – nie tylko książęta i królowie strzegą swych tajemnic – niemal zakończył zdanie podnosząc nieznacznie puchar – jednak zwykle wszystkie one wypływają na powierzchnie … w ten czy inny sposób – upił łyka uważnie przyglądając się pozostałym biesiadnikom którzy go słyszeli.

Celowo zasłonił usta kielichem by ci którzy stali dalej nie mogli nic wyczytać z jego ruchu warg gdy kończył zdanie. A zakończył je specyficznie, gadką szmatką, dając wyraźnie znak tym którzy wychowali się w półświatku. Była to jawna aluzja do szczurów które były zbyt gadatliwe i zwykle tonęły w takiej czy innej rzecze, nawet obciążone kamieniami w końcu wypływały choćby w kawałkach. Niepisany kodeks złodziejski bynajmniej nie tyczył się handlu informacjami ale zdradą „swoich” – rzecz jasna były różne szkoły i interpretacje, kogo uznawało się za swoich, w tym najogólniejszym ujęciu chodziło o cały półświatek i zwłaszcza wsypywanie go wśród władzy, w tym bardziej ściślejszym dotyczyło to własnych grup i band, pomimo to nikt z półświatka nie patrzył dobrze na tych którzy zdradzali owe środowisko więc nawet ci którzy ujmowali „swoich” w bardzo okrojony sposób zwykle i tak powstrzymywali się przed sypaniem „nie swoich”.

Rzecz jasna Tupik nieco ryzykował, ale całe jego życie było jedną wielką grą z ryzykiem na które się godził i które znał zwykle niczym własną kieszeń. Kto nie ryzykuje ten nie ma...

Ubrany był wyjątkowo, nawet jak na siebie, podobnie jak Jean-Gabriel nieco fikuśnie, na wzór bretoński, choć nieco bardziej na bogato. Nie chciał ukracać grom pozorów iż swe szlachectwo zdobył dzięki majątkowi. Było to znacznie łatwiejsze do przełknięcia przez resztę szlachty niż wyobrażanie sobie niziołka jako szlachcica poprzez dokonania. To była by przepaść myśleniowa...

Błyszczał więc złotem, srebrem i klejnotami. Oczywiście uprzednio bardzo uważnie przejrzał całą swoją biżuterie by mieć pewność, że żaden klejnot, pierścień czy wisiorek nie był zbyt wyjątkowy – lub co gorsza nie daj Randalu oznaczony jakimś herbem, wzorem czy stylistyką którą ktokolwiek mógłby rozpoznać jako swój klejnot rodowy czy rodzinny.

Zresztą zbyt cenne klejnoty przyciągały zbyt dużą uwagę i w przypadku handlu przydrożnego było często zbyty nie opłacalne opłacanie nimi swojego pobytu w karczmie czy innych usług gdy zabrakło złota.

Tupik pilnował się cały czas, nie odpowiadał bez namysłu, pchanie do ust co chwila żarcia znacznie mu to ułatwiało, pod pozorem przełykania wstrzymywał się z odpowiedzią dając znać ręką by rozmówca chwilę poczekał. Kilkukrotnie uważnie rozejrzał się po innych stołach pamiętając zwłaszcza o tileańczykach, i uważnie lustrując gości posadowionych najbliżej Hanrietty, oraz tych nieco dalej. Co chwila też popijał z pucharka ale w praktyce wina niespecjalnie ubywało, w zasadzie bardziej moczył dzióbek niż pił, jednak robił to tak jakby zwyczajnie rozkoszował się smakiem wina – nie raz nie dwa podkreślając jego wyjątkowy smak. Jedynym wyjątkiem były toasty wniesione przez Henriettę i Detlefa – tu skosztował pełnych łyków, ot żeby mu nikt niczego nie zarzucił.

Chwilowo poprzestał na sentencji wypowiedzianej na początku, interesowało go wiele spraw, począwszy od zdradzieckiego druida i jego koligacje z chłopską rewoltą, poprzez Rycerzy Serca jak i ogólnie sprawach Serrige. Niemniej to w jaki sposób mógł rozmawiać, pytać, odpowiadać, w dużej mierze zależało po prostu od tego czy wśród delegatów Serrige znajdzie choć jedną duszę własnego pokroju. Zwłaszcza że dalsza rozmowa mogła by toczyc się w zupełnie innym "języku" i zaowocować mogła nowymi sojuszami. Z drugiej strony domyślał się że może być bardziej bacznie obserwowany, ale nie łudził się że mógłbym nie być. Byli wszak delegatami z Teoffen, oczywistymi kandydatami na szpiegów. Tylko debil by ich zlekceważył, a debilami Tupik i tak zwykle się nie przejmował.


K100 : 77, 32, 05, 95, 10

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 25-06-2022 o 11:42.
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-06-2022, 22:45   #145
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Balet był na cztery fajerki, nie ma co. Zastaw się, a postaw się i czuć to było na języku. Kuchnia nie przebierała w środkach, żarcie prima sort. Nie tylko nie brakowało mięs, serów, owoców i wszystkiego w sumie - bo na co wymieniać, skoro powiedziane przecież, że było wszystko i jeszcze trochę? – ale maestro nie żałował i przypraw. Sprowadzane ze wszech świata stron przyprawy miały niekiedy swoją cenę w złocie, więc łatwo szło porachować, że na stołach spoczywa niemały majątek.

Rust nie mógł doczekać się wyżerki, bo cóż w życiu, które majtało się co dzień na wątłej nitce, było lepszego niż pochłaniający hedonizm? Grzecznie wyczekał końca oficjalnych toastów i raz-dwa zabrał się do żarcia. Rozlał wino po kubkach współtowarzyszy, szybko wydoił swoje i poprawił dolewką, a na talerz wjechała pularda, sandacz w ziołach, tileańskie risotto, owcze sery i parę owoców dla koloru.

Był czas na zaciskanie sznura i był czas na popuszczanie pasa. De Groat przywykł przepływać sprawnie między jednym, a drugim, ale nawet kiedy się bawił pamiętał, aby zachować trzeźwy umysł. No, powiedzmy. Może nie zawsze, ale dziś mimo ucztowania nie wchodził all in. Polityka. Widać zresztą po usadzeniu z delegatami z Teoffen, że przyszykowali ich dziś do szachów.

- E, nie ma tu akurat żadnej tajemnicy – Rust przypił do zagadujących z drugiej strony i dokończył kurczaka. – Rewolucja wyciąga swoje łapska coraz dalej. Wiadomo, że buntownicy mają w swoich szeregach czarowników, bo i na rękę wielu magikom takie przestawienie porządków, jakie postuluje Głosiciel.

De Groat zarzucił wątek, robiąc sobie przestrzeń pod wywód przerwą na winogrona.

- Zalągł się taki i tutaj. Wytropił go Uwe Oettinger i ruszyliśmy z nim dopaść gnoja – łajdak zabawiał się ludzkim kosztem w czarnoksięstwo, więc sprawa była bez zwłoki – Rust zatrzymał się widząc zaciekawione spojrzenia. – Tak, ten Uwe Oettinger. Jak mówię, ruszyliśmy z nim załatwić sprawę, ale szuja musiała się spodziewać gości, bo wyczekał nas w zasadzce.

- Zaskoczył Oettingera? – zdziwił się Tupik.

- Wszystkich zaskoczył. Oettinger wjechał do miasta i mówi: od razu bierzemy się do rzeczy. No, to muszę mu przyznać… – Rust z podziwem pokiwał głową. – Gieroj to był nie lada, drugiego takiego nie widziałem jak żyję. No, ale… I on, i nasi dwaj kompani, Greger i Hans, życiem przypłacili tę przygodę. Zresztą, my też żeśmy byli blisko mogiły i ledwośmy się wywinęli. No, ale… Grunt, że żeśmy sukinsyna dopadli.

- Rozumiem, że nie żywego? – zaciekawił się niziołek. – Mógłby pewnie sporo powiedzieć…

- O, żeby tam była przestrzeń na takie ceregiele. Buchnął w nas jakimś ogniem, gospoda poszła z dymem i prawie nas tam dach przywalił… – Rust aż wzdrygnął się na wspomnienie i schłodził gorący obraz gżdulem z kielicha. – To mi przypomina naszą przygodę w lesie. Tam też się nieźle jarało. Nie ma chyba wątpliwości, że i nas, i Was chcieli ukatrupić, żeby pchnąć Serrig i Teoffen do noży, ale niedoczekanie.

- Niedoczekanie – potwierdził stanowczo Waldemar, wznosząc szybki toast za pokój między stronami. Tu zgoda była absolutna, bo wszyscy szybko pociągnęli napoju.

- A jak to tam z Wami było, doszliście kto stał za Waszym napadem? Kto chce namącić między nami? – De Groat zaczął szeroko, ale zaraz doprecyzował. – Nie chodzi oczywiście o zbójów, co Was napadli, bo jakby szło o rabunek na trakcie, to przypadek byłby nie lada przypadkowy… No, czy wydobyliście, kto mógł chcieć nas skłócić? Albo macie jakieś podejrzenia?

- Och, podejrzenia ma się zawsze – skwitował Tupik niejednoznacznie.

- Myślę, że konkret i otwartość dobrze nam zrobią – odpowiedział Rust. – Ja takie biesiady lubię. Naprawdę przyjemnie podjeść dobrego i upić kielicha przy muzyce, zamiast żreć marną polewkę i czekać pod bronią na rozkaz wymarszu. Czuję, że razem byśmy mogli pchnąć sprawy dla Serrig i Teoffen bliżej pierwszego modelu, a maszerowania zostawić na Wusterburg.

Rzuty: 18, 68, 54, 55, 10
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-06-2022, 11:27   #146
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Niziołek próbował wszystkiego, nawet nie dlatego że jego apetyt był nienasycony, ale ze zwykłej kulinarskiej ciekawości, degustował wszystkie potrawy oceniając ich smak i rzadko sięgając do przypraw – generalnie po prostu ich nie potrzebowały. Czuć było że tutejsza kuchnia jest o niebo lepsza od tej z Teoffen, a może tylko wyjątkowa uczta zagoniła do najcięższej pracy kucharzy? Nie … ktoś kto tak gotował na przyjęcia nie mógł gotowac gorzej dla Henrietty…

De Gorat był rozmowny, podejrzliwie aż za bardzo. Tupik jednak doskonale wiedział że za słowotokiem łatwo ukryć fakt, że konkretów mówi się niewiele. Choć trzeba było mu przyznać że zdradził kilka faktów których nie musiał. Najwyraźniej nie były one szczególnie istotne , być może licząc za niewielki koszt na wzajemność…

- To już drugi – halfling spróbował sandacza – i przez chwili na twarzy Rusta wymalowała się konsternacja. Przecież dopiero co podano ryby. Czyżby coś przeoczył?

- Mag , czarownik, zwał jak zwał, kolejny który sprzymierza się z rewolucjonistami. – Tym razem konsternacja była jeszcze większa.

- Druid był z nimi , a wiem że nie był z Teoffen… Sprawdzałem. Zerknął na Theo i odczytał z jego wyrazu twarzy, że nie wnosi sprzeciwu by powiedzieć ciut więcej. Być może źle wyczytał, ale nie widział jak mogło im to zaszkodzić. Jeśli ktoś z delegatów Serrige współpracował z rewolucjonistami ta wiedza i tak mu była znana, jeśli zaś rzeczywiście chcieli ich też zwalczyć, nie szkodziło podać im tropu. – Druid i klanowcy. Zawzięte skurczybyki, pracujące najwyraźniej dla tych którzy więcej zapłacą… lub w ogóle płacą. – Tupik doskonale pamiętał role klanowych w bitwie pod Wusterburgiem, ale wolał ograniczyć opowieści o bitwie do minimum, a najlepiej nie mówić o niej wcale. Musiałby kłamać a czujny rozmówca mógł to wyłapać. Słowa słowami ale drobne reakcje twarzy , podniesione do ust dłonie, skierowany wzrok na bok, drapnięcie się po uchu , było znacznie więcej mimowolnych odruchów mimicznych zdradzających kłamstwo. Tupik uczył się je kontrolować, ale absolutnej pewności że czymś się nie zdradzi nie mógł mieć nigdy. Wolał więc unikać odpowiedzi w której musiałby użyć kłamstwa. Nauka o wychwytywaniu oznak kłamstwa służyła mu zresztą doskonale nie tylko do ukrywania własnych nieprawd ale też do wykrywania cudzych…

- A Rycerze od Serca? Całkiem pokaźny zagon wojskowy – zagaił dalej , wszak rozmówca zdawał się być w służbie Henrietty nie z przypadku.

- Zaoferowali swą pomoc w walce z rewolucją czy szukali miejsca do wypoczynku i nie znaleźli ? – uśmiechnął się , nawiązując do wyjazdu Bractwa. Uśmiech nie był jednak serdeczny, raczej zimny , niepokojący. Tupik poważnie zastanawiał się – biorąc za przykład klanowców czy koniec końców i ci nie okażą się bardziej łasi na mamonie i obietnice i czy Głosiciel nie przeciągnie ich na swoją stronę, wszak nie jedno już widział. Henrietta i Detlef bronili swego , mieli wiele do stracenia , Bractwo zaś … cóż mogło wiele zyskać praktycznie od każdej strony po której stanie. Nic dziwnego że ich tu przygnało. Tupik nie podzielił się swymi obawami w inny sposób niż owym zimnym uśmiechem – choć dla uważnych obserwatorów to w zupełności wystarczało.

Tupik zgadzał się w zupełności z ostatnim stwierdzeniem Rusta, lepiej im było biesiadować i pracować razem na ucztach takich jak ta, niż wyrzynać się nawzajem... no może Semen miałby odmienne zdanie, ale ta kwestia pozostawała na później...


K100 : 38, 39, 10, 82, 61

 
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-06-2022, 22:15   #147
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Lawa

Zastygł jak lawa, z wierzchu sucha i twarda, a wewnątrz nic ognia nie zgasi. W tej pozie pozostał, nawet przed samym sobą. Czarny sen, który wyśnił dział się na jawie. Lady walczyła z biologią, nic dziwnego, walczyła ze wszystkimi równie stanowczo, dlaczego nie z samą sobą. Stanowienie o swym ciele było w przekonaniu Leonidasa całkiem słuszne, niemniej poczuł niesmak na myśl o brutalności zabiegu, o kolejnym zabójstwie, kolejnej pożywce dla cienia. Tak czy inaczej było już zapewne za późno. Miksturę schował, narysował gdzie, zjadł rysunek, zapomniał, by móc sobie przypomnieć później, nikt by nie znalazł.

Przyjazd i powitanie obserwował z krużganków, nie trzeba go było w pierwszym rzędzie, nie był tak ważny. Dla niego ważny był każdy. Niełatwo było wyłowić rodzynki w cieście wymieszanych paziów, rycerzy, dworaków i wojaków. Były jednak bakalie nie do ukrycia, orzechowaty kozak o okrutnych oczach, czy niziołek niczym serce drozda epatujący energią, szukał Leo jeszcze czegoś, już miał zapaść się w eter, uchylić zasłony, kiedy miejsce koło niego zajęły dwie młode dwórki. Szafir nie zaświecił, oczy mieszańca pozostały blade. Leonidas był przekonany, że coś mu umknęło, czuł to pod skórą, gdzie palił się ogień.

Panny zachichotały podejmując się pod ramiona, ukłoniły grzecznie. wreszcie jedna pozwoliła sobie.

- Wyście panie towarzyszyli panu DeGroatowi w ostatnim poselstwie. - stwierdziła bardziej niż zapytała.
- Tak, widać po siniakach?
- Nie - roześmiała się - wyglądacie panie bardzo przystojnie, znaczy - zmieszała - nie widać po was trudów.
- Dziękuję, piękna to melodia godna ust śpiewających. Leonidas Zwei Monde , do usług.
- Selina Rossalin
- Zwei Monde** A co to za nazwisko? - wtrąciła się druga - Chyba elfi pseudonim. Jaką funkcję pełnisz na dworze? A, jesteś koniuszym panicza Lotara. - odwróciła ostentacyjnie wzrok - Patrz Selina, tam jest panicz Deflet, ależ ciastko, bym schrupała.
- Gdzie Mirabell? Widzę!


***

Nic nie dawały próby ugaszenia ognia winem, ten tlił się wciąż pod skorupą ciała. Ubrany skromnie i schludnie, łowca pośród kolorowych kogutów, bażantów, tłustych warchlaków, gotowych wybuchnąć byków, podnieconych ogierów, chętnych suk i egoistycznych kotów. Tropiciel przywdział prosty brunatny surdut z twardej wełny, narzucony na koszulę koloru wiśni. Spodnie miał szerokie i wygodne, na tyle ekstrawaganckie by mogły uchodzić za modne, buty z wężowej skóry ledwo za kostkę.

Uprzejmie odpowiadając na toasty nie wdawał się z początku w rozmowy, bo o ile Semen, jak przedstawił się rosły Kislevczyk, wydał mu się transparentny to sposób mowy niziołka wydawał się zawierać drugie dno, którego mieszaniec ni jak nie pojmował. Zwał się Tupik von Goldenzungen i obnosił ze swym szlachectwem. Pozostałych dwóch współbiesiadników, również wydawało się herbowych.

Toteż słuchał więcej niż mówił, dzieląc uwagę między sztukaterię rozmów Rusta stukającą o drugie dno myśli niziołka, a główny podest i najważniejszą tam postać. Najważniejszą osobę na świecie. Uważając, żeby wzrokiem nie zdradzić zbyt wiele, jakby oczy mogły opowiedzieć skrywane w sercu tajemnice, ślizgał się wzrokiem i uchem po delegatach Teofen. Tak przystojny i na miejscu przy Henrittcie wydal mu się panicz Deflet, że aż za bardzo, mieszaniec poczuł ukłucie zazdrości, bolesne i palące. Ogień w kominku nieznacznie podskoczył, a kiedy Leo odwrócił stanowczo wzrok od głównego stołu i spojrzał na towarzyszy nad kozakiem, znaczy panem kozakiem, uniosła się pojedyncza nic fioletu. Leonidas wychylił duży haust. Uspokoił się.

Jadł bez pośpiechu i łakomstwa, strawy było aż nad to. Czując, że pali go twarz ostrożniej sięgał po alkohol. Pośród biesiadników wyłowił wzrokiem swego suzerena, czyniącego podchody do młodego teofańskiego rycerzyka. Przy najniższym ze stołów dwie dwórki z krużganków, przyciągnął wzrok Seliny. Znów pewność i spokój na zewnątrz, nawet żart jakiś. Sprawa Rycerzy Od Serca, choć ciekawa nie była dla niego najważniejsza, a czując, że rozmowa zaraz potoczy się w tę stronę i temat przepadnie odważył się wtrącić.

- Jak rozumiem byliście panie w lesie podczas napaści i udało się wam wyjść cało. Rad bym poznał tego, który was wyprowadził. - zmienił temat - Któż miałby zapłacić góralom? Tak, czy inaczej, skąd wniosek, że druid był w zmowie z klanowcami? - spytał nieco zbyt bezpośrednio, ale tak miał w owej chwili.

Mając już gotowe możliwości, głupiec uwikłał się w podchody z magami słownej szermierki. Splunął na skorupę i zstąpił do głębi.


Nawiązałem do słów Mickiewicza, swobodnie je parafrazując.

** to oczywiście Dwa Księżyce, faktycznie miano może sugerować elficki przydomek.
Jeśli Leonidas jeszcze nie oddal Lady ostatniej mikstury, to dobrze ją ukrył i odda przy najbliższej nadarzającej się okazji!



83/44/93/39/72

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-06-2022, 06:49   #148
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Żując listek mięty dla lepszego oddechu i poprawiając po raz ostatni swój ubiór tileańskiego kroju ruszyła na biesiadę osoba co kiedyś Dexterem się nazywała, a obecnie różnie to bywało. Usadowiono go przy trzecim stole od wejścia na lewo wraz z jego Teoffeńskimi kompanami jak i podobną bandą z Serrig. Na wstępie przedstawił się jako Morgden von Werk,a potem póki zabawa się trochę nie rozruszała przyjął taktykę na stonkę Siedział cicho, nie wychylał się i wpierdzielał kartofelki ze szczypiorem. Porozglądał się przy tym trochę po sali. W końcu jednak i on musiał włączyć się do towarzystwa.

- Z tego, że ich razem przydybali jako to sobie radośnie gadali po robocie, a cało my wyszli dzięki sile naszego oręża. W szczególności tu naszego kuma Paczenki co ich Wodza z przybocznymi usiekał, a reszta ich hordy się potem rozpieszła z powrotem po swych górskich norach. Sigmarze chroń co to by się stanęło, gdyby ta hałastra ruszyła dalej na swe szabry ruszyła. - odpowiedział na pytanie Pana Leonidasa. Przy końcu wypowiedzi chwytając za swój święty symbol na szyi.
- A Wy? Też tam byli? Jak się z lasu wykaraskaliście? - zagadnął, chcąc pociągnąć temat tych nieudanych rozmów, a których miał dla Barona Manfreda doglądać.

k100: 04.49.92,20,76
 
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-07-2022, 17:36   #149
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Sandacz dobiegał końca. Szkoda, że wszystko co dobre szybko się kończy. Chwilo trwaj zatem, pierwsze rzeczy najpierw. Ryba zasłużyła na swój specjalny czas, więc Tupik musiał na odpowiedź poczekać aż przyjemność dobiegnie końca.

- E – Rust wzruszył ramionami i odstawił półmisek. – Rycerze jak to rycerze - szlachetni, pomocni i niedzisiejsi. Byli po prostu w drodze na ziemie barona Manfreda. Tam mają dostać działkę pod swoje rycerzowanie.

De Groat rozejrzał się za owocami, by nowy talerzyk nie straszył pustką.

- Schodząc zaś w pytaniu o leśną przygodę z rycerskiego na wspólny – Rust skubnął winogron. – Wykaraskaliśmy się w ten sposób… Że żeśmy spierdolili stamtąd w podskokach, kiedy pożar rozhulał się na dobre. Jako skwarka nie powalczysz.

- Sacre bleu! – zaśmiał się Morgden, imitując bretońską pozę.

- Tak czy owak, ktoś namotał, żeby się naszym suwerenom drogi nie zeszły.

- Z jakimś wskazaniem kto konkretnie? – włączył się Phillipus.

- Oczywisty jest Wusterburg – rzucił Rust na półoddechu przed pójściem dalej. – Ale oczywistość robi za najlepszy kamuflaż. Chłopi biją panów od wielkiego dzwonu, częściej to sami panowie lubią z siebie krwi utoczyć.

- Słuchamy z uwagą – zapewnił Tupik składając ręce dla powagi, choć De Groat dodatkowych zapewnień uwagi niziołka nie potrzebował.

- E, nie chciałbym nic nikomu ująć – Do słownego nieujmowania Rust dodał i gestowe. – Ale to u Was, panowie, chyba trochę większy bałagan na podwórku. Większa rodzina, większe problemy. U nas sprawy poukładane, jest lady, jest lord – jakby stołków nie przestawiać, nikt wyżej nie usiądzie.

- Przy innym stole tę obserwację można by wziąć za obrazę… – zagroził czy zaobserwował Tupik.

- Mówię zatem tylko obserwacyjnie, na bogi drogie, nikomu źle nie życząc – przeżegnał się Rust. – Wissenland potrzebuje spokoju. Nuln potrzebuje pokoju. Ba, wymaga nawet. Ktoś widzi mniejszy bałagan, większy bałagan – zaraz potem wszyscy oczy na Elektorkę, że nam Księżna Pani źle panuje.

- Największe kalumnie spadają na największych – wtrącił smętnie von Werk.

- Prawda? Kto to by chciał krytykować rządzących, jakby mało mieli kłopotów na barkach!? – ni to uniósł się, ni to zażartował Rust. – Potrzeba spokoju, potrzeba odpowiedzi. Wusterburg męczy, nasza scysja męczy, klanowi męczą, rycerze męczą, chłopi męczą, klechy męczą, wszyscy walą kłody pod nogi.

- Ciężka jest głowa, która nosi koronę – spuentował Phillipus.

- O tak, a każde strapienie mniej – taaaka ulga – Rust pokazał rękoma jaka. – Jakby tak temat tych naszych niesnasek zamknąć – szkodził-bruździł ten i ten (a pewnie że dla Wusterburga, to się na pewno potwierdzi), to by był naprawdę komfort. Wszyscy by odetchnęli.

Rust rozmarzył spojrzenie nad kieliszkiem wina.

- Teoffen by odetchnęło. Serrig by odetchnęło – Pauza na łyk ku zdrowiu. - Nuln by odetchnęło. Wszyscy naprawdę.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 03-07-2022 o 11:37.
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-07-2022, 20:12   #150
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Gwar dookoła wzbierał na sile, bo po pierwszych toastach, każdy już rozluźnił nie tylko pas, ale i język. Sytuacja sprzyjała lekkomyślnym deklaracjom i zbyt prędko wypowiedzianym słowom, w takich okolicznościach mieszaniec czuł się już nieco pewniej niż w sztywnej etykiecie formalnej rozmowy. Niemniej nieformalne negocjacje wciąż posiadały dno pod dnem i pod spodem jeszcze jedno.

Leonidas wciąż leniwie skubał szparagi, przepijając rozcieńczonym winem. Pozwalając by każdy, szczególnie goście włączali się do rozmowy. Wydawało mu się, że rozumie dokąd zmierza wywód DeGroata, pozwalając tylko na wybrane odpowiedzi, stanowczo ustawiający granice między czeladzią, a państwem, określający rolę głosiciela, czy rycerzy.

- Nie można się nie zgodzić z tym, że stanowimy wspólny front przeciw rebelii, czy innym nie naszym - podkreślił, żeby wybrzmiało to jak sprzymierzone siły Serring i Teoffen - interesom. Za szaleństwem Głosiciela stać może siła zgoła nie chłopska, nie oddolna, ale równa panom naszym. Nie zmienia to faktu, że od dołu trzeba szukać, by znaleźć.

Chwila ciszy, zaskoczyła, czy nie zaklął słowa za dużo, zmienił front na błahy, chwilowy.

- Wasz przystojny Panicz zdaje się podzielać ów pogląd. Znaczy, że zamiast krwawić w bratobójczej waśni winniśmy - znów podkreślił wspólnotę - razem powinniśmy rozwiązać graniczne problemy. Czy to wiodący kierunek na dworze? Rad bym był, by tak było.

Leo nie był milczkiem, ale zazwyczaj jego manipulacje ludźmi ograniczały się do prostej czeladzi i drobnej górskiej szlachty, zaś znów wikłał się w negocjacje z dobrze urodzonymi, lub przynajmniej herbowymi Panami. Nie mógł dojść, czy to alkoholowa brawura, czy ów nowy ogień, który tlił się od niedawna w jego sercu, dawały mu pewność i stanowczość.

63/18/63/90/00

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172