Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2022, 14:32   #522
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

[MEDIA]https://i.imgur.com/CvBC6Ne.jpeg[/MEDIA]

Po cóż komu przeceniane zaufanie? – Nawia podsumowała w duchu ostrożne podejście Dzierżącego Młot, jak go tymczasowo ochrzciła. Bardziej drugim ze słów dla zwięzłości. Najważniejsze by odnaleźć obopólną korzyść.
Zrobiło się tłoczno jak na upodobania leśnej nimfy. Lubiącej harmonię natury. Kompanię saren i wiewiórek pomagających odziewać się przy piosnkach barwnych ptaków. Z opresji uwolnił ją niedawny towarzysz z pakunkiem na końskim grzbiecie. Więzień stał się teraz centrum uwagi, zrzucając z niej ciążące spojrzenia. Wycofała się ku uboczu, korzystając ze sposobności. Węszyli, parskając w następstwie, jakby chcieli oczyścić nozdrza z obrzydliwego zapachu. Magus stał się celem nieprzychylnych łypnięć Zwierzoludów. Z trudem powstrzymywanego gardłowego warkotu. Dziewczyna oceniała szanse nadejścia rękoczynów.
Och, a czyż to nie mój podarek dla Inkwizycji wjechał na stół? – szelmowsko wypisała się z udziału w konflikcie. Wszakże w gestii obdarowanego leży cóż to uczyni ze swym prezentem.
Roztrząsałam, czy dałoby się sprawić by ciskał kule ognia w niegdysiejszego pana – wyraziła się jak gdyby nigdy nic w szczekliwej wilczej mowie. – Ot, taka dziejowa sprawiedliwość, wymagająca sporo urabiania.

[MEDIA]https://www.worldanvil.com/media/cache/cover/uploads/images/6c0d32964ade70e3853603c91c1136bc.jpg[/MEDIA]

Wolrad znów spiął się odruchowo gdy wyczuł woń Żmija. Rozluźnił się, gdy świadomie dostrzegł, że plugawiec jest spętany. Gdy usłyszał wilczą mowę z ust nowej sojuszniczki już przestał się dziwić. Zbyt dużo tego. Będzie się dziwił później.
Podszedł do schwytanego maga, chwycił go za włosy i brutalnie zrzucił na ziemię. Już w tym momencie jego mięśnie tańczyły i puchły pod skórą pokrywającą się sierścią. Bogumysł, ze swoją reakcją, był dla niego zbyt wolny. Wilkołak jedynie gdzieś po drodze poczuł dotyk dłoni inkwizytora na ramieniu i próbę… uspokojenia go? Jakąś nadnaturalną metodą. Zawiodła. Kilka momentów temu Wolrad patrzył w księżyc i błogosławieństwo Gniewu od Gai wypełniało znów jego serce, a był to Gniew wielki i potężny jak gorejąca pożoga. Nie dało się go powstrzymać. Nie dało się go spętać.
Zignorował na razie tę próbę wpłynięcia na niego. Pięta złamała kręgosłup maga między łopatkami a pazury werżnęły się pod żuchwą i u nasady czaszki. Z głuchym warknięciem wilkołak urwał głowę sługi Żmija kończąc egzekucję. Kilka sekund później wilkołak znów wyglądał jak zwykły człowiek.
Doceniam podarek – podziękował szczerym tonem (wciąż trzymając głowę za włosy), choć wiedział, że nie o to chodziło driadzie – Jeśli cokolwiek wiem o magach to tyle, że wiem zdecydowanie za mało jak ich plugawa magia działa. Zbyt mało nawet by ufać, że uniemożliwiliśmy mu czarowanie choćbyśmy mu palce i język wyrwali.
Podrapał się po głowie i skierował słowa do nowoprzybyłego. Zmierzył go ponurym spojrzeniem.
Nigdy więcej nie próbuj czegoś takiego… – warknął po czym się rozpogodził.
Rozumiem, że już się spotkaliście z Nawią. Ja jestem Wolrad, a to jest część mojej sfory – wskazał szerokim gestem ramion pozostałe wilkołaki. – Nadzieja to nasza alfa – wskazał liderkę kciukiem precyzując. Nie chciałby by w sercu wilkołaczycy narodziło się zwątpienie w jego lojalność.

Fae lubiła przyjmować rolę obserwatora. Niewtrącającego się w rzeczy osobiście dla niej nieistotne. Niemniej jednak nieskrywanie ciekawskiego. Bystro śledziła poczynania wilkołaka, przygryzając dolną wargę drobnymi kłami w nikłym uśmieszku. Zgryz wcześniej miała najzupełniej normalny, a zęby najprawdopodobniej wyostrzyły się wraz z pierwszymi dźwiękami wypowiedzianymi w mowie wilków.
I tak ostatnio niezbyt wiele jej używał – zadrwiła z byłego właściciela oderwanej łepetyny. – Wyjątkowo paskudny charakter, nie będę tęsknić.
Świat również nie okazywał współczucia. Ciało Żercy doganiał czas, któremu już zbyt długo się wymykał. Ludzki Pasożyt, jak określano owe stworzenia w Dworach Pór Roku, znaczył swój kres prochem i pyłem. Gdyby Nawia nosiła czapkę i była wierząca, w tym momencie zerwała by ją, przycisnęła do serca i uczyniła dłonią znak krzyża. Ale, że daleko jej było do przesądnego chłopa, niewzruszenie przeszła nad trupem do porządku dziennego.
Taak… straaaszny czarownik, bez głowy mniej straszny… – szukała zagubionego wątku. Znalazła go po krótkich porządkach wśród myśli. Zwróciła się do inkwizytora poznanego w lochu. – Kapłanie, o którego imię zdaje się zapomniałam zapytać, bądź umknęło mi wynikiem nadmiaru zdarzeń. Zastanowiłeś się już nad przeciwnikiem, w starciu z którym oczekujesz mojej pomocy?

[MEDIA]https://cdna.artstation.com/p/assets/images/images/028/424/090/large/kyle-brown-asc-mt2-severedhex-002-dsn-v005-05242018.jpg[/MEDIA]

Bogumysł, nienawykły do gwałtowności działania wilkołaków, wzdrygnął się zauważalnie. Pewnie dlatego na pytanie Nawii odpowiedział po chwili ciszy, jaką wywołał krótki szok.
– Rozdzieliliśmy się chwilę temu. Dopiero gdy dotrę do Płocka namyślę się, co dalej.
Unikał Wolrada, krzywiąc się, gdy do niego mówił. Choć czuł wstręt, nic nie powiedział.
Po chwili rozmysłu, kręcenia się i uspokajania spłoszonego przez Wolrada wierzchowca inkwizytor zaczepił Nadię.
– Jakie kolejne straty pragniesz mi zadać? Dałaś mi właśnie drugi z kolei powód, by nigdy nie przypieczętować sojuszu.

Wolrad przekręcił głowę pytająco
Nie jesteś z płocką inkwizycją? Z nią Pożogi, moja sfora, już współpracują. A od chwili Pożogi z tą tu driadą. Mamy wspólnych wrogów. Nie musimy się lubić, ale razem uratujemy więcej dzieci Gai… czy waszego boga, czy kogo–tam–kolwiek…

Chwile ulotne, lecz ciążące wydarzeniami. Obawiam się, że trochę podobnych, a z wrogów nie zostanie wielu do wyboru – Nawia żartobliwie skomentowała intensywność wydarzeń dzisiejszej nocy. Sięgając niedługo wstecz. Ucieczki z więzienia, odzyskania utraconych mocy. Wymazania oprawcy, który w więzieniu ich trzymał i nawiązania relacji z całkiem potężnymi sojusznikami.
Nie ma pośpiechu. Zasłużyliśmy na przerwę – Fae również pragnęła udać się do dawno niewidzianego domu i odzyskać siły. – Lecz rozumiem kapłana. Żerca trzymał nas w lochu i łamał tygodniami. Do niego należała zemsta.

Dobrze się stało, że nie żyje – rzekła Nadia przyjąwszy na powrót formę nagiej rudowłosej niewiasty. – Jego żywot nie przynosił korzyści nikomu z nas. Niestety, jeden z inkwizytorów okazał się zdrajcą i zadał wam straty w Płocku. Wolrad podążał jego śladem, bo z nas jest najlepszym tropicielem. Jednak inna bestia go powstrzymała. Znaczy to w moim mniemaniu, że Pożogi są nie w smak Żmijowym sługom. I Inkwizycja również. I…

– Kto zdradził?! – rozgorączkował się Bogumysł.
Zbyt długo był odcięty od Płocka, sam nawet nie wiedział jak długo.

Rudowłosa spojrzała w stronę Nawii.
Gaia, czy jak ją zwiecie Matka Boska pobłogosławiła nas sojusznikami, tedy nie odrzucajmy ich od razu. My nie możemy wejść na ziemię spaczone przez Żmija. On sam się tam wycofuje i zabiera swych sojuszników. Pomóżcie złamać czarną magię, a zyskacie falę, której nic nie powstrzyma. Falę, która zmiecie siedliszcze złego, a za sobą zostawi pożogę.

My jesteśmy tą falą, jakby były jakiekolwiek wątpliwości – kiwnął głową Wolrad poważnie, ale ton miał błazna dla którego powaga jest tylko narzędziem komediowego absurdu.
Zdradził jakiś z tego plemienia… zakonu – poprawił się Wolrad już poważniej – co ten stary ahroun, wojownik, co go zabiliśmy cztery dni temu. Czerwony Brat? Niestety bestia nas spowolniła na tyle, że dał radę uciec.

Kwestia pozostaje otwarta – Nawia nie chciała się od niczego odcinać, ale też nie spieszyła pochopnie rzucać w sprawy obecnie jej niedotyczące. Wiele zależało od ostatecznej decyzji Bogumysła. – Znaleźliście sposób na przełamanie bariery przeklętej ziemi? Czy należy włożyć wysiłek w odszukanie nici, której szarpnięcie rozpruje najsłabszy ze szwów splotu? – dopytała na wypadek, gdyby zdarzenia podążyły w kierunku konfrontacji z Welesem.
Poświęciła jeszcze chwilę namysłowi o tożsamości Gai z Przenajświętszą Panną. Na poziomie mitologicznym zgrzytał jej ten koncept. Zastanawiała się na ile Nadia oparła słowa na wiedzy, a ile na wierze, coraz bardziej skłonna poglądowi, że Zwierzoludy przejawiają zelotyzm bliski Inkwizycji.

Wiele jest opcji – odpowiedział Wolrad i skrzywił się gdy zauważył, że bezwiednie przejął styl wypowiedzi Nawii – Jakby udało się określić dokładną lokalizację kołduna aby uczynić realną szybką szarżę na niego i szybkie wyjście to również byłoby wystarczające. Jego ziemia jest zabezpieczona przeciwko nam. Bez tego przeczesali byśmy już ją i wypruli mu flaki, ale teraz nie możemy… nawet nie dłuższy, ale już średni pobyt na jego ziemi nas zabije.

Splugawione tereny są blisko, hmm? – dziewczyna potarła palcami podbródek. – Może wybiorę się na krótką przechadzkę.
Informacja była potęgą, zwłaszcza ta potrafiąca uchronić przed nagłą śmiercią. Nawia nie miała pewności, czy negatywny wpływ domeny Welesa obejmie ją tak samo jak Dzikich. Chciała się dowiedzieć na swoich warunkach, nim nieświadoma zagrożenia zrobi o kilka kroków za dużo. Poza tym mogłaby przyjrzeć się bliżej naturze skażenia. Sprawdzić, czy nie wplótł tam jej własnej, bezczelnie wykradzionej magii. Wtedy szukać remedium.
Żerca mógłby nam coś podpowiedzieć… – popatrzyła z wyrzutem na Wolrada. Teatralnym, bo zaraz dodała tajemniczo. – Wciąż może, ale to rozmowa dobra na jutrzejszą wieczerzę. Przechowasz mi do tego czasu jego głowę?
Zbliżyła się do Bogumysła, a bardziej pozostałości ciała przewieszonego przez konia.
Pozwolisz? – zapytała. – Nie było okazji porządnie przeszukać magusa.

Inkwizytor, nieco zbyt gwałtownie, wskazał Nawii truchło ręką. Ciągle jeszcze pozostawał zirytowany.

Sięgając do szat luźno naciągniętych na sypiące się zwłoki zmarłego, driada rozglądała się za listami. Podarkami, które mógł otrzymać od swego Pana. Bronią, amuletami. Wszystkim co pachniało głębszą historią wiążącą czarownika z Trygławem. Na spojrzeniu w ich przeszłość Fae zależało.
Nikt głośno nie oponował, więc dziewczyna zajęła się tym co prędzej czy później zrobić należało. Miejsce pęknięcia przełamanego drzewa posłużyło za podest, na którym układała przedmioty wygrzebywane spomiędzy stopniowo przesiąkających zgnilizną szat czarownika. Oddzielając interesujące rzeczy od kolebiących pośród materiału kości i kawałków mięsa, budowała osobliwą kolekcję. Każdy z elementów kontemplująco unosiła na wysokość oczu. Wpatrzona weń intensywnie, jakoby na przestrzał, poruszała bezgłośnie ustami, a wzmożony wiatr niósł szeptem do jej do uszu zamierzchłą pieśń. Usypiał. Powieki Nawi z wolna opadały i jedynie gwałtowne ruchy źrenic pod nimi, wprawiając je w drżenie dawały znać o intensywnym, pełnym obrazów śnieniu. Przebudzała się raz po raz z większym to lub mniejszym wyrazem skonfundowania, zaintrygowania, bądź przestrachu. Rzucając czasami krótki komentarz lub niewiele mówiące mruknięcie, by zaraz wznowić regułę.
Służyły w rytuale zniewalania bezcielesnych – wskazała kredę oraz ząb wilka spętany z kruczym piórem i kawałkiem bursztynu. – Strażników jak i w naszym więzieniu… – odnalazła wzrokiem Bogumysła – tyle że dużo ich więcej, a i w miejscu innym.
Kredą nakreśliła na drewnie symbole, które zobaczyła w swej wizji.
Ząb w krew i te oto znaki. Znając metodę uwięzienia, można by się wysilić jak tu szybko móc czary odwracać….
Następny ciąg obrazów. Z pomocą ziół i ingrediencji z sakwy magus inkantował zaklęcia, wrzucając je do ognia. Wyjął z niego miecz, który przekazał brodatemu mężczyźnie i tak już solidnie uzbrojonemu. Ten nosił czerwone szaty kapłana podobne strojowi Bogumysła.
Ciekawe, wasz zbieg włada zaklętą bronią… – przemówiła cicho, wciąż pogrążona w transie. Weszła w niego głębiej.
Mieszając składniki z powstałym popiołem, mocnym dmuchnięciem Żerca rozwiał przed sobą pył. Mówił do kogoś oddalonego, trudnego do określenia. Jawiącego się jako kobieta bądź mężczyzna… o setce twarzy. W każdej chwili wizji wyglądającego inaczej, jednak często powtarzając oblicze niewieście otoczone jasnymi puklami. Persona odziana typowo mieszczańską modą.
Wróżka pochyliła się nad interpretacją… Trzygłów miał więcej niż trzy twarze, z czego jedną ulubioną? Nie siedział w ciemnym zatęchłym lochu, jak wszyscy byli sądzić, a żył w ukryciu pośród miejskiego zgiełku? Wyglądało, że upadły Inkwizytor był razem z Żercą na chwilę przed rozmową, mógłby wiedzieć coś przydatnego… lecz pewnie nim zdąży przekazać, urwą mu głowę. Tradycyjny sposób rozwiązywania problemów przez wilkołacze sfory.
I dalej – sztyletu nie używano do rytuałów. Broń większość czasu przeleżała w bucie, chociaż wiązało się z nią jedno silne zdarzenie z przeszłości…
Walka przy rzece. Spokojny nurt. Czarownik wyszedł z wody, by zetrzeć się z demonem. Bardziej niż z piekielną istotą, ten skojarzył się Nawi z satyrem. Rogi, kopyta, wykręcone kolana, kolczuga z poszarpanym płaszczem. Bestia atakowała szponami i kłami. Magus tkał zaklęcia z ognia.
Potwór rzucił Żercą i wskoczył na jego żebra, dociskając do ziemi. Wtedy nóż przeszył brzuch bestii. Oczy czarownika zaczęły płonąć, a wraz z nimi rana z zagłębionym ostrzem. Rogacz zaskomlał, dał się zrzucić i w końcu uciekł.
Mistrz powietrza i ognia ruszył na spacer po wodzie i… stał się jednym z rzeką. Rozpłynął, jakby jego ciało obróciło się w ciecz.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/fb/85/a3/fb85a3d2a1038cf5bd43d7b4c70ec53b.jpg[/MEDIA]

Fae zrobiła dłuższą przerwę. Wahała się, odciągając nadchodzący nieprzyjemny finał. Ostatnie były bowiem już tylko kamienie. Przepełnione mrokiem. Ich dotyk budził uczucie niepokoju i najwyraźniej to one wywoływały nerwowe powarkiwania Nadii i Wolrada. Rubiny nie były tym na co pierwszym rzutem oka się jawiły. Krew. Stara i potężna Vitae magicznie zmieniona w kryształ. Z jego pomocą ktoś władny mógłby utkać zaklęcia, które wstrząsnęły by ziemią w posadach.
 
Cai jest offline