Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2022, 22:15   #147
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Lawa

Zastygł jak lawa, z wierzchu sucha i twarda, a wewnątrz nic ognia nie zgasi. W tej pozie pozostał, nawet przed samym sobą. Czarny sen, który wyśnił dział się na jawie. Lady walczyła z biologią, nic dziwnego, walczyła ze wszystkimi równie stanowczo, dlaczego nie z samą sobą. Stanowienie o swym ciele było w przekonaniu Leonidasa całkiem słuszne, niemniej poczuł niesmak na myśl o brutalności zabiegu, o kolejnym zabójstwie, kolejnej pożywce dla cienia. Tak czy inaczej było już zapewne za późno. Miksturę schował, narysował gdzie, zjadł rysunek, zapomniał, by móc sobie przypomnieć później, nikt by nie znalazł.

Przyjazd i powitanie obserwował z krużganków, nie trzeba go było w pierwszym rzędzie, nie był tak ważny. Dla niego ważny był każdy. Niełatwo było wyłowić rodzynki w cieście wymieszanych paziów, rycerzy, dworaków i wojaków. Były jednak bakalie nie do ukrycia, orzechowaty kozak o okrutnych oczach, czy niziołek niczym serce drozda epatujący energią, szukał Leo jeszcze czegoś, już miał zapaść się w eter, uchylić zasłony, kiedy miejsce koło niego zajęły dwie młode dwórki. Szafir nie zaświecił, oczy mieszańca pozostały blade. Leonidas był przekonany, że coś mu umknęło, czuł to pod skórą, gdzie palił się ogień.

Panny zachichotały podejmując się pod ramiona, ukłoniły grzecznie. wreszcie jedna pozwoliła sobie.

- Wyście panie towarzyszyli panu DeGroatowi w ostatnim poselstwie. - stwierdziła bardziej niż zapytała.
- Tak, widać po siniakach?
- Nie - roześmiała się - wyglądacie panie bardzo przystojnie, znaczy - zmieszała - nie widać po was trudów.
- Dziękuję, piękna to melodia godna ust śpiewających. Leonidas Zwei Monde , do usług.
- Selina Rossalin
- Zwei Monde** A co to za nazwisko? - wtrąciła się druga - Chyba elfi pseudonim. Jaką funkcję pełnisz na dworze? A, jesteś koniuszym panicza Lotara. - odwróciła ostentacyjnie wzrok - Patrz Selina, tam jest panicz Deflet, ależ ciastko, bym schrupała.
- Gdzie Mirabell? Widzę!


***

Nic nie dawały próby ugaszenia ognia winem, ten tlił się wciąż pod skorupą ciała. Ubrany skromnie i schludnie, łowca pośród kolorowych kogutów, bażantów, tłustych warchlaków, gotowych wybuchnąć byków, podnieconych ogierów, chętnych suk i egoistycznych kotów. Tropiciel przywdział prosty brunatny surdut z twardej wełny, narzucony na koszulę koloru wiśni. Spodnie miał szerokie i wygodne, na tyle ekstrawaganckie by mogły uchodzić za modne, buty z wężowej skóry ledwo za kostkę.

Uprzejmie odpowiadając na toasty nie wdawał się z początku w rozmowy, bo o ile Semen, jak przedstawił się rosły Kislevczyk, wydał mu się transparentny to sposób mowy niziołka wydawał się zawierać drugie dno, którego mieszaniec ni jak nie pojmował. Zwał się Tupik von Goldenzungen i obnosił ze swym szlachectwem. Pozostałych dwóch współbiesiadników, również wydawało się herbowych.

Toteż słuchał więcej niż mówił, dzieląc uwagę między sztukaterię rozmów Rusta stukającą o drugie dno myśli niziołka, a główny podest i najważniejszą tam postać. Najważniejszą osobę na świecie. Uważając, żeby wzrokiem nie zdradzić zbyt wiele, jakby oczy mogły opowiedzieć skrywane w sercu tajemnice, ślizgał się wzrokiem i uchem po delegatach Teofen. Tak przystojny i na miejscu przy Henrittcie wydal mu się panicz Deflet, że aż za bardzo, mieszaniec poczuł ukłucie zazdrości, bolesne i palące. Ogień w kominku nieznacznie podskoczył, a kiedy Leo odwrócił stanowczo wzrok od głównego stołu i spojrzał na towarzyszy nad kozakiem, znaczy panem kozakiem, uniosła się pojedyncza nic fioletu. Leonidas wychylił duży haust. Uspokoił się.

Jadł bez pośpiechu i łakomstwa, strawy było aż nad to. Czując, że pali go twarz ostrożniej sięgał po alkohol. Pośród biesiadników wyłowił wzrokiem swego suzerena, czyniącego podchody do młodego teofańskiego rycerzyka. Przy najniższym ze stołów dwie dwórki z krużganków, przyciągnął wzrok Seliny. Znów pewność i spokój na zewnątrz, nawet żart jakiś. Sprawa Rycerzy Od Serca, choć ciekawa nie była dla niego najważniejsza, a czując, że rozmowa zaraz potoczy się w tę stronę i temat przepadnie odważył się wtrącić.

- Jak rozumiem byliście panie w lesie podczas napaści i udało się wam wyjść cało. Rad bym poznał tego, który was wyprowadził. - zmienił temat - Któż miałby zapłacić góralom? Tak, czy inaczej, skąd wniosek, że druid był w zmowie z klanowcami? - spytał nieco zbyt bezpośrednio, ale tak miał w owej chwili.

Mając już gotowe możliwości, głupiec uwikłał się w podchody z magami słownej szermierki. Splunął na skorupę i zstąpił do głębi.


Nawiązałem do słów Mickiewicza, swobodnie je parafrazując.

** to oczywiście Dwa Księżyce, faktycznie miano może sugerować elficki przydomek.
Jeśli Leonidas jeszcze nie oddal Lady ostatniej mikstury, to dobrze ją ukrył i odda przy najbliższej nadarzającej się okazji!



83/44/93/39/72

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem