Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2022, 08:43   #161
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
MG & Drużyna

Przeszukanie ciał goblinów z bojówki nie przyniosło żadnych ciekawych odkryć - ot, posiadali przy sobie jedynie broń, którą co prawda można by pewnie upłynnić u Gorviego, ale obecnie mieliście ważniejsze sprawy na głowie. Wódz Rozerwane Ucho posiadał przy sobie jedynie dwie mikstury lecznicze, które zabrali Mharcis z Argaenem. Nic ciekawego już tutaj nie odkryliście, więc trzeba było ruszać dalej.

Pomieszczenie na północnej ścianie okazało się być sypialnią wodza. Kilka dywaników zrobionych z psiej lub końskiej skóry leżało porozrzucanych na brudnej podłodze tego pokoju. Na południowej ścianie znajdowała się imponująca kolekcja podków, każda przybita do ściany. Na wschodzie stało rozklekotane biurko, które dawno temu mogło być drogim antykiem. W północno-zachodnim rogu znajdowało się łóżko z baldachimem, przykryte jedwabną pościelą i misternie rzeźbionym wezgłowiem, na którym tańczyły nimfy i satyry. Pościel łóżka była poplamiona, a zagłówek mocno poobijany. Pod poduszką Sherwynn odkryła pięknie wykonaną, złotą figurkę przedstawiającą Lamashtu oraz sakiewkę, w której na oko mogło być sześćdziesiąt złotych monet. Spostrzegawcze oko Valla dostrzegło natomiast ukryty pod blatem biurka żelazny klucz.

Przechodząc dalej, odkryliście kolejny korytarz a także klatkę schodową wiodącą gdzieś pod ziemię. W tym sektorze znajdował się również niewielki pokój ze sporym, okrągłym stołem i kilkoma krzesłami, wyglądający jak pomieszczenie do zebrań. Ruszając dalej, podeszliście do drzwi, zza których dochodziły wesołe poszczekiwania psów. Sherwynn z Vallem wsunęli swoje narzędzia pod drzwi i w lusterkach dostrzegli duży dziedziniec z otwartym dachem porośnięty trawą. Sześć dzikich psów biegało za sobą w kółko po całym terenie, doskakując do siebie co jakiś czas i podgryzając. Wyglądało na to, że całkiem dobrze się bawią. Na północy bardka i czarodziej dostrzegli coś, co wyglądało jak trzy martwe, obgryzione niemal do kości zwłoki goblinów.
- Zostawmy je same sobie i ruszajmy pod ziemię, bo chyba sprawdziliśmy już całe to piętro. - Zaproponowała Shalelu. - Na wszelki wypadek można by zablokować czymś te drzwi, żeby psy nie mogły się wydostać od tej strony. Co myślicie?
- Miłe zwierzątka... - powiedział Argaen, z wyraźnym brakiem entuzjazmu. - Może i zrobiły za nas część roboty, ale chyba lepiej zostawić je samym sobie.
- Dokładnie, nie marnujmy czasu na przystawki, gdy w piwnicach może znajdować się główne danie - rzuciła Verna.
— Wygląda na to, że gobliny trzymały te psy dla własnej uciechy — stwierdziła bardka z kolegium męstwa. — Mogą być udręczone i zdziczałe. A zatem potencjalnie niebezpieczne. Wtedy trzeba by było je wytrzebić. Zaś jeśli nie stanowią zagrożenia, to można by je wypuścić. Lecz nie teraz. Lepiej ruszajmy dalej.
Vall chwilę stał przy drzwiach.
- Spróbujmy zwabić je do sali tronowej. Ruszajcie na dół. Ja uchylę te drzwi i się do was wycofam. One w końcu zwietrzą krew i posprzątają ciała naszych gospodarzy. Ja wycofam Freda. Wtedy gobliny na zewnątrz zauważą brak strażnika. Spróbują sforsować bramę. Hałas zwabi psy. Przy odrobinie szczęścia rzucą się na siebie. Ujdzie? Czy przekombinowałem? - Vall uniósł wysoko jedną brew patrząc na Shalelu i bohaterów Sandpoint.
- Jeżeli przekombinowałem, to ruszamy na dół. Olać psy.
- Myślę, że powinniśmy iść od razu na dół. - Verna poklepała Valla po plecach. - Psami najwyżej zajmiemy się później, jeśli będą stanowić dla nas zagrożenie.
— Dla mnie to przekombinowane, Vallu — odniosła się Sherwynn. — Już lepiej byłoby je wypuścić drzwiami od strony bramy. Mielibyśmy wtedy dodatkowe zabezpieczenie w razie jej sforsowania. Co i tak wątpię, że nastąpi.
- Chodźmy na dół, od razu. - Argaen poparł przedmówczynie. - Nie kombinujmy więcej, niż powinniśmy.
Vall wzruszył ramionami i dodał:
- Chodźmy więc.
Wezwał też do siebie Freda. Starczy już mu szarpania z mewą, a nie wiadomo czy nie przyda się im później.

Zeszliście po schodach wprost do dużej, oświetlonej dwoma pochodniami sali. Pośrodku niej stał prostokątny stół i kilka krzeseł a pod ścianą na północy czarna tablica, na której ktoś naszkicował niezdarnie kredą Sandpoint i tereny wokół z zaznaczonymi strzałkami miejscami, z których nadejdzie atak. Nie znaleźliście tutaj niczego ciekawego, więc skierowaliście się pod zachodnie drzwi. Dzięki lusterkom Sherwynn i Valla udało się dostrzec, że dużą, zawaloną przeróżnym sprzętem archeologicznym i księgami salę zajmuje jakaś ciemnoskóra kobieta ślęcząca przy biurku nad jakimiś papierami. Nieopodal niej przechadzał się biały kot, ocierając się czasami grzbietem o nogi swej pani. Shalelu bezgłośnie, tylko ruchem ust zapytała was, co zamierzacie zrobić.
Przeglądająca papiery kobieta nie wyglądała na niewolnicę czy kogoś, kogo do tej pracy zmuszono. Wprost przeciwnie. A że w tym miejscu raczej nie można było spodziewać się sojuszników, Argaen doszedł do jednego wniosku... Przeciągnął palcem po gardle pokazując, jaki (jego zdaniem) los powinien spotkać lokatorkę komnaty.
Sherwynn potrząsnęła przecząco głową.
— Lepiej pojmać i przesłuchać. Zgładzić zawsze zdążymy — wyszeptała.
- Jestem tego samego zdania - szepnęła Verna.
- Głupio byłoby ją zabić od razu. - zgodził się z kobietami Mharcis.

Vall sięgnął po różdżkę i pokiwał przecząco w stronę Argaena.
Pewnym ruchem otworzył drzwi, wycelował różdżką w kobietę i powiedział głośne “śpisz”.

Siedząca przy biurku kobieta zdążyła jedynie unieść wzrok w stronę Valla a potem natychmiast odpłynęła w sen, osuwając się na krześle. Jej koci towarzysz miauknął przeciągle, po czym w dwóch skokach znalazł się na najwyższej komodzie, skąd obserwował was z zaciekawieniem. Rozglądając się dokładniej po pokoju, utwierdziliście się w przekonaniu, że to musi być pomieszczenie w którym przeprowadzano jakieś prace badawcze i studiowano przeróżne księgi poukładane w nieładzie na kilku szafkach, komodzie i biurku, przy którym spała ciemnoskóra nieznajoma. Co najciekawsze, na zachodzie prowadziło stąd kolejne wyjście, ukryte za jedną z szaf z książkami. Teraz było nieco uchylone, odkrywając przed wami kolejną klatkę schodową wiodącą gdzieś poniżej.


Przywiązaliście śpiącą kobietę do krzesła i dopiero wtedy Sherwynn wybudziła ją ze snu. Ciemnoskóra spojrzała po was z zaskoczeniem i dopiero po dłuższej chwili odezwała się.
- Kim... kim jesteście i co tutaj robicie? - Wciąż wyglądała na zdezorientowaną. Rozejrzała się i gdy dostrzegła kota siedzącego na komodzie, zmarszczyła brwi. - Cokolwiek zamierzacie ze mną zrobić, nie krzywdźcie Lunara. To tylko kot, w dodatku niezbyt mądry...
 
Umbree jest offline