Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2022, 21:15   #137
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
[indent]
Balmoral Castle
- Sir! - Gdy Silver wrócił na okręt, przywitał go lekko niepewny siebie kapitan. - Ma pan gościa… September prosił o wstęp na pokład… mówił, że to związane z jakąś waszą misją. Drake rozmawia z nim w swoim pokoju.
Demon nie dostał nawet chwili spokoju. Ciężko było zostawić nieproszonego maga samemu sobie na statku, więc chcąc nie chcąc, Silver udał się do mieszkania Drake’a. Nadmag przesiadywał ze swoim Miesiącem przy herbacie, rozmawiając o magii.
- O, pan Silver. Miło mi. - przywitał się September. - Będę musiał pożyczyć pańskiego załoganta, aby zlokalizować Marcha. - wyjaśnił swoje najście.
Recollector przywitał kronikarza skinieniem głowy, po czym zwrócił się w stronę Iruty.
-Mnie również miło. - September sprawiał wrażenie całkiem sympatycznego gościa, kiedy nie silił się by mieć wywalone na całą ludzkość. Armstrong nalał sobie herbaty i dosiadł się do rozmowy. - Raczy pan rozwinąć? - Szczerze zastanawiało go, po co Miesiącowi prosty adept.
- Wykorzystam swoją magię, aby przetrzebić tak dużo danych, jak to możliwe. Drake w tym czasie będzie wyszukiwał pośród nich informacji na temat poszukiwanej przez nas pary. Podział obowiązków przyśpieszy pracę. Tym bardziej że twój kronikarz ma już doświadczenie w walce z obciążającym zagęszczeniem informacji.
- Mój mały wypadek jednak na coś się przydał. - Drake wydawał się na zadowolonego z tej okazji.
- Ponadto przyszedłem tutaj, żeby cię ostrzec. - Iruta zmienił temat. - Nie chciałem tłumaczyć tego biskupowi, ale… powinniście zmienić swój kod. Poddać się nadmagii lub znaleźć jakąś alternatywę. - zalecił. - April może w dowolnym momencie przywrócić do siebie magię, zabierając ją zarówno magom, jak i przeciętnym ludziom z iskrami. Jeżeli postanowi to zrobić w trakcie bitwy, to przegramy. - zauważył. - Ponieważ dała magię ludziom, tylko ludziom może ją odebrać.
Demon wysłuchał Iruty na spokojnie. Mag wydawał mu się uczciwym typem.
-Jestem Octoberem, czy moja moc Kontroli, zwłaszcza nad tym, co w moim posiadaniu, nie powinna przewyższać April? - Pytanie wydawało się uzasadnione. Wedle klasyfikacji im dalej w “kalendarzu” znajdował się Miesiąc, tym potężniejszy był.
-Co zaś tyczy się pomocy Drake’a… jestem skłonny przychylić się do pańskiej prośby. Jednakowoż pod dwoma warunkami. - Zaczął spokojnym tonem, nie miał zresztą wygórowanych oczekiwań. - Po pierwsze, nie zamierzam go do niczego zmuszać, jeśli nie wyrazi chęci współpracy, nic z tego. Po drugie, oczekuję, że jeśli do waszej kooperacji dojdzie, włoży pan też wysiłek w jego edukację magiczną. - Holmes wydawał się chętny do pomocy Septemberowi, ale równie dobrze mógł być po prostu ciekaw. Silver wolał zostawić mu wybór.

- Nie zamierzam zostawać w galaktyce dłużej, niż zajmie nam rozwikłanie tego konfliktu. Do tego momentu służę radą. - obiecał Iruta. - W kwestii April odpowiedziałeś sobie na swoje pytanie. Jej dusza nie jest twoją własnością. Nie jestem na sto procent pewny swoich obaw, jednak zmieniając swój kod, możesz się zabezpieczyć.
Dajesz coś komuś w darze i dalej należy to do Ciebie? Ciekawa interpretacja, ale widać Kod Uniwersalny nie zwracał uwagi na takie błahostki. A może to April była wyjątkowa, trudno powiedzieć.
-Jak tylko Icaria dostarczy mi kręgosłup Azazela, mój Kod powinien przejść wystarczającą przemianę. - Swój zamiar połączenia ich obu w jedną całość przemilczał, September mógłby zareagować jeszcze gwałtowniej niż Vyone. - Tylko jak planuje Pan opuścić galaktykę? Bez napędu skokowego podróż potrwa wieki i to całkiem dosłownie. - Może Iruta planował skorzystać z pomocy Januarego, a może miał jakiś inny plan?

- Jeśli planujesz połączyć się z Azazelem, nie potrzebujesz dodatkowych części. - wyjawił Iruta. Zarówno swoją wiedzę, jak i kwestię demona. - Jeżeli będziesz miał w sobie nadmiar Azazela, efekt końcowy będzie bardziej nim, niż tobą. Kręgosłup połączy jego elementy, znacznie wzmacniając jego obecność. Myślę, że był on odpowiedzialny za przejęcie kontroli przez Azazela w historii Vyone. - teoretyzował Iruta. - Swoją drogą, jeżeli historia Vyone jest prawdziwa, w momencie śmierci April demony musiały otrzymać sygnał od kodu, że mają polować na ludzi, a przynajmniej na magów.
-Azazel został podzielony na przynajmniej osiem fragmentów, w tym momencie posiadam trzy. Nawet w założeniu, że nie było ich więcej, z kręgosłupem będzie to stosunek pół na pół. Oczywiście, jeśli będą skłonni mi go oddać. - Zauważył Silver. Nie miał pojęcia, czy istniało drugie oko, albo części odpowiadające innym narządom. Mógł też dołączyć kręgosłup, po ich zespoleniu, tak przynajmniej hipotetyzował. - Niemniej, w historii Vyone, mój odpowiednik nie dokonał fuzji Kodu. Tamten Silver i Azazel, byli dwoma osobnymi bytami w jednym ciele. Ja już pogodziłem się z faktem, że w rzeczywistości stanowimy dwie części jednej całości. Co Pan wie o Demonach?
- Wyłącznie Azazel dostał się do naszego systemu. March, May, August i October byli odpowiedzialni za jego pokonanie. Nie zrobili tego, po prostu go zabijając, ponieważ kod… nie uwzględnił ‘śmierci’ jako efektu, który mógłby oddziaływać na demona. Dodatkowo był on obdarzony przerażającą umiejętnością regeneracji. - wyjawił September. - Aby go pokonać, magowie odcięli jego elementy, po czym May poddała Azazela ewolucji. W ten sposób spowalniali regenerację. Przez to, jak działa magia May, stracona kończyna nie do końca była dalej częścią Azazela. Bardziej jego przodkiem. - magia była zawiła i niezrozumiała, nie zależnie od jej rodzaju. Mimo tego Silver w końcu się dowiedział, dlaczego jedna ręka jest tak odmienna od drugiej. - W ten sposób udało się go w końcu rozdzielić i rozrzucić fragmenty, aby nie mógł się zregenerować. Kręgosłup stanowi spoiwo, trzon Azazela. Jeżeli części jego ciała się z nim połączą, staną się znów fragmentami jednego demona. Wątpię, aby pojedynczy miesiąc mógł sobie z tym poradzić, zwłaszcza niedoświadczony. - Ostrzeżenie Iruty popierały szczere obawy. - Nie dziwię się, że Magica Icaria nie szukała większej ilości części. Ta jedna może siłą odpowiadać twoim trzem jak nie więcej. Co do pozostałych elementów… pozostało jedno serce, kręgosłup i para nóg. Resztę zniszczyła Vyone. A przynajmniej admirał wierzy, że tak zrobiła. - September musiał skanować jej umysł w trakcie narady. - Rozumiem kod lepiej od reszty, choć daleko mi do Februarego. Jesteś związany z częścią kodu demona. Możesz to wykorzystać, aby zdefiniować siebie jako coś więcej. Jeżeli znajdziesz kolejne części w przyszłości, nic cię nie powstrzyma przed ich wykorzystaniem. - poradził.
Rdzeń, jeśli ich wspólna forma miała być perfekcyjna, na pewno będzie go potrzebował, ale Silver sądził, że Iruta miał rację i wystarczyło go dodać po zespoleniu.
-Skoro Kod nie przewiduje śmierci Azazela, podejrzewam, że serca mogą gdzieś istnieć, bądź zregenerować się z czasem. - Młody Armstrong wysnuł hipotezę na podstawie słów Septembera. - Chciałby Pan być świadkiem tego zdarzenia? - Takie połączenie byłoby ewenementem na skalę kosmiczną, ilość wiedzy którą Iruta mógł z tego pozyskać, była nie do oszacowania, mimo że Silver był piekielnie dobry z matematyki. Czekała go też poważna rozmowa z samym Azazelem. Wyglądało na to, że przy poprzedniej okazji, starożytny Demon poczęstował go praktycznie samymi kłamstwami.

- Wolę zachować swój dystans. Z pana kolegą i tak mamy pełne ręce roboty. - zaskakująco odmówił Iruta.
- Ja nie miałbym nic przeciw obserwowaniu tego. - wtrącił się Drake. - Nie chcę się potem przejmować, czy się udało, czy nie.
Ten moment był w sumie równie dobry , jak każdy inny, a zakładka z czasu jakiego September potrzebował by namierzyć Marcha powinna wystarczyć, by Silver przyzwyczaił się do nowego stanu rzeczy.
-Zanim pójdę wszystko przygotować, miałbym jeszcze jedno pytanie. Czemu nie można zabić April? I nie chodzi mi tu o konsekwencje tego czynu, tylko czemu to niewykonalne.

- Jej magia jest zbyt silna, abyś mógł podnieść na nią rękę. Niewielu próbowało, większość magów ją szanowała. Jednak twoja linia, kontroli, miała taki przypadek. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy jej magia jest po prostu tak silna, czy może posiadanie ułamka jej duszy w sobie sprawia, że jesteśmy na nią bardziej podatni… ostatecznie miłość jednak zwycięża.
-To dowód na potęgę Azazela, mój odpowiednik nawet nie zwolnił, gdy April zjawiła się w jego polu widzenia. - Nawet jeśli rdzeniem mocy Demona była po prostu ogromna odporność na magię, w co Silver wątpił, dawało to bezcenną przewagę. Zwłaszcza że według wiedzy którą przekazał mu Tim, wszelaką zdolność ingerencji w Kod klasyfikowało się jako magię. - A teraz wybaczcie, muszę się przygotować. Chcę wyeliminować możliwie najwięcej czynników ryzyka. - Dopił herbatę, zostawiając swoim rozmówcom czas, by ewentualnie się odezwali, jeśli mieli coś do dodania.
Żaden jednak nie przemówił, zatem młody Armstrong odstawił filiżankę i wstał.
-Dam wam znać, jak wszystko będzie gotowe. - Rzucił jeszcze na odchodnym. Drake chciał to zobaczyć, a Iruta mógł do tego czasu zmienić zdanie. W pierwszej kolejności udał się do swojej kajuty, żeby pomedytować z kryształami. W sumie był ciekaw, czy bariera wokół jego Kodu stała się silniejsza, teraz gdy miał moc Miesiąca. Miał taką nadzieję, bo spodziewał się, że Podświadomość będzie w próbowała uderzyć w niego mocniej, z tego samego powodu. Z oczyszczonymi myślami podszedł do holokomunikatora i nagrał wiadomość. Planował wysłać ją później.


Cześć tato. W momencie, gdy otrzymałeś tę wiadomość, jest już za późno byś próbował mnie powstrzymać, wysłuchaj jej zatem do końca. Nadchodzi coś nieznanego, złego i bardzo niebezpiecznego. Przy moich obecnych możliwościach, nie jestem w stanie zapewnić wam bezpieczeństwa, dlatego zdecydowałem się podjąć drastyczne kroki.
Zanim kolejny raz uznasz, że mnie zawiodłeś pamiętaj, nikt nie mógłby mieć lepszego ojca od Ciebie. To jest mój wybór, bo jesteście dla mnie ważniejsi niż cokolwiek we Wszechświecie i zapłacę każdą cenę, byle móc was ochronić.
Szczerze, nie wiem czego mogę się spodziewać, ale nie będę już tą samą osobą. Co najważniejsze, nic co się ze mną stanie, nie jest twoją winą, sam to na siebie ściągam. Zatem jeśli masz być na kogoś wściekły, wściekaj się na mnie. Miałbyś kogoś znienawidzić, nienawidź mnie. Nie wolno Ci skierować tych uczuć na samego siebie.
Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, skontaktuję się ponownie. Jednakże jak wiemy, nie zawsze tak jest, a nie chciałem odchodzić bez pożegnania. Przekaż rodzinie, że was kocham i zawsze kochać będę. Do zobaczenia.



Po zakończeniu nagrania, Silver otarł łzy z oczu. Nie miał serca stanąć z ojcem twarzą w twarz, wiedział, że ten próbowałby go powstrzymać, a on nie mógł się teraz wycofać. Zabrał kryształy, baterię i ruszył do jednej z niezagospodarowanych kajut. Wykorzystując moc małego akumulatora wypalił w podłodze wzór kręgu, nie chciał ryzykować, że znów pobierze za dużo energii. Dostęp do mocy jego odpowiednika powinien stanowić dodatkowe zabezpieczenie. Wiadomość dla ojca zaprogramował, by została wysłana, gdy skończy z pierwszą fazą rytuału i zacznie zagłębiać się w Podświadomość.
~Zapraszam. - Wysłał Drake’owi na kanale telepatycznym, ze wskazaniem gdzie ma go szukać.

Po zaledwie dziesięciu minutach w kajucie pojawił się Drake. Nie przyszedł jednak sam. Towarzyszył mu Jack, Dragon, oraz o dziwo Pi. - Zebrałem zainteresowanych. - wyjaśnił kronikarz.
- Wolę wiedzieć dla kogo będę pracował - uśmiechnął się Dragon.
- Reszta stwierdziła, że sprawy statku są ważniejsze. - usprawiedliwił ich Jack. - Corvo pewnie się wstydzi.
Pi wzruszyła ramionami. - Może coś kiedyś na tym zarobię. - wytłumaczyła się pół-żartem.
-Jeśli wpadnę w berserk, nie wahajcie się mnie zabić. - Skomentował jedynie młody Armstrong i zabrał się do pracy.
W pierwszej kolejności Silver skupił się na kręgu, aby wywołać przebłysk przyszłości. Magia zadrżała, jednak młody mag nie poczuł się silniejszy, jak to zwykle miało miejsce. Zobaczył tylko wizję czarnej nicości. Nie mógł nawiązać połączenia z przyszłym sobą.
Czyżby wypadał dziś dzień intersekcji obu linii czasowych? Mówiło się trudno, rytuał był tylko dodatkowym zabezpieczeniem, Silver liczył, że poradzi sobie bez jego mocy. Nie pozwolił, by to niewielkie niepowodzenie go rozproszyło i skierował swoje myśli “do wewnątrz”, by ponownie przeniknąć na płaszczyznę Podświadomości.

Mrok świata wewnętrznego pozostał takim, jakim Silver go zapamiętał. Bariera kamieni dalej go chroniła, choć tym razem… nie miała przed czym. Ludzka podświadomość wydawała się nieobecna. W oddali Silver widział duże zamknięte drzwi. Między nimi a sobą, widział przesiadującego Azazela.
- Namyśliłeś się? - spytał demon. - Wiem, co się z tobą działo. Nie jestem zadowolony, że zostałeś magiem. - zaznaczyła istota. - Nie jesteś jednak jedynym, więc dalej chętnie się z tobą złączę. Wiem, że przynajmniej kilku się pozbędziesz, a to więcej, niż mogę zapewnić w swoim obecnym stanie.
-To pewnie wiesz też, że poznałem nieco faktów na twój temat. - Armstrong również nie krył niezadowolenia. - Podczas naszego poprzedniego spotkania poczęstowałeś mnie sporą porcją kłamstw. Tym razem, chcę usłyszeć prawdę.
- Kod chce was martwych. Po to stworzył takich jak ja. Póki co nam nie wyszło. Koniec historii. - Azazel rozłożył ręce. - Byłem pewien, że uciekniesz, jak powiem ci prawdę. - przyznał. - Nie martw się. Powiedzieć, że kod jest świadomy, to przesada. Mimo tego prędzej czy później was dorwie. Millenia to niewiele w skali istnienia. - Obiecał, czy też zagroził. - Do tego momentu równie dobrze mogę pożyczyć ci swoją moc z nadzieją, że chociaż trochę przysłużysz się dobrej sprawie. Choć na moje usprawiedliwienie, większość moich części jest w różnych miejscach, a wiele zniszczonych, więc mam prawo mieć dziury w pamięci.
-Nie da się uciec od tego, kim jesteśmy. Od momentu gdy znalazłem twoje pierwsze ramię, ten dzień był nieunikniony i prędzej czy później i tak poznałbym prawdę. - Silver celowo użył sformułowania “My”. Chciał by Azazel rozumiał, iż zaakceptował w pełni fakt, że stanowią dwie części jednej całości. - Jak to właściwie z Tobą było? Twoja egzystencja sprowadzała się do bycia narzędziem Kodu, czy miałeś w życiu jakieś osobiste motywy, ambicje?
- Zostałem stworzony do walki z magami. To była moja jedyna ambicja. Kod nie musiał mi niczego nakazywać. - zdradził Azazel.
-Cóż, kilku magów na pewno dla Ciebie zabiję. - W końcu następnym celem młodego Octobera był March, a przeczucie mówiło mu, że nie będzie jedynym Miesiącem do odstrzału. Różnica między podejściem jego, a Azazela była taka, że Silver planował przechwycić moc swoich celów, a nie ją unicestwić. Kończyła się epoka magów i bohaterów, nadchodziła era bogów, a on nie zamierzał siedzieć bezczynnie. - Myślisz, że kiedy się połączymy, uzyskam dostęp do twoich wspomnień? Czy one zostały utracone, wraz z twoim rozczłonkowaniem?
- Kilku to więcej, niż mogę dopaść teraz. - Azazel brzmiał na zadowolonego. Zastanowił się nad nowym pytaniem przez chwilę, jednak ostatecznie wzruszył ramionami. - Raczej wątpię. Jeżeli czegoś nie pamiętam, to tego nie pamiętam. Gdybyś znalazł się w sytuacji w której mógłbym sobie coś przypomnieć, może wtedy? Dalej będziesz w końcu mną. - zauważył.
-Może kiedy odzyskamy pozostałe części Ciebie, reszta wspomnień powróci. - Wysunął hipotezę Silver. - Wiem gdzie znaleźć dwie z nich, postaram się je zdobyć przy najbliższej okazji. Może wyczujemy pozostałe, kiedy nasze Kody się połączą. - Wiedział, że przebudzony w jego odpowiedniku Azazel wyczuwał swoje części, jednak nie była to detekcja o dużym zasięgu. Wprawdzie Zoanne twierdziła, że zniszczyła dwa serca, ale skoro Kod nie przewidywał śmierci Demona, zapewne mogły się zregenerować. - Widziałeś moją ostatnią wizję, prawda? Myślisz, że ci nieznani najeźdźcy to byli twoi pobratymcy, czy jakiś inny wróg?
- To bardzo możliwa hipoteza. Jak najbardziej pozostałe demony powinny wasz szukać, gdy się zregenerują. - przyznał Azazel. - Minęło sporo czasu od pierwszych walk demonów z serafinami. Być może tamte oddziały wreszcie się odnowiły.
-Serafini was wybili? Jak to możliwe? - Silver nie do końca dowierzał w to co słyszał. Demony były naturalnymi wrogami Serafinów, stworzonymi specjalnie by na nich polować, na dodatek jedynie April dysponowała tak ogromną mocą, co się musiało wydarzyć?
- Nie istniałem wtedy, więc nie znam szczegółów. Może poprzednie demony były gorsze ode mnie. W każdym razie wiem, że kod próbował się ich pozbyć, ale coś nie wyszło. - demon nie wydawał się kłamać.
-Jesteś zatem kimś w rodzaju drugiej generacji. To by tłumaczyło, czemu jako jedyny dotarłeś do Drogi Mlecznej. Właściwie czemu Kod chce się pozbyć magii? Przecież ona też pochodzi od Kodu. - Icaria twierdziła, że magia to błąd, mutacja która nie powinna się zdarzyć, ale jeśli ktoś mógł mu udzielić pełnej odpowiedzi, to właśnie Azazel.
- Czuje się zaatakowany. Wielu z was wydaje się myśleć, że kod jest inteligentny, ale to przesadne założenie. Co najwyżej można porównać go do rośliny. Odczuwa, co się dzieje i reaguje instynktownie. Nie wiem jak magia powstała, ale wątpię, aby stał za nią jakiś większy plan. Obecny to się jej pozbyć.
-Może Kod nie posiada inteligencji per se, ale są inteligentne manifestacje Kodu. Jedną z nich jest Davy Jones którego o dziwo znowu tu z nami nie ma. - Zauważył Silver. Wiedział, że Davy wrócił, bo widział go w umyśle Drake’a, a jednak jego z jakiegoś powodu unikał. Czyżby nie lubił magów? - Nawiasem mówiąc, to mroczne, bełkoczące coś to też manifestacja. Podświadomość ludzkości, obleczona w quasi-fizyczną formę. W sumie cieszę się, że tym razem jej tu nie ma.
- Wszystko jest manifestacją kodu, twoja inteligencja również. Nie wiem, czemu niektóre bardziej abstrakcyjne idee posiadają intelekt, nie spotkałem jednak żadnej manifestacji odpowiadającej za kod jako taki. Żadnego “boga”. - zapewnił Azazel.
-Jestem naukowcem, wierzę w fakty i badania. Być może nie istnieje nikt czy też nic, co można by nazwać bogiem, a może jest to istota ponad poziomem Kodu Uniwersalnego. Większość istot żyje w trzech wymiarach, a postrzega cztery. Kod można uznać za coś w rodzaju piątego, choć nie nazwałbym maga pełną istotą pięciowymiarową. - Silver poniewczasie zorientował się, że zaczyna wchodzić w teoretyczne rozważania z dziedziny fizyki kwantowej. - W każdym razie, kiedyś nie było nic. Kod skądś musiał się wziąć. Masz jakąkolwiek wiedzę, na temat jego genezy?
- Może nie było nic, a może istniała jakaś pierwotna wersja kodu? Nie wiem takich rzeczy. Jestem dużo starszy od ciebie ale jak ustaliliśmy, w żaden sposób nie bliski początkom istnienia. - Azazel zabrzmiał na lekko rozbawionego. - Są w galaktyce rasy, które wiedzą o kodzie i wyznają związane z nim bóstwa swojej interpretacji. Pamiętam teorię, że kod to księga i ktoś ją pisze. - wzruszył ramionami. - Możesz uznać kod za formę materii która tworzy świat, za inny wymiar, albo za produkt jakiegoś autora. Nie widzę, co by to miało zmienić.
Silver przekrzywił głowę w niedowierzaniu, nie sądził że Demon mógłby być rozbawiony.
-Myślałem, że skoro jesteś, niejako bezpośrednim tworem Kodu, możesz posiadać taką wiedzę. - Wyjaśnił. - Tego typu hipotezy sugerują, że istnieje coś ponad Kodem Uniwersalnym, że ten Wszechświat to jedynie niewielki element ogromnej układanki. Moim zdaniem to fascynujące, od zawsze lubiłem patrzeć i sięgać tam, gdzie inni nie odważyli się zapuścić. Dążę do transcendencji, tylko tak zdołam osiągnąć swój cel. Dużo jest takich ras wyższych?

- Poza demonami i serafinami, nie natknąłem się na rasy które by odstawały od normy. No, może poza ludźmi, ale to wina April. - Azazel miał zakończyć wypowiedź, zatrzymał się jednak. - O ile się nie mylę, w kodzie są też jednostki unikalne. Nie rasy, ale osoby, które nie mieszczą się w kwalifikacji. Kojarzę to, bo zaskakująco wiele takich osób było ludźmi. Tego szukasz? Prawdopodobnie to nas czeka, gdy się połączymy.
Umysł młodego Armstronga pracował na wysokich obrotach, gdy ten rozważał możliwe implikacje i potencjalne ścieżki.
-Klaruje mi się pewien plan… Takie jednostki mogą być dobrym punktem startowym. Zakładając, że wciąż żyją, albo zostało po nich coś, co da się wykorzystać. - Odezwał się po chwili takiego namysłu. - Kiedy się połączymy, przestaniesz być po prostu narzędziem Kodu, staniesz się osobą, będziemy sami o sobie decydować. Czy ta perspektywa nasuwa Ci jakieś plany, pragnienia, których do tej pory Ci odmawiano?

Azazel pokiwał przecząco głową. - Nie byłem zaprogramowany na nic ponad zabijanie magów. Zobaczymy, co się stanie. Jeśli więcej mnie wyjdzie z tego połączenia niż ciebie, nie będziemy ciekawą osobą.
Silverowi wydało się to wręcz smutne. Azazel, choć potężny był pozbawioną indywidualności marionetką, nie miał nic ponad to, co wdrukował mu Kod.
-Znalazłem tylko trzy fragmenty Ciebie, w tym żadnego kluczowego. Połączenie powinno więc wyjść harmonijne albo z moją niewielką przewagą. Będziesz mógł w końcu zakosztować życia, zamiast tylko egzystować. Mam nadzieję, że zemsta Ci zasmakuje. Naszym pierwszym celem będzie March. - Nie wiedział na ile Demon jest zdolny do emocji, ale liczył, że zdoła choć trochę je pobudzić. Może dlatego, że widział w nim osobę, choć rzeczywistość odbierała mu tożsamość.

- March, March, March…Moc, energia, siła. To będzie dobry sposób na rozruszanie kości - demon był zadowolony. - Coś jeszcze cię trapi, czy możemy zacząć? - spytał.
-Wiele rzeczy mnie trapi, niektóre z nich trudno ubrać w słowa… Może zacznę od czegoś prostego. Czym właściwie jest April? Sama jej obecność trzyma Demony z dala od tej galaktyki. To coś w rodzaju skumulowanej anomalii?
- Ohh nie, nie wiem, kto wpadł na tę teorię. Demony pędziłyby za April namiętnie, gdyby miały taką możliwość. Skoro tego nie robią albo się nie zregenerowały, albo z jakiegoś powodu nie potrafią jej znaleźć. - obiecał Azazel. - Z tego, co mi wiadomo, to po prostu kolejna osoba. Z tym wyjątkiem, że ma możliwość edycji kodu. Nie wiem skąd i dlaczego, ale sam ten fakt robi z nią maga. Nazwanie tego anomalią może być trafne.
-Opieram tę hipotezę na założeniu, że ten nieznany wróg z mojej ostatniej wizji, to były Demony. Kimkolwiek byli, uderzyli, gdy April zginęła. Co oznacza, że jej obecność w jakiś sposób chroniła tę galaktykę. Serafini praktycznie wymarli, a o innych inteligentnych rasach spoza tej galaktyki jak mówisz, nie słyszałeś. Twoi pobratymcy pozostają zatem najbardziej wiarygodnymi kandydatami, przy obecnym stanie mojej wiedzy. - Wyłożył na spokojnie Silver. - Swoją drogą, jeśli trafimy na twoich pobratymców, masz jakiekolwiek przeczucie, jak mogliby zareagować na unię Demona i Miesiąca? - Najbardziej oczywistą odpowiedzią wydawała się agresja, ale pytanie, jak na to równanie wpływał pierwiastek demoniczny.
Azazel potrzebował chwili, aby odpowiedzieć. - Inne demony na pewno będą nas chciały usunąć i mam nadzieję, że kiedyś to zrobią. Twoja magia nigdzie nie pójdzie. - Azazel nie planował być magiem wiecznie. - Jak wspomniałem, kod nie jest świadomy. Nie wiem, jak wygląda regeneracja demonów. Może zajmuje tyle czasu, bo zostało za dużo moich fragmentów w galaktyce. A może kod nie chciał mnie wskrzesić, gdy to, co mnie zabiło, dalej istnieje? Musi to opierać się na jakiejś pojedynczej zasadzie, która jest w stanie sama się odegrać, bez nadzoru i ingerencji kodu. Jeżeli trigger to “zniknięcie zagrożenia”, wtedy masz na sobie lawinę demonów. Jestem w stanie stworzyć teorie które byłby zgodne z twoją hipotezą.
-Nie mam w planach umierania, ale nie wiemy, co przyniesie przyszłość. - Wzruszył ramionami. - Co do Ciebie, Miesiące dołożyły wiele starań, by spowolnić twoją regenerację, choć wedle mojego źródła, w bliżej nieokreślonej przyszłości mogłeś się odrodzić. Oczywiście, byłaby to bardziej skomplikowana kwestia, niż zwykłe odtworzenie utraconego ciała, ale i tak przyznaję, wyczyn godny podziwu, potrzeba było aż czterech z nich, żeby Cię jedynie tymczasowo wyłączyć z gry. Rozumiesz Kod lepiej ode mnie, czy są jakieś zasady, których nie da się w żaden sposób “przeskoczyć”?
- Biorąc magię pod uwagę, pewnie wszystko jest możliwe. Co najwyżej mogą być rzeczy, których przeskoczenie sprawi, że zostaniesz uznany za zagrożenie. - ostrzegł Azazel. - Nie wiem jednak co by mogły stanowić poza czarowaniem. - przyznał.
-Podobno nawet magia ma swoje ograniczenia. No i jest też szaleństwo, czy Serafini obdarzeni talentem magicznym też byli szaleni? April jest obłąkana, ale to tylko jedna osobniczka.
- Powinienem coś zaznaczyć. Nie walczyłem z serafinami. Zostałem stworzony po tym, gdy umarli. Najwyraźniej kod stwierdził, że skoro April jest sama, to tym razem może się udać. Wtedy powstałem ja. - wyjawił demon. - Nie wiem jaki był konkretny stosunek serafinów do magii. Jeżeli mam zgadywać, to prosta istota obdarzona wiecznym życiem po prostu nie jest do niego stworzona. - nie widział powodów do komplikacji w magii samej w sobie.
-Może, choć słyszałem, że szaleństwo magów, a przynajmniej Miesięcy to też wpływ Kodu, a ściślej Podświadomości, o której rozmawialiśmy wcześniej. Tylko nie wiem jak Podświadomość ludzkości miałaby się do Podświadomości Serafinów. - October znowu się zamyślił. - Zmieniając temat. Jak to było z wami? Demony stanowiły jednorodny rój, czy mieliście jakąś hierarchię?
- Z tego, co wiem, jesteśmy indywidualistami. Nie pamiętam spotkań z żadnym konkretnym demonem. Nie mam też podświadomego poczucia hierarchii w sobie. Rząd siły, być może? - zgadywał.
Tak wiele niewiadomych, a z każdą odpowiedzią tylko przybywało pytań. Prawdopodobnie mogliby tu spędzić wieczność, a Silver wciąż nie dowiedziałby się wszystkiego.
-Nie wiem, czy masz jakieś doświadczenie w tej kwestii, ale co jeśli dwie manifestacje Kodu mają przeciwstawne cele? Teoretycznie wciąż należą do jednej całości. - Spór między Jonesem a Podświadomością go zastanawiał. Nie mówiąc już o tym, co moc Podświadomości robiła z Icarią, to zdecydowanie stało w opozycji do głównego trzonu Kodu.

- Nie wiem, nie mam dużego doświadczenia z abstrakcyjnymi bytami. Przynajmniej żadne które bym pamiętał. Na pewno nie wyobrażam sobie usunięcia z kodu jakiegoś kluczowego elementu, więc pewnie musiałby jakoś sobie ze sobą poradzić?
-Kod nie umie sam się korygować, to oczywiste. Prawdopodobnie jedynym rozwiązaniem jest tu utrzymanie stanu równowagi sił, między obiema stronami konfliktu. - Hipotetyzował Armstrong. Świadomość i Podświadomość stały w opozycji, ale jedno bez drugiego nie mogło istnieć. - Swoją drogą, Demony można uznać za swego rodzaju byty abstrakcyjne. Jesteście manifestacją woli Kodu, by wyeliminować magię. Różnica jest taka, że macie fizyczną postać.
- Niekoniecznie. Równie dobrze można nas uważać za naturalnych drapieżników magów. Jestem specyficzną istotą, ale nie sądzę, abym odstawał aż tak od porządku dziennego. Kod przeze mnie nie przemawia na co dzień, po prostu jestem okablowany pod specyficzne nastawienie do życia. - nie zgadzał się Azazel.
-Ale twój gatunek nie wyewoluował naturalnie, zostaliście bezpośrednio wykreowani przez Kod. - Zauważył Silver. - Mniejsza, to tylko mała dygresja. Aczkolwiek to rodzi kolejne pytanie, czy byt abstrakcyjny może stać się istotą fizyczną?
- Wszystko wydaje mi się możliwe. Nie wiem tylko, jak ktoś by mógł zmanipulować kodem, aby przyznać sobie prawo do fizycznej formy. Brzmi to dość skomplikowanie. Może łatwiej byłoby jakąś ukraść? Wieczność jest długa, coś takiego może prędzej czy później się wydarzyć. - stwierdził.
Genialna hipoteza! Może to właśnie robiła Podświadomość przez Korupcję? Przenosiła się do fizycznego świata, kawałek po kawałku w ciałach tych pojebów z Icarii.
-Powiem Ci, to brzmi bardzo prawdopodobnie. Nawet by mnie nie zdziwiło, gdyby ktoś oddał swoje ciało dobrowolnie, w zamian za obietnice, które taki byt mógłby złożyć. - Jak wolność od Kodu, którą Podświadomość obiecała swoim marionetkom. Brzmiało też podobnie do ich sytuacji, ale miał wystarczająco dużo potwierdzeń tego, że Azazel był realny. - I znów diametralnie zmienię temat. Pamiętasz Pierwszą Generację Miesięcy, spotkałeś kiedyś July? - Był to w sumie jedyny Miesiąc, o którym Silver nic nie wiedział.

- Prawdopodobnie? Moja pamięć jest dziurawa, gdy chodzi o konkretne miesiące. Wiesz może, jak się kiedyś nazywał?
-Jednym z mian którymi posługiwał się na przestrzeni dziejów, był Juliusz Cezar, ale pojęcia nie mam czy to jego prawdziwe imię. - Odparł młodzieniec.
Twarz demona przez całą rozmowę była statyczna. Silver odnosił wrażenie, że składała się ona z mniejszej ilości mięśni, niż ludzka, przez co nie była aż tak ekspresywna. Na imię July udało się jednak spostrzec pewien grymas. - Na sam dźwięk tego imienia pałam nienawiścią, choć nie pamiętam, abym z nim walczył. Nie jestem nawet pewien jaką ma magię, ale jeżeli mamy jakiegoś zabić, pewnie miałbym satysfakcję z wyłączenia go z obiegu.
Ciekawe, bardzo ciekawe… Było tu widać pewien schemat, jakby July chciał zostać zapomniany, choć pewne wrażenia pozostały niezatarte.
-No właśnie, nawet inne Miesiące tego nie pamiętają… Łącznie z tym, który nie powinien niczego zapominać. - Westchnął. - W każdym razie, jest uznawany za martwego już od tysięcy lat, nie wiem, co zrobił, ale zabili go pozostali członkowie Pierwszej Generacji, więc to musiało być coś naprawdę dużego. Jeśli jakimś cudem przetrwał i gdzieś się ukrywa, nie omieszkam wyświadczyć Ci tej małej przysługi. Zakładając, że uda się go znaleźć oczywiście. - Był to potencjalnie kolejny fragment duszy April do przechwycenia, miałby zmarnować taką okazję?

- Będę ci wdzięczny. - przytaknął Azazel.
-Nie uważasz, że to dziwne? Wszelkie informacje na jego temat zostały wymazane, jakby sama ta wiedza była niebezpieczna. Co może być tak groźnego?
Azazel nie przejmował się obawami Silvera. - Wątpię, aby mógł wymazać mi pamięć przed moją przegraną walką, bo nie brał w niej udziału. Tym bardziej wątpię, aby mógł to zrobić, gdy jestem w kodzie. To raczej część mojej ogólnej amnezji. Jeżeli mam zgadywać, to jego magia musi mocno mieszać w kodzie. To by tłumaczyło, czemu nienawidzę go bardziej od reszty.
-Może był magiem chaosu? Nieprzewidywalne zmiany w Kodzie wydają się być dobrym uzasadnieniem. - Tylko co miałby chaos wspólnego z fragmentem czyjejś duszy? Kaprysy? Faktu, że chodziło nie tylko o brak wiedzy Azazela, ale także Septembera czy Augusta już nie komentował, te zjawiska mogły być powiązane, ale faktycznie nie musiały. - Czy w związku z tym Februarego nienawidzisz mniej niż pozostałych?
Azazel przytaknął skinieniem głowy. - Moc Februarego odkręca magię. Przez to prawie nie mam ochoty go zabijać, choć pod każdym względem dalej jest magiem. Poza tym, kto wie, jak można by było nadużyć jego zdolności.
-February też nie wypływał od wieków, podobno wciąż żyje, ale jest całkowicie nieaktywny. Cóż, szaleństwo jest kształtowane przez dziedzinę magii, którą dany Miesiąc włada. Może usunął sobie wszelkie emocje, łącznie z poczuciem motywacji. - Wprawdzie April sugerowała, że przestał udzielać się w Icarii, bo ci odeszli od oryginalnej idei organizacji, ale kto go tam wie. - Czy jeszcze któryś z Miesięcy wyróżnia się dla Ciebie?
- Ciężko powiedzieć. Nie postrzegam ich do końca jak ludzi, a bardziej jak fragmenty April. - wyznał Azazel. - Na pewno mam na pieńku z Augustem. Był równie dużym cierniem co March. Spotkałeś jeszcze tą jedną, jak jej tam…June? Zabić tą to byłaby litość. Właściwie ciężko powiedzieć, żeby posiadała magię. Jej fragment daje jej pragnienie perfekcji, ale nie ofiaruje jej umiejętności, aby ją jakoś zrealizować. Jeżeli chcesz mówić o szaleństwie w wyniku magii, to świetne miejsce na rozpoczęcie badań.
Silver pokiwał głową.
-Tak, spotkałem ją. Robi karierę jako piosenkarka. Beznadziejny przypadek narcyzmu, ale trzeba przyznać, że śpiewać potrafi. - Zamyślił się na chwilę. - Może zrobiła jakieś postępy, bo obecnie jej magia działa jak urok. Sprawia, że ludzie chcą ją podziwiać i uważają ją za najwyższą ligę. Chyba nawet zauroczyła May, bo ta ją ochrania i o niczym innym nie myśli.

- Huh… nie znam ich historii. Magowie w sumie mogą czarować jeden drugiego. Szkoda, że się sami nie wybili doszczętnie.
-Po śmierci July pozostałe Miesiące zadbały by nie dało się ich zabić bez znajomości prawdziwego imienia. Na palcach jednej ręki mogę policzyć jednostki zdolne ich wyeliminować, bez spełnienia tego warunku. - Wyjaśnił Demonowi. - Jednym z nich, jesteśmy My, albo za chwilę będziemy. Wygląda na to, że moglibyśmy rozmawiać latami, a ja dalej będę miał pytania. A odpowiadanie na nie pewnie jest dla Ciebie męczące. - Wstał. - Zaczynajmy.
- Ciężko znudzić się rozmową, gdy wieki spędziłeś sam w kodzie. - wyznał demon, po raz pierwszy ruszając się z miejsca. Zbliżył się do Silvera i wyciągnął do niego rękę.
Ciekawe, młody Armstrong był pewien, że Kod Azazela był zbyt rozproszony, by jego świadomość istniała wewnątrz, dopóki nie zebrał obu ramion. Wyciągnął własną rękę, której brakujący fragment już zaczął się materializować i chwycił Demona.

Po chwili był już z powrotem w kajucie. Nie zdążył nawet przyjrzeć się tym drzwiom, po prostu się "obudził". Wstał i przyjrzał się swojej nowej formie. Skorupa, która wcześniej pokrywała jego ramiona, rozrosła się praktycznie na całe ciało, czuł też, że ma coś w rodzaju rogów i… czy to były skrzydła? Coś wyrastało mu z ramion, ale wysyłało sprzeczne odczucia.

-Nie było tak źle. Ma ktoś lusterko? - Zwrócił się do obecnych załogantów.
Jack zagwizdał. - Myślałem, że będzie coś bardziej widowiskowego. Byłeś sobą, posiedziałeś i teraz dalej jesteś…sobą? - zdziwiony rozejrzał się po reszcie.
Drake mu przytaknął. - Cóż, dalej pamiętam, jak wyglądał kilka sekund temu, ale jest coś naturalnego w tej nowej formie. Jakby co najwyżej zmienił fryzurę.
Uśmiechając się, Pi wyciągnęła ze swojej torebki małe lusterko i podała je Silverowi. - Nie wiem, co ci daje ta forma, ale na pewno nie urody. - skomentowała.
Reakcje załogi były znacznie spokojniejsze, niż mógłby się spodziewać. Zupełnie jakby przepisanie jego Kodu sprawiło, że ich percepcja automatycznie zaakceptowała nową postać.
-No cóż, przynajmniej przestanę trafiać do czasopism dla nastolatek. - Zażartował, przeglądając się. Zmiana była duża, by nie rzec drastyczna, ale faktycznie czuł się naturalnie. Jakby taki właśnie miał być.
-Wszystko przebiegło spokojnie, jak rozumiem.

- Nikogo nie atakujesz, więc na to wygląda.
Poszło gładko, teraz zapewne czekało go coś trudniejszego. Sprawdził, czy w trakcie rytuału nie przyszły do niego żadne wiadomości. Spodziewał się przynajmniej jednej, ale o dziwo skrzynka była pusta. Cóż, obiecał ojcu, że sam skontaktuje się, jeśli wszystko przebiegnie prawidłowo.
Przeciągnął się kilka razy, pancerz zatrzeszczał, stawy strzeliły, wyglądało na to, że wszystkie kości i mięśnie miał na właściwym miejscu, albo czuł swoje nowe ciało bez zakłóceń.
Tylko te skrzydła… Spróbował nimi poruszyć i zrozumiał, że się rozkładały, mogły też służyć jako dodatkowe ramiona. Za szybko poszło, liczył, że zdoła to jeszcze odwlec, bo konfrontacji z ojcem bał się chyba bardziej niż konsekwencji nieprawidłowej fuzji Kodu. Nie wiedział tylko, czy ten odebrał już jego wiadomość. Może jednak warto było to nieco przeciągnąć.
-Muszę się napić… Francis, kurs na centralę Icarii, mam tam coś do odebrania. - Powiedział i ruszył do swoich kwater. Miał nadzieję, że ktoś z obecnych dołączy i nie będzie pił sam.


Silver spędził miło czas z resztą załogi, zalewając organizm ulubioną trucizną. Jak się okazuje, nowa forma była na tyle wytrzymała, że potrzebował wypijać jeszcze więcej niż dotąd, by poczuć upojenie, zanim jego metabolizm wypali alkohol. Teraz już nawet Christine za nim nie nadążała. Gdy wszyscy zaczęli się osuwać i powoli ewakuować, chłopak ogarnął się, aby ponownie sprawdzić komputer w swoim gabinecie. Na czacie pojawił się znak — wiadomość została odczytana po kilku godzinach. Po kilku kolejnych ojciec odpisał zaledwie trzykropkiem.
Wewnętrzną debatę na temat tego, jak strawić tę odpowiedź przerwało pukanie do drzwi. Był to Dragon.
- Wybacz, ale mam mały problem z trasą. Do sektora z centralą Icarii prowadzą tylko dwie bramy gwiezdne i obie są wyłączone. Niby na konserwacje, ale ludzie piszą, że jest straszny rygor w systemie i odradzają tam w ogóle latać. Mogę skoczyć do najbliższej bramy i resztę przelecimy na silnikach. Cała podróż zajmie nam jednak nawet ze dwa tygodnie. Pasuje ci to albo chcesz może zalecieć gdzieś po drodze? - spytał nawigator.
-September i tak potrzebuje czasu na poszukiwania, nie musimy się spieszyć. Nie planuję stacji po drodze, wyznacz kurs. - Odparł spokojnie. - Żebyśmy tylko nie przegonili delegatów Icarii, w tej ich przedpotopowej łupince. - Zaśmiał się. Gerard i Eidith mieli nad nim ile, pół dnia przewagi? A musieli jeszcze przedstawić jego sprawę Zoanowi. No, chyba że konserwacja bram była tylko wymówką, Icaria kontrolowała ten sektor, mogli je zamknąć dla ludzi z zewnątrz. I tak mało kto odwiedzał to zadupie, praktycznie tylko oni je zamieszkiwali.
Gdy nawigator wyszedł, Silver odpalił komunikator. Wystarczająco długo odwlekał rozmowę z ojcem. Nie włączał póki co kamery, chciał go najpierw przygotować na to, co dane mu będzie zobaczyć.

Komunikator piszczał rytmicznie, próbując nawiązać dalekosiężne połączenie z prędkością światła. Pierwszy, drugi, trzeci sygnał. Może ojciec był zajęty? Silver nie miał pojęcia, jak wygląda jego dzień. Okazało się jednak, że był przy komunikatorze, gdy… odrzucił połączenie.
Wyglądało na to, że jego staruszek wziął sobie słowa syna do serca i albo się wściekał, albo go znienawidził. Silver nagrał więc krótką wiadomość "W środku pozostałem sobą, z zewnątrz zmieniłem się nie do poznania." i wysłał ją. Skoro ojciec nie chciał rozmawiać, nie planował go zmuszać. Może obaj potrzebowali czasu.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 29-06-2022 o 21:25.
Fiath jest offline