Kąpiel?
To słowo zadźwięczało nader miło w uszach Johna. Tym milej, że nieco wcześniej w jego sakiewce zabrzęczały nowo zdobyte monety. Widać handel poszedł na tyle dobrze, że zostało jeszcze trochę grosza do podziału.
Nagły a niespodziewany dopływ gotówki skłonił Johna do podjęcia czynności, które w gorszych czasach byłyby niczym innym, jak szaleństwem. A tak...
Zostawiając kompanów przy stole podszedł do barmana.
- Reflektowałbym na tę kąpiel - powiedział.
- Balia, ciepła woda, mydło, ręcznik...? - Barman spojrzał na "Doca", który skinął głową na znak, że taka opcja mu pasuje. - Zaraz załatwię. Do jedynki - dodał.
- A da się przy okazji załatwić jakąś panienkę chętną do... hmmm... umycia pleców? - spytał John, pochylając się ku barmanowi i ściszając głos. - Za dodatkową opłatą.
Barman szeroko się uśmiechnął.
- Za dodatkową opłatą wszystko da się załatwić. Od dolara do dwóch i pół. W zależności od jakości i zakresu obsługi.
- No to tę najlepszą usługę poproszę...
- Za kwadrans - odparł barman.
John wrócił do stolika.
- Tylko uważaj na ranę - powiedział do dziewczyny. Na tyle cicho, że ciekawskie uszy przy innych stolikach nie powinny tego usłyszeć. - Jeśli zamoczysz bandaż, to zapraszam do jedynki.
- Ehem…
~
Chwilę później "Doc" zabrał swoje rzeczy i po pokonaniu parunastu drewnianych schodów znalazł się na galeryjce, skąd nie tylko był świetny widok na to, co działo się na dole. Było tu też parę drzwi... a jedynka znajdowała się na samym końcu korytarza.
John odruchowo zastukał, a potem nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się, ukazując standardowy, nie wyróżniający się niczym pokój - niezbyt szerokie łóżko, stolik, dwa krzesła, wieszak w kącie, przy drzwiach, umywalka. Drewniana balia. I w sumie już do połowy pełna.
John powiesił kapelusz na wieszaku, do kapelusza dołączył surdut. a właściciel tych rzeczy usiadł na łóżku, czekając na wodę. I panią od mycia pleców. Kroki na korytarzu… pukanie do drzwi, ale i momentalne wejście.
- Hiiii kowboju! Na mnie czekasz? - Zaszczebiotała panienka z uśmieszkiem.
- Hej... - John podniósł się, równocześnie lustrując nowo przybyłą. Przynajmniej na pierwszy rzut oka warta była grzechu... i dwóch dolarów z hakiem. - Na taką uroczą pannę warto czekać - powiedział, uśmiechając się do kobiety.
- Jestem Cindy - Mrugnęła do niego, zamykając drzwi na klucz - To co z tą kąpielą?
- John... - stwierdził. - Możemy zaczynać....
Zaczął rozpinać kamizelkę.
- A może dołączysz? - skinął głową w stronę balii.
- Jaaaasne - Dziewczyna najpierw ściągnęła rękawiczki, potem butki. Postawiła też nóżkę na taborecie, i zaczęła zwijać w dół pończoszkę, patrząc się z uśmieszkiem na Johna, który przerwał rozbieranie się, z zainteresowaniem przyglądając się dziewczynie. Ta się nieco zdziwiła.
- Co jest? - Spytała, gdy w końcu pończoszka została zdjęta, a nóżka zmieniona, i powtarzała czynność…- Z przyjemnością pomagam uroczym kobietom -
- Na interesujące rzeczy warto popatrzeć... - odparł.
Był pewien, że "pokaz" jest zrobiony specjalnie dla niego, by rozbudzić jeszcze większe zainteresowanie osobą Cindy.
- Nie chciałbym niczego przegapić - dodał, obdarzając dziewczynę kolejnym uśmiechem. Nie odrywając od niej wzroku wznowił rozbieranie się. Ściągnął buty.
A Cindy zachichotała, po czym ściągnęła drugą pończochę. Następnie przytuptała do Johna, i… odwróciła się pleckami.
- Rozepniesz? - Miała oczywiście na myśli guziki kiecki na plecach.
- Zawsze z chęcią pomogę uroczej kobiecie - odparł.
Podszedł do Cindy i ze zręcznością wskazującą na sporą wprawę rozpiął znajdujący się tu tuzin guzików. I ukazały się nagie plecki panienki, i już rąbek pośladków… zdecydowanie nie miała na sobie już żadnej bielizny pod sukienką.
- Dzięęęki, słodziak jesteś - Zaszczebiotało dziewczę, po czym odwróciła się do "Doca", i z uśmiechem pogładziła jego policzek dłonią.
John chwycił i ucałował dłoń dziewczyny, a druga ręka "Doca" sięgnęła do biustu, i złapała rąbek sukienki, którą Cindy nadal jeszcze na sobie miała. Lekko pociągnął palcem w dół, a wtedy całość opadła już na podłogę, i panienka stała przed nim nagusieńka i uśmiechnięta.
- Uroczy widok... - powiedział, przesuwając dłońmi po ciele dziewczyny, muskając piersi i zatrzymując się na kształtnych biodrach.
- A ty jeszcze ubranyyyy - Zrobiła zawiedzioną minkę, i zarzuciła mu rączki na szyję… a potem ześlizgnęła je w dół, i zaczęła rozpinać koszulę mężczyzny.
- Były ciekawsze rzeczy do zrobienia - odparł. po czym zaczął rozpinać spodnie, które już od paru chwil stały się jakby nieco przyciasne. Ściągnął je mniej więcej w tej samej chwili, w której Cindy pozbawiła go koszuli. Został w samych gatkach, które nie były w stanie ukryć jego 'zainteresowania' dziewczyną. A ta obejrzała go sobie na szybko z góry do dołu, po czym na widok małego "namiotu" parsknęła, i trąciła tamte rejony dłonią.
- Jak na razie całkiem nieźle… a co tam chowasz? - Powiedziała słodkim głosikiem, i cofnęła się o krok w tył, by lepiej się przyglądnąć(?).
John uznał, że od słownej odpowiedzi lepsze są czyny. Ściągnął gatki, ukazując Cindy swój 'oręż'. A ta pisnęła z uśmieszkiem, i nawet kilka razy przyklasnęła w dłonie. Następnie zaś podtuptała do balii, obok której postawiła sobie taborecik. Usiadła na nim, a nogi wsadziła do balii. Chwyciła mydełko w dłoń, i przywołała "Doca" kiwaniem paluszka.
- Zapraszam więc do kąpieli, Jooohnn.
Z takiego zaproszenia nie można było nie skorzystać, więc John w dwóch krokach znalazł się przy balii, w której usiadł, starając się nie rozlewać wody.
Obrócił się plecami do dziewczyny, a ta podała mu mydełko, po czym zaczęła nabierać wody w dłonie, i oblewać jego plecy.
- Co robisz w mieście kochaniutki? Nie widziałam cię tu nigdy? - Cindy słodkim głosikiem zaczęła typową gadkę-szmatkę.
- Jestem przejazdem i niedługo jadę dalej - odparł, namydlając tors i ręce. - Jak przelotny ptak - dodał z uśmiechem.
- Ale chyba nie jesteś zwykłym kowbojem? Nie wyglądasz na takiego… - Obmyła mu wodą kark.
- Zgadłaś... - Podał jej mydełko i zaczął spłukiwać z siebie pianę. - Jestem lekarzem.
- Taki prawdziwy doktor? Wooooow… a skąd jedziesz, a dokąd jedziesz? Ja to niewiele świata widziałam, hihi… - Panienka zaczęła mydlić Johnowi plecy.
- Tak, najprawdziwszy - odparł. -. A jadę z jednego końca świata na drugi.... - zażartował. - Z Teksasu do Denver, a potem jeszcze dalej. No chyba że znajdę jakieś ciekawe miejsce, to się zatrzymam na dłużej.
- Serio? No ale po co? - Zdziwiła się panienka, kończąc mydlenie plecków, i przekazała mydło na powrót Johnowi, a sama zaczęła spłukiwać jego plecy - Bo jakiś powód chyba musi być? Robota… Żona? - Parsknęła.
- Żonę może sobie poszukam... - John lekko się skrzywił, czego Cindy nie mogła zauważyć ten temat średnio mu odpowiadał, ale wiedział, co powiedzieć w takiej sytuacji. - Jakaś młoda, bogata wdówka... - zażartował.
Uklęknął, by móc umyć kolejną partię ciała, i mało co nie podskoczył, gdy nagle znienacka, stopa Cindy gdzieś tam w wodzie, znalazła się… przy jego klejnotach, a dziewczyna trąciła je tam paluszkami, i zachichotała.
- Młoda i bogata wdówka, o tym teraz marzą faceci? - Powiedziała dziewczyna, i zsunęła się do balii, siadając w niej za "Dociem"... i musiała baardzo rochylić nogi, by tak za nim zająć pozycję.
- Tylko ci najbardziej rozsądni - odparł żartobliwym tonem, po czym sięgnął dłonią do tyłu, by znaleźć jakiś ciekawy fragment ciała Cindy.
- Miła jesteś w dotyku... - powiedział. - I masz bardzo przyjemne rączki.
Odpowiedzią był wesoły chichot Cindy… i nagle przylgnęła całym ciałem do jego pleców, i wyraźnie wyczuwał na sobie jej mięciutkie cycuszki.
- Usiądź… - Powiedziała, a gdy John ponownie przed nią usiadł w wodzie, dłonie dziewczyny zaczęły błądzić po jego brzuchu, i powoli schodzić w dół, pod wodę…
- Bardzo miłe rączki... - powiedział, po czym przechylił się nieco do tyłu, bardziej przytulając się do kształtnych cycuszków dziewczyny... i ułatwiając jej dostęp do siebie.
Jedna dłoń Johna błądziła po biodrze dziewczyny, druga pieszczotliwym ruchem głaskała jej łydkę.
- Też jesteś milusi… - Mruknęła Cindy, i złapała w końcu pod wodą, za co trzeba, po czym rozpoczęła powolne ruchy dłonią… zaczęło się robić naprawdę miło.
- A wiesz… jakbyś chciał… i miał… 25c, to ja bym mogła… tak… no wiesz, po francusku… - Szepnęła mu nagle do uszka panienka, nie przerywając pieszczot rączką.
- No wiesz... ale może później...? - spytał. - Skończymy się myć... pofiglujemy... troszkę... i potem... - zaproponował.
- Jaaasneee… - Cindy skubnęła jego uszko ząbkami.
- Może się... przesiądziesz...? - spytał.
Działania dziewczyny była baaardzo przyjemne, ale John miał ochotę przestać być stroną bierną w tych zabawach.
- Jasne - Powiedziała panienka, i natychmiast wstała, po czym przesunęła się w balii kroczkiem, i była przed "Dockiem", świecąc swoim krzaczkiem na wysokości jego twarzy…
John pochylił się i cmoknął ją w brzuch, a potem ciut niżej, tuż nad "krzaczkiem", co wywołało małe "och" i chichot… a dziewczyna pogładziła go nawet dłonią po głowie.
- To co, mam siadać? - Spytała uśmiechnięta - Teraz ty mnie umyjesz? - Mrugnęła.
- Taaak... z wielką przyjemnością... - Chwycił ją za biodra. - Za chwilkę...
Na moment zanurzył usta w zagajniczku.
- Od czego by tu zacząć...? - zadał pytanie i nie czekając na odpowiedź zaczął namydlać uda i pupę dziewczyny. - Zaraz będzie ciąg dalszy... - zapewnił, spoglądając nieco w górę, na krągłe piersi uśmiechniętej Cindy.
Po chwili dziewczyna usiadła, a John zajął się jej biustem, łącząc namydlanie z masowaniem i zajmowaniem się sterczącymi suteczkami, które polizał, najpierw spłukawszy z nich pianę, na co ona słodko mruczała, i ciągle się pięknie uśmiechała.
- Może zaczniemy jeszcze w wodzie...? - zaproponował John, odrywając się od biustu dziewczyny i sięgając dłonią między jej uda, a jego palce zaczęły błądzić wśród 'zarośli', rozpoczynając delikatny masaż tych ciekawych dla męskich palców okolic.
Chwilę później palce Johna zapragnęły odwiedzić niezgłębione do tej pory rejony i zaczęły się dobierać do kryjącej w zaroślach szczelinki.
- Ostrooożnie... - powiedziała Cindy, ale nie wyglądała na niezadowoloną.
John nie zamierzal być brutalny. Pocałował dziewczynę w szyję, równocześnie odrobinę zwiększając intensywność masażu. Na moment przerwał próbę wsunięcia się głębiej, by po chwili ponowić próbę, w nieco bardziej zdecydowane, choć stale w dość delikatny sposób. Dziewczę zaś siedziało w wannie, z rozchylonymi nóżkami, a rączkami opartymi na brzegach, oddając się w pełni tym zabiegom. Na chwilę nawet Cindy przymknęła oczka, a na jej ustach czaił się uśmieszek… od czasu do czasu również "ochnęła" i "achnęła", ze sterczącymi suteczkami. Było dobrze…
- Może pójdziemy na łóżko? - Spytała uśmiechnęła, i pogładziła "Doca" po policzku.
- Z chęcią - powiedział, podnosząc się i demonstrując swoją gotowość do dalszych działań. Podał rękę Cindy, by pomóc jej wstać. A gdy wyszli z wanny wziął ręcznik i zaczął ją wycierać. Od tyłeczka zaczynając.
Po chwili byli mniej więcej susi.
- To co, jakbyś chciał? - Spytała Cindy z uśmieszkiem, zerkając na łóżko, znowu z męskością Johna w swojej dłoni, którą lekko masowała…
- Połączymy tradycyjność z obyczajami Francuzów? - spytał. - Zaczniemy normalnie, a skończymy... po francusku...?
Zajął się biustem dziewczyny.
- Ja tam lubię od tyłu… a potem cię poujeżdżam? - Parsknęła panienka, gładząc jego głowę przy swoich piersiach.
- Wiesz, co dobre... - Possał lekko jeden z sutków. - Świetnie smakujesz... - powiedział. Chwycił ją za biodra i lekko popchnął w stronę łóżka. - Gotowa…?
- Jaaasne… - Zachichotała Cindy, i po chwili pięknie wypięła się do "Doca"...