Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2022, 01:29   #21
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Bonus 03 - Pierwszy kontakt z Szarańczą (3/3)

Czerwona Trójka



- Maska mi przecieka… Mam nieszczelną maskę! - zameldował Zszywacz. W tych gazmaskach wszyscy wyglądali dość jednakowo. Zwłaszcza w tej mglistej zawiesinie jaką wytworzył atak moździerzy gazem łzawiącym. Gaz pomógł. Ci agresywni tubylcy wycofali się albo gaz ich mocno zamroczył. Dalej piechociarze z Royal Navy torowali sobie drogę lufami i ołowiem. Najpierw parter przypadkowego domu w jakim znaleźli schronienie podczas największego ataki, potem wyjście, potem ulica i marsz z wycelowaną przed siebie lufą. I strzelanie do każdej majaczącej we mgle sylwetki. Nie było ich teraz aż tak dużo, gaz naprawdę robił dobrą robotę.

- Złap mnie za bark. Wytrzymaj. Zaraz wyjdziemy na wolną przestrzeń. - Thomas mruknął nieco stłumionym przez gazmaskę głosem. Tym razem szli mniej więcej gęsiego. By mieć pewność, że jak ktoś, coś po boku to nikt od nich. Szedł w środku, Charlie, Moore, Owen i Bear na szpicy, reszta za nim. Czasem słyszał strzały jak ktoś z nich strzelał. Ale chyba wychodzili na prostą. Bo mgła jakby zrzedła czyli wychodzili ze strefy gazowego ataku. I dobrze. Bo paramedyk kaszlał już tak jakby zaraz miał puścić pawia. Mało przyjemne. Ale dość niska cena jeśli mieliby się wycofać bez strat. Już mgła prawie zrzedła, widział cekaemistę.

- Raca! Czerwona raca! To nasi! - Owen prawie roześmiał się ze szczęścia gdy ze szczyty wzgórza wystartowała czerwona smuga która rozkwitła na niebie. Czyli to byli swoi, pewnie czerwoni z dwójki Clarence’a.

- Mam zachlapaną maskę. Prawię nic nie widzę. - burknął z niezadowoleniem Bear. Chociaż cieszył się bo już zapowiadało się na koniec.

- A gdzie reszta? - Moore odwrócił się pierwszy i zobaczył to co się spodziewał. Owena, potem Wingfielda i Zszywacza. Ale brakowało tych co byli za nim. Jego pytanie postawiło wszystkich w sztorc.

- Kurwa mać! - krzyknął ze złością porucznik. Miał się wydrzeć na Zszywacza, to on powinien pilnować swoich tyłów tak jak Thomas pilnował jego. Ale z bliska widział, że ten ma zaparowane gogle nieszczelnej gazmaski i zaraz chyba puści pawia. Ledwo stał na nogach.

- Bear zabierz go stąd i lećcie do naszych na wzgórzu! Reszta za mną! Wracamy po nich! - porucznik nie chciał tracić czasu. Może tylko zgubili się w tej gazowej mgle? I zaraz się spotkają? Pozostali też się nie zawahali. Ustawili się gęsiego i ruszyli z powrotem w stronę gęstszej mgły.

- Tylko, żeby nie oberwać kulki od swoich. Mieliśmy walić do wszystkiego co po bokach. A nie wiadomo gdzie oni są. - Owen przypomniał o tym detalu jaki przed chwilą działał świetnie. Ale teraz mógł się stać przyczyną friendly fire.

- Trzymajcie się mnie! Nie rozłazić się! It's the Royal Navy! It's the Royal Navy here! - Wingfield zacisnął szczęki ale przyznał mu rację. Zaczął krzyczeć aby ostrzec kolegów i koleżanki zagubione w gazowej mgle. Jego partnerzy uczynili podobnie. Co chwila któryś z nich krzyczał aby ostrzec swoich, że te kształty majaczące we mgle to mogą być swoi. Tym razem jak dojrzeli ludzką sylwetkę we mgle wahali się dłużej niż jeszcze parę minut później. Dopiero jak nie widać było munduru, broni ani gazmaski to otwierali ogień. Ale i ktoś gdzieś tam w tej mgle też zaczął się strzelać.

- It's the Royal Navy! It's the Royal Navy here! - usłyszeli upragniony okrzyk gdzieś przed sobą. Chwilę się nawoływali po czym ujrzeli postać wychylającą się zza jakiegoś samochodu. Widać było zarys hełmu u lufy karabinu. I jak macha do nich przywołująco. Z bliska okazało się, że to Hank.

- Tutaj! Josh i Mike oberwali! Nie dałem rady wlec ich obu! - krzyknął z ulgą łącznościowiec i przejął rolę przewodnika. Dobrze, że wrócili! Nie miał pojęcia co ma zrobić sam z dwoma ciężko rannymi kolegami. Jednego mógłby jakoś nieść ale obu? Został więc przy nich mając nadzieję, że ktoś ze swoich po nich wróci. I wrócili! Dzięki Bogu!

- Chłopaki! To my! Nie strzelajcie! To ja Hank i chłopaki! Wróciliśmy po was! - na wszelki wypadek łącznościowiec zatrzymał się kilka samochodów dalej. Słyszał, że tam są. Widział wystającą nogę Mike’a jaki siedział na asfalcie i opierał się o tył osobówki.

- Dobra dawaj! Nie będziemy strzelać! - odkrzyknął drugi z ceakaemistów. Ruszyli ale zaraz przypadli do ziemi bo któryś z tych dwóch zaczął strzelać z pistoletu.

- Kurwa mieliście nie strzelać! - wrzasnął do nich wkurzony dowódca mając nadzieję, że się opamiętają. Byli w jakimś szoku czy co? Z upływu krwi, bólu i ran to było możliwe. Zwłaszcza jak nie mieli tu Zszywacza i jego szpryc.

- Tam był jeden! Chodźcie to nie do was! Do was nie będziemy strzelać! - odkrzyknął ciężko Josh i nawet na słuch było słychać, że coś go mocno boli. Porucznik wznowił marsz i po chwili kilka schylonych sylwetek dotarło do swoich dwóch ciężko rannych kolegów. Przez te gazmaski nawet swoich trudno było rozpoznać. Więc łatwiej było po nazwiskach wyszytych na mundurze i detalach ekwipunku. No Josha było łatwo po leżącym obok ckm. Ale ramię miał rozwalone to nie mógł go użyć. Dlatego trzymał w rękach pistolet.

- A gdzie dziewczyny?! I Roman!? - zapytał Thomas bo chociaż Hank o nich nie wspomniał spodziewał się, że jest tu cały brakujących skład. A nie było jeszcze tej trójki.

- Są gdzieś tam! Dorwali nas i zgubiliśmy się! To tam co strzelają! To muszą być oni! - Hank krzyknął pokazując kierunek swoim karabinkiem. Widać było na góra dwie osobówki a potem wszystko nikło w gazowej mgle. Ale słychać było, że ktoś tam się ostro strzela. Na triplety karabinu i szybkie strzały z klamki.

- Charlie i Owen, wyciągnijcie ich stąd i jazda do naszych. Idźcie na czerwoną racę, tam czekają z Dwójki! Dave za mną! Hank prowadź. - Thomas nie wahał się i czuł, że sytuacja u zagubionej trójki jest dramatyczna. Miał nadzieję, że rozdzielając się jeszcze bardziej nie przekreśla losu swojego oddziału. Dowódca drużyny i grenadier bez skrupułów zarzucili sobie po jednym z ranionych kolegów na ramię. I tak zaczęli z nimi kuśtykać z karabinkami w wolnej dłoni. Też mieli nadzieję, że nie spotkają żadnego z tych samobójczych szaleńców. I też im serce ściskało na myśl, że zostawiają to swoich w głębi tego niebezpiecznego terenu. Też chcieliby pomóc Romanowi i dziewczynom. Ale nie czas było na sprzeczki. Kuśtykali więc sapiąć i dysząc pod tym sporym ciężarem swoich kompanów. I uparcie parli do przodu aby wydostać się z tej mgły na otwartą przestrzeń.

Trójka całych komandosów ruszyła bez w tą mgłę. Szli szybko, nieco skuleni, gotowi do ostrzelania każdej podejrzanej sylwetki. Ale okrzykiwali się co jakiś czas aby nie dostać kulki od swoich. Wreszcie usłyszeli upragniony odzew.

- It’s the Royal Navy! It’s the Royal Navy here! - gazmaska wytłumiała głos ale to musiała być któraś z dziewczyn. Jeszcze chwilę i dojrzeli klęczącą na progu jakiegoś domu postać. Strzelała z pistoletu ale długa broń z optyką zdradzała, że to Olivia. Machnęła do nich ponaglająco. Zaczęli biec i jak dobiegli ujrzeli nieruchome ciało bez gazmaski z martwo wpatrzonymi w mgłę oczami. Roman.

- Zabrali Irene! Do piwnicy! Nie dałam rady po nią zejść! Ammo mi się kończy! - Olivia krzyknęła co miała na szybko. Przybyli w ostatniej chwili! Nie była pewna ale został jej już ostatni albo przedostatni mag. Nie miała pojęcia co by zrobiła jakby ten jej się też skończył.

- Weź od Romana! - krzyknął Wingfield i zobaczył do kogo strzela kumpela. Byli po drugiej stronie domu, w ogrodzie. Uniósł karabinek i posłał im od razu dwa czy trzy triplety. Ona zaś rzuciła się ku ciału zabitego kolegi i zaczęła odpinać jego karabinek.

- Odsuń się! - gdy Tom podniósł głowę ujrzał lufę FN MAG-a. W rękach Dave’a. Musiał go zabrać od Josha który i tak w obecnym stanie nie mógł go użyc. Zdołał wstać i odskoczyć gdy zwidowca kompletnie nie przejmując się oszczędzaniem amunicji pociągnął długą serią masakrując ciała w ogrodzie. Darł się i powoli kroczył naprzód jak jakiś Terminator nie przestając strzelać. Thomas nie czekał na wynik tylko machnął do łącznościowca.

- Za mną! Oli osłaniaj nas! - skorzystajac z tego, że Moore oczyścił im drogę na parterze dwaj komandosi zbiegli po piwnicznych schodach. Było ciemno więc mieli tylko swoje latarki. Na szczęście to była piwnica prywatnego domu więc niezbyt wielka. Prawie od razu w ostrym świetle ujrzeli postacie o zakrwawionych mordach jakie zasłaniały oczy przed ostrym światłem taktycznych latarek. Na ziemi zaś leżało zakrwawione ciało. W mundurze. Nie ruszało się.

- Ognia! Zapierdol skurwysynów! - wydarł się porucznik tracąc panowanie nad sobą. Piwnica zadudniła od automatycznego ognia karabinków. Na dwie lufy efekt był masakrujący. Jeszcze któryś z napastników dyszał i charczał gdy jeden a potem drugi komandos zmienili magazynki. Po czym porucznik podszedł do krwawego pobojowiska. Oświetlił zakrwawioną gazmaskę i mundur. Ale nie widział czy się rusza czy nie.

- Zabierz ją stąd! Na górę! - krzyknął do radiowca. Ten podbiegł, złapał bezwładne ciało Irene za uchwyt kamizelki i wlókł w stronę schodów. Dopiero gdy znalazł się w plamie bladego światła padającego z góry zarzucił je sobie na ramię i szybko wybiegł na górę. Aby do światła! Minął czekającą Olivię jaka zdążyła zamienić pistolet na karabinek Romana i teraz filowała z tej strony domu a Dave od ogrodu.

- Fire in the hole! - dobiegło ich od strony piwnicy. Zaraz potem szybkie kroki na schodach i na górze ukazał się rosły porucznik. A w piwnicy coś wybuchło. Zaraz potem od schodów buchnęło dymem a na dole dał się słyszeć opętańczy ryk palonych żywcem istot.

- Dave bierz Ramona. Oli osłaniasz nas. Za mną! - warknął krótko i bez zwłoki zabrał za ramię bezwładne ciało Irene. Nie miał pojęcia czy jeszcze żyje. Rany gardła i bezwład zdawały się temu przeczyć. Sprawdził puls ale nic nie wyczuł. Ale może się mylił? Złapał więc ją i ruszył przed siebie. Zwiadowca podobnie dźwignął ciało martwego kolegi. Snajper ze swoją bronią na plecach szła z karabinkiem zabitego sapera który na takie krótkie dystanse i w dynamicznym strzelaniu sprawdzał się znacznie lepiej niż jej repetier do dalekich strzelań czy pistolet do samoobrony.

Szli sapiąc i dysząc, prawie truchtając aż jezdnia się skończyła. Wyszli na pole a potem z mgły. I tej rzadszej mgły. Połączone siły obu drużyn czerwonych były na tej mgle. Widać było Zszywacza jak siedzi na ziemi z zabandażowanymi oczami. A kolega paramedyk z Dwójki zajmował się właśnie Joshem. Ci co byli sprawni utworzyli ochronny kordon z bronią wycelowaną w mgłę. Jak zobaczyli trzy kroczące sylwetki w gazmaskach wlokące dwie bezwładne rzucili się im na pomoc.

- Medyk! Medyk tutaj! Prędko do cholery! - darł się Wingfield jak tylko ich zobaczył. Jeszcze chwila, złożyli ciała na mokrej ziemi i czekali na werdykt. Paramedyk z dwójki sprawdził puls u obu ciał ale tylko smutno pokręcił głową.

- Może… Spróbujesz resuscytacji… Czy coś… - mruknął cicho Dave wskazując na oba ciała.

- On ma przeciętą tętnicę udową. A ona ma właściwie wyrwaną krtań. Przykro mi chłopaki. - powiedział cichym, smutnym głosem. Po czym nie wiedząc co może jeszcze powiedzieć czy zrobić wrócił do tych rannych jakim jeszcze mógł pomóc. Ocalała ósemka Trójki zebrała się w milczeniu nad nieruchomymi ciałami. Thomas pochylił się i zdjął Irene gazmaskę. Teraz wyglądała bardziej swojsko. Ale to wydawało się jeszcze bardziej przygnębiające.

- Nie wiem co to były za pojeby. Ale zapierdolę ich. Zapierdolę ich wszystkich. - syknał mściwym głosem porucznik zaciskając mocno pięść. Pozostali milczeli. Wpatrywali się w nieruchome ciała jakie jeszcze pół godziny były tak pełne życia i swojskie. Rozmawiali z nimi, żartowali a teraz leżeli tu na tej zimnej glinie. Cicho, nieruchomo, brudni i zakrwawieni. Bez życia. Martwi.


---



Epilog



Po powrocie do bazy i złożeniu raportu mało kto chciał uwierzyć w zachowanie nieuzbrojonych cywilów opisane przez porucznika Wingfielda i jego ludzi. Brzmiało to zbyt nieprawdopodobnie. Podejrzewano, że to jakaś zasłona dymna jaka miała ukryć masowe morderstwo cywilów Trzeciej Drużyny lub podobne przestępstwo. Zwłaszcza, że poza nimi nie było żadnych innych świadków któzy widzieliby jakichś agresywnych cwyilów. Decydujące okazały się próbki pobrane od pierwszej napastniczki przez Zszywacza. W nich odkryto nieznany wcześniej związek chemiczny jaki z czasem nazwano “czynnikiem Lotus”.

Później na specjalne polecenie admirała Craiga wysłano kolejny patrol pełnego plutonu aby zbadał miejsce potyczki. Oględziny optyczne nie wypadły zbyt dobrze dla Czerwonej Trójki. Bowiem wyglądało to jak masakra cywili dokonana z zimną krwią i premedytacją przez uzbrojonych żołnierzy. Dopiero zespół techników śledczych wystawił raport jaki przyznał, że doszło do brutalnej i krwawej walki co sugerowało agresywne zachowanie także cywilów. Pomimo, że byli nieuzbrojeni i chodziło o starcie z w pełni wyekwipowany komandosami. W laboratorium w bazie ponownie odkryto, że większość pobranych próbek ciał nosi czynnik Lotus. U niektórych stwierdzono zmiany nowotworowe i chorobotwórcze jakie obecnie uznaje się za początek mutacji.

Wkrótce po procesie porucznik Wingfield i spora część Czerwonej Trójki złożyła rezygnację i wystąpiła z szeregów Royal Navy. A niedługo potem założyli własną grupę najemników specjalizujących się w polowaniu na Szarańczę. I tak się nazwali “Łowcy Szarańczy”.

Na pamiątkę tamtego niespodziewanego starcia te pierwsze stadium przejęcia władzy nad ciałem i umysłem ludzi nazywa się obecnie “sprinterami” lub “czarnymi dredami”. Okazało się, że obserwacja zachowań i możliwości takich osobników zanotowane podczas pierwszego starcia - co wydawało się najbardziej mało wiarygodnym elementem podczas śledztwa - okazały się prawdą. Sprinterzy cechują się ponad ludzką wytrzymałością, szybkością i skocznością.


---



Słowniczek



*CQC - close quarters combat lub CQB - close quarters battle. Rodzaj walki w pomieszczeniach zamkniętych, bardzo dynamiczna i zwykle na bardzo krótki dystans liczony w kilku, lub kilkunastu krokach.


**”Altmark” - okręt zaopatrzeniowy niemieckiego pancernika jaki przewoził dla niego zaopatrzenie. A po rozstaniu wracał do Niemiec z min. brytyjskimi jeńcami z zatopionych lub przejętych okrętów. W lutym 1940-go roku brytyjski niszczyciel wpłynął na wody terytorialne jeszcze neutralnej Norwegii, zabordażował niemiecki statek i uwolnił ok 300 brytyjskich marynarzy.


***L 85 - standardowy karabinek armii i marynarki brytyjskiej w układzie bullpup i kalibrze 5,56x45 NATO.


---




Skład osobowy Trzeciego Czerwonego podczas opisywanych wydarzeń:


01 porucznik Thomas
02 d-ca drużyny Charlie
03 radiooperator Hank
04 sani Zszywacz

05 strzelec Dave
06 marksman Olivia
07 strzelec Roman (KIA)
08 lkm Bear

09 strzelec Irene (KIA)
10 grenadier Owen
11 strzelec Michael (WIA)
12 lkm Joshua (WIA)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline