- Fuck me mate... - krótko i w swoim ulicznym stylu stwierdził Tony, gdy Spoon wyjaśnił mu, że jest progenitur samej Arwyn. To tłumaczyło, czemu Locke go chronił. Że też Włoch wcześniej się tego nie domyslił samemu.
- Posłuchaj bracie, mam pewne podejrzenia. Nie koniecznie trafne, ale chcę Ci o nich powiedzieć...
Tony podzielił się ze swoim pobratymcem przypuszczeniami co do Parr, jej możliwego udizału w zniknięciu Brusilli, ale też mozliwości że bru może być z Locke, który według mglistych wspomnień Włocha był zaufanym Arwyn.
***
Jeszcze noc, dwie noce temu, był gotów swoje życie poświęcić, aby wskrzesić Mithrasa. Teraz słuchał, co mówili heroldowie i był w poznawczym dysonansie. Z jednej strony chciało mu się rzygać na każde nowe wspomnienie jakie przypominało mu Mitrę. Z drugiej był przecież jego panem, którego wielbił, szanował i należało wypełnić jego wolę. A do tego zarzewie jawnego buntu heroldów przeciw woli boga - słońca. Buntu do którego chciał dołączyć, żeby nie dopuścić do tego, aby wielbiony przez niego Mitra nie powrócił...
Chyba po raz pierwszy w swoim nieżyciu, był skonfudowany i nie do końca wiedział co czynić: podążyć za obowiązkiem, głosem rozsądku czy za głosem martwego serca?
Nie było czasu na rozterki. Tony lubił działać szybko i bez zastanowienia. W dodatku pojawił się w całym galimatiasie nowy czarny koń: Arwyn - jego matka, której do końca nie pamiętał, ale miał szczerą nadzieję, żebyła kimś lepszym od Mitry.
- Myślę, że nie będzie wyrodnym ojcem. Ojcem tak strasznym, że może znieść Londyn wraz z jego mieszkańcami. W końcu jestem krwią z krwi z Arwyn... Mam taką nadzieję, ale nie pamiętam jej... |