Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2022, 20:33   #10
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Kuoro Wanadu

(Neolibijczyk, 8ART)



13 sierpnia 2595, Perpignan

Metalowe łopatki wentylatora obracały się tuż pod sufitem mieląc w ospałym tempie gorące powietrze. Leżący na schludnie zasłanym łóżku mężczyzna śledził ich ruch przymrużonymi oczami, trzymając założone ręce za głową i postukując podeszwą jednego z butów w oparcie drewnianego mebla.

Apartament położony na najwyższym piętrze domu gościnnego oferował widok zarówno na morze jak i na odległe zbocza Pirenejów, ale Wanadu od razu odrzucił propozycję właściciela wybierając tańszy pokój piętro niżej, z tarasem skierowanym na południe. Goście zamieszkujący najdroższe apartamenty zwykli zwracać na siebie najwięcej uwagi, a Afrykanin wolał tego w obcym dla siebie mieście unikać.

Pięć dni spędzonych w Perpignanie pozwoliło mu zapoznać się z układem dzielnic miasta, z infrastrukturą portu, licznymi targowiskami i kwartałami rzemieślników. Ciżba białych tubylców na ulicach mogła budzić dyskomfort, bo wiele zachowań Wron, ich mowa ciał i interakcje społeczne znacząco różniły się od tego, co można było zobaczyć na ulicach Algieru. Słyszane wokół dźwięki yoruby stanowiły pewną namiastkę wrażenia ojczyzny, ponieważ jedynie Tulon przewyższał Perpignan pod względem liczności afrykańskich osadników - lecz populacja nadmorskiego miasta wciąż przytłaczała rzeszą białoskórych autochtonów, w zasadzie przyjaznych, ale irytująco przeświadczonych o tym, że równi są swoim statusem i prawami Lwom.

Wanadu dziękował losowi za sposobność nauki frankańskiej mowy od jednego z lepiej wykształconych niewolników w służbie szejka Inariti. Człowiek ów - twierdzący wszem i wobec, że jest dalekim krewniakiem rodu Sanguine z Montpellier i że przysługuje mu status co najmniej dyplomaty, nie zaś niewolnego sługi - budził na dworze szejka powszechną wesołość, toteż czcigodny Inariti oszczędził mu batów i znakowania gorącym żelazem mianując Franka nadwornym błaznem i obarczając go obowiązkiem wtłaczania ojczystej mowy w głowy tych uczniów, którzy mieli w przyszłości pracować we frankańskich filiach Banku. Teraz, choć wciąż nie władał tym językiem bezbłędnie, Neolibijczyk mógł się przynajmniej uwolnić od wrażenia całkowitego wyobcowania na ziemiach Wron.

Na zewnątrz rozległ się przeciągły dźwięk rogu, powtórzył się kilkakrotnie w krótkich odstępach czasu. Wanadu podniósł się z łóżka, przemierzył szybkim krokiem pokój i otworzył dwuskrzydłowe drewniane drzwi strzegące przystępu do balkonu. Fala skwaru wdarła się ze zdwojoną siłą do wnętrza kiepsko klimatyzowanego pomieszczenia, ale na hebanowej skórze nawykłego do upałów Afrykanina pojawiło się zaledwie kilka kropel potu.

Opierając dłonie o rozgrzaną poręcz powiódł wzrokiem po dachach czworokątnych domów opadających rzędami ku wybrzeżu, po rozpiętych nad wewnętrznymi dziedzińcami płachtach czerwonego sukna, które łopotały pod dotykiem łagodnej bryzy. Krzyk niezliczonych morskich ptaków niósł się ponad całym Perpignanem, tworzył tło dla gwaru i zgiełku miasta, które plemię Bordenoir podniosło z ruin po dwudziestu lat inwestycji czynionych przede wszystkich przez Bank Trypolisu. Daleko w dole w niebo wystrzeliwała blisko trzydziestometrowa wieża z solidnego metalu, wzniesiona pośrodku wraku zatopionego w porcie okrętu i pełniąca teraz rolę bastionu szczerzącego ku Balearom długie lufy dział. Utkane z pietyzmem przez miejscowych rzemieślników ogromne sztandary Perpignanu wisiały na ścianach wieży obok flag Banku Handlowego - złoto i zieleń Neolibii oraz czerwień i czerń Bordenoir.

Lew i Wrona ramię w ramię, bratersko kładący podwaliny pod lepszy, bezpieczniejszy i bardziej dostatni świat.

Wanadu uśmiechnął się bezwiednie kącikami ust, doskonale pomny ukrytych celów propagandy mającej zjednać Afrykanom serce ludów Franki. Krwawe walki w Hybrispanii nie ustawały, a iberyjskie Wrony wbrew wszelkim prognozom szejków Trypolisu wciąż powstrzymywały wojska konsula Cordoby generując gigantyczne koszty i utrudniając wasalizację regionu. Jednocześnie kult obłąkanych technofilów z odległej Borki czaił się w zakamarkach południowej Europy sącząc kłamliwy jad w uszy prostolinijnych Franków i wyrachowanych Alpejczyków, fałszywie oskarżając Neolibię o wszelkie mogące przyjść komukolwiek na myśl zło. W takiej sytuacji Trypolis musiał zabiegać o więcej stabilnych przyczółków na południu Franki niźli tylko sam Tulon, a Perpignan położony był na wyciągnięcie ręki i od blokujących drogę do serca Hybrispanii Pirenejów i od stanowiącej rdzeń frankańskiej Rezysty Tuluzy.

Róg zabrzmiał ponownie, wzywając wiernych na modlitwę do świątyni Rogatego Boga. Cień uśmiechu zniknął w jednej chwili z warg Wanadu. Tak, koniec końców pozostawała jeszcze kwestia religii. Wrony były w tym względzie niezwykle kreatywne tworząc cały panteon fałszywych bożków mających czuwać nad ich nieśmiertelnymi duszami, ale dwóch najpotężniejszych kultów Europy nie mogli lekceważyć nawet szejkowie Trypolisu. Wanadu dostrzegł w Perpignanie kilka razy ubranych w charakterystyczne stroje Anubian, ale opiekunowie zmarłych starali się nie zwracać na siebie uwagi w mieście otwarcie hołubiącym Jehammeda, patrona kultu pełnego absurdów i przesądów budzących szczery śmiech racjonalnych ludzi. Tak, jeśli Neolibia miała w pełni zasymilować frankańskie ludy, szejkowie winni byli uczynić wszystko, aby zniwelować wpierw wszelkie wpływy kultu Pasterza oraz rywalizującego z nim Złamanego Krzyża. Tylko w ten sposób zabobonne Wrony mogły dołączyć do oświeconej części ludzkości, wykształconej, racjonalnej, wiedzionej ku lepszej przyszłości dzięki radom i przepowiedniom wróżbitów Anubisa.

Daleko na horyzoncie po morzu przesuwał się podłużny ciemny kształt zmierzający powoli w stronę zachodu. Wanadu z rosnącą niecierpliwością oczekiwał przybycia Mufasy, ale znał na pamięć rozkład neolibijskich statków kursujących po Morzu Śródziemnym. Jednostka idąca opodal Perpignanu musiała być Ghadamisem, frachtowcem koncesjonowanym przez niepodzielnego władcę Tulonu Hamzę, płynącym do Gibraltaru i odchodzącym przez to od wybrzeża w zamiarze obejścia Półwyspu Balearskiego.

Mufasa najprawdopodobniej wciąż jeszcze tankował zapasy ropy w algierskim porcie i miał się pojawić na redzie Perpignanu najwcześniej za osiem dni. Na jego pokładzie miały przypłynąć baryłki oczyszczonej ropy, przetworzona mechanicznie żywność, części zamienne do maszyn, amunicja i materiały wybuchowe dla garnizonu harapów strzegących konsulatu, flakony bezcennego Oleju Marduka i mnóstwo innych pożądanych we France towarów.

Oraz kilka zabezpieczonych szyfrowanymi zamkami metalowych skrzyń z pieczęciami Banku, przeznaczonych do osobistego odbioru przez Kuoro Wanadu.

Odgłos stukania w drzwi pokoju wyrwał mężczyznę z głębokiego zamyślenia. Neolibijczyk przeszedł poprzez apartament w stronę wejścia, otworzył drzwi przybierając obojętną minę. Stojący za progiem właściciel domu gościnnego, rodowity Algierczyk w tradycyjnych białych szatach, ukłonił się z zawodowym szacunkiem.

- Przybył przewodnik, który zabierze pana do Pradesu - powiedział gospodarz wskazując dłonią na młodego Wronę, stojącego w podyktowanej etykietą odległości od progu - Wybrałem człowieka, który cieszy się bardzo dobrą opinią. Zna równie dobrze wszystkie zakątki Perpignanu, co okoliczne górskie osady.

- Dziękuję - odpowiedział Wanadu podając właścicielowi przybytku kilka wyciągniętych z kieszeni złotych monet - Niech zaczeka na dole, niebawem zejdę.

Szanowni kandydaci, powyższy tekst stanowi fabularne wprowadzenie dla pierwszego zaakceptowanego gracza, 8ARTa - a zarazem jest próbką mojego warsztatu oraz prezentacją sposobu, w jaki będę chciał przedstawiać Wam widziany oczami bohaterów świat. Mam szczerą nadzieję, że obszerność niektórych postów Was nie zniechęci, ewentualnie przywołajcie mnie w odpowiednim momencie do porządku, to zacznę się streszczać (chociaż pewnie nie na długo).

Jak wspomniałem, jest to fabularna introdukcja, którą będę chciał napisać dla każdego z pozostałych bohaterów z osobna (oczywiście uzgadniając pewne szczegóły w treści) - dzięki temu będziecie wiedzieli, o czym myśli Wasza postać w momencie startowym gry i co nią kieruje (albowiem musicie pamiętać, że o tym świecie Wasi bohaterowie wiedzą znacznie więcej niż Wy gracze).

Niepotwierdzony jeszcze awatar 8ARTa pochodzi z działu Icons z oficjalnej strony Degenesis i osobiście gorąco zachęcam, abyście w poszukiwaniu swoich własnych awatarów zajrzeli w pierwszej kolejności właśnie tam, ponieważ wszystkie one trzymają bardzo wiernie klimat settingu!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline