Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2022, 08:13   #166
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
MG + Drużyna <3

Siedząca na krześle ciemnoskóra kobieta mogła mieć nie więcej, niż dwadzieścia wiosen. Nie przejęła się zbytnio słowami Argaena i Sherwynn, ale gdy Mharcis wyjawił jej, kim jest, przez jej twarz przebiegł grymas niepokoju.
- Jestem Lyrie. - Zaczęła. - Niejaka pani Nualia spotkała mnie w Magnimarze i wynajęła, abym przetłumaczyła jej kilka rozdziałów z thassilońskiej księgi proroctw a przy okazji znalazła dla niej jak najwięcej materiałów odnośnie tej starożytnej kultury. Wiem, że przesiadywanie w siedzibie goblinów nie działa na moją korzyść, ale ja nic złego nikomu nie zrobiłam. Jestem tylko biedną studentką z Magnimaru, która próbuje zarobić trochę grosza. Cokolwiek zieloni, czy pani Nualia tutaj robią, ja nie mam z tym nic wspólnego. To ukryte przejście prowadzi na drugi poziom tego labiryntu, tam znajdują się główne komory i siedziba pani Nualii...

Spojrzeliście po sobie. Wyczuwaliście, że młoda kobieta mówi prawdę. W czasie, gdy pozostali przesłuchiwali Lyrie, Vall węszył za schowkami i skrytkami, jednak niczego takiego nie znalazł. Wszędzie zalegały księgi, łopaty, kilofy i inny sprzęt archeologiczny.
- Co ze mną zrobicie? Nie mogę iść do więzienia, muszę pomóc mojej schorowanej matce. Pieniądze od Nualii miały to załatwić. Rozwiążcie mnie, proszę. Zabiorę swoje rzeczy i już mnie nie ma. - Uśmiechnęła się lekko, jednak tym razem Vall, Sherwynn i Mharcis wyczuli, że nie jest do końca szczera.
- Opisz nam panią Nualię - powiedział Argaen. - I powiedz, czego dotyczyły te proroctwa.
- To wysoka, piękna, białowłosa kobieta - odrzekła Lyrie. - Co do proroctw, nawiązywały do odrodzenia się tak zwanego Nowego Thassilonu i powrotu Władców Runów. Czy to wszystko? Możecie mnie już uwolnić? Jak mówiłam, jestem tylko studentką i tłumaczką.
- Jakimi siłami dysponuje tutaj Nualia? Czy widziałaś coś lub kogoś, kogo nazywała “Malfeshnekor”? - Zapytała Verna. - I po co jej te wszystkie tłumaczenia?
— Właśnie — podkreśliła Sherwynn. — Po co jej te proroctwa? I nie wiesz może, kogo rozkazy wykonuje? Oczywiście, jeśli nie działa sama.
- Wiem, że jest tutaj dużo goblinów i jeden włochaty potwór wyglądający jak niedźwiedź, ale Nualia zabroniła mu się do mnie zbliżać - odparła Lyrie. - Nie mam pojęcia, po co jej te tłumaczenia. Płaci mi za translację a ja nie zadaję niepotrzebnych pytań, zwłaszcza, że Nualia szybko się denerwuje. Nie wiem ani dla kogo może pracować, ani co to jest to to… to “Malfe-coś-tam”.
Znów dało się odczuć, że młoda kobieta mówi prawdę.

- Niewiele nam to dało - powiedziała Verna. - Jestem za tym, żeby ją zakneblować, pozostawić związaną i zająć się nią, jak już przeczeszemy cały teren i uporamy się z Nualią. Co wy na to?
— Sądzę podobnie — udzieliła bardka. — Nie ufam jej na tyle, by puścić ją teraz wolno. Później możemy zastanowić się co z nią dalej począć.
- Gdy wrócimy do miasta, to oddamy ją w ręce pani burmistrz - powiedział Argaen. - My możemy być nie do końca obiektywni w wydawaniu wyroku, a jak by nie było, współpracowała z tymi, co napadli na nasze miasto.
- Nie możecie mi tego zrobić! Przecież współpracowałam! Powiedziałam wszystko, co wiem! - Lyrie próbowała wyrwać się z więzów, ale nie była w stanie się uwolnić.
Chwilę później Sherwynn zatkała jej usta dłonią i przytrzymała mocniej w miejscu.
— Dobra, teraz trzeba ją gdzieś schować…
- Dokładnie... - Argaen uśmiechnął się do bardki. - Musimy ją schować, bo jeszcze ktoś ją znajdzie, taką bezbronną, i zrobi jej krzywdę... Co powiesz na to?
Zaklinacz wskazał dość sporych rozmiarów szafę, stojącą w rogu pokoju.
— Może być — odparła rudowłosa.
- Sprawdziłeś - zaklinacz spytał Valla - czy panna Lyrie nie ma jakiegoś ukrytego ostrza?
Dowiedział się, że nie miała.

Opróżnienie szafy trwało chwilę, podobnie jak odcięcie z płaszcza "biednej studentki" paru pasów, które posłużyły do jeszcze dokładniejszego skrępowania Lyrie. Co prawda wspomniana panienka nie została goła i bosa, ale niewiele do tego brakowało.
Argaen był pewien, że humoru ich jeńca to nie poprawiło, ale nie zamierzał się tym przejmować. Lyrie mogła skończyć o wiele gorzej, niż trafiając w charakterze pakunku do wnętrza szafy. Skoro bała się przedstawicieli prawa, to nie była taka niewinna, jak twierdziła.
Sherwynn wkrótce zatrzasnęła i zakluczyła szafę, zamykając w niej skrępowaną magiczkę.
— Sprawdźmy resztę tego poziomu, a potem chodźmy na dół — zasugerowała.


Po załatwieniu sprawy z Lyrie udaliście się na wschód, by sprawdzić pozostałe pomieszczenia. Krótki korytarz zaprowadził was do kwadratowej, pustej komnaty pokrytej prymitywnymi rysunkami wykonanymi błotem, krwią i farbą. Większość “dzieł” przedstawiało gobliny zaangażowane w walkę z ludźmi, końmi lub psami. Jeden obrazek na północnej ścianie był jednak co najmniej trzy razy większy i bardziej złożony od innych bazgrołów. Ten obraz przedstawiał boczny rzut na Thistletop a w jego centrum umieszczono jaskinię, z wnętrza której wyłaniało się coś, co wydawało się być ogromnym, muskularnym goblinem o wężowych oczach i psiakociachaczem w obu szponiastych dłoniach. Jeśli porównać skalę z resztą bazgrołów, ten goblin musiał mieć co najmniej trzydzieści stóp wzrostu.

Ruszyliście dalej drzwiami na południe docierając do rozgałęzienia dróg. Na zachodniej ścianie znajdowały się podwójne wrota, na południe i wschód prowadziły kolejne, wąskie korytarze. Postanowiliście najpierw sprawdzić, co znajduje się za dwuskrzydłowymi drzwiami. Szybkie sprawdzenie lusterkami pozwoliło stwierdzić, że skąpana w dziwnym, szkarłatnym blasku sala jest pusta, więc Vall nacisnął na klamkę i weszliście do środka tej dużej katedry.

Rozejrzeliście się.

Na północ i południe od wejścia do pomieszczenia znajdowały się kamienne chrzcielnice zawierające spienioną ciemną wodę, a wzdłuż długiej komnaty biegły bliźniacze rzędy kamiennych filarów. Na zachodnim krańcu niewielkie schody wznosiły się na platformę około pół metra nad podłogą. Ściany otaczające tę platformę oświetlały wiszące kociołki, emitujące świecący czerwony dym, zamieniając go w niepokojące szkarłatne światło, które rzucało blask na płaskorzeźby niezliczonych potworów ucztujących na ludziach.

Kamień ołtarzowy z czarnego marmuru, którego powierzchnia zasypana była popiołem i fragmentami kości, znajdował się przed trzymetrowym posągiem. Rzeźba przedstawiała ciężarną, zgrabną kobietę, która w obu szponiastych dłoniach dzierżyła kukri. Miała długi, gadzi ogon, pysk szakala a para dużych skrzydeł rozpościerała się za jej plecami. Lewy kukri migotał jasno pomarańczowym światłem, podczas gdy prawy świecił zimnym, niebieskim blaskiem. Nie było wątpliwości, że miejsce to było świątynią Lamashtu.

Nie zdążyliście rozejrzeć się dokładniej po pomieszczeniu, gdyż wychwyciliście nagle jakiś ruch z lewej, pogrążonej w półmroku strony ołtarza. Moment później w ponurym, szkarłatnym świetle pojawiły się dwa duże, paskudnie wyglądające psy o czerwonych ślepiach. Były wielkości przerośniętego kuca, kości ich kręgosłupów przechodziły w równie kościste ogony i choć wyglądały na wychudzone, budziły ogromny niepokój.


Jeden z nich warknął nagle z taką agresją, że było to najgorsze i najbardziej przeraźliwe ujadanie, jakie słyszeliście w życiu. Nie należało do niczego ze znanego wam świata i sprawiało, że wzdłuż kręgosłupa przebiegł wam zimny sopel strachu. Musieliście mocno ze sobą walczyć, by ten strach nie przejął nad wami kontroli. Sherwynn, Verna i Argaen nagle przypomnieli sobie, że czytali kiedyś o podobnych bestiach. Nazywano je Ogarami Yeth i ponoć nie można ich było zranić nie magiczną bronią, co nie stawiało was obecnie w zbyt komfortowym położeniu.
 
Umbree jest offline