Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2022, 17:13   #92
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Sekrety były, z samej definicji, tajne. Skrywane w głębi serc nie bez powodu, ukryte przed publiką, trzymane pod metaforycznym kluczem. Większe lub mniejsze, rozmiar nie miał tutaj za bardzo znaczenia, każdy był cenny na swój własny sposób, co poświadczyć mogły siatki intrygantów wszelakich wzdłuż i wszerz Avistanu. I nawet tutaj, w miejsce które istniało poza Planem Materialnym, uznawano wartość tajemnic i praktykowano handel misteriami. Sekrety miały być jedyną walutą, jaką mogli opłacić to specyficzne, narzucone przez zapewne samego Wiedzącego, myto. I choć co niektórym nie za bardzo uśmiechało się zdradzać swoje tajemnice, tak Temujin był pierwszym, który chwycił za pióro.

Dresden w tym czasie zajął się analizą nowego pomieszczenia, równie ociekającego magią co te poprzednie. Wielowarstwowość aur obecna była i tutaj, z dominującymi splotami konjuracyjnymi i wzorcami permanencji, spośród których przebijały się magiczne runy wijące się na ścianach, obleczone dodatkowo magią mającą uniemożliwić ich odczytanie, połączoną z księgą. Sam wolumin, na tyle na ile Cane był w stanie to zrozumieć, był jedynie fizycznym składnikiem zaklęcia, a sekrety weń wpisane w rzeczywistości były wyryte prosto w eterycznym gobelinie oblekającym komnatę. Teoretycznie, przy nakładzie czasu, wysiłku i silnej magii, możliwym było otwarcie tego skarbca wiedzy i przełamanie zabezpieczeń, by odczytać wszystkie sekrety skryte w komnacie, ale Śledczy wątpił by ktokolwiek miał na tyle cierpliwości, by to uczynić. Zwłaszcza, że gdzieś mogło być sprytnie i dobrze ukryte zaklęcie zabezpieczające. Ryzyko i koszta takiego przedsięwzięcia raczej przeważały nad ewentualnymi korzyściami. Raczej.

W miarę jak Temujin sunął piórem po stronicach, zamaszyście zawierzając grobowcowi jeden ze swoich sekretów, nowe runy zaczynały lśnić tuż nad ołtarzykiem. Kropka postawiona na końcu zdania przypieczętowała zapłatę i znaki prześlizgnęły się po ścianie, słabnąc im dalej od ołtarza, by w końcu zniknąć i wymieszać się ze zbiorem innych sekretów. Zniknął i Temujin, rozpływając się w powietrzu niczym miraż. Bez żadnego błysku czy dźwięku - ot, w jednej chwili sylwetka gnoma zaczęła tracić na ostrości i rozmywać się reszcie przed oczami, by w końcu zniknąć całkowicie.

- Nienawidzę teleportacji - mruknął pod nosem Taron.

- Nie zostawiajmy Temujina samego, gdziekolwiek by go nie przeteleportowano! - Zakomenderowała Berenika, przepychając się do księgi i chwytając za pióro.

Zalśniły kolejne runy i rozmyła się kolejna sylwetka. A później następna i jeszcze jedna. Jedno po drugim, najemnicy rozpływali się w powietrzu, opłaciwszy magiczne myto.


***


Rzędy regałów wyrosły przed najemnikami nagle. Jedno zaledwie mrugnięcie i ołtarz rozpłynął się przed ich oczami, jakby łzy rozmyły im wizję. Jedna, krótka chwila i zostali przeniesieni jeszcze głębiej w planarny grobowiec, w przejście flankowane przez symetryczne rzędy półek, uginających się pod ciężarem woluminów, ksiąg i grymuarów, idących łagodnie po łuku. Przejście dalej otwierało się i przechodziło w przepastną, ogromną i okrągłą komnatę rozświetloną podobnie jak atrium przez magiczne ogniki, zastawioną biurkami i pulpitami. Jeszcze głębiej z kolei ciągnął się kolejny korytarz, bliźniaczo podobny do pasażu, w którym zjawili się najemnicy, z tego co mogli zauważyć przez panujący tam półmrok. Biblioteka zbudowana była na dziwną dla większości modłę, ale Temujin rozpoznał w architekturze inspiracje dalekiego południa. Centralna rotunda z odnogami, zapewnie złączonymi łukowatymi przejściami między regałami. Czarodziej dałby sobie rękę uciąć, że były jeszcze dwa przejścia, przedzielające koncentryczne księgozbiory na cztery równe części.

- Gdzie jest reszta? - Taron rzucił zaalarmowany, ale roztropnie ograniczył ton do szeptu.

Najemnicy rozejrzeli się wokoło. Temujin, Taron, Ganorsk i Ursk, Dresden. Do kompletu brakowało im Bereniki, Maakora i Rawgha, których nigdzie nie było widać. Za to tuż za ich plecami znajdowały się mahoniowe wrota, rozwarte już na oścież i prowadzące do wejścia. Astrarium pośrodku komnaty było nader znajome. Chwilowo jednak fakt nieobecności towarzyszy wyrwał się do przodu.

- Może zmaterializowali się gdzieś dalej? - Zaproponował Temujin.

- Może - odparł Ganorsk, zasępiony.

- Wątpię - odezwał się Dresden. - Chyba, że zaklęcie zaszwankowało, ale...

Śledczy urwał, wyłapując odgłosy płynące gdzieś z oddali. Jakby kroki, jakby szepty, jakieś stukanie i stękanie. Odległe echo odbijało się szmerem od regałów i Cane wytężył słuch, ale próby dokładnego zlokalizowania źródła dźwięków spełzł na niczym. Jednego był jednak pewien.

- Nie jesteśmy tutaj sami.
 
Aro jest offline