Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2022, 22:02   #242
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Tak, ja się mogę tym zająć… -odparł Rufus, przyglądając się z marsową miną zmiennokształtałtnemu. Pozwalał by narastała w nim złość na te podstępne kreatury.
- Chyba, że ty albo któryś z twoich ludzi też chcecie uczestniczyć?
- Będę obserwował, przynajmniej dowiem się z pierwszej ręki, co się dzieje - uznał Crawbert po chwili namysłu.
Rufus skinął głową po czym upewnił się że zmiennokształtny jest dobrze związany i sięgnął po wodę dla jego ocucenia.

Chluśnięcie wodą w twarz było wystarczające, dziewczyna odzyskała przytomność, parskając zaskoczona. Rozejrzała się niepewnym spojrzeniem, jakby szukając zagrożenia, aż w półmroku nie dojrzała Rufusa i burmistrza. Na jej twarzy szybko odmalował się wyraz smutku i rozpaczy - zdaniem półorka, zdecydowanie zbyt szybko.
- C-co się dzieje? Gdzie ja jestem? B-boję się… - wyjąkała łamiącym się głosem.
- Nie kłam - warknął Rufus, górując nad “dziewczyną”.
- Te sztuczki cię nie uratują, dorwaliśmy twojego kumpla, tego który udawał Jace’a i chciał sabotować mury.
- N-nie rozumiem - jęknęła, a po jej policzku popłynęła łza. Półork dostrzegł jednak złowrogi błysk w jej oku - Ja nic nie zrobiłam…
- Co zrobiliście z trójką prawdziwych doradców burmistrza? -Oko pół-orka rozbłysło również złowrogo gdy nachylił się nad zmiennokształtną (choć właściwie nawet nie wiedział jak określić prawdziwą płeć tej istoty).
- Zaczniesz współpracować czy mam przetestować jak takie kreatury jak ty radzą sobie z bólem?
Wyraz rozpaczy na twarzy dziewczyny zniknął nagle, jak płomień zdmuchniętej świecy. Uśmiechnęła się na poły kusząco, na poły złowrogo.
- Siostrzyczki ich zabrały, na zawsze. Testuj na mnie co chcesz, brutalu… - zamruczała, a jej głos był głębszy, bardziej zmysłowy. Za plecami półork usłyszał zaskoczone przekleństwo burmistrza.
Rufus zmrużył oczy.
- No widzę że powoli zaczynasz wspólpracować. Powiesz mi więcej o Siostrzyczkach?
- Ochh, niedługo je poznasz, dowiedzą się że zniknęliśmy. Wychodzą nocą, chodzą w koszmarach - uśmiechnęła się lubieżnie - Mogę ci duużo powiedzieć, jeśli ładnie poprosisz. I nie tylko powiedzieć… - powoli oblizała wargi.

Rufus skrzywił się nieco na tę próbę odziałania na jego niskie instynkty.
- Walczyliśmy już z gorszymi niż te twoje “Siostrzyczki”. To moja drużyna zabiła smoka w Trelavney. Mów dalej, a może wyjdziesz z tego cało. One są takie jak ty, zmiennokształtne?
- Nie, siłaczu, siostrzyczki to pupilki Azaersi - Rufus zauważył, że imię generał Kłów nie zostało wypowiedziane z rewerencją, jaką słyszał dotąd u jej żołnierzy - Potrafią poruszać się w snach i koszmarach. Prawdę mówiąc, sama się ich nieco boję - dziewczyna spojrzała półorkowi głęboko w oczy, aż ten poczuł się nieco niepewnie - Obronisz nas przed nimi? - zapytała drżącym głosem, podszytym jednak kpiną.

-Koszmary senne nie przerażają Mścicieli z Pheandar. Jest wśród nas psionik o wielkiej mocy, który zresztą szybko was wykrył. Ja sam otrzymałem moc od duchów moich przodków - Rufus wyprostował się dumnie.
- Więc poradzimy sobie także z nimi. Natomiast co do "obrony" was….rozumiem, że zabiliście doradców Burmistrza, szanowanych obywateli Phaendar? - przeniósł na chwilę spojrzenie na Crawberta. Ten wpatrywał się w rozmowę z trudno skrywaną odrazą i zdziwieniem.
- Jeśli mamy rozważyć utrzymanie was przy życiu wobec takiej zbrodni, musicie nam przekazać jakieś naprawdę przydatne informacje. Zacząłbym od wszystkich szczegółów waszej misji w tym mieście.
- My ich nie tknęliśmy, tym zajęły się siostry… - dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie i zalotnie zarazem, patrząc półorkowi w oczy. Zamilkła na moment, po czym kontynuowała - Naszą misją było upewnienie się, że Longshadow będzie łatwym łupem. Powiem ci co wiem, kiedy już uwolnisz mnie z tych więzów. Upijają mnie… - jęknęła, a Rufus pośpieszył, by pomóc biednej kobiecie. Dopiero po kroku dotarł do niego gniewny okrzyk dziadka ~STÓJ, IDIOTO!!~
To sprawiło, że otrząsnął się z uroku.

Rufus pokręcił głową, oszołomiony, po czym spojrzał wściekle na zmiennokształtną wiedźmę. Gdyby nie wsparcie dziadka, uległby jej mocy.
-A chciałem dać ci szansę po dobroci! - warknął po czym chwycił za dłoń “dziewczyny” z zamiarem złamania jej kilku palców.
Kości trzasnęły pod naciskiem, a dziewczyna wrzasnęła z bólu. Crawbert zaklął i odwrócił się w stronę wyjścia.
- Idę przypilnować drzwi, bo jeśli chcesz hałasować, to zaraz zlecą się ciekawscy krzyków - rzucił zirytowany.
Tymczasem dziewczyna kwiliła cicho, a półork poczuł kolejny mentalny atak, tym razem jednak odparł go bez trudu, jakby jej wola słabła.

Rufus stłumił w sobie nutę obrzydzenia wobec tego co właśnie zrobił. Przypomniał sobie, że to nie jest prawdziwa postać zmiennookształtnej istoty a stawka jest zbyt wysoka na skrupuły.
- To jak, chcesz umrzeć w męczarmiach za Azersi i te Siostrzyczki czy wolisz współpracować?
Dziewczyna zagryzła zęby.
- Co ze mną potem zrobicie?
Rufus zastanowił się nad tym pytaniem, które nie było wcale takie proste (mieli do czynienia z niebezpieczną istotą którą trudno będzie trzymać w niewoli) po czym podszedł do burmistrza i ściszył głos by jeniec go nie słyszał:
- Pytanie czy jeśli ta zmiennokształtna poszła by z nami na współpracę i udzieliła przydatnych informacji to czy jesteś skłonny rozważyć darowanie jej życia? - spytał się.
Crawbert zacisnął zęby i przeciągnął dłonią po twarzy, wyraźnie wyczerpany tą sytuacją.
- Nasze prawo nie przewiduje kary śmierci, nie jestem tyranem. Ale nie chcę widzieć tego czegoś w moim mieście.
- Dziękuje Burmistrzu, to twoje miasto, więc i twoje prawa - odparł również zmęczony Rufus. Następnie podszedł do więżnia.
- Rozmawiałem z Burmistrzem, jeśli dasz nam użyteczne informacje, darujemy ci życie i pozwolimy odejść. Jeśli nie, będę musiał dalej cię torturować, choć zapewniam cię że nie jest to dla mnie żadna przyjemność - zgrzytnął zębami.
- Powiedz mi wszystko na temat waszej misji - jakie były wasze cele, jacy jeszcze agenci Kłów są w Mieście? Te Siostrzyczki też są tutaj? Jak w ogóle masz na imię?
- Tylko my i Siostry. Cele już ci powiedziałam, upewnienie się że miasto nie stawi dużego oporu - odpowiedziała dziewczyna słabym głosem - Pan nazwał mnie Dax.
- Kim jest Pan? - spytał sie pół-ork.
- Chce też wiedzieć więcej o tych Siostrach i jak je znaleźć.
- To zabójczynie - dziewczyna wyszczerzyła się nagle w pełnym bólu i nieco szalonym grymasie - Nie znajdziesz ich, one znajdą was. Poruszają się nocą i we snach… - jeniec wydawał się ignorować pytanie o “Pana”.
- A jakie są ich materialne postacie? Mają jakieś słabości? Jeśli chcesz żyć, musisz bardziej się postarać - odparł Rufus.
- Ale tak może ci łatwiej będzie mówić - wypowiedział zaklęcie leczące by naprawić zadane przez niego przed chwilą rany.
Dziewczyna syknęła, gdy kości wskoczyły na swoje miejsce.
- Dz-dziękuję. Nie lubią światła, nie wychodzą za dnia. Nie widziałam ich na własne oczy.
- A widziałaś jakieś efekty ich działania? -... Rufus zawahał się na chwilę, przypominając sobie co mówiła mu Emi o swojej przeszłości, intrygował go potencjalny związek tych istot z nią.
- Przebywałem jakiś czas z kimś podobnym do ciebie, miała na imię Emi. Wspominała o niejakim Grimewaldzie Umbrze, słyszałaś to imię?
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy w szczerym, nieudawanym szoku. Jej rysy twarzy zmieniły się delikatnie, jakby na moment przestała nad nimi panować. Po chwili… zaczęła chichotać nieco obłąkańczo, a Rufus poczuł, jak jej wola znowu próbuje napierać na jego umysł.
- Przestań przecież dałem ci szansę! - pół-ork poczuł jak ogarnia go frustracja, wyciągnął swój topór i przystawił go do szyi “dziewczyny”. Psychiczny nacisk zelżał w tym momencie, a półork usłyszał kroki.

Mikel wszedł do pokoju. Nie do końca rozumiał sytuację. Czyżby jego przyjaciel właśnie przymierzał się do zabicia jeńca, czy może tylko groził?
- Co jest grane? Nie chce gadać? - zapytał Rufusa.
- Atakuje mnie psychicznie, ona chyba pochodzi z tam gdzie Emi! - warknął Rufus.
Dziewczyna milczała, z żałosnym wyrazem twarzy wpatrując się w Mikela. Wojownik poczuł się nieswojo, patrząc na nią.
- Rozumiem, że przyglądasz mi się bo wcześniej się nie napatrzy…łaś. W sumie spotkanie było krótkie, więc się nie dziwię. - odwrócił wzrok od jeńca i zwrócił się do przyjaciela - Powiedziała coś przydatnego? Czemu nadal jest w tej formie?
- Powiedziała, że doradców wykończyły jakieś Siostry, zabójczynie atakujące w snach. Chyba została w tej formie żeby coś ugrać - odparł Rufus, cały czas trzymając ostrze blisko szyi jeńca.
Mikel zwrócił się w stronę jeńca.
- Jeśli masz zamiar nadal prowadzić z nami jakąkolwiek rozmowę to wróć do swojej prawdziwej postaci. Nie wzbudzasz zaufania w momencie, kiedy próbujesz nas zwodzić nawet wyglądem.
- Mogę się zmienić w kogo tylko zechcesz - wymruczała uwodzicielsko kobieta, mimo topora przy szyi - Może tak mi bardziej zaufasz? - powiedziała, a jej twarz i figura zmieniły się, upodabniając do dziewczyny z karczmy.
- Zastanawiam się, czy jest w ogóle sens z tobą rozmawiać. Nie rozumiesz prostych zdań. Wątpię, że przydasz się na cokolwiek i wątpię, że znajdziemy jakikolwiek powód, żeby Cię nie zabijać.-Mikel najwyraźniej nie zamierzał szukać w sobie jakichkolwiek pokładów cierpliwości.
- Rozwiążcie mnie, to dam wam wieeele powodów - odparła lubieżnie kobieta, wpatrując się wojownikowi prosto w oczy.
- Nie jesteś w pozycji do stawiania jakichkolwiek warunków. Wydaje mi się, że powinieneś czy powinnaś rozumieć swoje położenie. Jakiekolwiek informacje od Ciebie mogą nam się przydać, ale ryzyko związane z daniem Ci szansy na ucieczkę jest dużo większe. W zasadzie możesz nie mieć żadnej użytecznej dla nas wiedzy. To ty musisz dać powód burmistrzowi i mieszkańcom miasta, żeby nie stracili Cię za Twoje zbrodnie, nie odwrotnie. - Mężczyzna położył dłoń na rękojeści kurki, noszonego przy pasie.
Dziewczyna zachichotała, co w normalnych okolicznościach zabrzmiałoby uroczo.
- Ale kogo mają stracić? Niewinną karczmarkę? Szanowanego kapłana? Bo gdybyście chcieli im powiedzieć, że wśród nich czają się zmiennokształtni szpiedzy, nie siedzielibyśmy w tej piwnicy, prawda?
-Mylisz się. Kilka osób w mieście widziało twojego kompana wyglądającego jak nasz towarzysz i widziało też, co się z nim stało po śmieci. Myślę, że ciało jednego z was wystarczy, żeby przekonać resztę mieszkańców, że czają się wśród nich potwory. - Tym razem to Mikel się uśmiechnął.
Jeniec zmarszczył brwi przez moment, zaskoczony śmiercią innego szpiega, ale szybko odzyskał rezon.
- Potwory, które mogą przyjąć wygląd, żony, męża, wścibskiej teściowej, wrednego sklepikarza czy nielubianego sąsiada - odpowiedziała, nabierając pewności - Ciekawe, ile takich "potworów" znajdą i zabiją mieszkańcy?
- Pewnie sporo. Problem w tym, że my już wiemy ilu was tu było. Nie mieliśmy problemów ze schwytaniem dwójki i zadbaliśmy o to, żeby wieść się nie rozeszła, dopóki nie złapiemy kolejnego. Dlatego siedzisz w piwnicy. Wystarczy złapać was wszystkich, co jak się okazuje wcale nie jest takie trudne i przekazać mieszkańcom, że jesteś ostatnim żywym. Nie będą mieli powodów, żeby szukać kolejnych wśród sąsiadów i znajomych. Nie daliśmy im żadnego powodu, żeby mieli nam nie ufać. Nie daliśmy im żadnego powodu, żeby wątpili, że wiemy co robimy. Nawet burmistrz od początku wierzy, że jesteś zmiennokształtnym, chociaż dopiero przed chwilą przemieniłaś się pierwszy raz od złapania - Wojownik wydawał się być pewny tego co mówi. W zasadzie głęboko wierzył w swoje słowa. Wykrycie szpiegów tylko wzmacniało wiarygodność mścicieli i jasno pokazywało ich kompetencje.
- Jakiś ty pełen wiary w ich rozsądek i rozum… - odparła dziewczyna z rozbawieniem - A jednak zwodziliśmy ich już od tygodni i nikt niczego nie podejrzewał - w jej głosie dało się jednak usłyszeć nutę irytacji, pewnie na to, że ktoś ich jednak wykrył - Ale to nie ma znaczenia, możemy sobie jeszcze porozmawiać. No chyba że wolisz zająć się czymś przyjemniejszym?
- Widzisz… Nie mam powodu, żeby wątpić w ich rozsądek. W końcu mimo tygodni waszych starań wystarczyło, że grupa obcych porozmawiała z burmistrzem i miasto zaczęło się przygotowywać do obrony. Fakt, że ich zwodziliście przez tyle czasu też jest na naszą korzyść. - Mikel uśmiechnął się, mogąc wykorzystać słowa stwora przeciwko niemu samemu. - Mieszkańcy mają dodatkowy powód, żeby wierzyć bardziej naszemu osądowi sytuacji, a nie własnemu. Jak powiemy, że złapaliśmy wszystkich szpiegów to nam uwierzą.
- Może tak, a może nie - dziewczyna pokiwała głową z prawa na lewo - Najwyżej zginie kilka niewinnych osób - uśmiechnęła się promiennie.
- Sama w to nie wierzysz, ale to bez znaczenia. Nie będziemy dalej rozmawiać, jeśli nie przyjmiesz swojej prawdziwej formy.
- Na pewno nie? Masz taki ładny głos, i chyba lubisz jego brzmienie - odparła rozbawiona.
Mikel uśmiechnął się, po czym sięgnął po ostrze, na którego rękojeści trzymał dłoń od dłuższego czasu. Bez chwili wahania wbił je w udo "dziewczyny". Ta wrzasnęła na całe gardło z bólu, a po jej policzkach pociekły łzy. Zaszlochała głośno i trzęsła się przez chwilę, po której znowu spojrzała mu w oczy.
- Mm… ależ masz długi miecz. Lubisz to, prawda?
- Masz jeszcze drugą nogę i dwie ręce. Wbiłbym to od razu w gardło, ale… Jest nikła szansa, że powiesz coś użytecznego. Słuchanie Ciebie jest dla mnie wstrętne. Zabiliście moją siostrę i zniszczyliście moje miasteczko. Zasługujesz na śmierć. - wyjął kurki z rany i wbił je w drugie udo - Zostały dwie szanse.

Ponowny wrzask i szloch, tym razem dłuższe. W międzyczasie usłyszeli dochodzący z góry schodów głos burmistrza.
- Co wy tam do cholery robicie?! Te krzyki niosą się na pół ratusza!
Gdy dziewczyna odzyskała już kontrolę nad sobą, nie próbowała podnosić głowy.
- Nikogo nie zabiliśmy, to robota sióstr, a twoja dziura to Kły. Lubisz zabijać powoli, prawda?
- W zasadzie jest wręcz przeciwnie. Jestem dobry w zabijaniu i raczej robię to szybko. Pamiętasz nasze niedawne starcie? Potrzebowałem kilku sekund, żeby pozbawić Cię przytomności, ale… burmistrz ma rację. Jesteś za głośno. - wyciągnął z plecaka kawałek materiału i zaczął przygotowywać knebel - To jak? Pokażesz nam swoją prawdziwą twarz jako gest dobrej woli? - zapytał, kiedy skończył.
- I tak zaraz ją zobaczysz - stwierdziła słabym głosem, z trudem ogniskując wzrok na kneblu - No chyba że chcesz pobawić się inaczej? Mi akurat nigdzie się nie śpieszy…
Wojownik szybkim ruchem chwycił potwora za gardło i zacisnął dłoń, żeby stłumić ewentualne wrzaski, po czym wpakował knebel w usta, które otwarły się w desperackiej próbie zaczerpnięcia oddechu. Zaraz po tym ostrze wbiło się w ramię "dziewczyny", która wydała z siebie tylko krótki, stłumiony krzyk i zwiotczała zupełnie, tracąc przytomność. Na podłodze pod ich nogami pojedyncze plamy krwi rosły powoli.
-Watpię, że powie nam cokolwiek, ale… obiecałem jej jeszcze jedną szansę. Opatrzmy rany i… dotrzymam słowa. Jeśli nic nie powie to nie widzę powodu, żeby trzymać ją przy życiu. - zwrócił się do Rufusa i zabrał się za przygotowanie opatrunków.
- Widzę że też się nie patyczkujesz…Rufus pokręcił głową, trochę w szoku że jego przyjaciel wykazał się jeszcze większą brutalnością.
- Obiecałem, że darujemy jej życie jak nam przekaże jakieś użyteczne informacje, muszę chyba ją uleczyć bo jeszcze umrze tutaj…
- Rób jak uważasz. Moim zdaniem nie zasługuje na łaskę. - Mikel pokręcił głową. - Ja idę. Możesz mnie zawołać, jak odzyska przytomność, albo możesz ją postraszyć, że to zrobisz.
- Czyli pozwoliłbyś by jej już umrzeć? Zbyt wiele się nie dowiedzieliśmy… - podsumował Rufus.
- Spróbuj wyciągnąć ile się da. Myślę, że jeśli miała jakieś wątpliwości do tej pory to teraz już na pewno wierzy, że zginie jak nie będzie współpracować. - Mikel spojrzał na jeńca z wyraźnym zniesmaczeniem. - Do samego końca będzie udawać innych? - zastanawiał się na głos.
Rufus westchnął i zmarnował kolejne zaklęcie leczenia by ocucić zmiennokształtną.
- Masz ostatnią szansę by się uratować - stwierdził zimno.
Dziewczyna potrzebowała dłuższej chwili, by oprzytomnieć. Kiedy znów spojrzała na półorka, ten zobaczył, że jej oczy zmieniły barwę, z zielonych na piwne.
- Żebyście mnie mogli dłużej torturować? - powiedziała z bólem, a jej głos brzmiał inaczej niż przedtem, chociaż wciąż kobieco - Odpowiadałam na twoje pytania, a on - wskazała ruchem głowy na Mikela - Zamiast pytać, od razu przeszedł do zabawy swoim …nożem.
Pół-ork zawahał się na moment, wydawał się nawet nieco zawstydzony.
- Robimy co możemy żeby powstrzymać Kły, to oni rozpoczęli tę wojnę, atakując nasze rodzinne miasto Phaendar, zabijając i biorąc w niewolę naszych bliskich - zatrzymam mojego towarzysza jeśli będziesz z nami współpracować. Wiesz coś o planach ataku na miasto?
- To daje wam prawo do torturowania kogo chcecie? - zapytała kpiąco - Nie znam planów, dostaliśmy konkretną misję, o reszcie mieliśmy nie wiedzieć, na wypadek właśnie takiej sytuacji.
- Nie “kogo chcemy” tylko szpiegów i zabójców - warknął Rufus. Czy ona próbowała wzbudzić w nim poczucie winy?
- Jakimi siłami dysponują Kły według twojej wiedzy?
- Wielkimi - stwierdziła dziewczyna, nieco zbita z tropu - To cała armia, a do tego mają jeszcze różne bestie na usługach. Nie wiem jakie, ale widziałam wiwerny na niebie.
- Tylko troje z was współpracuje z Kłami?
- Nie współpracujemy z nimi, tylko wykonujemy polecenia Pana - odparła, jakby to była dla niej znacząca różnica - Siostrzyczki są Kłami, o nikim więcej nie wiem.
- Możesz mi więcej powiedzieć o Siostrzyczkach oprocz tego że są grożne i poruszają się w Snach?
- Są dwie i nie wychodzą za dnia. Nigdy ich dobrze nie widziałam, zawsze kryją się w cieniach.
- Wiesz gdzie mogą teraz przebywać? Albo o jakiś ich słabościach?
- Gdzieś w mieście na pewno, są zawsze blisko. I jak mam znać? - jęknęła z bólu i irytacji - Mówiłam że nigdy się im nie przyjrzałam.
-Zakładam że mówisz prawdę ale niewiele to pomaga. - westchnął Rufus ktory miał już dosyć tej rozmowy i całego przesłuchania.
- A ten twój Pan, czy on przebywa gdzieś w okolicy?
- Rozmawiamy już tyle, że mógł się dawno stąd wynieść - uśmiechnęła się krzywo - Nie mogę powiedzieć, gdzie jest.
- A myślisz że ja to chce z tobą siedzieć?! Co zrobisz jak pozwolimy ci opuścić miasto? I dlaczego nie możesz powiedzieć?!
- Nie jesteś przywiązany - mruknęła, zerkając na swoje więzy - I nie twój interes. I tak pewnie mnie zabijecie…
- Walczyłem u boku Emi, ktora była taka jak ty i uciekła od tego całego "Pana", więc nie osądzaj mnie tak szybko…. - pół-ork zmrużyl oczy spoglądając na Mikela, kończyły mu się pomysły na pytania.
- Jak kontaktujecie się z siostrzyczkami? - Mikel włączył się do rozmowy - Jakie mieliście dziś plany? Który z podrobionych doradców miał jaki cel?
- To one kontaktują się z nami. Każde z nas działało niezależnie, bez dokładnego planu - odpowiedziała dziewczyna niechętnie.
- Ale wiesz, co chciała dziś robić reszta prawda? - wojownik uśmiechnął się złośliwie.
- A jakie to ma znaczenie? I tak ich nie wykonaliśmy. Podobno zabiliście jednego i zaraz drugiego złapiecie.
- Nie musisz wiedzieć, jakie to ma znaczenie. Odpowiedz na pytanie.
- Sprawia ci to przyjemność, prawda? - powiedziała z wyrzutem dziewczyna - Mieliśmy sabotować wasze działania, doprowadzić do uszkodzenia murów, wpuścić szczury do spichlerzy i wydać kilka sprzecznych poleceń, wszystko w waszych skórach. Zadowolony? - zapytała, przesuwając nieco nogę, by jej kształtna, zakrwawiona łydka wysunęła się spod spódnicy - Czy może chcesz jeszcze coś pociąć?
- Chyba się nie rozumiemy. Pytam co mieliście robić konkretnie dzisiaj. Dokładnie które z was miało co robić? - Mikel zignorował zaczepkę - Ułatwię Ci. Powtórz za mną i dokończ. "Fałszywy Zane, czyli ja, miał dziś zrobić…" Jak skoczysz to mówisz dalej. "Fałszywy Seneka miał dziś…". Rozumiesz? Który dokładnie szpieg robił dziś którą rzecz?
Dziewczyna spojrzała na Mikela zdziwiona. Coraz lepiej radziła sobie z bólem ran.
- Może jeszcze dla ciebie zatańczę? - zapytała kpiąco - Chcieliście odpowiedzi, dostaliście, nie będę bawiła się jakieś gierki i powtarzanie tego, co chciałbyś usłyszeć.
- Dobrze tańczysz? - krótko zapytał wojownik.
- Najlepiej - mruknęła uwodzicielsko - I na parkiecie, i w łożnicy. Chcesz spróbować?
- Mam propozycję. Powinna Ci się spodobać, jeśli lubisz nowe doświadczenia. - znowu złośliwy uśmiech - Nie będziesz tańczyć w łożnicy, ani na parkiecie. Zatańczysz związana na podpalonym krześle. Co Ty na to?
Dziewczyna spojrzała na niego hardo.
- O ile dasz mi w końcu spokój, zadbam, żebyś to zapamiętał i mógł sobie dogadzać tym wspomnieniem.
- Jak chcesz. Przestałaś współpracować. Nie odpowiadasz na pytania, na które znasz odpowiedź. Nie jesteś nam potrzebna, a to co powiedziałaś do tej pory nie jest warte oszczędzenia Cię. - Uśmiech w końcu zniknął z twarzy Mikela. Odwrócił się w stronę Rufusa. - Możesz ją zabić, jeśli nie masz już więcej pytań. Jak bardzo chce zatańczyć to może zatańczyć. Ja nie mam ochoty już na nią patrzeć. - Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- Miło się gawędziło - mruknęła dziewczyna - Tyyyle czaasu - dodała, przeciągając zgłoski.
Rufus westchnął, był rozdarty co do zabicia więźnia. Mikel zrzucił to na niego.
- Jeśli cię wypuścimy, wrócisz do swojego Pana, a on współpracuje z Kłami, prawda? A trzymać w niewoli kogoś z twoimi zdolnościami nie jest łatwo….
Dziewczyna nie odpowiedziała, spojrzała tylko na półorka oczami pełnymi smutku i bólu.
Twarz Rufusa przez chwilę była napięta, kiedy zastanawiał się czy jest inne sensowne rozwiązanie, w końcu uderzył zmiennokształtną pięścią w głowę, by ją ogłuszyć ale nie zabić. Następnie dogonił Mikela.
- Tak jak mówiłem, ona jest chyba z tej samego rodzaju co Emi, może zamiast zabijać możemy ją do niej wsiąść do Trelevney? Z pomocą druida można by to zorganizować jeszcze przed bitwą o Miasto. A co nieco się dowiedzieliśmy od niej, że mieli sabotować naszą pracę, o tym że jej Pan współpracuje aktualnie z Kłami ale nie jest ich członkiem i o tych Siostrzyczkach, zabójczyniach która są w Mieście i atakują w snach, są dwie i unikają słońca - możemy to przekazać Burmistrzowi.
- We dwóch nie podejmiemy takiej decyzji. Wolałbym ją zabić i mieć pewność, że nie zaszkodzi już nigdy nikomu, ale… Może Emi chciałaby z nią porozmawiać? - Mikel wzruszył ramionami. - Wypuszczenie nie wchodzi w grę. Trzeba powiedzieć reszcie, czego się dowiedzieliśmy, a ją na razie gdzieś zamknąć i dobrze pilnować.
- To tak zróbmy, może możemy na razie tutaj ją zostawić? Związana i ranna nie powinna się wydostać, tylko ktoś powinien pilnować drzwi - skinął głową Rufus.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 06-07-2022 o 22:16.
Lord Melkor jest offline