Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2022, 13:23   #241
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Mikel dość szybko uporał się z tym, co miał do zrobienia. Miasto wydawało się mniej więcej przygotowane do obrony. Było jeszcze kilka rzeczy, które mogli usprawnić, ale wojownik nie był przekonany, czy nie lepiej skupić się już na sabotażu. No i nadal w mieście był jeden zmiennokształtny, którego jeszcze nie złapali. Mężczyzna zastanawiał się, czy Rufus skończył już przesłuchanie. Sam nie chciał brać w nim udziału. Obawiał się, że mógłby dać się ponieść negatywnym emocjom, które targały nim od śmierci Laury. Niby udało się przywrócić ją do życia, ale nadal miał świeżo w pamięci ból, który towarzyszył mu, gdy spoglądał na jej martwe ciało. Przez jakiś czas błąkał się po okolicy, ale w końcu ciekawość zwyciężyła i postanowił zajrzeć do sali przesłuchań.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 06-07-2022, 22:02   #242
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Tak, ja się mogę tym zająć… -odparł Rufus, przyglądając się z marsową miną zmiennokształtałtnemu. Pozwalał by narastała w nim złość na te podstępne kreatury.
- Chyba, że ty albo któryś z twoich ludzi też chcecie uczestniczyć?
- Będę obserwował, przynajmniej dowiem się z pierwszej ręki, co się dzieje - uznał Crawbert po chwili namysłu.
Rufus skinął głową po czym upewnił się że zmiennokształtny jest dobrze związany i sięgnął po wodę dla jego ocucenia.

Chluśnięcie wodą w twarz było wystarczające, dziewczyna odzyskała przytomność, parskając zaskoczona. Rozejrzała się niepewnym spojrzeniem, jakby szukając zagrożenia, aż w półmroku nie dojrzała Rufusa i burmistrza. Na jej twarzy szybko odmalował się wyraz smutku i rozpaczy - zdaniem półorka, zdecydowanie zbyt szybko.
- C-co się dzieje? Gdzie ja jestem? B-boję się… - wyjąkała łamiącym się głosem.
- Nie kłam - warknął Rufus, górując nad “dziewczyną”.
- Te sztuczki cię nie uratują, dorwaliśmy twojego kumpla, tego który udawał Jace’a i chciał sabotować mury.
- N-nie rozumiem - jęknęła, a po jej policzku popłynęła łza. Półork dostrzegł jednak złowrogi błysk w jej oku - Ja nic nie zrobiłam…
- Co zrobiliście z trójką prawdziwych doradców burmistrza? -Oko pół-orka rozbłysło również złowrogo gdy nachylił się nad zmiennokształtną (choć właściwie nawet nie wiedział jak określić prawdziwą płeć tej istoty).
- Zaczniesz współpracować czy mam przetestować jak takie kreatury jak ty radzą sobie z bólem?
Wyraz rozpaczy na twarzy dziewczyny zniknął nagle, jak płomień zdmuchniętej świecy. Uśmiechnęła się na poły kusząco, na poły złowrogo.
- Siostrzyczki ich zabrały, na zawsze. Testuj na mnie co chcesz, brutalu… - zamruczała, a jej głos był głębszy, bardziej zmysłowy. Za plecami półork usłyszał zaskoczone przekleństwo burmistrza.
Rufus zmrużył oczy.
- No widzę że powoli zaczynasz wspólpracować. Powiesz mi więcej o Siostrzyczkach?
- Ochh, niedługo je poznasz, dowiedzą się że zniknęliśmy. Wychodzą nocą, chodzą w koszmarach - uśmiechnęła się lubieżnie - Mogę ci duużo powiedzieć, jeśli ładnie poprosisz. I nie tylko powiedzieć… - powoli oblizała wargi.

Rufus skrzywił się nieco na tę próbę odziałania na jego niskie instynkty.
- Walczyliśmy już z gorszymi niż te twoje “Siostrzyczki”. To moja drużyna zabiła smoka w Trelavney. Mów dalej, a może wyjdziesz z tego cało. One są takie jak ty, zmiennokształtne?
- Nie, siłaczu, siostrzyczki to pupilki Azaersi - Rufus zauważył, że imię generał Kłów nie zostało wypowiedziane z rewerencją, jaką słyszał dotąd u jej żołnierzy - Potrafią poruszać się w snach i koszmarach. Prawdę mówiąc, sama się ich nieco boję - dziewczyna spojrzała półorkowi głęboko w oczy, aż ten poczuł się nieco niepewnie - Obronisz nas przed nimi? - zapytała drżącym głosem, podszytym jednak kpiną.

-Koszmary senne nie przerażają Mścicieli z Pheandar. Jest wśród nas psionik o wielkiej mocy, który zresztą szybko was wykrył. Ja sam otrzymałem moc od duchów moich przodków - Rufus wyprostował się dumnie.
- Więc poradzimy sobie także z nimi. Natomiast co do "obrony" was….rozumiem, że zabiliście doradców Burmistrza, szanowanych obywateli Phaendar? - przeniósł na chwilę spojrzenie na Crawberta. Ten wpatrywał się w rozmowę z trudno skrywaną odrazą i zdziwieniem.
- Jeśli mamy rozważyć utrzymanie was przy życiu wobec takiej zbrodni, musicie nam przekazać jakieś naprawdę przydatne informacje. Zacząłbym od wszystkich szczegółów waszej misji w tym mieście.
- My ich nie tknęliśmy, tym zajęły się siostry… - dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie i zalotnie zarazem, patrząc półorkowi w oczy. Zamilkła na moment, po czym kontynuowała - Naszą misją było upewnienie się, że Longshadow będzie łatwym łupem. Powiem ci co wiem, kiedy już uwolnisz mnie z tych więzów. Upijają mnie… - jęknęła, a Rufus pośpieszył, by pomóc biednej kobiecie. Dopiero po kroku dotarł do niego gniewny okrzyk dziadka ~STÓJ, IDIOTO!!~
To sprawiło, że otrząsnął się z uroku.

Rufus pokręcił głową, oszołomiony, po czym spojrzał wściekle na zmiennokształtną wiedźmę. Gdyby nie wsparcie dziadka, uległby jej mocy.
-A chciałem dać ci szansę po dobroci! - warknął po czym chwycił za dłoń “dziewczyny” z zamiarem złamania jej kilku palców.
Kości trzasnęły pod naciskiem, a dziewczyna wrzasnęła z bólu. Crawbert zaklął i odwrócił się w stronę wyjścia.
- Idę przypilnować drzwi, bo jeśli chcesz hałasować, to zaraz zlecą się ciekawscy krzyków - rzucił zirytowany.
Tymczasem dziewczyna kwiliła cicho, a półork poczuł kolejny mentalny atak, tym razem jednak odparł go bez trudu, jakby jej wola słabła.

Rufus stłumił w sobie nutę obrzydzenia wobec tego co właśnie zrobił. Przypomniał sobie, że to nie jest prawdziwa postać zmiennookształtnej istoty a stawka jest zbyt wysoka na skrupuły.
- To jak, chcesz umrzeć w męczarmiach za Azersi i te Siostrzyczki czy wolisz współpracować?
Dziewczyna zagryzła zęby.
- Co ze mną potem zrobicie?
Rufus zastanowił się nad tym pytaniem, które nie było wcale takie proste (mieli do czynienia z niebezpieczną istotą którą trudno będzie trzymać w niewoli) po czym podszedł do burmistrza i ściszył głos by jeniec go nie słyszał:
- Pytanie czy jeśli ta zmiennokształtna poszła by z nami na współpracę i udzieliła przydatnych informacji to czy jesteś skłonny rozważyć darowanie jej życia? - spytał się.
Crawbert zacisnął zęby i przeciągnął dłonią po twarzy, wyraźnie wyczerpany tą sytuacją.
- Nasze prawo nie przewiduje kary śmierci, nie jestem tyranem. Ale nie chcę widzieć tego czegoś w moim mieście.
- Dziękuje Burmistrzu, to twoje miasto, więc i twoje prawa - odparł również zmęczony Rufus. Następnie podszedł do więżnia.
- Rozmawiałem z Burmistrzem, jeśli dasz nam użyteczne informacje, darujemy ci życie i pozwolimy odejść. Jeśli nie, będę musiał dalej cię torturować, choć zapewniam cię że nie jest to dla mnie żadna przyjemność - zgrzytnął zębami.
- Powiedz mi wszystko na temat waszej misji - jakie były wasze cele, jacy jeszcze agenci Kłów są w Mieście? Te Siostrzyczki też są tutaj? Jak w ogóle masz na imię?
- Tylko my i Siostry. Cele już ci powiedziałam, upewnienie się że miasto nie stawi dużego oporu - odpowiedziała dziewczyna słabym głosem - Pan nazwał mnie Dax.
- Kim jest Pan? - spytał sie pół-ork.
- Chce też wiedzieć więcej o tych Siostrach i jak je znaleźć.
- To zabójczynie - dziewczyna wyszczerzyła się nagle w pełnym bólu i nieco szalonym grymasie - Nie znajdziesz ich, one znajdą was. Poruszają się nocą i we snach… - jeniec wydawał się ignorować pytanie o “Pana”.
- A jakie są ich materialne postacie? Mają jakieś słabości? Jeśli chcesz żyć, musisz bardziej się postarać - odparł Rufus.
- Ale tak może ci łatwiej będzie mówić - wypowiedział zaklęcie leczące by naprawić zadane przez niego przed chwilą rany.
Dziewczyna syknęła, gdy kości wskoczyły na swoje miejsce.
- Dz-dziękuję. Nie lubią światła, nie wychodzą za dnia. Nie widziałam ich na własne oczy.
- A widziałaś jakieś efekty ich działania? -... Rufus zawahał się na chwilę, przypominając sobie co mówiła mu Emi o swojej przeszłości, intrygował go potencjalny związek tych istot z nią.
- Przebywałem jakiś czas z kimś podobnym do ciebie, miała na imię Emi. Wspominała o niejakim Grimewaldzie Umbrze, słyszałaś to imię?
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy w szczerym, nieudawanym szoku. Jej rysy twarzy zmieniły się delikatnie, jakby na moment przestała nad nimi panować. Po chwili… zaczęła chichotać nieco obłąkańczo, a Rufus poczuł, jak jej wola znowu próbuje napierać na jego umysł.
- Przestań przecież dałem ci szansę! - pół-ork poczuł jak ogarnia go frustracja, wyciągnął swój topór i przystawił go do szyi “dziewczyny”. Psychiczny nacisk zelżał w tym momencie, a półork usłyszał kroki.

Mikel wszedł do pokoju. Nie do końca rozumiał sytuację. Czyżby jego przyjaciel właśnie przymierzał się do zabicia jeńca, czy może tylko groził?
- Co jest grane? Nie chce gadać? - zapytał Rufusa.
- Atakuje mnie psychicznie, ona chyba pochodzi z tam gdzie Emi! - warknął Rufus.
Dziewczyna milczała, z żałosnym wyrazem twarzy wpatrując się w Mikela. Wojownik poczuł się nieswojo, patrząc na nią.
- Rozumiem, że przyglądasz mi się bo wcześniej się nie napatrzy…łaś. W sumie spotkanie było krótkie, więc się nie dziwię. - odwrócił wzrok od jeńca i zwrócił się do przyjaciela - Powiedziała coś przydatnego? Czemu nadal jest w tej formie?
- Powiedziała, że doradców wykończyły jakieś Siostry, zabójczynie atakujące w snach. Chyba została w tej formie żeby coś ugrać - odparł Rufus, cały czas trzymając ostrze blisko szyi jeńca.
Mikel zwrócił się w stronę jeńca.
- Jeśli masz zamiar nadal prowadzić z nami jakąkolwiek rozmowę to wróć do swojej prawdziwej postaci. Nie wzbudzasz zaufania w momencie, kiedy próbujesz nas zwodzić nawet wyglądem.
- Mogę się zmienić w kogo tylko zechcesz - wymruczała uwodzicielsko kobieta, mimo topora przy szyi - Może tak mi bardziej zaufasz? - powiedziała, a jej twarz i figura zmieniły się, upodabniając do dziewczyny z karczmy.
- Zastanawiam się, czy jest w ogóle sens z tobą rozmawiać. Nie rozumiesz prostych zdań. Wątpię, że przydasz się na cokolwiek i wątpię, że znajdziemy jakikolwiek powód, żeby Cię nie zabijać.-Mikel najwyraźniej nie zamierzał szukać w sobie jakichkolwiek pokładów cierpliwości.
- Rozwiążcie mnie, to dam wam wieeele powodów - odparła lubieżnie kobieta, wpatrując się wojownikowi prosto w oczy.
- Nie jesteś w pozycji do stawiania jakichkolwiek warunków. Wydaje mi się, że powinieneś czy powinnaś rozumieć swoje położenie. Jakiekolwiek informacje od Ciebie mogą nam się przydać, ale ryzyko związane z daniem Ci szansy na ucieczkę jest dużo większe. W zasadzie możesz nie mieć żadnej użytecznej dla nas wiedzy. To ty musisz dać powód burmistrzowi i mieszkańcom miasta, żeby nie stracili Cię za Twoje zbrodnie, nie odwrotnie. - Mężczyzna położył dłoń na rękojeści kurki, noszonego przy pasie.
Dziewczyna zachichotała, co w normalnych okolicznościach zabrzmiałoby uroczo.
- Ale kogo mają stracić? Niewinną karczmarkę? Szanowanego kapłana? Bo gdybyście chcieli im powiedzieć, że wśród nich czają się zmiennokształtni szpiedzy, nie siedzielibyśmy w tej piwnicy, prawda?
-Mylisz się. Kilka osób w mieście widziało twojego kompana wyglądającego jak nasz towarzysz i widziało też, co się z nim stało po śmieci. Myślę, że ciało jednego z was wystarczy, żeby przekonać resztę mieszkańców, że czają się wśród nich potwory. - Tym razem to Mikel się uśmiechnął.
Jeniec zmarszczył brwi przez moment, zaskoczony śmiercią innego szpiega, ale szybko odzyskał rezon.
- Potwory, które mogą przyjąć wygląd, żony, męża, wścibskiej teściowej, wrednego sklepikarza czy nielubianego sąsiada - odpowiedziała, nabierając pewności - Ciekawe, ile takich "potworów" znajdą i zabiją mieszkańcy?
- Pewnie sporo. Problem w tym, że my już wiemy ilu was tu było. Nie mieliśmy problemów ze schwytaniem dwójki i zadbaliśmy o to, żeby wieść się nie rozeszła, dopóki nie złapiemy kolejnego. Dlatego siedzisz w piwnicy. Wystarczy złapać was wszystkich, co jak się okazuje wcale nie jest takie trudne i przekazać mieszkańcom, że jesteś ostatnim żywym. Nie będą mieli powodów, żeby szukać kolejnych wśród sąsiadów i znajomych. Nie daliśmy im żadnego powodu, żeby mieli nam nie ufać. Nie daliśmy im żadnego powodu, żeby wątpili, że wiemy co robimy. Nawet burmistrz od początku wierzy, że jesteś zmiennokształtnym, chociaż dopiero przed chwilą przemieniłaś się pierwszy raz od złapania - Wojownik wydawał się być pewny tego co mówi. W zasadzie głęboko wierzył w swoje słowa. Wykrycie szpiegów tylko wzmacniało wiarygodność mścicieli i jasno pokazywało ich kompetencje.
- Jakiś ty pełen wiary w ich rozsądek i rozum… - odparła dziewczyna z rozbawieniem - A jednak zwodziliśmy ich już od tygodni i nikt niczego nie podejrzewał - w jej głosie dało się jednak usłyszeć nutę irytacji, pewnie na to, że ktoś ich jednak wykrył - Ale to nie ma znaczenia, możemy sobie jeszcze porozmawiać. No chyba że wolisz zająć się czymś przyjemniejszym?
- Widzisz… Nie mam powodu, żeby wątpić w ich rozsądek. W końcu mimo tygodni waszych starań wystarczyło, że grupa obcych porozmawiała z burmistrzem i miasto zaczęło się przygotowywać do obrony. Fakt, że ich zwodziliście przez tyle czasu też jest na naszą korzyść. - Mikel uśmiechnął się, mogąc wykorzystać słowa stwora przeciwko niemu samemu. - Mieszkańcy mają dodatkowy powód, żeby wierzyć bardziej naszemu osądowi sytuacji, a nie własnemu. Jak powiemy, że złapaliśmy wszystkich szpiegów to nam uwierzą.
- Może tak, a może nie - dziewczyna pokiwała głową z prawa na lewo - Najwyżej zginie kilka niewinnych osób - uśmiechnęła się promiennie.
- Sama w to nie wierzysz, ale to bez znaczenia. Nie będziemy dalej rozmawiać, jeśli nie przyjmiesz swojej prawdziwej formy.
- Na pewno nie? Masz taki ładny głos, i chyba lubisz jego brzmienie - odparła rozbawiona.
Mikel uśmiechnął się, po czym sięgnął po ostrze, na którego rękojeści trzymał dłoń od dłuższego czasu. Bez chwili wahania wbił je w udo "dziewczyny". Ta wrzasnęła na całe gardło z bólu, a po jej policzkach pociekły łzy. Zaszlochała głośno i trzęsła się przez chwilę, po której znowu spojrzała mu w oczy.
- Mm… ależ masz długi miecz. Lubisz to, prawda?
- Masz jeszcze drugą nogę i dwie ręce. Wbiłbym to od razu w gardło, ale… Jest nikła szansa, że powiesz coś użytecznego. Słuchanie Ciebie jest dla mnie wstrętne. Zabiliście moją siostrę i zniszczyliście moje miasteczko. Zasługujesz na śmierć. - wyjął kurki z rany i wbił je w drugie udo - Zostały dwie szanse.

Ponowny wrzask i szloch, tym razem dłuższe. W międzyczasie usłyszeli dochodzący z góry schodów głos burmistrza.
- Co wy tam do cholery robicie?! Te krzyki niosą się na pół ratusza!
Gdy dziewczyna odzyskała już kontrolę nad sobą, nie próbowała podnosić głowy.
- Nikogo nie zabiliśmy, to robota sióstr, a twoja dziura to Kły. Lubisz zabijać powoli, prawda?
- W zasadzie jest wręcz przeciwnie. Jestem dobry w zabijaniu i raczej robię to szybko. Pamiętasz nasze niedawne starcie? Potrzebowałem kilku sekund, żeby pozbawić Cię przytomności, ale… burmistrz ma rację. Jesteś za głośno. - wyciągnął z plecaka kawałek materiału i zaczął przygotowywać knebel - To jak? Pokażesz nam swoją prawdziwą twarz jako gest dobrej woli? - zapytał, kiedy skończył.
- I tak zaraz ją zobaczysz - stwierdziła słabym głosem, z trudem ogniskując wzrok na kneblu - No chyba że chcesz pobawić się inaczej? Mi akurat nigdzie się nie śpieszy…
Wojownik szybkim ruchem chwycił potwora za gardło i zacisnął dłoń, żeby stłumić ewentualne wrzaski, po czym wpakował knebel w usta, które otwarły się w desperackiej próbie zaczerpnięcia oddechu. Zaraz po tym ostrze wbiło się w ramię "dziewczyny", która wydała z siebie tylko krótki, stłumiony krzyk i zwiotczała zupełnie, tracąc przytomność. Na podłodze pod ich nogami pojedyncze plamy krwi rosły powoli.
-Watpię, że powie nam cokolwiek, ale… obiecałem jej jeszcze jedną szansę. Opatrzmy rany i… dotrzymam słowa. Jeśli nic nie powie to nie widzę powodu, żeby trzymać ją przy życiu. - zwrócił się do Rufusa i zabrał się za przygotowanie opatrunków.
- Widzę że też się nie patyczkujesz…Rufus pokręcił głową, trochę w szoku że jego przyjaciel wykazał się jeszcze większą brutalnością.
- Obiecałem, że darujemy jej życie jak nam przekaże jakieś użyteczne informacje, muszę chyba ją uleczyć bo jeszcze umrze tutaj…
- Rób jak uważasz. Moim zdaniem nie zasługuje na łaskę. - Mikel pokręcił głową. - Ja idę. Możesz mnie zawołać, jak odzyska przytomność, albo możesz ją postraszyć, że to zrobisz.
- Czyli pozwoliłbyś by jej już umrzeć? Zbyt wiele się nie dowiedzieliśmy… - podsumował Rufus.
- Spróbuj wyciągnąć ile się da. Myślę, że jeśli miała jakieś wątpliwości do tej pory to teraz już na pewno wierzy, że zginie jak nie będzie współpracować. - Mikel spojrzał na jeńca z wyraźnym zniesmaczeniem. - Do samego końca będzie udawać innych? - zastanawiał się na głos.
Rufus westchnął i zmarnował kolejne zaklęcie leczenia by ocucić zmiennokształtną.
- Masz ostatnią szansę by się uratować - stwierdził zimno.
Dziewczyna potrzebowała dłuższej chwili, by oprzytomnieć. Kiedy znów spojrzała na półorka, ten zobaczył, że jej oczy zmieniły barwę, z zielonych na piwne.
- Żebyście mnie mogli dłużej torturować? - powiedziała z bólem, a jej głos brzmiał inaczej niż przedtem, chociaż wciąż kobieco - Odpowiadałam na twoje pytania, a on - wskazała ruchem głowy na Mikela - Zamiast pytać, od razu przeszedł do zabawy swoim …nożem.
Pół-ork zawahał się na moment, wydawał się nawet nieco zawstydzony.
- Robimy co możemy żeby powstrzymać Kły, to oni rozpoczęli tę wojnę, atakując nasze rodzinne miasto Phaendar, zabijając i biorąc w niewolę naszych bliskich - zatrzymam mojego towarzysza jeśli będziesz z nami współpracować. Wiesz coś o planach ataku na miasto?
- To daje wam prawo do torturowania kogo chcecie? - zapytała kpiąco - Nie znam planów, dostaliśmy konkretną misję, o reszcie mieliśmy nie wiedzieć, na wypadek właśnie takiej sytuacji.
- Nie “kogo chcemy” tylko szpiegów i zabójców - warknął Rufus. Czy ona próbowała wzbudzić w nim poczucie winy?
- Jakimi siłami dysponują Kły według twojej wiedzy?
- Wielkimi - stwierdziła dziewczyna, nieco zbita z tropu - To cała armia, a do tego mają jeszcze różne bestie na usługach. Nie wiem jakie, ale widziałam wiwerny na niebie.
- Tylko troje z was współpracuje z Kłami?
- Nie współpracujemy z nimi, tylko wykonujemy polecenia Pana - odparła, jakby to była dla niej znacząca różnica - Siostrzyczki są Kłami, o nikim więcej nie wiem.
- Możesz mi więcej powiedzieć o Siostrzyczkach oprocz tego że są grożne i poruszają się w Snach?
- Są dwie i nie wychodzą za dnia. Nigdy ich dobrze nie widziałam, zawsze kryją się w cieniach.
- Wiesz gdzie mogą teraz przebywać? Albo o jakiś ich słabościach?
- Gdzieś w mieście na pewno, są zawsze blisko. I jak mam znać? - jęknęła z bólu i irytacji - Mówiłam że nigdy się im nie przyjrzałam.
-Zakładam że mówisz prawdę ale niewiele to pomaga. - westchnął Rufus ktory miał już dosyć tej rozmowy i całego przesłuchania.
- A ten twój Pan, czy on przebywa gdzieś w okolicy?
- Rozmawiamy już tyle, że mógł się dawno stąd wynieść - uśmiechnęła się krzywo - Nie mogę powiedzieć, gdzie jest.
- A myślisz że ja to chce z tobą siedzieć?! Co zrobisz jak pozwolimy ci opuścić miasto? I dlaczego nie możesz powiedzieć?!
- Nie jesteś przywiązany - mruknęła, zerkając na swoje więzy - I nie twój interes. I tak pewnie mnie zabijecie…
- Walczyłem u boku Emi, ktora była taka jak ty i uciekła od tego całego "Pana", więc nie osądzaj mnie tak szybko…. - pół-ork zmrużyl oczy spoglądając na Mikela, kończyły mu się pomysły na pytania.
- Jak kontaktujecie się z siostrzyczkami? - Mikel włączył się do rozmowy - Jakie mieliście dziś plany? Który z podrobionych doradców miał jaki cel?
- To one kontaktują się z nami. Każde z nas działało niezależnie, bez dokładnego planu - odpowiedziała dziewczyna niechętnie.
- Ale wiesz, co chciała dziś robić reszta prawda? - wojownik uśmiechnął się złośliwie.
- A jakie to ma znaczenie? I tak ich nie wykonaliśmy. Podobno zabiliście jednego i zaraz drugiego złapiecie.
- Nie musisz wiedzieć, jakie to ma znaczenie. Odpowiedz na pytanie.
- Sprawia ci to przyjemność, prawda? - powiedziała z wyrzutem dziewczyna - Mieliśmy sabotować wasze działania, doprowadzić do uszkodzenia murów, wpuścić szczury do spichlerzy i wydać kilka sprzecznych poleceń, wszystko w waszych skórach. Zadowolony? - zapytała, przesuwając nieco nogę, by jej kształtna, zakrwawiona łydka wysunęła się spod spódnicy - Czy może chcesz jeszcze coś pociąć?
- Chyba się nie rozumiemy. Pytam co mieliście robić konkretnie dzisiaj. Dokładnie które z was miało co robić? - Mikel zignorował zaczepkę - Ułatwię Ci. Powtórz za mną i dokończ. "Fałszywy Zane, czyli ja, miał dziś zrobić…" Jak skoczysz to mówisz dalej. "Fałszywy Seneka miał dziś…". Rozumiesz? Który dokładnie szpieg robił dziś którą rzecz?
Dziewczyna spojrzała na Mikela zdziwiona. Coraz lepiej radziła sobie z bólem ran.
- Może jeszcze dla ciebie zatańczę? - zapytała kpiąco - Chcieliście odpowiedzi, dostaliście, nie będę bawiła się jakieś gierki i powtarzanie tego, co chciałbyś usłyszeć.
- Dobrze tańczysz? - krótko zapytał wojownik.
- Najlepiej - mruknęła uwodzicielsko - I na parkiecie, i w łożnicy. Chcesz spróbować?
- Mam propozycję. Powinna Ci się spodobać, jeśli lubisz nowe doświadczenia. - znowu złośliwy uśmiech - Nie będziesz tańczyć w łożnicy, ani na parkiecie. Zatańczysz związana na podpalonym krześle. Co Ty na to?
Dziewczyna spojrzała na niego hardo.
- O ile dasz mi w końcu spokój, zadbam, żebyś to zapamiętał i mógł sobie dogadzać tym wspomnieniem.
- Jak chcesz. Przestałaś współpracować. Nie odpowiadasz na pytania, na które znasz odpowiedź. Nie jesteś nam potrzebna, a to co powiedziałaś do tej pory nie jest warte oszczędzenia Cię. - Uśmiech w końcu zniknął z twarzy Mikela. Odwrócił się w stronę Rufusa. - Możesz ją zabić, jeśli nie masz już więcej pytań. Jak bardzo chce zatańczyć to może zatańczyć. Ja nie mam ochoty już na nią patrzeć. - Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- Miło się gawędziło - mruknęła dziewczyna - Tyyyle czaasu - dodała, przeciągając zgłoski.
Rufus westchnął, był rozdarty co do zabicia więźnia. Mikel zrzucił to na niego.
- Jeśli cię wypuścimy, wrócisz do swojego Pana, a on współpracuje z Kłami, prawda? A trzymać w niewoli kogoś z twoimi zdolnościami nie jest łatwo….
Dziewczyna nie odpowiedziała, spojrzała tylko na półorka oczami pełnymi smutku i bólu.
Twarz Rufusa przez chwilę była napięta, kiedy zastanawiał się czy jest inne sensowne rozwiązanie, w końcu uderzył zmiennokształtną pięścią w głowę, by ją ogłuszyć ale nie zabić. Następnie dogonił Mikela.
- Tak jak mówiłem, ona jest chyba z tej samego rodzaju co Emi, może zamiast zabijać możemy ją do niej wsiąść do Trelevney? Z pomocą druida można by to zorganizować jeszcze przed bitwą o Miasto. A co nieco się dowiedzieliśmy od niej, że mieli sabotować naszą pracę, o tym że jej Pan współpracuje aktualnie z Kłami ale nie jest ich członkiem i o tych Siostrzyczkach, zabójczyniach która są w Mieście i atakują w snach, są dwie i unikają słońca - możemy to przekazać Burmistrzowi.
- We dwóch nie podejmiemy takiej decyzji. Wolałbym ją zabić i mieć pewność, że nie zaszkodzi już nigdy nikomu, ale… Może Emi chciałaby z nią porozmawiać? - Mikel wzruszył ramionami. - Wypuszczenie nie wchodzi w grę. Trzeba powiedzieć reszcie, czego się dowiedzieliśmy, a ją na razie gdzieś zamknąć i dobrze pilnować.
- To tak zróbmy, może możemy na razie tutaj ją zostawić? Związana i ranna nie powinna się wydostać, tylko ktoś powinien pilnować drzwi - skinął głową Rufus.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 06-07-2022 o 22:16.
Lord Melkor jest offline  
Stary 09-07-2022, 21:20   #243
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace wyszedł w pośpiechu z karczmy. Swój standardowy niebieski strój zamienił w dość typowy szaro-bury płaszcz i podobnego koloru skórzany kożuch i spodnie. Prosta iluzja powinna skryć jego charakterystyczny strój i dać mu kilka półtorej godziny względnego spokoju.
Szybkim krokiem przemierzał ulice ruchliwego miasta szykującego się do oblężenia. Pomimo problemów i sabotażu, ludzie wyglądali na zdeterminowanych. Kilka razy musiał zmieniać trasę, gdyż wzniesione barykady blokowały przejścia, a w innych miejscach wyznaczeni dowódcy musztrowali ludzi. Całość wyglądała bardzo dobrze jak na gust psionika. Gdzieś nad nim szybował Vircan sprawdzając trasę. Od czasu do czasu odlatywał dalej poza zasięg mentalnego zmysłu Jace'a, co dawało mu chwilę sam na sam ze swoimi myślami. A nie były to wesołe myśli. Beleren wracał do sytuacji sprzed paru godzin, gdzie nieumyślnie zabił jednego z sobowtórów. Nie chciał tego. Chciał go zmusić do ujawnienia się, do zrzucenia maski, a jednak strach i złość wzięły górę. Z nieznanych mu jeszcze powodów wypaczył zaklęcie. Musiał stworzyć w głowie przeciwnika coś strasznego. Miał przed oczami przerażone oblicze swojej twarzy nałożonej na zmiennokształtnego. Panika narysowana na twarzy jeszcze długo będzie go nawiedzać w snach...
Musiał znaleźć powód wypaczenia i upewnić się, że jego magia nie zawiedzie go więcej.

Gdy znalazł się w dokach, musiał zamknąć chwilowo sprawę zabójstwa i zająć się wieloma zaułkami. Musiał przyjąć jakiś plan. Po sprawdzeniu kilku uliczek, obrał strategię. Miejsce było zwykłe, przeciętne, ale powinno być równie dostępne dla każdego ze spiskowców. Zakładając, że są to wszyscy "doradcy", mentalnie wyznaczył obszar znajdujący się w równej odległości pomiędzy trzema posesjami.
Ograniczyło to poszukiwania i po kolejnym kwadransie stanął naprzeciw śmierdzącego zaułka wyglądającego zupełnie jak we wspomnieniach.
Kilka drobnych szczegółów się zatarło, ale Jace był pewien, że to to miejsce. Dzięki wejściu do umysłu zmiennokształtnego czuł jakby to były jego wspomnienia, a przez to jakby tu był. Przez chwilę w głowie zaświtała myśl, czy gdyby wyszukał wspomnienia obozowiska Kłów, dałby radę się tam teleportować? Od jakiegoś czasu ćwiczył swój umysł i splatał magię w coraz bardziej złożone formy teleportacji, jednak nadal brakowało mu mocy do skonstruowania odpowiednio potężnego zaklęcia by teleportować się dalej.
- To jak? - zapytał gawron przysiadły na dachu - Jeden z nas zostaje i czeka na pierwszą osobę co spróbuje tę wiadomość odebrać? Mogę to być ja. Nikt nie podejrzewa chlebojada na dachu. - odezwał się Vircan wyrywając psionika z zamyślenia.
- Możesz, ale trzymaj się z dala od nich, co najmniej 10 metrów, może więcej. Podejrzewam, że posiadają umiejętność czytania w myślach. - odpowiedział przeszukując miejsce. Zgodnie z podejrzeniami, agenci mieli sekretną skrzynkę, gdzie wymieniali się wiadomościami. Beleren wyciągnął luźną cegłę i przejrzał zawartość kartki...
- Szyfr... - mruknął niezadowolony. W zasadzie to nie był zaskoczony. Jedyne co, to brakowało mu czasu na rozszyfrowanie.Psionik spojrzał jeszcze raz na kamień zamykający skrytkę, zastanawiając jak dać znać, że jest nowa wiadomość.
- Mógłbym też umieścić tam pułapkę, wybuch na pewno dałby nam znać, że ktoś tu jest, chociaż tak naprawdę to liczyłem na to, że w przebraniu spróbujemy podejść ostatniego zmiennokształtnego i go złapać… - zamyślił się. - Możemy w sumie spróbować obu rozwiązań. Wybuch nas zaalarmuje, a będziemy gdzieś w okolicy, ty zaś możesz być naszymi oczami. Co Ty na to?
- Hmmm.. raczej bym unikał eksplozji. A jak się już pojawi ktoś zainteresowany skrytką to załatwić go w stylu Rufusa. Ale nie wiemy kiedy się pojawi. Może za godzinę, a może za dwa dni. Dlatego raczej powinien jeden z nas pilnować aby drugi mógł działać… a szczerze mówiąc ja w mieście już zrobiłem prawie co mogłem, jeśli nie miałbym zacząć budować im drakkarów. Mamy jakieś metody komunikacji na odległość? Ja bym miał ale to jutro ewentualnie…

- Jestem prawie pewien że spotykają się codziennie, a pułapka nie zaszkodzi. - odpowiedział psionik.
- W porządku. Czekamy obaj, czy ja sam?
- Poczekaj, ale trzymaj się tak z 15 metrów od alejki i wejść. Jeśli mogą czytać myśli, możesz się zdradzić. Ja przebiorą się o dołączę jak tylko ktoś się pojawi. -
Gawron kiwnął dziobatą głową.
- Tam mam ładny widok. - Wskazał dach po 6vudrugiej stronie ulicy - Tam przycupnę.
Vircan rozwinął skrzydła i odleciał.
Jace został sam. Wokół śmierdziało mieszanką wody, rybich łusek, wnętrzności, odrobiną szczyn i rozkładających się śmieci. Niezbyt zachęcające miejsce, ale doskonałe na spotkanie spiskowców, z dala od ciekawskich oczu i bezpieczne dla kogoś kto w jednej chwili może przyjąć wygląd kogokolwiek. Jace był pewien, że do spotkania dojdzie. Z jednej strony jeśli mimo wszystko rozeszła się wieść o tajemniczej śmierci przy murach, zaniepokojeni sabotażyści powinni się spotkać, z drugiej do ataku było ledwie kilka dni, więc koordynacja była kluczowa i częstotliwość spotkań należało zwiększyć.
Jace wyciągnął księgę i studiował ją przez chwilę w poszukiwaniu odpowiedniego zaklęcia, następnie wyciągnął z torby pergamin. Skupił się na mocy i po chwili magiczne runy pojawiły się na kartce wypalone magią zaklęcia. Zadowolony zwinął papier i włożył go do skrytki wkładając luźną cegłę na miejsce. Westchnął próbując nie brać głębokiego oddechu, po czym zniknął...

Pojawił się kilka metrów dalej na dachu, skąd miał dobry widok na alejkę. Jeśli dobrze przewidział wszystko, to miał jeszcze parę godzin do spotkania, a to oznacza, że może uda mu się złamać kod i rozczytać wiadomość zostawioną w skrytce.
 
psionik jest offline  
Stary 11-07-2022, 12:28   #244
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Mikel, Rufus

Przesłuchanie zajęło im sporo czasu - gdy wychodzili z piwnic pod ratuszem, zimowe słońce chyliło się już ku zachodowi. Burmistrz Crawbert siedział na krześle przy drzwiach na dół, przeglądając jakieś papiery. Po zdaniu mu raportu zaklął cicho i myślał przez chwilę, szarpiąc się za wąsy.
- I co teraz? Mamy nie zmrużyć oka do momentu ataku? - zapytał niezadowolny, a może zwyczajnie przestraszony informacją o Siostrach - Może da się je jakoś uwięzić, albo złapać w pułapkę? Bo co do tego całego Pana, to mam pewne podejrzenia, które możecie sprawdzić - poprowadził wojowników do swojego gabinetu, gdzie na mapie okolicy wskazał kropkę na północny zachód od miasta - Jakieś dwadzieścia mil stąd jest stara wieża maga. Moja przyjaciółka zbudowała ją niedługo po wyzwoleniu Longshadow, ale biedaczce zmarło się dwa lata temu… Wieża stała odłogiem aż do tej wiosny, kiedy wprowadził się tam inny mag, przedstawiał się jako Umbra. Odludek, w mieście pojawił się może raz czy dwa, ale wydawał się nieszkodliwy. Dziwak, jak każdy czarodziej… - zacisnął palce na nasadzie nosa - Czy on może być powiązany z Kłami? Bogowie, sam już nie wiem, ile rzeczy, które wiem, jest prawdziwa, a ile to kłamstwa podsunięte mi przez tych sukinsynów… Posłałem do niego gońca, kiedy zaczęliśmy przygotowania, żeby go ostrzec przed atakiem, ale jeszcze nie wrócił - na twarzy burmistrza pojawiła się mieszanka gniewu i zgryzoty - Co teraz zrobicie? I co z jeńcem? Żyje jeszcze, mamy go tam zostawić? -


Jace, Vircan

Szyfr w wiadomości był naprawdę skomplikowany, ale Jace miał czas, chociaż siedzenie kilka godzin na chłodzie mimo ciepłych ubrań nie należało do komfortowych doświadczeń. W końcu jednak udało mu się zrozumieć, co oznaczał bełkotliwy tekst - był to lakoniczny przekaz w goblińskim:
Cytat:
Próbki zostały już zebrane, zlecenie będzie wykonane, szkodniki będą miały niezapomnianą noc.
Kontynuujcie sabotaże, ale skupcie się bardziej na zdyskredytowaniu wroga i zbudowaniu niepokojów.
Do ataku zostało 7 dni, likwidacja władzy tuż przed nim przyniesie najlepszy efekt.
W tym czasie znudzony Vircan obserwował zaułek, w którym nie działo się absolutnie nic ciekawego, szczególnie w kontraście do dość ruchliwej ulicy tuż obok. Kilka razy niemal podrywał się do lotu, gdy jakiś mężczyzna wchodził do niego, ale zaraz potem okazywało się, że miejsce to po prostu posłużyło mu za pisuar… Ostatecznie jednak cierpliwość popłaciła - zbliżał się już zachód słońca, gdy w zaułek wtoczył się wyraźnie pijany robotnik portowy, wydawałoby się żeby załatwić zwyczajową sprawę. Druid już miał go zignorować, gdy zauważył, że po zapięciu spodni ten nie wyszedł czym prędzej, a zamiast tego rozejrzał się ostrożnie i mając złudną pewność, że nikt go nie widzi, sięgnął do skrytki. Zręcznym, niepasującym do pijaka ruchem wyciągnął cegłę i otworzył leżącą pod nią wiadomość.
Głuche uderzenie mocy odrzuciło go na parę metrów, rozrywając ubrania i zdzierając skórę z twarzy. Szybko jednak otrząsnął się i bez wahania ruszył biegiem w stronę ulicy, po dwóch krokach rozpływając się w powietrzu.
 
Sindarin jest offline  
Stary 14-07-2022, 21:31   #245
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Vircan przechył głowę obserwując pijaczynę grzebiącego przy skrytce. Może to był przypadek… nie pierwszy dziś się kręcił w pobliżu i może to tylko przypadek… nie. To był cel! Rozłożył skrzydła, zakraczał pod dziobem. Spod piór zabiło ledwie widoczne fioletowe i zielone światło gdy składał zaklęcie. Czuł moc Natury przepływającą przez niego i ukierunkował ją.

W ciągu krótkich sekund spod ziemi i z płytkich szczelin w murach zaułka wystrzeliły cierniowe pnącza. Wiły się i tańczyły wypełniając go po brzeg i tworząc długie na pół palca, ostre jak igły ciernie. Przez krótki moment były jeszcze zielone i miękkie, ale szybko zbrązowiały “zdrewniając” się. Naprężyły i już samym tym ruchem przebiły ciało i ubrania, grożąc zerwaniem ich z kości jeśli tylko spróbuje na nie naprzeć.
Zaalarmowany krakaniem, Jace zerwał się ze swojego dachu podbiegając do krawędzi dachu. Widząc leżącego i poparzonego mężczyznę oplatywanego przez zaklęcie druida. Pułapka udała się idealnie! Beleren przygotował zaklęcie na wypadek gdyby przeciwnik wyzwolił się z więzów.
Mężczyzna krzyknął z zaskoczenia i bólu, po czym szarpnął się, próbując wyrwać, co przypłacił jedynie kolejnymi ranami.
- Ratunku! Pomocy! - wrzasnął rozpaczliwie.
Jace wypowiedział magicze slowo, a jego rodzinny sygnet rozbłysł magicznym blaskiem momentalnie wyciszając rozpaczliwe wrzaski. Prosta iluzja miała na celu uniemożliwienie innym podsłuchiwania, ale kreatywnie można było wykorzystać ją również do powstrzymania krzyków.
- Nikt Cię nie usłyszy - powiedział lekceważąco. Oczywiście uwięziona istota, jeśli nie rozpoznała zaklęcia, nie zrozumie swojej sytuacji, ba, nawet nie zauważy różnicy. Jace nie martwił się tym zbytnio.
- Co z nim robimy? Chyba trzeba go nieco poturbować? - spytał kruka?
- Moje przewidywania nie przekraczały tego momentu. Mogę zmusić ciernie aby go lały i lały póki nie padnie. Alternatywnie rzucamy mu kajdany i każemy się zakuć, bo jeśli nie to jednak wracamy do cierni obdzierających mu ciało z kości. Co wolimy?
Ściana kolcy była gęsta, a ostrza wielkości ludzkich palców sprawiały, że żaden większy ruch nie był możliwy bez narażenia się na nabicie na któryś z nich. Jace wertował księgę w poszukiwaniu odpowiedniego zaklęcia. Wyciszone krzyki istotny nie przeszkadzały mu w ogóle. Wreszcie zamknął ją i skupił się na magii przywołując robactwo wychodzące ze szczelin bruku i ścian budynku, a przynajmniej tak widział to zmiennokształtny. Nieco bardziej złożona iluzja zaatakowała umysł w tworząc wyimaginowane chmary pająków, szczypawek i innego rodzaju paskudztwa momentalnie oblazło ciało nie przejmując się kompletnie ścianą. Były wystarczająco małe by wspiąć sie po ostrych kolcach, wejść pod ubranie. Mężczyzna wzdrygnął się mimowolnie nabijając barki o kolce. Rozległ się krzyk wyciszony niemal kompletnie przez strefę ciszy. Uczucie było nie do zniesienia, musiał się podrapać, za każdym razem ruszając się nadziewał na kolejne kolece, tak, że w parę chwil ściana w tym miejscu wyglądała jak krwawa chmura.
Jace zamknął oczy kiwając głową na boki. Nie był zadowolony z siebie, ale potrzebowali go unieszkodliwić i musieli zrobić to szybko.
Nie minęło kilka chwil, a mężczyzna zwiotczał i padł bez przytomności, nadziewając się przy tym na kolejne ciernie. W tym czasie Jace i Vircan usłyszeli podniesione głosy dochodzące spoza zaułka.
- Co to jest?!
- Jakieś czary?!
- Wołajcie straż!

Vircan skrzywiłby się gdyby nie brak ust.
- To się ciut spod kontroli wyrwało. Zabiorę go Rufusa. Na przyszłość… spróbujmy z kajdanami. Zajmiesz się cywilami? Ja bym zranił ich uczucia - zadrwił Vircan i wniósł się do lotu, a chwilę potem praktycznie pikował na rannego szpiega, nie przejmując się gąszczem cierni które na jego rozkaz kruszały i rozsypywały się na proch, a potem zupełnie dematerializowały.
Wylądował na padłym na ziemię zmiennokształtnym i wraz z nim wzniósł się w górę. Dopiero te piętnaście metrów w górze wymruczał inwokację zaklęcia i odrobinka mocy leczącej przelała się na jeńca aby go ustabilizować…
Na to było jednak już zbyt późno - już w momencie, w którym Vircan dopadł do leżącego, zmiennokształtny wracał do swojej naturalnej formy, także należącej do tej samej rasy co Emi.
Jace nie odpowiedział. Wciąż patrzył na gałkę oczną wbitą na jeden z kolców. Chyba jednak przesadził. Co prawda nie zabił, ale jego drobna sztuczka doprowadziła zmiennokształtnego do śmierci. Coraz głośniejsze krzyki zaniepokojonych mieszkańców w końcu wyrwały go z letargu. Z mieszaniny obrzydzenia i fascynacji. To już druga śmierć w ciągu jednego dnia do której się przyczynił. Zastanawiał się czy to na pewno on? Czy może w jego głowie też siedzi jakiś Vox, który przejął kontrolę? Zmodyfikował zaklęcie? Subtelnie wpłynął na decyzje?
Dostrzegł ruch kątem oka. Ktoś wchodził ostrożnie do alejki. Jace sfrunął łągodnie z dachu na dół.
- Nic się nie stało, przepraszam za zamieszanie. - powiedział lądując miękko przed mężczyzną. - Już jest w porządku, zajmę się uprzątnięciem tego magicznego… incydentu. -
 
psionik jest offline  
Stary 20-07-2022, 18:31   #246
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Rozmowa z burmistrzem
- Co do czarodzieja to nie wiem... - Mikel zawahał się - Zapewne warto do niego zajrzeć, ale nie wiem czy możemy teraz poświęcić na to czas. Z drugiej strony dobrze jest pozbyć się wrogiego maga przed walką. Nie wiem. Musimy to przemyśleć. - wzruszył ramionami.

-Jeśli chodzi o jeńca to możesz go zabić, chyba że wolisz żeby ktoś z nas to zrobił. Nie powiedział wystarczająco dużo, żeby zasłużyć sobie na życie, ale te siostrzyczki mogą stanowić problem. Muszę się widzieć, gdzie mieszkali twoi pozostali doradcy. Pójdziemy z Rufusem przeszukać ich domy. - Spojrzał na towarzyszą, wiedząc, że ten się zgodzi. - Skoro kolejny wróg wychodzi tylko w nocy to gdzieś musi się chować za dnia. Może znajdziemy jakieś wskazówki. Może któryś z sobowtórów go ukrywał. Nie wiesz może, czy którykolwiek miał takie możliwości? Jakieś drugie mieszkanie, warsztat, czy coś podobnego? Miejsce gdzie mało kto zagląda?

Po zakończeniu rozmowy, udał się w stronę najbliższego miejsca do przeszukania.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 21-07-2022, 12:00   #247
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jace, Vircan

Robotnicy portowi, którzy wpadli właśnie do zaułka, rozejrzeli się nieco ogłupiali. Nagłe zniknięcie cierniowej ściany wywołało nie mniejsze zdziwienie niż jej pojawienie się znikąd, a zlatujący z dachu Jace tylko je wzmocnił. Światło zachodzącego słońca nie dochodziło tu w pełni, więc półmrok ukrywał co bardziej drastyczne elementy tej sceny, jednak nie dało się nie zauważyć zwłok. Pierwsze zaskoczenie nie zamieniło się na szczęście w panikę - obecność maga i jego słowa bez problemu uspokoiły mężczyzn, którzy teraz zerkali jedynie z zaciekawieniem w głąb uliczki.
- Co to było, mistrzu Beleren? - zapytał jeden z nich, półork - Walczyliście z jakimś stworem? Nie atakują nas jeszcze, prawda? -


Mikel, Rufus

- To tak zróbmy, może możemy na razie tutaj ją zostawić? Związana i ranna nie powinna się wydostać, tylko ktoś powinien pilnować drzwi - skinął głową Rufus.
- Macie pewność że nie będzie niczego próbowała zrobić? - burmistrz nie wydawał się przekonany. Słowa Mikela sprawiły zaś, że zmarszczył brwi i zacisnął pięść na oparciu krzesła, widać było że, jest zirytowany.
- Dawno nie widziałem, żeby ktoś mówił o morderstwie jak o wynoszeniu śmieci. Dla was to może drobnostka, ale ja nie zabiję bezbronnego jeńca pod własnym dachem. Dałem wam w tym wolną rękę i dalej możecie zrobić co uważacie za słuszne, ale jeśli zostawicie mi decyzję, szpieg zostanie zamknięty i osądzony, kiedy, i jeśli, uda nam się zwyciężyć - zastukał dłonią w blat, jakby na szczęście, po czym wskazał mapę - Domy moich doradców są tutaj, większość mieszkańców bez trudu wskaże wam drogę. O ile popracujesz nad manierami - ostatnie słowa skierował do Mikela.
 
Sindarin jest offline  
Stary 21-07-2022, 14:18   #248
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Mikel wyglądał po tyradzie burmistrza na lekko zawstydzonego. Dawna nieśmiałość powróciła w postaci rumieńców na twarzy. Mimo wszystko uważał, że burmistrz nie ma racji.

-Może faktycznie brzmi to jak wynoszenie śmieci, ale wydaje mi się, że w tym wypadku tak właśnie jest. To nie jest mieszkaniec miasta który w gniewie czy pijany podniósł rękę na sąsiada. To istota która przez miesiące robiła co w jej mocy, żeby zrównać wasze miasto z ziemią i doprowadzić do śmierci większości ludzi którzy tu żyją. - zacisnął zęby, tłumiąc gniew który ostatnio był nieodłączną częścią jego egzystencji - Nawet w czasie przesłuchania nie wydawała się skruszona. Bawiło ją to wszytsko. Składała łóżkowe propozycje, jakby była tanią dziwką. To nie jest normalna sytuacja. To jest wojna. Utrzymanie jej przy życiu, jak sam zauważyłeś jest niebezpieczne. Zdaje sobie sprawę, że możesz nie chcieć mieć jej życia na sumieniu, więc zaproponowałem, że sam to zrobię. Mimo wszystko to Twoje miasto i życie Twoich ludzi jest zagrożone. - wziął głęboki wdech - Zapytałeś mnie o zdanie i bez ogródek powiedziałem co myślę. Sam kilka dni temu zauważyłeś, że polityka to nie moja bajka. Jestem prostym człowiekiem. Nie mam współczucia dla napastników i morderców. Nie dla tych konkretnych morderców. Nie w czasie wojny. Jeśli uraziło Cię, że szczerze odpowiedziałem na Twoje pytanie to następnym razem powstrzymam się od wyrażania swojej opinii. Tak, czy siak... Dziękuję za informację. Mam kilka miejsc do przeszukania, żeby ratować życie Twoje i twoich ludzi.

Miał już odejść, ale czuł się źle z tym, co właśnie powiedział, mimo przekonania, że ma rację.

-Nie zabiłem jej od razu tylko przez szacunek dla waszych zasad i waszych przekonań. Nie jestem u siebie, żeby móc podejmować takie decyzje. Może brak mi obycia i dobrych manier, ale przynajmniej byłem szczery. Mam nadzieję, że to ma jeszcze jakaś wartość. Przecież mimo wszystko obaj mamy to samo na celu prawda? Chcemy obronić to miasto.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 21-07-2022 o 14:34.
shewa92 jest offline  
Stary 23-07-2022, 23:25   #249
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rufus westchnął, słuchając słów burmistrza i odpowiedzi Mikela. On też poczuł się zawstydzony. Zachowali się faktycznie brutalnie i obcesowo, Mikel nawet bardziej niż on, nie wydawał się mieć żadnego problemu z brutalnymi torturami. Czy ta wojna z Kłami aż tak ich odmieniła?

- Przepraszamy Burmistrzu, jeśli poczułeś się urażony naszym zachowaniem. Kilka miesięcy temu straciliśmy nasze własne miasto i wielu bliskich i od tej pory toczymy z Kłami wojnę, więc działamy jak w warunkach wojennych, jak powiedział Mikel. Dziękujemy ci za za to że okazałeś nam zaufanie i zrobimy wszystko, by obronić twoje miasto.

Co do więźnia, na razie jest ranna i związana, myślę że możemy się wraz z towarzyszami zająć nią rano. Dobrze żeby ktoś trzymał straż przez noc, ale radziłbym żeby nikt tam nie wchodził, szczególnie sam, zmiennokształtna jeśli dojdzie do siebie może jakiś sztuczek znów próbować. A teraz wraz z Mikelem sprawdzimy domy doradców, mam nadzieję że czegoś się dowiemy.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 24-07-2022, 12:32   #250
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Widok gawrona niosącego ciało dorosłego mężczyzny musiał być dość absurdalny, ale ludzie nie mają tendencji patrzeć w górę. Życie dzieje się dla ludzi na ziemi i ewentualnie na piętrach budynków. Większość z nich na palcach jednej ręki mogła policzyć sytuacje gdy powyżej dachów działo się coś ciekawego… oczywiście zawsze była opcja, że ktoś spojrzy w niebo po prostu aby podziwiać piękne chmurki, ale to było ryzyko na które musiał przystać…

Niemal bezdźwięcznie położył ciało na dachu karczmy i po chwili zastanowienia dźgnął je dziobem w skroń, z nienaturalną łatwością przebijając cienką kość i w ten sposób niezaprzeczalnie potwierdzając śmierć.


Okiennica otworzyła się, ale po jej drugiej stronie Vircan nie zobaczył swoich.
- Pomyłka - wytłumaczył się Gawron i odleciał.
Młody chłopak który nie miał okazji poznać wcześniej druida zamrugał oczami
- Mari, nie uwierzysz… - rzucił do środka zamykając okno. Dopiero za moment miało do niego dotrzeć, że na dziobie ptak wciąż miał świeżą krew i jakieś szare kawałki.


Chwilę później gawron wniósł ciało już do właściwego pokoju. Musiał nim trochę rzucić, ale to nie tak, że zainteresowany się tym przejmował.
- Sprawa trochę wymknęła się spod kontroli - wyjaśnił stan nie-życia niedoszłego jeńca Mikelowi, Rufusowi i burmistrzowi - Nikt postronny nie ucierpiał, ale ciut scenę zrobiliśmy.
 
Arvelus jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172