Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2022, 22:40   #15
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Tam, gdzie miał się znaleźć, znalazł się w moment. Krótka informacja po radiu, że jedzie na miejsce, czy ktoś potrzebuje się z nim zabrać, albo kogoś zgarnąć po drodze. Odpowiedziała mu cisza. Uznał to, że nikt nie potrzebuje jego podwózki. Drzwi garażu się otwierały, a w tym momencie już inni wpadali do pomieszczenia, których powitał machnięciem ręki. Gdy oni zajmowali miejsca w samochodzie, on odpalił swój motocykl. Warkot silnika od razu, tak jak zawsze, przypomniał mu zatłoczone ulice Hongkongu. Właśnie z tego powodu wybrał Harleya, którego kupili mu rodzice, gdy tylko mógł prowadzić pojazd. Jazda samochodem po jednych z najbardziej ruchliwych drogach świata nie był najlepszym pomysłem, a jazda skuterkiem nigdy mu nie leżała. Jednak jego rodzice mogli pozwolić sobie na duży wydatek i tak też się stało. Oczywiście nie za darmo. Wymogiem było zakończenie roku z wyróżnieniem i tak też musiało się stać.

Tak jak wtedy, tak i teraz nie przepadał za jazdą samochodem, ani nie rozumiał jak ludzie mogą lubić tak się w nich tłoczyć. Z tą myślą ruszył naprzód, wyjeżdżając z bloku "A", prowadząc mały konwój ulicami, które zdążył już dobrze poznać. Skręcił w lewo, na ciąg jednorodzinnych domków, które kiedyś zapewne miały swoich mieszkańców, chociaż on nie miał szansy tego zobaczyć. Teraz to jedynie ograbione z czego się da budynki, popadające w ruinę, zarastające krzewami i pnączami. Wyglądają dokładnie tak samo jak inne osiedla, jakby wziąć jeden kawałek i wkleić w innym miejscu i w kolejnym i kolejnym. Tam, gdzie on mieszkał, każdy zakątek wyglądał całkowicie inaczej. Nie rozumiał co Amerykanie widzieli w takich samych kopiach.

Skręcił w prawo, długa prosta. Mógł rozpędzić się swoim motocyklem. Teraz droga była w miarę prosta, ale z opowiadań wynikało, że kiedyś tak nie było. Po apokalipsie na ulicach zostało dużo samochodów blokując przejazd, ale te zostały usunięte i co przy tym było dobre, można było pozyskać z nich wiele pożytecznych rzeczy. Paliwo, apteczki, gaśnice i wiele więcej.

W końcu minął park, przy którym skręcił, a przynajmniej tak mu się zdawało, że to kiedyś musiał być park, bo teraz to jedynie przypominało jedną wielką dżunglę. Obok niego wisiał baner. Reklama nowego filmu w kinach. Następna cześć Avengersów, Nowe Pokolenie.


Śledził ekranizacje komiksów Domu Pomysłów w sekrecie przed rodzicami. Bardzo czekał na tę cześć. Niestety nie doczekał się i już się nie doczeka. Kolejny zakręt, kolejne domki, tym razem ulica już nie taka czysta, musiał zwolnić, ale nie na długo, bo za moment był już na miejscu.

Samolot, coś czego bardzo nie wiedział i myślał, że już nigdy nie zobaczy, ale skoro go widzi i to na własne oczy, nie z relacji innych, w jego głowie na nowo rozpaliła się nadzieja, że jest nadzieja na coś, co wydawało się, że już nie jest możliwe.

Poza samolotem zobaczył inną znajomą rzecz, twarz Nakpeny, która w moment zniknęła w samolocie. Liao dołączył do niego najszybciej jak się dało. Trup… tak, pierwsza rzecz jaką napotkali to trup, a w zasadzie to jego połowa. Nic nadzwyczajnego, od momentu apokalipsy Shuren, i zapewne nie tylko on, widział ich setki, tysiące, wiele. Chińczyk patrzył dłużej na szczątki wojskowego, sądząc po ubraniach, jednak nie zauważył przy nim nic istotnego, poszedł dalej zostając z tyłu koło Macha.

Po chwili pojawiła się kolejna osoba, tym razem żywa. Kobieta. A jednak martwa, może jeszcze nie teraz. Ale jeszcze moment i dołączy do wojskowego. Mówiła coś w stylu "ona nadzieja ludzi" i zaraz po tym zmarła. Tuż obok znalazła się dziewczyna, młoda. Wydarzenia jak z filmu akcji. Apokalipsa, dzieje się coś niecodziennego, pojawia się osoba, która ma uratować świat, a później żyli długo i szczęśliwie. Zastanawiał się tylko, czy tym razem to ostatnie rzeczywiście się spełni.

W tedy dostali też informacje, że zbliżają się kanibale, dzieciaki. Jedne z ofiar tego posranego świata. Jeżeli nie mają zamiaru ich pozabijać, a Liao takiego zamiaru nie miał, nie widział w tym sensu, chyba że w ostateczności, musieli się stąd zwijać. Czasu na przeszukiwanie wraku w celu znalezienia cennych rzeczy nie mieli. Skierował się ku wyjściu, do dziewczyny nawet nie podszedł. Była przerażona, a jego twarda i zimna twarz z pewnością nie pomogła by w tej sytuacji. Szedł do swojego motocykla, przy którym już stał Nakpena. Indianin, z którym chińczyk znaleźli wspólny język. Prawowity mieszkaniec tego lądu i obcokrajowiec, w czasach zamierzchłych, zapewne obydwoje niechciani w okolicy. Mężczyzna czasami przychodził na treningi Shurena, sporadycznie uczestniczył w sesji z bronią i Liao musiał stwierdzić, że jak na swój wiek, bardzo nieźle sobie radzi.

- Liao, zabierzesz mnie? Przyszedłem tu pieszo – Indianin zwrócił się do trenera wushu.
- Oczywiście, miałem ci to zaproponować jak tylko zobaczyłem, że nie masz swojego motoru. Dobrze wiem, że też wolisz motocykle niż gnieżdżenie się w tej klatce - Wskazał ręką w stronę samochodu, po czym wsiadł na swój pojazd, odpalił go i odjechał w stronę "domu" z pasażerem przyczepionym do jego pleców.
 
Elenorsar jest offline