Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2022, 11:17   #115
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Bywały konwersacje pobudzające, zmuszające do wysilenia szarych komórek i mentalnej rozgrzewki, ale pech chciał, że Wesa na taką nie trafił. Tragarze, ludzie (delikatnie mówiąc) prości, zapewnili jednak dosyć cenne informacje o lokalnej polityce i podziale ziem. Szejeni i Kanza nie należeli do bardziej wojowniczych plemion, ale Nahelewesa nie łudził się, że ewentualny kontakt odbędzie się w atmosferze przyjaźni i współpracy. Tyle dobrego jednak, że dyplomacji w przypadku natknięcia się na autochtonów tych stron nie musieli z góry skreślać. Co się ceniło.

- A wy jak dogadujecie się z innymi plemionami? - Ripostował Wesa, mimo uszu puszczając komentarze o "dymkach" i inszych takich. - Z Germanami, z Latynosami, ze Skandynawami?

- Eee - inteligentna odpowiedź uleciała z ust tragarzy.

- My też się teraz dogadujemy, prawda? Indianie mówią po angielsku, jak widać.

- No widać, widać - przytaknął Thomas.

- Za pomoc i informacje dziękuję - Czirokez nie zapomniał o manierach. - Miłego dnia życzę.

I zostawił tragarzy samym sobie, chroniąc własne szare komórki przed obumarciem, które bez wątpienia nastąpiłoby przy dłuższej rozmowie.


***


Resztę kompanii zdołał znaleźć nader prędko, zauważając wierzchowce przywiązane przed saloonem. Mało przyjazne powitanie przez innych gości przybytku nie zrobiła na Wesie zbytniego wrażenia - ot, kwestia przyzwyczajenia. Wślizgnął się na odsunięte przez Oppenheimera krzesło, ze zdziwieniem lekko rysującym się na twarzy. Nie spodziewał się aż takiego wstawiennictwa ze strony szubienicznika, ale Czirokez nie odezwał się na ten temat nic, a nic. Dobra cywilizacji, w postaci ciepłego posiłku i jeszcze cieplejszej kąpieli chwilowo zaprzątały mu głowę. Zamówił więc i jedno, i drugie, wysupłując gotówkę z kieszeni, darując sobie jakikolwiek alkohol, za którym przepadał słabo. Rozmowy na temat dalszej drogi musiały poczekać, a że Wesa nie był wielkim wielbicielem tak zwanej "gadki-szmatki", pałaszował tylko obiad w najlepsze.

Kąpiel była przyjemna. Wyciągnięty w balii Wesa mruczał niczym kot, na cześć którego był nazwany, delektując się ciepłem wdzierającym się wszędzie. Czirokez porządnie wyszorował każdy cal ciała, po raz kolejny utwierdzając się w przekonaniu o wyższości "sztucznych" kąpieli nad naturalnymi, bo choć lubił pluskać się w rzekach, strumykach i innych akwenach wodnych, to nic nie dorównywało ciepłym kąpielom z mydłem. Nie dość, że zmywały cały brud, to do tego rozluźniały mięśnie. Luksus relaksu był rzadki i, gdy tylko nadarzała się doń okazja, trzeba było czerpać zeń garściami. Co Wesa właśnie czynił.
 
Aro jest offline