Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2022, 20:51   #116
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W Saloonie nastał czas… kąpieli. W wielu pokojach na piętrze, liczne towarzystwo pluskało się w wodzie, zmywając z siebie kurz i trudy ostatniej podróży.

Ciepła(albo i nie) woda, mydełko, ręcznik. Tak, chwilowo było im dobrze. A jeśli doliczyć do tego i jakąś chętną panienkę, i to nie tylko do kąpieli… było bardzo dobrze.

~

O czym żaden z nich zaś jeszcze nie wiedział, do miasteczka przybył pewien zakapior ze swoją bandą… z której dwóch wisiało na pętlach.

Oczywiście go to wkurwiło.

I oczywiście ulice natychmiastowo opustoszały. A szeryf i jego zastępca byli martwi… milicja również chyba robiła w portki ze strachu.

Jack "Wolf" West i jego ludzie skierowali zaś rumaki do Saloonu.


- Um, um, pan West, w-w-witam… - Zaskomlał barman, na widok czterech typków wchodzących do jego przybytku. West w milczeniu omiótł jedynie spojrzeniem salę, i typka i dziadka, którzy wcześniej grali w karty z Jamesem… ci nieco pobledli. On zaś podszedł do lady, i od razu pojawiły się cztery kieliszki, i barman napełnił je trzęsącą się w dłoni flaszką whisky.

- Co się stało? - Warknął Jack.
- Pana… pana… ludzie… mieli za… zatarg z szeryfem… była strzelanina… szeryf i zastępca martwi…
- To kto ich powiesił? - Błysnęły złowrogo oczy rewolwerowca.
- Milicja… - Wysapał barman.

Zgrzytnęły zęby.

- Załatwimy go szefie? Powiesimy tu i teraz szefie? - Spytał jeden z ludzi "Wolfa" a barman pobladł kompletnie.
- Hmm… nie. Kto nam będzie whisky polewał… a Jimmy nie ma z tym nic wspólnego, co nie Jimmy? - Jack wyciągnął łapsko do barmana, i poklepał go po pysku.
- Nie… proszę pana… nic… a nic… - Odparł trzęsący się jak w febrze barman.
- Gdzie Cindy? - Burknął West.
- Ona… ona… ona…
- No?!
- Jest… do… góry… - Barman chyba zesrał się w gacie.
- Ma klienta? - Wycedził West, a biedny Jimmy pokiwał głową.
- Który pokój?
- Cz… cz… cztery… - Wyjąkał właściciel lokalu, po czym… zemdlał za kontuarem, padając na podłogę.
- Wypierdalać - "Wolf" warknął na dziadka i faceta przy stoliku, którzy baaaardzo szybko się z Saloonu ulotnili.

- Nożem w gardło - Jack splunął na leżącego za kontuarem barmana - I zmocz jakiś w jego krwi, i wciśnij mu w łapę - Zemdlał i sam się nadział…
- Jasne szefie - Padło wśród wrednych uśmieszków.

Po chwili barman był martwy.

- Idziemy… - "Wolf" ruszył na piętro pierwszy.

~

John "Doc" Taylor, miał jeden z lepszych numerków w swym życiu, gdy słodka Cindy podskakiwała na nim, w trakcie "ujeżdżania". Jej piersi lekko falowały, dziewczę ładnie pojękiwało, i wszystko było jak należy… i wszystko się nagle spierdoliło.

Drzwi pokoju ktoś wypieprzył z kopyta.

A do środka wpadło kilku facetów z rewolwerami w dłoniach, i mordem w oczach. Cindy krzyknęła ze strachu, "Doc" zakurwił… Cindy dostała z otwartej w twarz, i zleciała z Johna i z łóżka.

A John był nagi, nieuzbrojony, i ze sterczącym fiutem.

- Gadałem ci dziwko, jesteś tylko moja! - Ryknął jeden z nich. Pozostali zaś już dopadli "Doca", i zaczęli go okładać pięściami, a nawet i rękojeściami rewolwerów. Mężczyzna nie miał szans. Strzelać umiał, owszem. I to z różnych kalibrów. Doktorzyć też umiał, i to nieźle. Jeździć konno też… ale bić nie bardzo.

A broń Johna była daleko, dobre 3 metry od niego. Nie miał szans. I dostawał wycisk.

- Przeciągniemy cię po całym mieście skurwielu za koniem. Gołego. Nauczysz się wtedy kurwa paru rzeczy… - Warknął ich przywódca do "Doca". A Cindy płakała.
- Jack nie, proszę nie rób mu krzywdy…


~

Trzask wywalanych drzwi. Darcie ryja, piski panienki, jakieś zamieszanie, kurwienie Johna(?) Odgłosy jakby… walki?

Melody spojrzała na Elizabeth, Elizabeth na Melody.
- "Doc" ma kłopoty?? - Ranna dziewczyna zerwała się na równe nogi w bali, zapominając o swej nagości.

A Elizabeth, mimo kurwienia, uśmiechnęła się na bardzo króciutki moment, oglądając sobie towarzyszkę z góry do dołu… ta zaś opuściła już balię, i owinęła się szybko ręcznikiem. Założyła swój kapelusz, po czym chwyciła w prawą dłoń rewolwer, a w lewą obrzyna. Spojrzała na "Ognistą" z zaciętą miną, kiwając głową w stronę drzwi ich pokoju.

~

Oppenheimer wylegiwujący się w bali wody, również wszystko usłyszał. "Doc" miał kłopoty?

~

Wesa niemal zasypiał w miłej, ciepłej kąpieli, trochę tylko marszcząc na moment brwi na jakiś cholerny raban, ale co go to tam…

~

Drzemiący w swoim pokoju James… drzemał dalej. Był najedzony, wykąpany, i odpoczywał. Raz tylko coś burknął pod nosem na odgłosy, i drzemał dalej.


***

- No czekaj moment… kur… - Warknęła Elizabeth, ale Melody już wyszła na korytarz. Mokra, bosa, owinięta jedynie ręcznikiem, no ale z kapeluszem na głowie. I bronią w łapkach.

Napastnicy zostawili uchylone drzwi, i byli zajęci okładaniem "Doca". I żaden z kretynów nie pilnował ich pleców, zabawiając się wśród rechotów na całego z katowaniem golasa.

Panienka Gregory odchyliła nieco bardziej stópką drzwi, po czym weszła w próg pokoju z wycelowanymi w nich pukawkami.
- Nikt się kurwa nie rusza - Wycedziła.

Zbaranieli. No ale kto by nie zbaraniał, na widok dwóch półnagich, nieco jeszcze mokrych, uzbrojonych panienek, celujących w nich z licznych pukawek.






***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline