Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2022, 15:00   #16
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Poszło szybko, nawet bardzo. Zanim Dove się obejrzała już mknęli popękanym asfaltem na miejsce kraksy, mijając zdewastowane budynki, zardzewiałe płoty i wszędobylską zieleń krok po kroku wydzierającą ludziom panowanie nad miastem. Było trochę jak w dziczy, choć tutaj drapieżniki i zwierzyna najczęściej przemieszczały się na dwóch nogach, a za ich broń nie robiły kły albo pazury, a noże, pałki czy pistolety. Trochę inna dzicz, trochę inny warunki, jednak zasada ta sama - przetrwać. Następną godzinę, do końca dnia, potem do rana i do kolejnego wieczora i tak w kółko. Póki starczyło sił, a pierś unosił chrapliwy oddech… ale zawsze mogło być gorzej.

Wystarczyło spojrzeć na wrak latającej maszyny do tej pory widzianej przez małego rudzielca jedynie jako wyblakłe zdjęcia w poszarpanych gazetach lub książkach. Bądź jako nieruchome truchło zakopane w piachu i żwirze, porośnięte rozpychającą się wszędzie zielenią teraz skoszoną prostym ponad dwustu metrowym pasem zakończonym stertą złomu do którego ciągnął czerwony Ford.

Poszło szybko, nawet bardzo. Evelyn ustaliła szyk i rozdała zadania zabierając młodszej siostrze bardziej odpowiednią na zamknięte, niewielkie przestrzenie broń. Jej samej wręczyła swój karabin, a ten Dove chętnie wzięła, odbezpieczając od razu i ustawiając na ogień pojedynczy. Wskoczyła na maskę pickupa aby zacząć pilnować… wydawało się spokojnie, póki ich nie zobaczyła.

Ciągnęli do miejsca katastrofy jak ćmy ciągnęło do ognia. Małe, wychudzone dziecięce sylwetki uzbrojone w co się dało. Niewielkie, żywe cienie mające trochę więcej inteligencji niż wypuszczone przez Alexę żywe trupy.
- Nadchodzą dzieciaki!! - Krzyknęła ostrzegawczo do swoich, czując z jednej strony niepokój, z drugiej podekscytowanie.

Wydawało się, że wychodzą z każdej dziury, zza każdego wraku czy sypiącego się zaułka, a rudzielec z karabinem nie mógł się pozbyć myśli że też mógł tak skończyć: jako jedno z wiecznie głodnych, niemających szans na normalność dzieci apokalipsy robiących wszystko aby przetrwać. Choćby miało to być jedzenie ludzkiego mięsa.
Kolejny gatunek padlinożerców, nieróżniący się wiele od zdziczałej sfory psów.
Pewnie Dove też by tak skończyła… gdyby nie Eve.

Obserwowała nadciągających małych kanibali, co parę chwil rzucając spojrzenie za plecy, gdzie pozostali wyciągali z wraku jakąś dziewczynkę. Jedni się zbliżali, drudzy pospiesznie zbierali. Stado małolatów nie miało szans z załogą Forda, Dove to wiedziała aż za dobrze i nie czuła niepokoju. Bardziej smutek. Szkoda jej było marnować naboje na tak niepotrzebny cel, ciężko teraz o amunicję. Na szczęście zanim tamci podeszli oni ruszyli z piskiem opon, a ich maszyna wyrwała do przodu, poganiana okrzykami Macha i pozostałych.
Potem walnęło aż zatrzęsło paką samochodu, zmuszając młodszą O’Haley do przypadnięcia do podłogi.
Ale fart!
Wolała nie wyobrażać sobie co by się stało gdyby zostali na miejscu. Ale nie zostali. Wracali wszyscy, dodatkowo z nadprogramową duszą. Nie było też widać kanibali.

W pewnej chwili dziewczyna wychyliła się do szoferki patrząc na kolesia który namówił ją i siostrę do dołączenia do Ludzi Marthy. Uśmiechnęła się do niego pogodnie.
- Oni są jak dzikie psy. Część pewnie oberwała, inni się rozlezą. Minie chwila zanim zbiorą się ponownie… zabraliście pamiątkę? - zakończyła nagle pytaniem wskazując na nową twarz.
Pyknął różowy balon.

Mach skinął. Trzasnęło gigantycznie, mieli farta, przeciwnie do tamtych.
- Taaa - odpowiedział uśmiechem. Jeszcze trochę krzywawym, ale powoli przychodził do siebie po wybuchu, który oszołomił niemal wszystkich. Mówił głośno, pewnie jego bębenki uszne jeszcze nie były OK na 100%. - Mały włos. Pewnie ci, co jakimś sposobem przetrwali, wezmą się za tych, co nie mieli takiego szczęścia, zaś ona - wskazał na ocalałą - nie wiem. Uratowała się podczas wypadku pomiędzy fotelami. Kobieta, ta wiesz na początku przy wejściu, która oberwała, wskazała właśnie na nią oraz na jakąś teczkę. Ona uratowana, teczkę mamy - wskazał na trzymane w ręku coś - ale ani wiem, co wewnątrz, ani kim ona jest? Strasznie boi się facetów. Prawie oszalała, kiedy Nakpena próbował się nią zająć. Evelyn później jakoś wyszło. Pewnie jakiś mężczyzna źle ją potraktował ... - rzekł tyle, ile sam miał pojęcia. - Pewnie teczkę obejrzy Thomas, może się jakoś na tym czymś pozna - rzucił sugestią. - Uf - mieliśmy kupę szczęścia - wyrwało mu się wreszcie, wielką kupę ...
 
__________________
This is my party
And I'll die if I want to

Ostatnio edytowane przez Dydelfina : 09-07-2022 o 06:17. Powód: dodanie końcówki Macha :)
Dydelfina jest offline