Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2022, 19:54   #18
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Było ostro. Liao wyciskał z motocykla co się dało żeby tylko jak najszybciej odjechać od tlącego się wraku. Jechali we dwóch. Nakpena swoje ważył więc i przyśpieszenie trochę na tym ucierpiało. Gdy gruchnęło Indianin na chwilę stracił słuch. Najważniejsze jednak, że jechali dalej. Kątem oka zobaczył jak część ludożerczej latorośli wylatuje w powietrze razem z wrakiem. Cóż… Dobrze im tak.

Gdy szczęśliwie znaleźli się już na terenie kampusu, Nakpena podziękował swojemu skośnookiemu druhowi za podwózkę, która tak naprawdę była uratowaniem życia. Wiedział, że zaciągnął dług. Przecież tutaj decydowały sekundy. Biorąc go ze sobą Liao dużo ryzykował. Gdyby wybuch nastąpił chwilę wcześniej nie uszliby cało. Na szczęście skończyło się na oblepieniu kurzem. Zdecydowanie najniższy możliwy wymiar kary.

Indianin skierował się do swojego domu. No może było to zbyt dużo powiedziane. Bardziej do kupy złomu, który służył mu za mieszkanie. Stara furgonetka, nieużywana chyba od czasów armagedonu, była całkiem dobrym schronieniem. Trochę ją ocieplił, pozatykał dziury. Dało się żyć. Siedzenia przerobił na całkiem wygodne łóżko, kabina kierowcy służyła za składzik. Nakpena zaczął od od oczyszczenia się z kurzu. Następnie posegregował i wstępnie przygotował do zasuszenia znalezione dzisiaj zielsko i grzyby. Torby na szczęście nie zgubił. Choć w sumie niewiele brakowało.

Gdy skończył przyszedł czas na medytację. Pierwsza dzisiaj próba kontaktu z duchami przodków została przerwana lądowaniem awaryjnym nadlatującego nie wiadomo skąd samolotu. Tym razem powinno się udać. Jego kanciapa nie była może specjalnie wysublimowanym miejscem do życia, jednak miała jedną zasadniczą i niepodważalną zaletę. Znajdowała się na uboczu. Była wprawdzie w obrębie muru otaczającego kampus, ale z dala od siedzib innych. To było ważne. Szczególnie dla takiego samotnika jak Nakpena, który nie cenił niczego bardziej ponad spokój.

Duchy były dziś wyjątkowo ciche, w milczeniu przyjęły podziękowanie za udaną ucieczkę spod wraku. Nie reagowały też na pytania. Kim była dziewczynka? Co to za teczka? Dokąd leciał ten samolot? Nic. Cisza. Widocznie odpowiedzi na te pytania nie były w tej chwili konieczne.

Gdy zakończył jednostronną rozmowę z duchami spożył coś na kształt obiadu i położył się, z nadzieją na drzemkę i… może jakąś wizję. Obudził go kilka godzin później umyślny, w postaci jednego z miejscowych nygusów. Podobno Martha zarządziła jakąś naradę w tzw. biurze – jednej z lepiej zachowanych klas zrujnowanej szkoły. Był tam potrzebny.

Gdy przyszedł, oprócz starszyzny, zastał tam całą grupę, która była razem z nim we wraku, a także niejakiego Laverne, wraz z jego pupilem – Pepsi. W kącie siedziała uratowana dziewczynka, bawiąc się czymś co kiedyś chyba było lalką. Nakpena skinął głową obecnym, usiadł na jednym z wolnych krzeseł i czekał, co też ma do powiedzenia rada starszych.

Misja! Wyprawa! A więc wizja mówiła prawdę! Nigdy w to nie wątpił, jednak teraz ekscytacja udzieliła się nawet jemu. – Pojedziemy – odpowiedział na pytanie przywódczyni, nie zastanawiając się nad tym, że składa oświadczenie nie tylko w swoim imieniu. Gdy mała cieszyła się pieskiem Nakpena nawet tego nie zauważył. W głowie miał tylko głos ze swojej wizji sprzed kilku dni, głos który kazał mu wyruszyć w podróż, głos który teraz bez przerwy powtarzał „on żyje”. Nawet nie ośmielał się wierzyć, że może chodzić o... Nigdy nie znalazł przecież zwłok swojej rodziny. Jedynie pobojowisko, leje po bombach i… Odgonił złe wspomnienia. Teraz nie miało to już znaczenia. Miał nadzieję. Tylko i aż. Nadzieję, że głos mówił o jego synu. Chyba nic bardziej nie mogło teraz uszczęśliwić tego starego człowieka niż odnalezienie, choć jednego ze swoich dzieci. Jednak szanse na to były małe, bardzo małe, wręcz nikłe...
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 09-07-2022 o 13:18.
Pliman jest offline