Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2022, 00:25   #19
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Liao gnał swoim motocyklem z pasażerem na tylnym siedzeniu. Gdy doszło do wybuchu poczuł lekkie szarpnięcie koła, ale bez problemu utrzymał równowagę. W końcu nie pierwszy raz prowadził tego rodzaju pojazd. Za siebie nawet się nie odwrócił. Nie spojrzał nawet w lusterka. Nie widział sensu w oglądaniu tego co się tam wydarzyło. Lepiej było skupić się na trasie.

Odwiózł Nakpene do domu, a przynajmniej do tego, co teraz za ich dom robiło. Na podziękowanie za podwózkę Chińczyk, stwierdził że nie ma za co dziękować, że Indianin zrobiłby zapewne to samo w odwrotnej sytuacji. Zaproponował mu także, aby wpadł do niego w wolnej chwili na herbatę.

Sam Liao skierował się do swojego lokum. Różniło się mocno od tego, w czym mieszkał przed zamachem sztucznej inteligencji na ludzkość. Jego wcześniejsza łazienka, nie wspominając o pokoju i całym domu, była większa niż obecne całe pomieszczenie, w którym siedział. Swój własny kąt wygospodarował bardzo blisko biblioteki, aby mieć do niej szybki dostęp. Lubił czytać i wiele wolnych chwil spędzał właśnie na czytaniu. Był to jeden z momentów, kiedy był zadowolony z faktu, że rodzice kazali mu się uczyć języka angielskiego. Bez tego z pewnością miałby spore problemy, aby cieszyć się literaturą w obecnej sytuacji, a bogata biblioteka, którą sam wzbogacił o wiele tytułów, dostarczała mu sporo emocji.

Lokalizacja miała też tę zaletę, że znajdowała się blisko kawałka zieleni. Niezbyt dużego, ale dla niego w sam raz. W tym miejscu, nie przeszkadzając innym mógł prowadzić swoje indywidualne treningi. Raz gołymi pięściami, drugim razem swoją szablą, a jeszcze innym przy pomocy łuku. Na treningi także poświęcał sporo czasu. Nie chciał wyjść z wprawy, bo nie oszukiwał się, że na nauce innych, zbytnio się nie podszkoli, ale przede wszystkim, dlatego że intensywny trening go odprężał. Większość miała na odwrót. Duży wysiłek fizyczny sprawiał, że osoby były zmęczone, ospale, obolał. W jego przypadku przypadku działało to jak lekarstwo na umysł i ciało.

Tak też właśnie zrobił, gdy znalazł się u siebie. Godzinny trening, później umył się na tyle, ile pozwalały warunki i ilości wody, które mieli. Zjadł porcję ryżu, a następnie czytając w łóżku najnowszy łup z ostatniej wyprawy [i]Blood of Elves[i], już trzecią część wiedźmińskiej historii, odpłynął i zasnął.


Gdy się zbudził, a w zasadzie ktoś go zbudził, dowiedział się, że ma udać się do Marthy i tak też zrobił. Gdy znalazł się na miejscu, zwrócił uwagę, że wezwano te same osoby, które były przy katastrofie, no może poza Lavernem i jego psem.

To co usłyszeli było dokładnie tym, o czym myślał wcześniej. Jak w filmach akcji, gdzie krew odgrywa ważną rolę. Jestem Legendą, Więzień labiryntu, World War Z. Podobnie było tutaj. Dziewczynka, której krew uzdrawia zombie. No nie do końca, ale zawsze coś. A słowa Marthy i wizja, że oni, te uzdrowione zombie, mogą pomóc w walce z Alexą… to wywołało w nim nowe pokłady nadziei. Była szansa na wyrównanie rachunków sprzed lat i nie zamierzał przegapić takiej niespotykanej okazji.


Mapa, dokumenty, fiołki, New Mexico. Shuren spojrzał częściowo na dokumenty, obadał delikatnie jedną z fiołek, a następnie wyszukał miejsca na mapie. Daleko… i niebezpiecznie. Zdecydowanie niebezpiecznie. Trzeba będzie się przygotować. Pytanie, czy pojedziemy. Jutro. Rano. "[i]Oczywiście[i]" - pomyślał od razu Liao, a Nakpena wyjął mu słowa z gardła. "Pojedziemy". Chińczyk potwierdził, po czym ponownie patrzał na mapę, gdy inni znaleźli inny punkt obserwacji. On mając taką szansę wolał przemyśleć możliwości.

- "Błogosławieni" - Przerwał w końcu rozczulanie się innych - I Texas, Ku Klux Klan. Sama Alexa i jej roboty. Hordy zombie. To wszystko będzie nas czekać po drodze. To są niebezpieczne tereny. Samo paliwo i jedzenie to może być mało - Spojrzał po możliwych towarzyszach przyszłej podróży. On sam nie używał broni, ale oni zdecydowanie tak.
- Przydałaby się amunicja i to sporo. Ja też bym chętnie skorzystał z zapasów i wytworzył strzały, może dobrał jakieś noże. O ile cokolwiek z tego jest w magazynach - Dodał. Nie miał pojęcia co mają w magazynach. To co miał było zebrane lub stworzone przez niego. Z magazynu bojowego nie korzystał, a znalezienie amunicji na wyprawach graniczyło z cudem, a musieli zostawić też sobie coś do obrony. Jedna Martha sama stwierdziła: "To jest ważniejsze od nas wszystkich, od każdego z nas, od tego miejsca, od wszystkiego…" Musi więc zrozumieć.
 
Elenorsar jest offline