Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2022, 20:09   #24
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wnet okazało się, że pomysł jak najszybszego oddalenia się z miejsca katastrofy był pomysłem nad wyraz słusznym. Walnęło tak, że w fordzie omal szyby nie wypadły, a Thomasowi przez dłuższą chwilę dzwoniło w uszach.
"Co oni wieźli w tym samolocie?", pomyślał. "To nie mogło być tylko paliwo..." No ale pytanie pozostawało retoryczne, bo trudno było sądzić, by ocalona dziewczynka posiadała taką wiedzę.

Przez moment zastanawiał się, czy czasem nie powinni jednak zawrócić. A nuż któryś z kanibali przeżył? Warto dokończyć to, co zapoczątkował samolot. I pozbyć się raz na zawsze zagrożenia.
Ale wolał nic nie mówić, by się nie odezwali oburzeni obrońcy życia wszelakiego. Naiwna wiara w to, że każdego da się naprowadzić na drogę cnoty, niejednego już zaprowadziła na manowce... jeśli nie gorzej. Każdemu jednak wolno mieć złudzenia, a Thomas nie zamierzał nikogo ich pozbawiać.

* * *

Martha z taką szybkością i zapałem zajęła się dziewczynką i teczką, że nie było szans na zadanie jakichkolwiek pytań. Pozostawało mieć nadzieję, że kiedyś dowiedzą się, czy ich "wyprawa" miała jakikolwiek sens, bo jak na razie przywiezione "zdobycze" wyglądały, delikatnie mówiąc, mizernie.
Po chwili Thomas wyrzucił z głowy dziewczynkę, teczkę i żal za 'wybuchniętym' samolotem. Miał parę rzeczy do zrobienia, a wolał ich nie odkładać na wieczór, który miał już zaplanowany...

* * *

Uratowana z samolotu dziewczynka ani go ziębiła, ani grzała.
Instynktu macierzyńskiego, czy raczej tacierzyńskiego, Thomas nigdy nie posiadał. Miał co prawda, podobno, dzieci, parę mieszaną. Cóż, jak powiadają - człowiek strzela, a skutki niekiedy bywają - można by rzec - różne. Prawdę mówiąc znał je jedynie ze słyszenia, jako że mieszkały na drugim (a raczej drugich), bardzo odległych końcach miasta, a Thomasowi jakoś nigdy nie zdarzyło się wybrać w tamte strony.

Rzucił więc tylko na małą okiem. Dużo bardziej interesowało go, po co Martha wezwała ich wszystkich. Bo chyba nie potrzebowała tylu nianiek? A jeśli nawet, to on się na taką fuchę nie pisał. Za żadne pieniądze. Wolał swoje mechanizmy, które nie zadawały głupich pytań ani nie pchały małych łapek tam, gdzie nie powinny.

To, co powiedziała Martha, postawiło na głowie całą wiedzę Thomasa o bliższym czy dalszym świecie. "Przerobienie" zombiaków na sojuszników dawało szansę temu, co zostało z tak zwanej ludzkości, na przetrwanie. Co prawda wspomniana ludzkość miała, jako taka, mnóstwo wad, ale to nie znaczyło, że Thomas wolał Alexę. Wprost przeciwnie, a szansa dokopania jej była czymś wartym ryzyka. Jakby nie było, to przez nią wszystko się sypnęło, a szczęśliwe dzieciństwo Thomasa skończyło się dużo szybciej, niż powinno.
W ogóle dzieciństwo się skończyło...
A mała? Amy, przytulona do "Pepsi" (swoją drogą, ktoś miał dziwny pomysł na imię dla psa), wyglądała na szczęśliwą.
Piękny obrazek. Wzruszający... niemal. Może jednak mała nie będzie tylko i wyłącznie kulą u nogi...

Spojrzał na mapę, a potem na Evelyn. Wyglądało na to, że starsza z sióstr będzie musiała się dzielić miejscem za kierownicą z innymi, a Thomas był przekonany, że w grupie nie ma nikogo, kto byłby lepszym kierowcą niż ona i on sam.
Cóż... życie, zapewne, zweryfikuje tę opinię. Jeśli nic się nie zmieni, to będzie musiał przestać się wozić, a zacząć 'szoferować'. Ale lepsze było to, niż oddawać kierownicę w niepewne ręce.

Wrócił wzrokiem do mapy, rozważając wszystkie za i przeciw, omawiane przez tych, co, zapewne, mieli zamiar wyruszyć do Nowego Meksyku w ogóle, a do bazy Holloman w szczególności.
Niektóre miejsca zdecydowanie należało omijać, niektóre miejsca stanowiły niewiadomą... a co i jak będzie w rzeczywistości, to się okaże. Gdy dojadą do jakiegoś miejsca, to się wypytają o dalszą drogę. A w razie konieczności zawrócą i poszukają innej trasy.
Czy Laverne miał rację co do autostrad i bocznych dróżek? Tego Thomas nie wiedział - był dzieckiem miasta i wychowankiem miejskiej dżungli.

- Spróbujmy ominąć bokiem St. Louis - powiedział. - Bocznymi drogami. W końcu nie mogą być wszędzie. A wybranie najlepszej, najbezpieczniejszej niby drogi będzie wymagać bardzo dużo paliwa.

Co mieli ze sobą zabrać?
To było całkiem inne pytanie. Broń, paliwo, jedzenie i parę kilogramów przeróżnego sprzętu... a i tak w końcu się okaże, że o czymś nie pomyśleli. A wtedy trzeba będzie kombinować.
- Przydałyby się nam krótkofalówki - powiedział, myśląc o składzie ich wyprawy. - Motocykle powinny mieć łączność z fordem.

* * *

Gdy spotkanie się zakończyło, Thomas wrócił do siebie. Musiał skompletować ekwipunek... no i przygotować się na wieczorne spotkanie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 10-07-2022 o 08:14.
Kerm jest offline