Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2022, 10:55   #76
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Na szlaku

Pogoda ich nie rozpieszczała, ale w końcu czegóż oczekiwać o tej porze roku wysoko w górach na górskim szlaku. Na pewno nie tego, że tak szybko odpadnie tak duża część karawany. Można się było tego spodziewać prędzej czy później jednak Davandrell jako elfka nigdy nie potrafiła zrozumieć mentalności ludzi, ich częstych zmian decyzji i słomianego zapału. Z jednej strony dla wyprawy to lepiej bo zostaje mniej ludzi do pilnowania, z drugie strony dla wyprawy gorzej, bo mniej potencjalnych osadników, którzy dotrą na miejsce do Bastionu, a temu głównie w gruncie rzeczy służyła cała ta ekspedycja.

Goli wraz ze swoimi towarzyszami odwiedził jak przebywającego tu samotnego krasnoluda i wysłuchali jego smutnej historii. Goli rozumiał go jak nikt inny, w końcu krasnoludzki honor i krasnoludzkie słowo to rzecz święta. Nie mógł jednak i nie potrafił w żaden sposób pomóc pobratymcowi. Jedyne co mógł dla niego zrobić, to podzielić się przed wyjazdem informacjami, że rozbójników nie zastano w ich domniemanym miejscu pobytu co wyniknęło z wyprawy pod przewodnictwem Petry. Goli przyniósł tą informację z ciężkim sercem, gdyż wiedział, że to tylko jeszcze bardziej skomplikuje sytuację w jakiej znalazł się Gotrikson. Jedyne co mógł zrobić to postawił współplemieńcowi kilka piw. Chętnie zabrałby go ze sobą w dalszą podróż jednak wiedział zbyt dobrze jak wielkie i zobowiązujące jest poczucie obowiązku u krasnoludów. Na odchodne zaproponował Gotrksonowi, że jeśli załatwi w końcu honorową sprawę dostawy lub jakoś inaczej rozwiąże ten temat to niech dołączy do nich w Bastionie. Jeden osadnik więcej zawsze się przyda, a jeden krasnolud więcej to już na pewno się przyda.

Wieczorem tegoż samego dnia Davandrell wraz z towarzyszami zjawiła się pomimo bardzo niesprzyjających warunków pogodowych na zapowiedzianej mszy. Było nie było i niezależnie od własnych przekonań czy wierzeń postanowili zademonstrować tym samym jedność drużyny składającej się na pozostałą część ekspedycji osadniczej.

Wyprawy zarówno w poszukiwaniu rozbójników jak i próby upolowania śnieżnej pantery spełzły na niczym. Tym bardziej trójka towarzyszy zadowolona była, że podjęła słuszną decyzję i nie brali udziału w żadnej z nich. Przynajmniej nie wrócili zmęczeni, zmoknięci do suchej nitki, zziębnięci i z pustymi rękami.

Wyruszyli w dalszą drogę następnego dnia. W dalszej części podróży dotychczasowe szczęście ich opuściło. Trudności na trasie się kumulowały i zaczęło dochodzić do coraz częstszych wypadków. Na szczęście póki co większość była niezbyt poważna jednak skutecznie przyczyniły się one do jednego. Ludzie szeptali między sobą o złym omenie czy nawet klątwie. Davandrell wraz ze swoimi towarzyszami jako zaprawieni w bojach najemnicy jedynie kiwali między sobą głowami jednak nie komentowali. Zabobon był zbyt silnie zakorzeniony w pewnych środowiskach, że nie było sensu nawet próbować z nim walczyć.
Na szczęście póki co ze wszystkimi ranami i obrażeniami Melissa radziła sobie bez problemów. Po prostu był to dla niej bardzo pracowity okres. Nie skarżyła się jednak tylko pomagała gdzie i jak mogła. Choć tego jeszcze nie wiedziała jednak zdobyła sobie taką postawą szacunek Davandrell.

W ostatni dzień Pflugzeit czyli święto krasnoludzkiego pierwszego kufla Goli oczywiście nie mógł sobie odmówić świętowania tym bardziej, że młode krasnoludzkie piwo zdobył takim poświęceniem. Jako, że liczebność karawany znacznie zmalała, więc zaprosił wszystkich. Piwa i tak starczyło, a krasnolud nie czuł się samotnie. Nie żeby specjalnie się tym przejmował jednak krasnoludzkie święta zawsze należały do tych huczniejszych i okazalszych. Jeden dodatkowy kufel Goli wypił za zdrowie nie dawano poznanego współplemieńca. Na koniec z resztek piwa w beczce i specjalnych krasnoludzkich przypraw przygotowała na ciepło tradycyjny trunek leczniczy i poczęstował nim Magnusa, który od kilkunastu godzin wykazywał wyraźne oznaki przeziębienia jakie złapał na szlaku. Nie tylko zresztą on. Jednak pozostali mieli medyczkę, a Goli i tak wyznawcą bardziej tradycyjnych - czytaj dalej skutecznych - metod leczenia przeziębienia.

W końcu dotarli w okolice Steinwald. Osada i bezpieczeństwo było już prawie na wyciągnięcie ręki. Pozostała jednak do pokonania jeszcze jedna przeszkoda w postaci strumienia. Petra i Inez już raz tędy się przeprawiły jednak poziom wody był znacznie niższy i bodajże nie podróżowały wtedy z wozem. Zadanie mogło być trudniejsze niż przypuszczali.
Jako, że Magnus nadal walczył z przeziębieniem Goli razem Davandrell zgłosili się do obejrzenia strumienia i ewentualnej oceny lub próby przygotowania bezpiecznej przeprawy.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline