W głębi podziemi myśliwskiego dworku
Uderzone przez potężnego Norsmena barkiem drzwi otworzyły się przy wtórze pękającego skobla. Uskrzydlony skradzionym znienacka Olivii pocałunkiem, Lars wepchnął się w coraz szerszą szczelinę, w rozświetloną ruchliwym światłem pochodni przestrzeń po drugiej stronie progu.
Wypełnione poświatą łuczyw pomieszczenie zastawione było stojakami na wielkie beczki i regałami na skrzynie. Biorąc wzgląd na przeraźliwe zimno panujące we wnętrzu piwnicy najpewniej składowano tutaj zapasy zakonserwowanej żywności, ale Lars nie miał czasu, aby zastanawiać się głębiej nad zawartością beczek i skrzyń.
Czterej mężczyźni w narzuconych na skórznie kolczych koszulkach odwróciło się jak na komendę od kolejnych drzwi po przeciwnej stronie pomieszczenia, wbiło przerażone spojrzenia w wielkiego intruza i podążających jego śladem kompanów. Wszyscy byli solidnej postury mężami, którzy sprawiali wrażenie obytych z orężem wojów, a jednak zgroza wyrysowana na ich brodatych obliczach nie pozostawiała wątpliwości co do rodzaju emocji szargających właśnie nerwami czterech żołdaków.
I chociaż Norsmen był niezmienie dumny ze swego groźnego wyglądu i aury prawdziwej męskości, pojął w jednej chwili, że to nie on stanowił źródło zatrwożenia południowców.
Zza następnych drzwi płynęły dźwięki rytmicznego śpiewu, który wydawał się płynąć z jednego gardła, ale jednocześnie być wymawianym przez całą armię. Dębowe drzwi wręcz wibrowaly we framudze pod wpływem tych dziwnych słów, wypowiadanych w niezrozumiałym i złowieszczo brzmiącym języku.
- Użył zaklęcia potęgującego dźwięki - powiedziała Olivia wyrastając u boku Larsa i wieszając się z głuchym westchnieniem ramienia olbrzyma - Niezwykła improwizacja, jakże skuteczna… jeden człowiek, a cały chór… dociera do kulminacji… tyle Bursztynu w jednym miejscu…
Z nosa czarodziejki popłynęła strużka krwi. Spoglądając w dół Lars zauważył jak nienaturalnie szkliste stały się jej niezwykłe różnobarwne oczy. Widywał już wcześniej taki nieobecny obcy wzrok, w oczach szamanów i zaklinaczek wędrujących pomiędzy światami, spoglądających za Zasłonę na straszny i przepiękny majestat Prawdziwych Bogów.
- Co tu robicie?! - wykrztusił jeden ze zbrojnych celując sztychem swego odbytego pospiesznie miecza w pierś Norsmena.
Jego ukryta w skórzanej rękawicy dłoń dygotała w niekontrolowany sposób.