Zapewnili pannie Lyrie w miare ebzpieczne schronienie, a potem ruszyli dalej, a krótka wędrówka doprowadziła ich do świątyni, której patronka zdecydowanie nie grzeszyła urodą. Nie jednak rozważania nad tym, czy artysta wiernie odtworzył wdzięki Lamashtu były tu najważniejsze, a para (zapewne) strażników, których wycie wprost zmroziło Argaena.
"Przeklęta suka o nich nie powiedziała", pomyślał, obdarzając niepochlebnym epitetem tkwiącą w otchłani szafy Lyrie. I postanawiając później nagrodzić dziewczynę za prawdomówność.
Gdyby był sam, to zapewne uciekłby stąd czym prędzej, ale na szczęście miał tuz obok kompanów.
- Tylko magiczna broń może ich zranić! - krzyknął, po czym posłał w jednego z ogarów garść magicznych pocisków, dodatkowo wzmocnionych magią Sherwynn.
Nie wystarczyło to by zwalić ogara z nóg, ale połączone siły członków drużyny spisały się na medal, a największe słowa uznania należały się Mharcisowi, który zadał decydujące ciosy, wysyłając w niebyt najpierw pierwszego, potem drugiego przeciwnika.
- Świetna robota - powiedział zaklinacz. - Chcecie zabrać stąd jakieś pamiątki? - zmienił temat, spoglądając na posąg Lamashtu.