Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2022, 21:24   #77
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dolina Zelbadu w okolicach Steinwaldu

Przelotne deszcze i wszechobecna wilgoć były oczywistą uciążliwością, ale Greta Henschel prawie całe życie wychowywała się w głuszy i nawykła od dziecka do zmiennej aury. Pochodzący z bardziej mieszczańskich rodzin towarzysze wędrówki zaczynali jednak poddawać się trudom podróży, przejawiając pierwsze oznaki górskich chorób albo ulegając wypadkom wywołanym zwyczajnym znużeniem. Nic z tego Grety nie dziwiło, nic nie było dla niej zaskoczeniem - i nie czuła też zbytniego rozczarowania takim obrotem spraw, bo po prawdzie tego się właśnie spodziewała od chwili wyruszenia z Lenkster.

Sama czuła wzbierającą w piersiach radość, dziwną i pozornie pozbawioną namacalnego powodu, a zrodzoną najpewniej z poczucia odzyskiwanej wolności. Twierdza Lenkster została daleko w tyle, wraz z nią również ostatni członek rodziny Lommów i jego zapiekły gniew. Otaczające łowczynię monumentalne górskie szczyty, skrzące się w słońcu czapami lodowców, jawiły się Grecie gwarantami spokoju ducha i nadziei na nowe życie. Gwizd zimnego wiatru na stromych turniach, ostre krzyki padlinożernych ptaków, okrzyki przestraszonych susłów i stukot kamyków strącanych kopytami zwinnych kozic stały się w uszach łuczniczki prawdziwą muzyką, słyszaną na nowo każdego kolejnego dnia i wciąż magicznie wręcz piękną.

Górska kraina mimo swej surowej natury wcale nie była bezludna. Napotkany po drodze myśliwy, pasterze pilnujący owiec na wysokich halach i wreszcie robiący za posłańca krasnolud jawnie dowodziły tego, że rozumne życie miało się w wyższych partiach gór całkiem dobrze - i wyjątkiem byli tu rozbójnicy z okolic Zelbadu, ale akurat ich nieobecność szczerze Gretę ucieszyła.

Polowanie w drodze jawiło się Grecie jedynie stratą czasu, ale w skąpych godzinach odpoczynku też nie miała ku temu okazji, chociaż od dłuższego czasu chodziła za nią chętka na pieczoną koźlinę. Dane słowo pozostawało słowem, toteż kiedy tylko była ku temu sposobność, łowczyni poświęcała swoją uwagę łuczniczym talentom Melissy Blitz, krok po kroku demonstrując cyruliczce umiejętności władania tym orężem. Po prawdzie pani Blitz całkiem dobrze sobie z łukiem radziła. Trafiająca w większości przypadków w tarczę i nie skarżąca się na ból pociętych cięciwą palców, popełniała błędy charakterystyczne dla tych łuczników, którzy miotali strzały ze statycznej pozycji, poświęcając dużo czasu na spokojne mierzenie do nieruchomych celów. Brakowało jej z oczywistych powodów umiejętności ludzi puszczy: szybkiego napinania, strzelania podług instynktu, w ruchu, do uciekającego celu o małych rozmiarach, w utrudniających przemieszczanie się zaroślach, raz za razem i w jak najszybszym tempie.

Wstrzemięźliwa w komentarzach Greta dochodziła powoli do wniosku, że pani Blitz miała predyspozycje dla łuku, ale potrzebowała znacznie więcej ćwiczeń - a rosnąca liczba zabiegających o jej atencję pacjentów skutecznie pożerała medyczce czas. Coraz więcej kaszlących, kuśtykających i narzekających na ból stawów ludzi zaczynał Gretę przytłaczać rozmiarami swojego - prawdziwego lub przesadnego - cierpienia, toteż łuczniczka bez chwili namysłu dołączyła do pani Petry i jegrów gotowiących się na zwiad wzdłuż strumienia.

Potrzebowała ciszy i spokoju, jaki mógł jej dać jedynie wypad z dala od karawany.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline