Ganorsk potrzebował chwili, by zastanowić się, co powinien tu napisać. Głosy wrzeszczały, by nic nie ujawniał, bo skończy się to zdradą i bolesną śmiercią… półork po chwili prychnął i sięgnął po pióro, jakby na przekór pisząc właśnie o tym, co od lat siedziało w jego głowie. Wrzaski przerodziły się w płaczliwe jęki, gdy rozpływał się powietrzu.
Szaman rozejrzał się z szeroko otwartymi oczami po ogromnej bibliotece. Nigdy jeszcze nie widział tylu książek w jednym miejscu - w zasadzie to było tu chyba więcej ksiąg, niż w ogóle widział w życiu. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nie wszyscy do niej dotarli. Z jednej strony było to niepokojące, bo skąd mieli mieć pewność, że następnym razem znowu ich nie rozdzieli, ale z drugiej, czy mieli inny wybór? Wyglądało na to, że grobowiec był drogą jednokierunkową i mogli albo przeć do przodu, albo zostać w miejscu i sczeznąć z głodu.
Ponure dywagacje przerwał Dresden, który wyczuł jakąś obcą obecność w pomieszczeniu. Ganorsk nic nie widział, ale nachylił się do Urska.
- Szukaj - szepnął mu komendę, a potem sam wymruczał zaklęcie, prosząc przodków o przewodnictwo.