Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2022, 12:12   #124
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Te głąby, które ustrzeliłyśmy w Saloonie, miały przy koniach trochę jedzenia, na kolację więc zaś fasolka… - Powiedziała Melody i krótko się uśmiechnęła, kręcąc przy ognisku.
- Chociaż jakiś zysk z tego spotkania - powiedział John. - Zaoszczędzimy… - dodał z przekąsem.
- Zajebisty zysk - Zaśmiała się Elizabeth - Kula w nodze i obita morda za puszkę fasoli. Złoty układ, chyba częściej będę dawała się postrzelić - Mówiła żartem Dixon sadowiąc się blisko Melody.
- Masz zamiar zbierać kule… na szczęście? - spytał John z lekkim uśmiechem.
- Taaaa… powieszę sobie je nad kominkiem - Zawtórowała Elizabeth, a Melody parsknęła.
- A może wisiorek? - Powiedziała.
- Na kolczyki do kompletu nie starczy - uśmiechnął się John.
- Przyjmę dodatkowe ze trzy kule i będzie dobrze - Dodała Elizabeth - To w takim razie zanim się ugotuje nasza fasolka. Jakie mamy teraz plany? Mamy czas, aby je obgadać.
- Strzelę ci śrutem po tyłku, to będziesz miała na cały komplet - Palnęła nagle Melody, i głośno się roześmiała, mieszając drewnianą łychą w garnku z fasolką nad ogniskiem.
- Wydłubywanie setki śrucin będzie pracochłonne... - uprzedził John, poważnym na pozór tonem. Nie wspomniał o tym, że 'pacjentka' nie będzie mogła usiąść przez parę dni. Nie tylko w siodle, ale nawet na miękkiej kanapie.
- Chyba pozostanę przy większym kalibrze, po co bawić się w takie małe pierdółki - Powiedziała także, wydawałoby się że poważnie, Elizabeth jednak uśmiech kończący wypowiedź, całkowicie zmieniał ton tej wypowiedzi.

- Cholercia! - Melody się najwyraźniej coś nagle przypomniało, pacnęła się bowiem dłonią w czółko. Spojrzała na Johna.
- "Doc" ja w bali zamoczyłam opatrunek…
- Teraz mi to mówisz? - John nie był zachwycony w najmniejszym nawet stopniu. - Chodź z dala od tego tłumu, to sprawdzę, czy bardzo narozrabiałaś.
- Kto mnie chwilowo zastąpi przy kucharzeniu? - Powiedziała Melody.

~

Melody udała się z "Dociem" na skraj obozowiska… w sumie jednak to było może ledwie 10 metrów. Tam przysiadła na obu kolanach na trawie, po czym… zwrócona tyłem do wszystkich, ściągnęła koszulkę, i była naga od pasa w górę! Przysłoniła sobie jednak piersi kapeluszem, trzymanym z przodu ciała, gdy John zabrał się do doktorowania…
John ściągnął bandaż, który przez te parę godzin jazdy całkowicie wysechł, a potem obejrzał rany. Wyglądało na to, że kąpiel niezbyt im zaszkodziła, co nie znaczyło, że nie trzeba było o nie dodatkowo zadbać.
- Nieco zapiecze - uprzedził dziewczynę, po czym, w ramach profilaktyki, użył tej samej metody, jaką zastosował w stosunku do Elizabeth - potraktował obie rany odpowiednią porcją whisky, a ona dwa razy syknęła.
John podał butelkę dziewczynie.
- Dwa łyki w ramach pokrzepienia - powiedział, po czym zabrał się za opatrywanie rany.
- Nie trzeba.. - Melody odmówiła alkoholu.
Trochę maści, czysta szmatka (których zapas powoli się kurczył), maść i druga szmatka...
- Przytrzymaj z przodu - polecił John, któremu za względu na ilość dziur, jakie pocisk wywiercił w ciele dziewczyny, zaczęło brakować rąk.
I znowu błyszczały jej blizny na plecach, wprost wiły się przy małych ruchach ciała, sporo jednak przesłaniały rozpuszczone włosy, Gregory bowiem nie miała swoich warkoczy… i nagle, te włosy zgarnęła, ruchem ręki do przodu, dając lepszy wgląd "podglądaczom"(?)na swoje plecki…
A potem do akcji wkroczył długi służący za bandaż pas materiału, który owinął się wokół ciała niczym dłuuugi wąż.
- Gotowe - powiedział "Doc", mocując końcówkę bandaża. - Możesz oddychać? - upewnił się, chociaż był to raczej żart, niż poważne pytanie.
- Mhm - Mruknęła dziewczyna.
- Możesz się ubrać - stwierdził, po czym zaczął pakować swoją torbę.
 
Kerm jest offline