Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2022, 06:58   #32
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Nakpena spał tej nocy nad wyraz dobrze. Śniło mu się wprawdzie, że gdzieś jechał, nie był to jednak zły sen. Co ciekawe jechał nie na motorze, a wierzchem. Droga była równa i prosta. Świeciło słońce, a powietrze było rześkie. Może to znak od duchów, że nie będzie tak źle? Gdy rano wstał był wypoczęty. Czuł się dobrze. Jeszcze raz szybki rzut oka na ekwipunek. Wszystko jest. Śniadanie, odprawa u starszyzny i w drogę.

Dwa harleye w charakterze awangardy, za nimi ford – pick up. Wyglądali z Liao jak obstawa jakiegoś dygnitarza. Kto by pomyślał, że ten dygnitarz to niedosłysząca dziesięciolatka…

Jechało się dobrze. Wprawdzie stan drogi w wielu miejscach pozostawiał dużo do życzenia, jednak dla motocykli nie był to jakiś szczególny problem. Samochód też jakoś dawał radę. Indianin cieszył się podróżą. Od kilku lat siedział na terenie Chicago i nigdzie się nie ruszał. Teraz znów mógł poczuć wiatr we włosach i jakiś cel przed sobą.

Mijane tereny cały czas przypominały, że dwadzieścia lat temu cały ludzki świat zaliczył kolaps. Opuszczone osiedla, popadające w ruinę budynki, obejścia zarastające chaszczami. Można było odnieść wrażenie, że ich grupka była jedynymi ludźmi, którzy przetrwali armagedon. Że nie ma już o co walczyć… Nakpena wiedział jednak, że to nie prawda. Ludzkość nadal istniała. Zdziesiątkowana, często zdegenerowana, zmuszona do życia podlegającego atawistycznym, pierwotnym instynktom trwała mimo wszystko. I nawet próbowała zawalczyć o odzyskanie władzy na ziemi. Władzy, którą straciła na rzecz własnego wynalazku. Głupiego, elektronicznego asystenta. Alexy. On i szóstka jego towarzyszy byli teraz właśnie żołnierzami ludzkości. Wysłannikami, których zadaniem było zdobycie nowych sojuszników do walki z żelazną bestią. Zombi. Kiedyś byli ludźmi. Wydawali się jednak bezpowrotnie straceni. Nieumarli błądzący bez celu, atakujący bez sensu, istniejący wbrew naturze i logice. Był jednak sposób na przeciągnięcie ich na jasną stronę mocy. Nazywał się Amy, miał 10 lat i jechał razem z nimi w pick-upie.

Po kilku godzinach jazdy walkie-talki wydało krótki dźwięk, po chwili głos, któregoś z pasażerów forda oznajmił.
- Szukamy miejsca na popas… siusiu…
Nakpena przyśpieszył i oddalił się od samochodu. Zrobił rekonesans, wypatrzył wyglądające względnie bezpiecznie miejsce i dał znak, że można zjeżdżać na bok. Zatrzymali się przy jakichś magazynach. Okolica wydawała się opustoszała. Nie było śladów zombi, ludzi ani dzikich zwierząt. Można odpocząć. Indianin zalecił jednak ostrożność. Coś lub ktoś zawsze mogło się czaić między budynkami, albo w jakiejś piwnicy. Nakpena zatrzymał swój motor w pewnej odległości od forda. Starał się zająć miejsce pozwalające na jak najpełniejszą obserwację okolicy. W końcu jeśli ktoś miał wypatrzeć jakieś zagrożenie, to zapewne będzie to on. Oparł się plecami o pozbawioną okien ścianę jakiegoś trzymającego się jeszcze kupy budynku i cały czas się rozglądając i nasłuchując przystąpił do konsumpcji otrzymanych od Marthy racji.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline