Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2022, 23:37   #33
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Wielka, wielka podróż przez pół Stanów, jak nie ekscytować się czymś takim?!
Ważna podróż, życiowa misja i okazja do opuszczenia Chicago, gdzie może i było bezpiecznie, ale jak lubiła mówić starsza siostra Dove: spokój był zastojem któremu lepiej nie folgować. One dwie wystarczająco pozwoliły sobie na luksus stabilizacji, całe pół roku zimując w miarę bezpiecznej osadzie ludzi Marthy. Sześć sympatycznych miesięcy pozwalających na odpoczynek i zaleczenie ran, zarówno tych fizycznych, jak i psychicznych. Dzięki temu wizja opuszczenia całkiem nieźle poznanego terenu nie wzbudzała niechęci, a ciekawość, bo ruszali w nieznane. Kiedyś jeszcze ponoć dało się zaplanować całą trasę łącznie z postojami i miejscami do tankowania dzięki magicznemu internetowi. Można było podpatrzeć na interaktywnych mapach milę po mili drogę do przemierzenia. W radio mówiono o wypadkach, a śmieszne funkcje telefonów komórkowych badały nawet natężenie ruchu. Aplikacje, tak to nazywała Eve i to z jej opowieści Dove czerpała wiedzę o przeszłym świecie, bo ten ich stanowił jedną, wielką niewiadomą.

Nikt ich nie poinformuje czy na wyznaczonej drodze natkną się na twory Alexy, kanibali, żywe trupy, przeróżnych świrów, szaleńców… no cały ten kolorowy, przyprószony pyłem radioaktywnych pustkowi galimatias osobowości, a jak już to gdzie dokładnie.

Pozostawało liczyć na podstawowe zmysły, instynkt przetrwania, fart oraz własne umiejętności. Z tego też powodu Dove O’Haley zamiast zaszyć się w swoim pokoju z książką i wsiąkać w lepszy świat gdzie istnieje jasny podział na dobro i zło, skrupulatnie pakowała w niewielki plecak ubrania, zapasy, a także amunicję. Sztuka po sztuce rozkładała całą ich broń palną, czyściła ją, składała do kupy i odkładała na stolik obok wysłużonej kanapy.

Nie mieli za sobą techniki w dawnym tego słowa znaczeniu, jednak nie zostawiono ich z kijami i kamieniami, wciąż posiadali narzędzia zarówno do obrony jak i ataku jeśli zajdzie taka potrzeba. Narzędzia dzierżące narzędzia w próbie przetrwania tego, co przyniesie los.
Nikt nie dawał gwarancji że następny wieczór zastanie ich żywych, ale to był problem na później…

Tej nocy Dove przede wszystkim próbowała odpocząć, wyspać na zapas w wygodnym łóżku i pod ciepłym kocem. W bezpiecznym miejscu pozwalającym na odłożenie całej masy żelastwa oraz wyłączenie trybu czuwania. W drodze znów przyjdzie spać z jednym otwartym okiem, skorzystała więc w pełni z ostatniej szansy na normalny odpoczynek.
Rano razem z siostrą zebrały rzeczy, dopięły ostatnie napy i w ciszy zeszły na dół do pozostałych, aby po krótkich pożegnaniach ruszyć pickupem poprzedzonym przez parę motocykli.
Czerwony Ford pruł dzielnie popękany asfalt pełen dziur i skorodowanych wraków usianych na poboczach, a czasem i w poprzek drogi. Jeśli metalowe truchła zalegały pobocze praktycznie ginęły w dzikiej zieleni krok po kroku wypierającej stary, szary i asfaltowy świat. Natura odbierała niedobitkom ludzkości swoje królestwo. Zamknięty krąg, życie, śmierć i znowu życie. Albo życie po śmierci gdy wzięło się pod uwagę Zgnilce włóczące się bez celu po okolicy po sztuce lub po parę sztuk. Na razie, z początku samego, ludzka wyprawa miała szczęście. Żadnej hordy, żadnych hałd trupów przyciągających wszelkiej maści padlinożerców. Jechali bez przeszkód, z Eve za kółkiem, Thomasem po jej prawej stronie. Z tropicielem i jego psiulkiem na pace oraz małą dziewczynką pomiędzy Dove, a Machem. Jeśli drugiego kierowcę rudzielec raczej ignorował, to docowi nie omieszkał zadać paru pytań, pośmiać się albo obserwować kątem oka, bo czemu nie? Tak samo jak snajper obserwowała Amy obok, czasem coś do niej mówiąc, a czasem milcząc lub nucąc cicho pod nosem. Długa droga, siedzenie w jednym punkcie, praktycznie bez ruchu… dlatego przywitała z radością informację że zatrzymują się na popas. Popas, toaletę i rozprostowanie nóg.


 
__________________
This is my party
And I'll die if I want to
Dydelfina jest offline