Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2022, 11:27   #16
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Widząc imponującą sylwetkę Zoda, pijak stracił nieco swojej buty i pozwolił wyrwać sobie butelkę, nie przestawał się jednak niezbornie szarpać, mamrocząc wyzwiska w stronę wszystkich obecnych, ich matek, córek, sióstr i sąsiadek. Spotykały się one z kolejnymi wybuchami wesołości u dokerów, przyglądających się tej scenie z bezpiecznej odległości.
Gallio, wciąż w lekkim szoku po uderzeniu, przyjął dłoń Edwarda i podniósł się na nogi, nieomal przewracając czarodzieja swoją masą.
- Dziękuję, panie Dragonson, panowie - skłonił się w stronę pozostałych bohaterów - Nie mam pojęcia, kto to w ogóle jest, ani o co mu chodziło - poskarżył się, masując policzek, na którym już wykwitał siniak - Ale chyba będę musiał zainwestować tutaj w ochronę -

Kiedy kupiec otrzepywał ubranie, na nabrzeże weszła szybkim tempem ubrana w wojskowy mundur ciemnoskóra kobieta o krótkich włosach, przenikliwych, acz podkrążonych zielonych oczach i poważnym wyrazie twarzy. Do pasa przypięty miała długi miecz, a na piersi naszywkę identyfikującą ją jako lokalnego szeryfa i dowódcę tutejszej milicji. Towarzyszyło jej dwóch odzianych w skórzane pancerze mężczyzn, zapewne jej podwładnych - byli nieco spoceni, jakby chwilę temu biegli. Na ich widok większość dokerów albo niemal magicznie zniknęła, albo z ogromną pilnością i zaangażowaniem wróciła do pracy. Kobieta zignorowała ich i otaksowała wzrokiem bohaterów, kupca, a na sam koniec unieruchomionego pijaka. Po chwili milczenia uśmiechnęła się lekko, z zadowoleniem.
- Zabierzcie go, teraz już się doigrałeś, Votto - kiwnęła na swoich podkomendnych, którzy bez pośpiechu wyciągnęli mężczyznę z kruszejących już więzów. Ten rzucał się jeszcze przez chwilę, zanim strażnicy nie odprowadzili go w stronę zabudowań kolonii. Kobieta milczała przez chwilę, po czym skłoniła się kupcowi.
- Panie Menius, proszę przyjąć moje przeprosiny za tą sytuację -
Otyły kupiec machnął tylko serdelkowatą dłonią.
- Ucierpiała głównie moja duma - powiedział lekceważąco - Ale mam nadzieję, że takie coś się już nie powtórzy… - dodał już poważniejszym tonem - A teraz państwo wybaczą, chyba już czas żeby odwiedził Lethara. Panowie, jeszcze raz dziękuję, pierwszą kolejkę w Kamiennej Sali macie dziś na mój koszt -

Kobieta poczekała, aż Gallio ich opuści, po czym zwróciła się do bohaterów.
- Ode mnie też należą się wam podziękowania, za zajęcie się tym w cywilizowany sposób. Theos nie jest złym człowiekiem, ale od śmierci żony i syna zdecydowanie zbyt często zagląda do butelki. Tydzień czy dwa pracy pomogą mu otrzeźwieć. Niestety mamy zbyt mało ludzi i zbyt wiele pracy, by pilnować każdego skrawka miasta - dodała z wyraźnym zmęczeniem w głosie, ale zaraz potem wyprostowała się, stając niemal na baczność - Nazywam się Adaela Praet, jestem tutejszym szeryfem i w imieniu hrabiego Narsusa witam was w Pridon’s Hearth i dziękuję za przybycie i chęć do wsparcia kolonii - powiedziała służbiście, jakby recytowała jakąś formułę - Tak się składa, że mamy już dla was pierwsze zlecenie, więc przybyliście w samą porę - w jej głosie słychać było prawdziwą ulgę - Pokażę wam tawernę, w której będziecie mogli się zakwaterować, a potem omówimy szczegóły zadania - dodała, a następnie odwróciła się i ruszyła w pomiędzy zabudowania, dając bohaterom tylko chwilę na dołączenie do niej.

***

Nadmorskie kolonie miały w sobie coś wyjątkowego, co odróżniało je od miast na bardziej cywilizowanych obszarach a co sprawiało, że nieprzyzwyczajeni do nich (czyli wszyscy poza Amosem, który w swoich wojażach widział już niejedną) czuli się tu trochę nieswojo. Ciężko było określić, co dokładnie było tego przyczyną - luźna zabudowa, dająca wrażenie, że jest tu aż za dużo przestrzeni? Wszechobecne niezwykłe, egzotyczne zwierzęta i rośliny? Fakt, że wszystkie budynki były nowe, nie więcej niż kilkuletnie, co dawało wrażenie, że całość jest jedynie jakąś atrapą? Dopiero gdy przekroczyli jeden z wielu solidnych drewnianych mostów, łączących niewielkie wysepki ze stałym lądem, kolonia zaczęła wyglądać „zwyczajniej”, chociaż wciąż w oczy rzucały się świadectwa tego, że zaledwie pół dekady temu był to jeszcze kompletnie niezamieszkany teren.

Prowadząc ich ledwie ubitymi ulicami, szeryf Praet zwięźle opisywała co ważniejsze przybytki i usługi, jakie bohaterowie mogli odnaleźć w Pridon’s Hearth. Było ich sporo jak na tak niewielką społeczność, ale można było się tego spodziewać po rozwijającej się kolonii - z początku poza robotnikami i więźniami przybyło tu wielu rzemieślników, wyprzedzających konkurencję. W końcu dotarli do jedynego poza willą zarządcy i świątynią Abadara kamiennej budynku, położonego przy drodze prowadzącej do siedziby władz. Na Avistanie zapewne nie wyróżniałby się niczym - ot, zwykła miejska tawerna, jakich wiele w dużych miastach, tutaj jednak sam budulec czynił go wyjątkowym. Poza głównymi drzwiami, z szyldem o mało wymyślnej nazwie „Kamienna Sala”, z boku widać było wejście na zaplecze, dostosowane już do mniejszych ras.
- Mamy w Pridon’s Hearth parę tawern, ale tylko tutaj oferują pokoje na nocleg. Hrabia opłacił je dla was na tydzień z góry. Rozpakujcie się i odpocznijcie po podróży, będę na was czekała za dwie godziny na dole, żeby porozmawiać o zleceniu -

***

Wnętrze tawerny było utrzymane w bardzo dobrym stanie i ze specyficznym gustem. Na ścianach wisiały zniszczone sieci rybackie i połamane wiosła, stanowiące częsty widok w nadmorskich przybytkach, a niedaleko szynkwasu zawieszono pęk niewielkich przeciętych kajdan połączonych łańcuchami. Całość wyposażenia była dostosowana do przedstawicieli zarówno dużych, jak i małych ras: stoły i krzesła o różnych wysokościach, liczne podesty przy barze i taborety. Cóż, nie było to nic dziwnego w przypadku tawerny prowadzonej wyłącznie przez niziołki…

Adaela czekała już przy stole, powoli jedząc potrawkę rybną i popijając spienione piwo z drewnianego kufla. Zdjęła kurtkę munduru, odsłaniając ramiona z wytatuowanym symbolem miecza i słońca - Jin rozpoznał go jako znak bogini Iomedae. W jej postawie widać było zmęczenie i zdenerwowanie, które szybko zamaskowała spokojem, gdy tylko zobaczyła najemników. Skinęła im głową, nie wstając, odsunęła jedzenie i upiła solidny łyk, dając im czas na zajęcie miejsc. Gdy tylko usiedli, znikąd pojawiło się dwoje niziołków, podstawiając sobie taborety i zręcznie rozstawiając na stole sześć wypełnionych po brzegi kuflów, intensywnie pachnących chmielem.
- Z pozdrowieniami od mistrza Meniusa - powiedziała z cheliańskim akcentem niziołka o uroczej twarzy i ciemnych włosach, po czym wraz ze swoim towarzyszem wrócili do obsługiwania innych gości, głównie rzemieślników i sprzedawców z okolicznych sklepów. Wyglądało na to, że Kamienna Sala obsługiwała nieco lepszą klientelę.
Szeryf chrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę, po czym zaczęła mówić.
- Wcześniej w porcie zdążyliście już pokazać się z dobrej strony - tamto …nieporozumienie mogło skończyć się znacznie gorzej i dla Meniusa, i dla Votto. Mimo to chciałabym dowiedzieć się o was nieco więcej - zabębniła palcami o blat, patrząc po kolei na całą szóstkę - Ale to za chwilę, najpierw zlecenie. Jak pewnie zauważyliście, Pridon’s Hearth jest raczej odcięte od świata, utrzymujemy kontakt tylko z kilkoma plantacjami w okolicy. Na wypadek potencjalnych problemów władze Sargavy założyły i obsadziły niewielki fort Przełomu dwanaście mil na południe stąd. Wygląda na to, że jakieś problemy się pojawiły, bo od niemal dwóch tygodni nie dają znaku życia. Nie należeli do najbardziej zorganizowanych, ale żołnierze nie przepuszczali okazji, żeby napić się piwa i pogadać z kimś z miasteczka. Wysłałam tam już dwóch posłańców, żaden nie wrócił - powiedziała z goryczą w głosie - Już tutaj mamy ręce pełne roboty, nie mogę sobie pozwolić ani na ryzykowanie kolejnych ludzi, ani na wysłanie większej grupy dla bezpieczeństwa. Dlatego chcemy, żebyście to wy udali się do Przełomu i dowiedzieli się, co się tam wydarzyło. Hrabia Narsus jest gotów wypłacić wam po dwadzieścia sztuk złota w ramach zaliczki, a dodatkowe sto po powrocie z pewnymi informacjami co do sytuacji w forcie. Na miejsce dotrzecie bez problemu, wystarczy iść szlakiem na południe. Nie musicie wyruszać od razu, błąkanie się nocą po dżungli to nie jest dobry pomysł. Zjedzcie, napijcie się, opowiedzcie o sobie i pytajcie, jeśli coś jeszcze was nurtuje - po tych słowach sięgnęła ponownie po kufel, opróżniła go i od razu zamówiła następny, w międzyczasie od niechcenia biorąc kęsy potrawki.
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem