Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2022, 23:36   #79
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 - 2520.03.33; abt (2/8); popołudnie > święto Pierwszego Kufla

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; obozowisko karawany
Czas: 2520.03.33; Aubentag (2/8); popołudnie
Warunki: ; na zewnątrz: jasno, umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno (-10)



Wszyscy






https://www.westend61.de/images/0001...-ADSF12632.jpg



- Tu można by spróbować. Mamy kogoś na ochotnika? - zapytała Petra ze swojego siodła. Podobnie jak Melissa czy Yvonne miały z końskiego grzbietu nieco lepszy widok niż pozostała, piesza część grupy zwiadowczej. To było im nieco łatwiej ocenić co tam widać pod wodą bystrzycy.

Sam widok górskiego strumienia wielkością nie powalał. Grupa zwiadowcza dotarła do niego może pacierz albo dwa od wyruszenia z obozu. Więc jak mówiła Petra faktycznie nie było to tak daleko. Szefowa pokazała im miejsce gdzie kilka tygodni temu przeprawili się prawie suchą nogą gdy we trójkę podróżowali do Lenkster. Teraz widać było głaz czy dwa jakie wystawały ponad rozbijającą się o nie wodę. I kilka innych tuż pod nią. Pewnie jak woda była niższa to dało się po nich przejść z jednej strony na drugą no ale nie teraz jak zasilana wiosennymi roztopami i deszczami potok zmienił się w rwącą bystrzycę.

Ta wielkością nie powalała. Zwłaszcza jak się widziało albo podróżowało po którejś z wielkich imperialnych rzek jakie stanowiły arterie komunikacyjne największego kraju ludzi. I gdy tylko można było imperialni korzystali z łodzi i rzecznych barek zamiast niepewnych traktów. Więc wielkością ten górski strumień nie powalał. Ale widać było, że nurt jest bardzo silny i pełno w nim zatopionych otoczaków. Tych małych co bez trudu można było wziąć w rękę ale i takich co były większe od człowieka. Zimna woda i silnym nurcie i niepewnym podłożu nie wyglądała zbyt zachęcająco. Petra więc zdecydowała ruszyć pod górę bystrzycy licząc, że gdzieś tam znajdzie się jakieś spokojniejsze miejsce jakie dawało nadzieję na sforsowanie przez wozy i pieszych.

Wędrowali tak mieszaną konno - pieszą grupą w dość spacerowym tempie. Raz aby przyjrzeć się zdradliwym górskim wodom a dwa aby Goli mógł nadążyć. W końcu mocarny ale krótkonogi khazad zdecydowanie spowalniałby ich grupę gdyby chodziło o tempo podróży. Ale spacerowe tempo długonogich mu odpowiadało.

Dwie beczki krasnoludzkiego ale szybko się rozeszły po karawanie. I zacny krasnoludki trunek, całkiem inny od gęstej, piwnej zupy ludzkich piwowarów pomógł poprawić humory karawanie. Nawet jeśli większość mogła skorzystać co najwyżej z jednego kubka. Pomógł on przetrwać deszczowy postój i dobrze smakował do obiadu gotowanego nad dymiącymi i strzelającymi wilgocią ogniskami. Ale obyło się bez pijanych i hałaśliwych biesiadników za którymi tak nie przepadała Melissa. Właściwie to wyglądało tak, że kto miał ochotę a większość dorosłych pewnie miała, to przychodzili z kubkami pod wagon szefowych gdzie urzędował Goli ze swoimi beczkami i korzystała z jego gościnnej życzliwości. No a on chociaż nie ze swoimi braćmi khazadami to miał przynajmniej z kim pokomentować i spróbować tego świeżego piwa aby tradycji stało się zadość. A ludzie karawany poklepywali go po ramieniu, pili jego zdrowie i wznosili toasty za odwieczną przyjaźń między imperialnymi a krasnoludami zapoczątkowaną przed mileniamii przez samego Sigmara i króla Kurgana Żelaznobrodego. Było to ponad 2,5 tysiąca lat temu ale nadal ten sojusz trwał. A te młode piwo faktycznie wyszło całkiem niezłe i zapowiadało się, że jak w pełni dojrzeje to na jesieni będzie całkiem solidny napitek.

Ale to było z dzwon czy dwa temu, jak jeszcze deszcz padał. Teraz już nie ale nad głowami dalej zwisało pochmurne niebo a pod nogami mokre trawy, błoto i kamienie. No i ta zimna, uciążliwa, wilgotna aura jaka dominowała nad tą górską krainą. Stali przy przegu bezimiennej górskiej bystrzycy wpatrując się w miarę obiecujące miejsce. Bliżej tamtego brzegu była niewielka wysepka z gołych otoczaków a tamta druga odnoga wezbranego strumienia wydawała się dość płytka i spokojna. Pewnie dałoby się ją przejść pieszym i przejechać wozom bez większych trudności. Po wysepce z otoczaków pewnie też. No ale zostawał niezbadany ten główny, bliższy nurt.

- Nie powiem aby ten las to przyjemnie wyglądał. Aż ciarki przechodzą. - mruknęła pochodząca z wschodnich kresów kapłanka patrząc podejrzliwie na las jaki okalał strumień po obu jego stronach.




https://wallpaperaccess.com/full/5093809.jpg


- I tak musimy się przedostać na drugą stronę. - odparła kuszniczka podążając za jej spojrzeniem i siąpiąc nosem.

- Przywiążcie się liną. Żeby kogoś nie zmyło. I jak da się przejść to rzucimy następną. Przywiążcie ją do czegoś. Trzeba zaznaczyć bród dla wozów. - zakomenderowała szefowa odpinając od swojego siodła zwój liny. - A potem trzeba sprawdzić czy wozy dadzą radę przejechać przez ten las. - dorzuciła następny punkt programu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline