Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2022, 20:13   #141
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Eidith

Odlatując z planety, Eidith miała dziwne poczucie, że coś umiera. Nie była pewna co, odnosiła jednak wrażenie, że przez długi czas nie wróci do centrali. Być może jej miłość do tego miejsca była zmywana przez maź korupcji, która zaczynała dominować sztuczną atmosferę stacji?
Marie uspokoiła się, dopiero gdy ich dwójka znalazła się pośród gwiazd. W momencie opuszczenia stacji Eidith dostała przekaz od Gerarda: koordynaty, które zapewne prowadziły do Yato. Była to jedna z pobliskich planet, osadzona wręcz w cieniu stacji. Leśna i zamieszkała przez owce, które produkowały na niej żywność dla centrali, korzystając z minimalnej technologii. Praktycznie średniowieczny świat.
- O boże jestem ci tak wdzięczna. Mam jeszcze tyle sekcji do przeprowadzenia. - dziękowała Marie. - Lecimy do twojej stacji teraz, prawda? Oh, z Bonnie będziemy mogły ci zrobić całą armię łowców! - ekscytacja zaczęła zastępować miejsce stresu, być może jako dystrakcja od szaleństw tego dnia.
Kostucha nie dzieliła entuzjazmu Doktor Marie, czuła, że nie powinna zostawiać tam mistrza samego. Nie rozumiała, dlaczego nie poprosił jej o pomoc z tym całym gównem które się wyprawia w centrali. Dokładnie słyszała słowa Klausa, że “Obiecuje” się jeszcze zobaczyć, ale gdzieś z tyłu czaszki Eidith miała, że musiał tak powiedzieć, inaczej by go tam nie zostawiła. Tu też było pytanie, ile razy ją okłamał? Nie przypomniała sobie chociaż jednego. Ocierając oko z niepowstałej jeszcze łzy odezwała się do Belle.
- Zacznijmy od takiego który nie wymknie się spod kontroli dobrze? Nie chce całej armii latającej po Novum. - Z tymi słowami wklepała koordynaty w konsolę, a statek obrał właściwy kierunek. Wstała od sterów i zbliżyła się do małego barku który znajdował się na mostku statku. Wyciągnęła z niego butelkę czerwonego wina. Musiała ostro przeżywać rozstanie się z mistrzem, gdyż w ogóle zapomniała o manierach i że jest damą. Zerwała zębami korek i pociągnęła kilka głębokich haustów. Po czym podała butelkę Marie.
- Pani Doktor zdarzyło się oglądać Yato? Właśnie idę go uratować i chciałabym wiedzieć czego się spodziewać. Ze wspomnień Eidith kojarzę… hmm Nieproporcjonalnie duża szybkość i zwinność jak na gabaryty tego potwora, posyłanie niewidocznych cięć na dystans oraz możliwość pozostawiania z nich pułapek czy wystrzelenie ich z opóźnieniem. - Wyliczała na palcach kostucha, gdy ręce z czerni wyciągnęły dla niej papierosa i go odpaliły wsadzając białowłosej do ust.

- Yato? On nie postradał do reszty zmysłów? - zdziwiła się Marie. - Jego ciało było wykorzystywane na wczesne modele łowców, gdy jeszcze dało się je badać. Z czasem utrzymanie go na stole było zbyt trudne. - wyjawiła. - Wybacz, ale… nie wiem, czy możesz go pokonać. Wytrzymałość jego organizmu jest absurdalna. W czystym pojedynku nie miałabyś szans. - ostrzegła, po czym zaczęła się zastanawiać. - Acz moje badania wykazywały, że tracił dużo energii, wykonując swoje własne ataki. Jeżeli będziesz w stanie go sprowokować, aby się wymęczył, atakując powietrze, to może jakoś ci się uda. - zasugerowała Belly.
Oczy Eidith poszerzyły się. Nie miała szans wygrać z Yato? Przecież sam mistrz powiedział, że tylko ona jest na tyle silna, by naprostować ikarię. Chyba że Klaus nie uważał Yato za osobę, tylko cóż… broń. Miałoby sens, dlaczego stał się tak absurdalnie potężnym. Widząc jak doktor odessała się na moment od butelki wina zapytała. - No to mnie Pani teraz nastraszyła. Mogę stamtąd nie wrócić… umówmy się, że jak nie wrócę w ciągu jednego obrotu planety to Yato mnie usunął i niech Pani kieruję statek na Nox Novum. Also… pamiętam też, że Yato miał problemy z oddychaniem, czy to nadal aktualne? - ze wspomnień Eidith wygrzebała jeszcze, że używał co jakiś czas inhalatora.
- Póki pancerz działa, nie będzie miał z tym problemów. Ciężko mi powiedzieć, co będzie bez niego. Od dawna nikt go nie ściągał, jeżeli pod nim zmutował, cóż… - wzięła kolejny łyk wina. - Tu chodzi po o moc artefaktu który w nim jest. Pod wpływem korupcji zaczął on działać w sposób, który robi Yato niemal nieśmiertelnym. Nie ma jednak nieskończonej mocy. Gdy Yato używa swoich umiejętności, szybko zaczyna zużywać jego, jak i swoją energię. - wyjaśniła.


***

Ponieważ wiedziała już, co musi zrobić, Eidith zleciała w atmosferę planety, kierując się na do miejsca lądowania Yato. Znalazła go przy wraku kapsuły. Wił się na ziemi jak stereotypowy szaleniec. Ubrany był w podobny pancerz do tego, który pamiętała, jednak wyraźnie nowszy model. Z jego pleców wyrastał grzbiet kości, kolców, które wyrastały z jego kręgosłupa.
Niedaleko miejsca lądowania Yato znajdowało się niewielkie miasto tubylców: oddanych wiernych Ikarii, którzy uprawiali pola na tej planecie. Ich miejscowość była średniowieczna, wyłożona kamieniem i drewnem. Patrolowali ją gwardziści uzbrojeni w szable i podstawowe strzelby prochowe. Uzbrojenie prawdopodobnie miało im służyć głównie w obronie przed zwierzyną. Z wysokości, na której była Eidith, ciężko było odróżnić miejscowe stworzenia. Niedaleko jednak od wioski spoczywała kreatura na niemal pięć metrów wysokości, z kształtu podobna do dinazaura. Wyglądało na to że spała przy rzece, która spływała do pokaźnych rozmiarów jeziora. Cała okolica otoczona była z kolei lasem. Najbliższe wzgórza były stąd ledwo widoczne. Całość nie odbiega znacznie od miejsca, w którym odbył się egzamin Eidith.
Obecnie panował tu dzień. Nie był to przypadek. Wybierając kolonie na produkcję żywności, Magica Icaria priorytetyzować planety o wyjątkowo długim okresie dziennym i krótkich nocach.
Kostucha odetchnęła. Zgred nie wrzucił tej bestii prosto w siedlisko owiec. Może jednak posiadał w sobie więcej niż minimum wymaganego człowieczeństwa. Patrząc na Yato poczuła jak ręce się jej trzęsą.
- You still afraid of him… Its ok. - Kostucha uniosła dłonie na wysokość swojej twarzy.

- You… we are only humans. - Zapewniała tę małą cząstkę Eidith która nadal gdzieś w niej tkwiła. - I will pacify him, so Master won't be ashamed of him anymore. I know you prefer to see him dead, but im not strong enough. Besides its not his fault that he became like this… And i will do what i can to help him. - Po tym krótkim monologu odwróciła się do doktor.
- Proszę znaleźć jakąś najbliższą osadę i tam się skierować wraz ze statkiem. Ja wysiadam tutaj. - Z tymi słowami otworzyła drzwi statku wpuszczając do środka podmuch wiatru. Wyskoczyła na główkę, po czym szybując w dół z jej pleców wyrosły motyle skrzydła które wymanewrowały ją do pionu. Zaczęła opadać w stronę Yato nadal utrzymując zdrowy dystans.
- YATO! Przybyłam ci pomóc. - Zakomunikowała swoją obecność, po czym całe jej ciało pokryło się chitynowym pancerzem. Plan był ”prosty” nie przejdzie do ataku aż nie stanie się to obroną konieczną, a będzie się bawić z nim w berka. Aby go sprowokować posłała mu najbardziej zabójczego całusa w drodze mlecznej. Pewnie go nawet nie porysuje ale to nie o to w tym chodziło.

Mężczyzna wił się przy swojej kapsule, kurczowo trzymając się za głowę. - Rot to life. Death spreads, the code degrades. - wyglądał, jakby walczył ze sobą. Zebrana przez Eidith energia wystrzeliła w jego stronę w formie skoncentrowanej wiązki energii. Wystrzał odepchnął go w tył, zrzucając na kolana. Uniósł się po krótkiej chwili. Na jego rozgrzanym do czerwoności pancerzu było pęknięcie. Nie wyglądało jednak na to, aby przyjął jakieś obrażenia. Podniósł powoli głowę w kierunku Eidith.
- ...Death…EMBRACE ME! - wrzasnął wystrzeliwując w górę. Elementy jego pancerza odskoczyły, aktywując dodatkowe silniki. Z wyciągniętymi rękoma Yato szybował prosto po gardło kostuchy.
- I rather not. - Rzuciła Eidith na moment po okrzyku Yato. Widząc jak frunie w jej stronę poczuła coś pierwotnego, ale to nie był czas by się trząść. Od razu niczym odrzutowiec zaczęła lecieć w miejsce gdzie widziała tego gigantycznego gada. Może się przydać przy zmęczeniu szaleńca.
Eidith pędziła, ile mogła, prowadząc szalonego Yato w stronę groźnej bestii, którą wcześniej widziała. Mimo iż potrafiła lecieć z dużą prędkością, nie doceniła ekwipunku Yato. Mężczyzna powoli ją doganiał, a gdy dotarli do ściany lasu, wystrzelił energią za siebie, dopadając ją na nagłym dopalaczu. Ręką złapał dziewczynę za tył głowy, wbijając ją w drzewa. Kostucha dalej leciała przed siebie, teraz jednak ścinając po drodze las swoją twarzą.
Ciężko się myślało będąc używaną jako przedmiot do karczowania lasu. Dlatego Eidith zaniechała lotu a sama zamieniła się w dużą kolczastą kulę. Wystrzeliła też dwa haki by sprowadzić się do gleby. Nie wybiegała tak daleko myślami co dalej zrobi ale przynajmniej powinno to ją uwolnić od chwytu Yato.
Pęd i siła Yato były zbyt wysokie, aby zwykłe haczyki pozwoliły Eidith wyrwać się z jego uścisku. Zmienienie się w kolczastą kulę jednak sprawiło, że rozbijane drzewa nabijały się na nią, coraz bardziej zbijając tempo lotu, aż wreszcie Yato opadł wbijając Eidith w ziemię. Trzymając kulę lewą ręką, uniósł prawą gotowy do ataku.
Kostucha w ułamek sekundy zdematerializowała kulę, by lewa ręka Yato znalazla się w powietrzu, a skoro się nią opierał powinien stracić balans. Noga Eidith pokryła się czernią gdy w niskim przykucu wykonała obrót dookoła siebie z wyciagniętą nogą. Miała nadzieje że to go zwali z nóg, jeżeli to nie zrobi nic Eidith będzie musiała ograniczyć się do uciekania i uników.
Tracąc równowagę, Yato nie zatrzymując się, wystrzelił pięścią w przód. Uderzenie w nogi zmieniło jednak jego tor lotu, dzięki czemu cios wbił się w ziemię tuż obok Eidith. Nie czekając na kontrę, Yato wystrzelił się w górę, podnosząc się na wbitej ręce do pionu i z piruetem opadając na ziemi, wyrywając ją na wolność. W ten sposób wylądował wyprostowany za plecami kostuchy, gotowy kontynuować swoją napaść.
Kostucha eliminowała po kolei wszystkie opcje ugryzienia tej sprawy. Yato jest za szybki, za silny, zbyt wytrzymały. Do tego zwinny jak baletnica. Ale jak mu idzie ze skręcaniem z pełnej prędkości? Aż przypomniała się na moment Eidith archaiczna kreskówka o “człowieku pająku” który potrafił skakać z miejsca na miejsce unikając większych od siebie przeciwników. Nie czekając ani uderzenia serca po wylądowaniu Yato Kostucha rzuciła się do biegu w przód, pokrywając całe swoje ciało pancerzem. Pamiątka bo Dagdzie która nazywa się “Black Knight”.
W takiej aparycji zaczęła biec przed siebie, gdy nagle paść na czworaka i odskoczyć w bok na drzewo, z drzewa na kolejne, z kolejnego na gałąź zakręcić się by saltem wylądować na glebie.
Eidith będzie wydziwiała w taki sposób aż nie dotrą do gadziny.

Silniki w pancerzu Yato nadawały mu ogromnej prędkości, nie były jednak zwrotne. Za każdym razem, gdy kostucha odskakiwała od drzewa, jej przeciwnik je taranował, aby lekko poprawić swój tor lotu. Zdecydowanie się na zwinność było dobrym wyborem. Yato nie dawał jednak za wygraną. Próby zwiększenia szybkości eksplozjami energii nie zdawały się na wiele, więc wyciągnął ręce za siebie. Te zalśniły, a Yato wypuścił dwa złote bumerangi ze złotej energii w stronę odbijającej się od przeszkód kostuchy.
Więc teraz były widoczne… albo chciał by były. Widząc nadlatujące pociski Kostucha wykonała piruet w powietrzu by bumerangi przeleciały nad nią i pod nią. Nie lądując nawet na glebie wystrzeli mackę z chwytakiem i przyciągnie się do kolejnego drzewa.
Piruet Eidith udał się z ledwością. Kostucha przecisnęła się między dwoma ostrzami, przyciągając się do drzewa i odpychając dalej w las. Bumerangi poszybowały w przód, po czym zaczęły toczyć koło w jej stronę, tym razem od przodu. Widząc je z tej strony, kobieta spostrzegła nowe zagrożenie: atak zostawiał za sobą podłużną smugę, która przez kilka sekund dalej wypalała przestrzeń, przez którą przeleciał bumerang.
Kostucha ponownie rzuciła się do biegu, odbijając mocno na bok. Miała zamiar wystrzelić kolejną mackę by się przyciągnąć do drzewa, zakręcić wokoło i wyskoczyć w zupełnie innym kierunku.
Skomplikowany manewr kostuchy wystarczył, aby zmylić śledzące ją pociski. Niestety, kobieta źle wymierzyła skok, ocierając się ramieniem o smugę zostawioną przez pociski. Był to piekący, wewnętrzny ból, towarzyszący rozcięciu skóry. Wybijając się, Eidith wypadła z lasu, stając naprzeciw godzilli. Zobaczyła jednak też pod sobą rosnący cień Yato. Mężczyzna wyskoczył nad nią ze ściany lasu, opadając z dłońmi złożonymi w młot. Ciągłe zakręty kosztowały ją sporo tempa, gdy Yato pędził przed siebie, wiedząc, do czego zmuszą ją pociski. Na tę odległość, raczej nie zdąży odskoczyć.
Jedyne co mogła zrobić to unieść skrzyżowane ręce do bloku. Było o wiele za późno na próbę uniku a tak, chociaż zredukuje obrażenia.
Uderzenie rozbrzmiało po okolicy jak grom z jasnego nieba. Yato wsparł swój cios magią. Przez chwilę Eidith miała wrażenie, że pękły jej kości w ramionach. Nie była pewna, czy tak szybko się zrosły, czy szok uderzenia tylko wywołał w niej niepotrzebną obawę. Defensywna postura pomogła kobiecie zachować równowagę, przez co Yato nie otrzymał szansy, aby natychmiast dołożyć kolejny cios. Hałas jego ataku rozbudził bestię, która uniosła głowę w stronę walczącej dwójki.
Gdy tylko przestała odczuwać ciężar łapsk Yato zakręciła piruet w bok jak baletnica z jedną wyciągniętą dłonią z które uformował się trzonek na którego końcu bardzo szybko pojawił się tłuczek do mięsa. Zrobiła go tak dużego jak plecy szaleńca i chce go uderzyć w plecy by posłać w stronę gada.
Yato nie rozumiał jeszcze jak działa moc Eidith. Widząc jej piruet, wziął zamach z postawy bokserskiej, gotowy do szybkiego sierpowego. W tym momencie został uderzony w tył z siłą, która posłała go jak torpeda. Widząc nadlatującą muchę, przerośnięty gad pacnął łapą w stronę lecącego Yato. Tym samym, mężczyzna utknął wbity w ziemię.
Zwierze stało w miejscu, przyglądając się z ciekawością Eidith, gdy nagle przez jego łapę przeleciał Yato, szybujący jak torpeda. Mężczyzna zatrzymał swoje silniki w powietrzu, po czym zaczął zbierać energię na ramionach do kolejnych ataków — tym razem skierowanych w stronę wyjącej z bólu bestii.
Widząc że atencja przeciwnika jest na zwierzęciu Eidith postanowiła zdematerializować tłuczek, a na jego miejsce pojawiła się krótka włócznia którą to Kostucha wycelowała w silniki Yato. Włócznia ta błyskawicznie się wydłużyła by trafić w cel.
Sztywna dzida nie zdążyła przebić mężczyzny, który zmaterializował ostrza na swoich nadgarstkach i obracając się dzięki sile silników, wleciał w twarz stworzenia jak piła mechaniczna. Bestia rzuciła głową z bólu, udało się jej jednak pochwycić Yato w zęby. Mimo tego mężczyzna nie stracił swojego tempa, a nawet przyśpieszył je wystrzałem energii, którego używał, aby łapać Eidith. W efekcie rozciął wiele z zębów stworzenia, wjeżdżając z jednej strony uśmiechu w dół na kark, dążąc ku ziemi, rozcinając po drodze ciało. Nie wytrzymując tego natarcia, stworzenie rzuciło się na ziemię, wgniatając Yato całą swoją masą.
Edith wyskoczyła w górę materializując skrzydła i zawisła w powietrzu. Przyglądała się ciału besti z którego miejsca zobaczy łeb Yato. Zaczęła kręcić ręka nad głową, gdy nagle zmaterializowała ogromny korbacz zakończony kwadratem najeżonym kolcami bez większego ładu i składu. Gdy tylko go ujrzy zaszarżuje na niego chcąc uderzyć go prosto w głowę.
Wyjście spod bestii zajęło Yato dłuższy czas niż przebicie stopy. Eidith widziała jak mięśnie i skóra skręcają się, co pozwoliło jej z łatwością zacząć szarżę. Yato ledwie wyskoczył spod bestii, cios kostuchy wbił go z powrotem w ziemię. Oczywiście, nie na długo. Tłuczek za czął drgać, po czym wyłonił się spod niego Yato. Magia wyraźnie zaczynała go opuszczać, choć nie zmiękł jeszcze na tyle, aby odczuwać obrażenia. Gdy uniósł głowę w stronę kobiety, części jego hełmu zaczęły się kruszyć, po czym opadł on z twarzy, rozbity na kawałki. Wyłoniła się spod niego znana jej twarz Yato. Jedyną różnicą było czarne białko oczu oraz liczne czarne pasy, rozłożone jak szereg żył, które rozwidlały się po jego skórze, pulsując niespokojnie.
- Hang in there. - Rzuciła pod nosem opadając na ziemię. Nareszcie widziała jakieś efekty swoich działań. Korbacz zniknął, a w jego miejsce pojawił się nadziak, gdy w drugiej wolnej dłoni powoli urosła pawęż. Stąpała ciężko w stronę Yato, trzymając przed sobą tarczę. Poczeka aż jego pięść się zetknie z tarczą wtedy to przyrżnie mu w bok hełmu.
Yato dyszał ciężko patrząc się na Eidith. - DEATH OF MEN! CLAIM MY ROTTING CODE! - wydarł się, zbierając energię w dłoniach. - I’VE BEEN TWICE REBORN NOW. FREE ME FROM THE MADNESS OF THIS CURSED MAN! - wbrew swojej prośbie, mężczyzna zaczął wymachiwać rękoma, posyłając w stronę Eidith pociski. Pierwsze dwa udało się jej zablokować. Drugi jednak rozciął tarczę, a czwarty omal nie amputował jej ręki, zostawiając głębokie wcięcie.
- THEN HOLD STILL FOR FUCK SAKE. - Krzyknęła Eidith zmieniając nadziak w trójkątną tarczę, z którą zaszarżowała na niego. Spodziewa się kolejnego ostrzału, więc skupi się na unikach i uderzaniu w pociski.
Pokonanie takiego dystansu nie zajęło Eidith wiele czasu. Skoczyła w przód, odchylając się przed jednym i drugim pociskiem. Trzeci Yato wypuścił prawie z przyłożenia, na szczęście uderzenie zniosła tarcza. Po kilku sekundach byli twarzą w twarz.
- ...Ei…dith? - spytał Yato, jego twarz jak gdyby inna, bardziej znajoma. Krew trysła, gdy tarcza wbiła się w klatkę piersiową mężczyzny, przebijając się przez uszkodzony całusem tors pancerza.
- Jeśli gdzieś tam jesteś trzymaj się! - Rzuciła naprędce wyrywając tarczęz jego torsu od razu odskakując. Gdy jej stopy oderwały się od ziemi rzuciła tarczą, która w powietrzu zamieniła się w jojo, z tym że tych samych rozmiarów co tarcza.
Yato rzucił się za Eidith, gdy tylko ta odskoczyła. Cios joja wziął go z zaskoczenia, wprawiając jego ciało w ruch obrotowy. Gdy upadł na ziemię, podniósł się z głupim uśmieszkiem. Eidith poczuła ostry ból, gdy niewidzialny pocisk wbił się w jej bok.
- Ugh… When did you? - Nie widziała dokładnie kiedy posłał pocisk, pewnie było to wtedy gdy się obracał. Złapała się za miejsce gdzie dostała i postawiła krok w tył. Eidith zaczęła się zastanawiać czy nie atakować wystającego kręgosłupa, ale wątpiła aby Yato współpracował. Póki za każdym razem używała czegoś innego nie dawała mu szansy nauczyć się jej repertuaru. Na tą chwilę musiała uważniej mu patrzyć na ręce czy czegoś nie wydziwia, Uniosła tarczę tak by z nad niej widzieć i czekała na jego kolejny ostrzał.
Yato stał wpatrzony w Eidith. Kostucha czuła, że knuł jakiś plan. Osłabienie magii musiało oczyścić jego umysł. Z nagłością rzucił się w bieg. Nie dążył jednak prosto na Eidith, a zamiast tego pędził wokół niej, regularnie wymachując rękoma. Nic się jednak nie działo. Żaden atak, póki co w nią nie uderzał.
Kostuche w moment olśniło co wyprawia Yato. Instynktownie zaczęła podskakiwać w tył, poza zasięg kręgu szaleńca.
Gdy Eidith oderwała się od ziemi, mężczyzna od razu aktywował swoje zawieszone w powietrzu pociski. Mimo szybkiej reakcji Eidith nie zdołała uniknąć każdego z nich. Powietrze świtało wokół niej, a co poniektóre ciosy rozcinały jej nogi i ramiona. Wraz z wystrzałem jego wielu pocisków, sam Yato skoczył w stronę kostuchy. Jego pięść łupnęła w pawęż, po czym zamachnął się drugą.
Wszystkie uderzenia wydarły z gardła kostuchy krzyk. Nawet Vlad tak nią nie sponiewierał, jak Yato. Widząc nadlatującą pięść Eidith zacisnęła zęby, by ją przyjąć, lecz obróci głowę w tą samą stronę co cios. Wtedy to na odlew uderzy kantem tarczy o głowę Yato.
Wymiana ciosów z Yato uświadomiła Eidith, w jak złym jest stanie. Nawet starając się współpracować z uderzeniem, jego ból poczuła w całym swoim ciele. Jak się okazało, Yato nie miał się lepiej. Cios kostuch niemal zwalił go z nóg. Odzyskał jednak równowagę i przygotował się do kolejnego zamachu. Jeżeli będą tu stać i wymieniać się uderzeniami, jeden z nich lada moment padnie.
Od ciosu Yato zadzwoniło w uszach Eidith, aż hełm black knighta się rozsypał. Yato widział zakrwawioną czarną krwią twarz Kostuchy. Były też wyraźnie widoczne białe ząbki wyszczerzone w zadziornym uśmiechu. Z gromkim okrzykiem Eidith złapała oburącz tarcze by przyrżnąć od dołu w podbródek szaleńca.
Yato przyłożył łokciem w tarczę, jednocześnie kopiąc w nią kolanem. Zasłona rozsypała się jak pękające szkło, a mężczyzna wycofał nogę, aby złapać balans i przygotować się do kolejnej pięści. Jego postura i szał w oczach zdradzały, że chciał zakończyć walkę. Yato musiał zacząć rozumieć, że sam dalej długo nie pociągnie. Czarne linie na jego twarzy zaczynały się gwałtownie rozrastać, pokrywając coraz więcej ciała.
Widząć desperacje Yato porzuciła już myśli o defensywie a uderzy go resztką sił jakie jej pozostały. Cała zbroja rozsypała się, gdy z różnych miejsc na ciele kostuchy pojawiły się ręce z czerni. Eidith miała zamiar zalać go gradem uderzeń jedno po drugim.
Wystrzał dziesiątek pięści nie tylko ranił, ale również odpychał Yato. Mężczyzna starał się dopaść Eidith, jednak z każdym krokiem został z powrotem odepchnięty i z ledwością utrzymywał równowagę. Uparty wyciągnął rękę w górę i zesłał ją na pięści Eidith, amputując je. Czując nadchodzący atak, kostucha odruchowo przyjęła postawę obronną. Mężczyzna się nie ruszył. Jego ciało zastygło, jak stało.
Dysząc ciężko przyglądała się jego sylwetce. Nie tracąc czujności zapytała.
- Yato? Jesteś tam? - Nie była pewna czy już się uspokoił, czy szykuje jakąś swoją ostateczną sztuczkę. W jej dłoniach zmaterializowała się Kosa, którą uniosła gotowa do cięcia.
Coś z tyłu głowy Eidith zaczęła czuć jak ciepło życia Yato maleje. Była padnięta, ale bez większych ceregieli wystrzeliła skrzydła z pleców podleciała nad niego i mackami go pospinała jak pasami, by z nim polecieć w stronę Marie. Całe szczęście, że ją tutaj ze sobą zabrała.
- Nawet mi się nie waż umrzeć po tym wszystkim, co przeszedłeś.-

Eidith przygotowała się do odlotu, gdy coś ściągnęło ją na ziemię. Poczuła obecność czegoś groźnego. Niebo planety powoli ociemniało, gdy Eidith zdała sobie sprawę, że cień rzucany przez pobliską planecie Centralę zaczyna rozrastać się po powierzchni ziemi, powoli rozszerzając się pod jej stopami. Zamarzła w miejscu. Nie był to strach. Był to pewnego rodzaju wewnętrzny instynkt, zrozumienie świata, kodu, które mówiło jej, że przed nadciągającą kreaturą musi stać twarzą w twarz.
Wydawało się, że czas stanął w miejscu. Nie wiedziała, czy znajduje się teraz na ziemi, czy w kodzie, a może jedno i drugie łączy się w jakiegoś rodzaju międzywymiar. Nie miała innego wyboru jak odstawić Yato na ziemię. Cień spod jej nóg zaczął się unosić, formując coraz to bardziej masywną sylwetkę nad nią. Miała blady, humanoidalny kształt, oraz długie, ciekłe włosy stworzone z niepokojącej, czarnej substancji, z którą tak wiele się spotykała w ostatnim czasie. Gdy twarz uniosła się z cienia, w końcu zobaczyła z kim ma do czynienia. Stanęło przed nią tajemnicze oblicze Zoana z… ciekawskim wyrazem twarzy. Na jego czole, zamknięte spoczywało trzecie oko, odsłonione przez ściekającą po twarzy grzywę.
- Śmierci. Nie pamiętam, abym wydał ci rozkaz gonić za moim niedoszłym demonem. - skomentował Zoan.
- Oh? To interesujące. - Twarz Zoana zbliżyła się do Eidith. - Chyba wolę, gdy moje pionki czekają, aż nimi ruszę. Ambicja jednak też jest w ludzkiej naturze. - Zoan odsunął się. Od kiedy z cienia wyrósł po pas, przestał się materializować. - Powiedz mi kostucho, własnymi słowami, co jest naszym zadaniem? - spytał.
Kostucha musiała… chciała to szybko zakończyć. Życie z Yato uciekało szybko, nawet nie wiedziała, ile mu zostało.
- Zapobiec Armagedonowi, który chcą przyspieszyć Magowie. - Odezwała się z pewnością w głosie. Wydawało jej się, że dokładnie to chciał usłyszeć. Osobiste cele Eidith i fakt, że jest na każde pstryknięcie mistrza, musiała zostawić dla siebie.

- Błąd. Naszym zadaniem jest za wszelką ocalić ludzkość przed jej największym zagrożeniem. - Zoan nie przestawał się uśmiechać. - Obecnie jest nim Kod Uniwersalny. Magowie tylko wykorzystują go zgodnie ze swoim egoizmem. - papież spoglądał na Eidith z góry jak na zagubione dziecko. - Tak długo, jak pozostaniemy w kajdanach, kolejne zagrożenie zawsze się znajdzie. Mam nadzieję, że nie zaczynasz wątpić w wagę tego powołania. - wbrew oskarżeniom, nie brzmiał, jakby się tym przejmował. Zamilkł na moment, po czym podjął ponownie: - Nieistotne. Może byłem dla ciebie zbyt chłodny. Zrób z Yato, co chcesz. Niech on będzie twoją nagrodą za służbę w ostatnim czasie. Masz siedzieć w swojej arce, aż podejmiemy się działania w sprawie ataku April. Vlad będzie wydawał ci rozkazy. - papież uśmiechał się do kobiety coraz cieplej. - Gdybyś miała wątpliwości, nie zapominaj, że Klaus jest ze mną w centrali. Powodzenia, mój drogi żniwiarzu.

Eidith otworzyła oczy, ciężko kaszląc krwią. Leżała na trawie, w miejscu, gdzie walczyła z Yato…YATO! Mężczyzna leżał obok niej, owijany bandażami przez Marie. Kobieta odetchnęła z ulgą, widząc, jak kostucha wstaje.
- Ustabilizowałam go. - wyjaśniła. - Nie byłam pewna, co chcesz z nim zrobić. Twoje obrażenia też były poważne, jak się czujesz?
Odpowiedzenie “Jak śmierć” byłoby trafne, ale darowała sobie ten suchy żarcik.
- Nigdy nie widziałam tyle swojej krwi. - Spojrzała po sobie, po czym zaczęła się powoli czołgać do Yato. - Będzie żył… to dobrze. Pani Doktor musimy przewrócić go na plecy. Chce wyjąć z niego ten przeklęty kręgosłup. Kto wie, od kiedy to w nim tkwi. - Kaszlnęła wypluwając, małą strugę czarnej posoki.

Marie posłusznie obróciła Yato. Nie wiedziała, jak Eidith chce zrobić z niego bezkręgowca, jednak była w zakonie dość długo, aby nie kwestionować przełożonych. - Co dalej?
Eidith popatrzyła na doktor. Jej wzrok uciekał to na lewo to na prawo. - Nigdy tego nie robiłam wcześniej, ale postaram się odciąć Yato od kręgosłupa. - Kostucha wstała i zmaterializowała kosę. - Kręgosłup od Yato. - Doskonale sobie zdawała sprawę jak to niedorzecznie brzmi, ale stanie i zastanawianie się nad tym nie miało sensu. Użyła swojej mocy, by przeciąć połączenie Yato i Kręgosłupa.
Kosa przeniknęła przez mężczyznę. Demoniczny kręgosłup powoli uniósł się i odpadł z jego ciała. W jego miejscu pozostał zwykły, ludzki. Artefakt upadł na ziemię tuż obok.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline