Jace, Vircan
Robotnicy portowi, którzy wpadli właśnie do zaułka, rozejrzeli się nieco ogłupiali. Nagłe zniknięcie cierniowej ściany wywołało nie mniejsze zdziwienie niż jej pojawienie się znikąd, a zlatujący z dachu Jace tylko je wzmocnił. Światło zachodzącego słońca nie dochodziło tu w pełni, więc półmrok ukrywał co bardziej drastyczne elementy tej sceny, jednak nie dało się nie zauważyć zwłok. Pierwsze zaskoczenie nie zamieniło się na szczęście w panikę - obecność maga i jego słowa bez problemu uspokoiły mężczyzn, którzy teraz zerkali jedynie z zaciekawieniem w głąb uliczki.
- Co to było, mistrzu Beleren? - zapytał jeden z nich, półork - Walczyliście z jakimś stworem? Nie atakują nas jeszcze, prawda? -
Mikel, Rufus
- To tak zróbmy, może możemy na razie tutaj ją zostawić? Związana i ranna nie powinna się wydostać, tylko ktoś powinien pilnować drzwi - skinął głową Rufus.
- Macie pewność że nie będzie niczego próbowała zrobić? - burmistrz nie wydawał się przekonany. Słowa Mikela sprawiły zaś, że zmarszczył brwi i zacisnął pięść na oparciu krzesła, widać było że, jest zirytowany.
- Dawno nie widziałem, żeby ktoś mówił o morderstwie jak o wynoszeniu śmieci. Dla was to może drobnostka, ale ja nie zabiję bezbronnego jeńca pod własnym dachem. Dałem wam w tym wolną rękę i dalej możecie zrobić co uważacie za słuszne, ale jeśli zostawicie mi decyzję, szpieg zostanie zamknięty i osądzony, kiedy, i jeśli, uda nam się zwyciężyć - zastukał dłonią w blat, jakby na szczęście, po czym wskazał mapę - Domy moich doradców są tutaj, większość mieszkańców bez trudu wskaże wam drogę. O ile popracujesz nad manierami - ostatnie słowa skierował do Mikela.