Wiadomość o tym, że nie będzie mógł korzystać z pancerza, ani chronić boku tarczą zdumiała krasnoluda - najwyraźniej człeczyny wolały elfiakowe pląsy z samych gatkach zamiast porządnego młócenia stalą o stal. Nic a nic mu się takie zasady nie podobały.
Słowo się jednak rzekło i musiał wykonać robotę jak obiecał. Szczęściem jego podopieczni znali pierwszego z adwersarzy i zdradzili kilka jego popisowych sztuczek. I choć fortele nie były ulubioną taktyką brodatego ludu (o ile nie dotyczyły znienawidzonych grobich, których eksterminacji żadne honorowe zasady nie obejmowały), o tyle postanowił zagrać w grę, którą miał wydać mu David.
Przed walką upewnił się jeszcze, czy zakaz korzystania z tarcz obejmuje również puklerze - lepsza była taka namiastka prawdziwej ochrony, a którą można było porządnie w dekiel komuś przydzwonić. W ostateczności zamierzał wybrać łamacz mieczy, a jako główną broń - "przekazany" przez najmłodszego z braci miecz, w którym rozpoznał ślady krasnoludzkiego rzemiosła.
Jeszcze przed wyjściem na arenę udawał pewnego zwycięstwa awanturnika. Wychodząc na arenę sprawiał wrażenie, że może nie za bardzo radzi sobie z mieczem, jak i łamaczem mieczy, nie wspominając o opanowaniu ich obu jednocześnie, jednak nadrabia pewnością siebie i ufnością w przewagę swojej tężyzny fizycznej. Co tam finezja - tu trzeba napierdalać aż skry będą leciały!
- Dawać mi tu tego wymoczka... - Zakończył dwoma mocnymi, ale niezgrabnymi wymachami obiema brońmi.
Dzięki radom rodzeństwa wiedział, żeby wyszczerzyć paszczę w radosnym uśmiechu, gdy David udawał kontemplującego otoczenie marzyciela. Doskonale widział, że nie uszło to uwadze przeciwnika.
Wiedział również, że powinien szybko skrócić dystans i przycisnąć przeciwnika, który może okazać się nie dość żwawy w nogach. Gdy zda sobie sprawę, że rzekoma niezdarność krasnoluda nie przeszkadza mu w zdecydowanym natarciu i sprawnym machaniu zarówno mieczem, jak i trzymanym w lewej ręce łamaczem tychże, może okazać się już zbyt późno, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wypoczęty krasnolud nie zamierzał dać mu ani chwili wytchnienia licząc na najmniejszy błąd i wywołane blefem zaskoczenie adwersarza.
I nawet gdy udawszy potknięcie David spróbuje przejść do zabójczej kontry, łamacz Detlefa będzie gotowy do zbicia klingi rapiera, może nawet złamania tej służącej do pchnięć i przez to stosunkowo wąskiej konstrukcji, by samemu zainkasować ripostę całkiem dobrze wyważonym ostrzem dzierżonym w prawicy khazada.