Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-05-2022, 21:12   #161
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Sprawa zataczała coraz szersze kręgi. No może to pojęcie nie całkiem było adekwatne. Wszak krąg dwóch najwyżej postawionych osób w Nuln nie był wcale taki szeroki. Ciekawe było, czy działali w porozumieniu, czy też każdy z nich niezależnie od siebie. Obie wersje wydarzeń wydawały się kupcowi mało prawdopodobne. Będzie jednak miał o czym opowiedzieć Manfredowi. O, będzie miał co opowiadać. Zrelacjonuje informacje od Alfonsa, w tym utratę połówki czeku - może von Windischgratz będzie potrafił namierzyć kogoś, kto posiada taką połówkę? - póki co nie przyznając się do tego, że wspomniany dokument widział na oczy. Nie wiadomo, czy on istniał, czy Alfons mówił prawdę i gdzie go miał. Zamachowcy zabili Ragorna a potem okradli Kaufmana z pół-czeku sądząc, że to ten dokument, zapewne. Co przemawiało jednak za tym, że gdzieś on istniał. A dokładniej kolejny list od elektorki zlecający robotę Alfonsowi (przecież Rudolf nie przyzna się, że zna treść „listu”, który brzmiał inaczej).

Po wyjściu z archiwum uda się celem uzyskania pozwolenia na handel bronią.

Na koniec dnia zostawił sobie zatrudnienie ochroniarza. Oczywiście, można ich znaleźć wszędzie. Właściwie wystarczy wejść do pierwszej lepszej speluny i się rozejrzeć. Zawsze są tam tacy, którzy uważają, że to świetny sposób na zarobek. A gdyby mieć więcej czasu, to kogoś lepszego możnaby nająć taniej, niż przez gildię. Ale Rudolf potrzebował sprawdzonych zawodowców i to już. Cena będzie wysoka, ale papier jaki posiadał był wart - możnaby rzec - każdej ceny. Kaufman nie znał dokładnego położenia gildii, ale jak to się mawia - koniec języka za przewodnika i trafił. Siedziba nie był ani zbyt duża, ani zbyt okazała, natomiast ściany zdobiły różne rodzaje broni nazw których Rudolf nawet nie znał. Przedstawił swoje potrzeby sekretarzowi, ale zanim ten zdążył coś więcej mu powiedzieć z sąsiedniej komnaty wyszedł krasnolud. Widać było po nim, że długo po świecie już chodzi, a opaska na oku świadczyła o przejściach. No chyba, że opaska to tylko na potrzeby klientów, a faktycznie oko ma zdrowe.

- Ha, człeczyno, komuś na odcisk nadepnął? - zadudnił, przyglądając się kupcowi. - Żaden ochroniarz ci nie pomoże przeciwko trzem zawodowym zabójcom! Pewnie, sam wyjdzie z tego obronną ręką, ale ty już będziesz martwy. A do tego, jak ochrona ma być przez okrągły dzień i wszystkie dni w tygodniu, to i dwóch będzie mało! Ochroniarz musi być wypoczęty, inaczej w krytycznym momencie zawiedzie! Na trzech zabójców, potrzebujesz trzech ochroniarzy, nie mniej, człeczyno!

- Młody!
- zwrócił się do sekretarza. - Kogo my tam mamy dostępnego, kto by się nadawał? Przynieś mi papiery do biura. A ty chodź za mną - skinął na Rudolfa.

„Biuro” nie przypominało tych, do których Kaufman był przyzwyczajony. Jego rozmówca klapnął przy stole, na którym trzymał kufel piwa, a dla dodania sobie powagi, chwycił w dłoń stojący topór i obrócił nim lekko kilka razy.
-Ragnis Fimburson - przedstawił się, odkładając broń i sięgając po dostarczone przez sekretarza dokumenty. - He, he… Gladenson - uśmiechnął się. - Tego nic nie ruszy. Minotaura nawet ubił. Chodząca maszyna do zabijania. Miałem okazję swego czasu z nim walczyć, wiem co mówię. Co tu jeszcze… niziołek, nie nie nada się…

-A tu patrz, stary ale jary… jak na człowieka się znaczy… Hrepiczuk, odsłużył u cariny dwa razy po dwadzieścia lat. Można powiedzieć, że widział już wszystkie sztuczki, jakimi można w walce zaskakiwać. Kto tu jeszcze…
Skell… dobry, ale nie na takie zlecenie. O, ten tu, mówią na niego Byku. Gdyby nie był człowiekiem, to byłby krasnoludem. Służył w jednostce specjalnej. Hm, hm…
- przeglądał dalej. - Proponuję tę trójkę, możemy ich umówić na jutro na spotkanie.

- Jutro?
- Rudolf wyobraził sobie, co może przytrafić się jeszcze tej nocy. - Zależałoby mi, aby zatrudnić chociaż jedną osobę już dziś.

- Ha! Aż tak źle? Da się zrobić, ale to będzie kosztować ekstra. A skoro jesteśmy przy temacie pieniędzy, omówmy szczegóły. Gildia pobiera za pośrednictwo jednomiesięczne wynagrodzenie. Wypłata wynagrodzenia również przechodzi przez nas. W przypadku śmierci ochroniarza na służbie należy się pełna miesięczna stawka, a wypłatę otrzyma rodzina. W takim wypadku bez dodatkowej opłaty znajdujemy nową osobę. Za tej klasy specjalistów liczymy 30 koron za miesiąc.

Rudolf nie dał po sobie poznać, jak bardzo ta kwota go przestraszyła. Za samo pośrednictwo chcieli prawie sto karli? Nie było wyjścia, zaczął się targować. W końcu zapewne rzadko kiedy zdarzał im się klient z takim zamówieniem! Niestety, działał pod presją czasu, a to z kolei działało na jego niekorzyść. Ale robił co się dało, by zeszli ze swojej prowizji. Zacznie od spotkania z nimi i zdecyduje się na jednego dziś. A następnego dnia pomyśli. Może jednak nie jest mu potrzebnych trzech takich dobrych ochroniarzy? Może wystarczy jeden i dwóch tańszych?

 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 26-05-2022 o 21:21.
Gladin jest offline  
Stary 30-05-2022, 23:13   #162
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roz postanowiła znaleźć Galeba i pomęczyć go zarówno o wizytę w banku o którą prosił kupiec, jak i o jakieś ustrojstwo w rodzaju pułapki lub cokolwiek innego, co mogłoby przekonać Ostwalda do ich szlachetnych intencji związanych z wyłapaniem wszystkich Skavenów na świecie, albo chociaż kilku w Nuln. Bez tego jak się zdawało nie mogli na zbyt wiele liczyć.

Zanim jednak zabrała się za to spotkanie postanowiła coś zjeść, a także dowiedzieć się od trochę bardziej doświadczonych kolegów po fachu, czy nie pamiętają z przedwojnia jakichś wyjątkowo trafionych transakcji. Uznała, że obnoszenie się z tematem, może przyciągnąć niepotrzebną uwagę, ale ponarzekać na wojnę i bankructwa oraz poszeptać, że zapewne jacyś kupcy i właściciele ziemscy dali radę wojennych konsekwencji uniknąć “fortunnie” pozbywając się majątku w przededniu inwazji mógł każdy. Do tego zjadła trochę kaszy z gulaszem, a potem wypiwszy kufel sikacza ruszyła do krasnoluda.

Po spotkaniu miała zamiar zmienić swoją tożsamość i rozpytać o połówkę czeku oraz akcję na cmentarzu wśród lokalnej szemranej społeczności. A może raczej wpierw zebrać plotki i sprawdzić, czy wieści o zamordowaniu Alfonsa rozeszła się już, czy też jest raczej ktoś zadbał o to aby w tej sprawie panowało milczenie. Szukała też wszelkich plotek dotyczących papierów wartościowych, fałszerstw lub po prostu kogoś, kto chciał zapłacić za czek z krasnoludzkiego banku.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 02-06-2022, 20:26   #163
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Protestami pozostałych członków rodziny odwiedzających ochranianą przez niego dwójkę nie przejął się wcale. Ot marudzą, bo możni tego świata zwykle tak robią, ale jeśli chcą wejść porozmawiać z szefową, to bez broni i innych niebezpiecznych przedmiotów. Z pewnym zdziwieniem skonstatował, że jakoś bez dodatkowych targów przyjął najmłodszego i najbardziej związanego z Eleną brata jako obiekt, któremu należy się ochrona w ramach dotychczasowego kontraktu - najprawdopodobniej nie widział możliwości wytłumaczenia młodej szlachciance sytuacji, w której jej uparty i zbyt ufny w swoje możliwości braciszek zostaje znaleziony martwy.

Większym problemem mogła okazać się niespodzianka, jaką była rzekoma kradzież miecza tak wielkim kosztem nabytego przez podopiecznego krasnoluda. Co z tego, że najpewniej fałszywy - liczył się symbol, a nie prawdziwa siła tego owianego sławą oręża. Dość szybko Detlefowi przyszło do głowy, że tak naprawdę nie widział tego egzemplarza, a ten podarowany mu przez brata Eleny mógł okazać się zgubą, czy raczej skradzionym fantem.

Wieści o kradzieżyi ropoczynających się przeszukaniach służby przyniosła jego pracodawczyni, dlatego od razu wypytał ją o to, jak rzeczony miecz wyglądał. Przeczuwając co usłyszy nawet nie był zdziwiony tym, że opis odpowiadał temu, który trafił w jego ręce.
- Mamy problem... - rzucił bez ogródek. [i]- Odpiął spoczywający w pochwie miecz i podał go dziewczynie. - Dostałem go w dzień przyjazdu do Wissenburga, kiedy doszło do zamachu na waszą dwójkę. - Wyjaśnił. - Przyniósł go taki chudy umgi, trochę łysiejący i z szarymi, jakby wyblakłymi oczami. Wtedy tego nie wiedziałem, ale później widziałem go w towarzystwe Marcusa, to chyba jego zaufany sługa. - Zastanawiał się na głos. - W każdym razie dał mi go razem z listem rzekomo od twojego brata. Mam go w swoich rzeczach - nie czytam zbyt biegle i czasem ćwiczę w wolnej chwili... - dodał nieco zawstydzony.

- Schowaj go, oddaj bratu lub zrób z nim cokolwiek chcesz. Ja pójdę po ten list i sama ocenisz, czy mogłem i w ogóle po co miałbym go kraść twojemu bratu, a później paradować z nim przypiętym do pasa zamiast uciekać stąd jak najdalej pod byle pretekstem. - Wiedział, że postawił ją pod ścianą i zmuszał do podjęcia decyzji, ale nie widział innego wyjścia. Naajwyraźniej Marcus z wyprzedzeniem planował działania mające wyeliminować wszystkich choćby potencjalnych przeciwników, jacy mogli pojawić się na arenie. I choć nikt do tej pory nie proponował udziału Detlefa w walce o schedę po nieboszczce Toppenheimer na rzecz Eleny i jej brata, o tyle Marcusowi zdawało się to nie przeszkadzać w knuciu kolejnych intryg.

Thorvaldsson przypomniał sobie dlaczego tak bardzo stronił od szlachetnie urodzonych i od polityki. Niestety życie co i rusz wplątywało biednego krasnoluda w rozgrywki pomiędzy możnymi.

Brodacz wypatrywał zrozumienia w oczach zleceniodawczyni. Był skłonny dać jej słowo, że nie stoi za kradzieżą, jeśli będzie tego wymagała. Niezależnie jednak jak potoczy się ta sprawa nie zamierzał zbrojnie atakować tych wysoko urodzonych durniów i uciekać z posiadłości, którą zajmowali. W ten sposób potwierdziłby swoją winę w oczach tych umgi i splamił honor oskarżeniem o kradzież mienia rodziny, którą miał chronić. To nie wchodziło w rachubę.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 05-06-2022, 23:42   #164
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
 Roz


Trafione inwestycje sprzed wojny? Póki miała kasę na alkohol, opowieści też się znajdowały. Tyle że wszystkie zupełnie bezużyteczne. Było mnóstwo narzekania i to z każdej strony. Potraciły gildie kupieckie, prowincjonalna szlachta, właściciele ziemscy... O kimś kto by miał fuksa nie słyszała. Jakieś tam drobiazgi, pojedyncze mało ważne transakcje, ewentualnie takie bez związku ze sprawą, bo albo sprzed kilku lat albo z innych stron. Od Rudolfa wiedziała, że takie transakcje były. Ale w mieście o nich nie mówiono. Ktokolwiek je zorganizował, dopilnował, by było o nich cicho. Nie było trudno się domyślić jak. Morgrim był przykładem.

Od Galeba dowiedziała się natomiast dwóch rzeczy. Po pierwsze, przekazał jej, że nikt nie będzie próbował spieniężyć połówki czeku bez podpisu, bo coś takiego jest bezwartościowe. Po drugie, skaveny to nie są po prostu większe szczury, więc nie da się "zbudować pułapki na skavena". Nawet jakby jakiś jakimś cudem wpadł to reszta go uwolni.
Dodał, że wczoraj, razem z pobratymcami rozpoczęli patrolowanie kanałów pod Katedrą - póki co obyło się bez starć.
Ostwald złapał się za głowę, gdy Roz mu to powiedziała.
- Czy Wyście na głowy upadli? Znalazłem dogodne miejsce, o którym wiemy, że się w nim często szczuroludzie pokazują, potrzebowałem żebyście mi pomogli zorganizować zasadzkę, a nie je wszystkie odstraszyć.


A od mętów i dołów społecznych usłyszała ciekawą historię. A właściwie - ciekawe historie - liczba mnoga. Na opuszczonym cmentarzu (do tego miejsca się zgadzały) walczyły ze sobą duchy/pobiły się gangi/odbyła się egzekucja/szlachta zrobiła sobie polowanie z ludzką zwierzyną/pokłócili się kochankowie/zemścił się zdradzany mąż/martwi wstali z grobów/inkwizytor w przebraniu walczył z kultystami odczyniającymi mroczny rytuał. Do wyboru do koloru.
Nie poddała się jednak i szukała dalej. Powtarzało się kilka faktów. Były trzy albo cztery "postacie w czerni", które "rozpłynęły się w powietrzu" tuż po odgłosach walki. Był dźwięk gwizdka. I był jakiś młody koleś, z pręgą na twarzy, który powstrzymał ciekawskich w bramie. Straż się tam nie zapuszczała, zwłaszcza nie o takich porach, a zanim okoliczni zebrali się na odwagę, młodego już nie było. Od innych usłyszała, że nad ranem wyszło z cmentarza dwóch nieumarłych, całkiem świeżych jeszcze, a to dziwne, bo przecież ostatnie pochówki tutaj to "hohoho temu" tu były.
A od jeszcze innych, że w końcu tam jednak ktosik wlazł i znalazł trupa. Dobre rzeczy miał przy sobie, dobra jakość, jak się zaszyje dziury i wypierze to długo posłużą, może Pani chce kupić? Miał też broń, jak ważna, to za niewielką opłatą może poszukać i skontaktować się z posiadającym ją teraz człowiekiem. Samo ciało już niestety zabrali z cmentarza - duży oddział Straży pojawił się później i zabrali nieboszczyka, byli całkiem podekscytowani. Co dziwne, bo gdzie jak gdzie, ale w tej dzielnicy to ludzie giną codziennie i nikogo to zwykle nie interesuje. A, i był tam z nimi taki młody, z pręgą na twarzy i o coś się kłócili, chyba o kasę.
Za niewielką opłatą poznała także imię nieboszczyka - Alfons.

Ponadto znalazła wielu fałszerzy, pośredników finansowych i nawet chętnych kupców na krasnoludzkie czeki i inne papiery wartościowe, "z niewielką, 50% prowizją". Tylko informacji o połówce czeku nie. Była szpiegiem wystarczająco długo, by domyślić się, że różnica między zwykłym złodziejem a agentem/zabójcą jest taka, że może i ten pierwszy, jak jest bardzo, bardzo głupi to od razu szuka zbytu na łup u pasera, ale ci drudzy mają pewnie kogoś, komu ów papier zaniosą, bo za to dostaną wiele razy więcej niż oferując go "na wolnym rynku" zważywszy na to, że jest praktycznie bezwartościowy. A i skoro właśnie szukali jakiegoś "papieru" to przecież nie po, by zaraz go sprzedać.


 Rudolf


Pozostawiwszy u Hrabiny prośbę o spotkanie z Manfredem poszedł sprawdzić jak poszło Latimerii. Panna Natassia była tym dziwnie niepocieszona.
Była pracownica poczty była wystarczająco obrotna, by dostać się do środka i wiedziała jak się zabrać za szukanie listów. Ruben Kahn wysyłał mnóstwo listów i dostawał ich równie wiele. W Archiwum Poczty były oczywiście tylko te wysyłane poza Nuln lub spoza niego przychodzące. W żadnym nie było ani słowa, które dotyczyłoby jakichkolwiek podejrzanych transakcji.
Nie licząc oczywiście mniej lub bardziej zawoalowanych obietnic zysków dla niego, jeśli wyda odpowiednią interpretację podatkową. Ale to mieściło się w normie. Rudolf wybrał jednak dobrą osobę do tego zadania - panna Drach znalazła pewną ciekawostkę. Otóż dokładnie dwa tygodnie przed inwazją do Kuhna przyszedł list, w którym nadawca, zarządca jego południowej rezydencji pisał, że ulubiona rzeźba pryncypała, ręki samego mistrza Veita Stoßa, wyruszyła w podróż do Nuln na renowację.

Uzyskanie pozwolenia na handel bronią nie było łatwe. Gildie były zazdrosne i nie po to płaciły łapówki, by jacyś obcy mogli się dorwać do kawałka tortu. Rudolf nie przejmował się tym jednak, wierząc najwyraźniej, że nadepnięcie na odcisk najpotężniejszym w mieście organizacjom kupieckim zostanie mu wybaczone. Papier z podpisem Elektorki zrobił jednak swoje. Urzędnik miejski nie był na pozycji, która by pozwalałaby mu odrzucić roszczenie poparte czymś takim. Ale pozostawał jeszcze jeden krok. Dostatnie się do Pałacu, gdzie urzędował Komendant, zajmujący się wszelkimi sprawami związanymi z funkcjonowaniem Armii, a więc także jej zaopatrzeniem w broń nie było łatwe nawet dla przedstawiciela warstwy kupieckiej. A już zupełnie trudno było dostać się przed jego oblicze. Papier za każdym razem robił swoje. Uzyskał potrzebne zgody.

Kwestia ochroniarzy nadwyrężyła budżet Rudolfa i z pewnością odbije się mu kiedyś czkawką... ale czuł, że lepiej opóźnić swoje plany rozwoju firmy o rok niż umrzeć i nie zrealizować ich nigdy.


 Detlef


Krasnolud nie bardzo umiał radzić sobie w trudnych sytuacjach społecznych, zwłaszcza jeśli nie mógł poradzić sobie z trudnościami obijając lub zastraszając odpowiedzialnych za nie. A tu nie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy.
Próbowali go wrobić, to pewne. Wiedział kto, wiedział jak, wiedział po co... Tylko co z tego?
Brakowało mu zarówno ogłady jak i znajomości etykiety. Ale za to miał bystry umysł, który podpowiedział mu, że zna kogoś, komu ich nie brakuje.
Elena szybko zrozumiała sytuację.
- Udawał sługę? - zagryzła wargę - Daleki kuzyn, ale jednak rodzina, przyssał się do Marcusa... - zaczęła, ale pukanie do drzwi przerwało jej w pół zdania. No tak, pomyślał Detlef z z przekąsem, przecież wiedzą od kogo zacząć przeszukiwanie...
- Nie ma czasu. Nie dotykaj broni i milcz, choćby nie wiem co. Wierzę, że nie dasz się sprowokować. Uwierz i we mnie - powiedziała i wyszła z pokoju. Oknem, zanim zdążył zareagować. Krasnolud ruszyłby może by ją powstrzymać, gdyby tylko mu szczęka z wrażenia nie opadła. A dziewczyna zwinnie ruszyła gzymsem.
Detlef nie odpowiedział na pukanie i nie wpuszczał nikogo. Ale drzwi puściły.
Do środka wlali się strażnicy arystokratów, ich służba, oni sami, a na koniec jeszcze nawet dwóch strażników miejskich. Najwyraźniej do morderstwa wzywać ich nie ma po co, ale do kradzieży już jak najbardziej.
- Ha! - Marcus był z siebie nadzwyczaj zadowolony.
- Proszę, oto jest skradziony miecz i oto jest winny złodziejstwa! - zaprezentował dowód. I oskarżonego. Kilka kusz mierzyło w khazada, ale chwilowo nikt nie kwapił się do podejścia i prób wiązania mu rąk. Nikt nie chciał wejść na linię ewentualnego strzału.
- Prawdę mówiły plotki, krasnoludy to rzeczywiście zdrajcy i nie można im ufać - starał się sprowokować Detlefa.
Tymczasem jednak otworzyły się sąsiednie drzwi, przez które na ramieniu Eleny wspierał się jej ranny brat. Blady z utraty krwi i wysiłku i z brakiem zrozumienia wypisanym na twarzy spoglądający to na siostrę, to na krasnoluda, to na miecz zebrał się w sobie i patrząc na siostrę wystękał.
- Przepraszam za to nieporozumienie. Umysł mój słabuje z powodu rany. Przecież dałem Detfeltowi mój miecz wczoraj. Za... - rozkaszlał się - za uratowanie życia mojej siostrze. Miecz i list przez sługę wysłałem - wydukał i spojrzał na siostrę. Elena kiwnęła głową. Mina Marcusa wydłużała się coraz bardziej. Aż przyjemnie było patrzeć. Przyznanie się do fałszerstwa i intrygi nie wchodziło w grę i Marcus musiał jakoś przełknąć tę żabę.
Wyglądało na to, że choć ranny nie bardzo kuma o co chodzi, fakt, że psuje tym humor najstarszemu bratu bardzo mu się podoba.
Szuranie nogami, spojrzenia po sobie, "to my, tego, niepotrzebni chyba, pójdziemy sobie" straży miejskiej dało początek exodusowi. Marcus został wraz z jednym z braci oraz znanym już Detlefowi "sługą" najdłużej, patrząc na krasnoluda z nienawiścią. I nagle jakby coś zrozumiał. Spojrzał na rannego.
- "Kobieta albo szlachcic niemogący stanąć do pojedynku z racji wieku lub stanu zdrowia może wystawić swojego czempiona" - zacytował - Dałeś mu swój miecz, jak każe zwyczaj. A ty żwirojadzie go przyjąłeś. Są na to świadkowie. To, że czekaliście ze zgłoszeniem tego to brzydka zagrywka. Ale skoro znów mamy pięciu uczestników, musimy zacząć dziś wieczorem, jak planowano. - protesty rodzeństwa nie zdały się na nic, choć przeciwko takiej interpretacji wypowiedziała się Elena, sam zainteresowany brat i jeszcze jeden, drugi z kolei, Jens. Marcusa poparł tylko ten, który wcześniej z nim został dłużej, o oczach uzależnionego. Niestety, nie było tu głosowania, a liczyła się opinia wynajętego sędziego pojedynkowego. A ten orzekł po jego myśli. To, że wolny los mieli w pierwszej rundzie trzej uczestnicy, ale herold przyniósł wezwanie Detlefowi jako jednemu z dwójki wybranych, także nie zdziwiło krasnoluda. Marcus nie zamierzał się cofnąć przed niczym. Walki zapewne także nie będą uczciwe.

***

- Zabieraj Elenę i znikajcie. Przyjazd tutaj to od początku był zły pomysł. - głupiemu, rannemu bratu zebrało się na myślenie i bohaterstwo.
- Nie zostawię Cię! - Elenie również emocje przysłoniły rozsądek - Przecież jak my uciekniemy to Ty będziesz musiał stawić się na arenie! - wyjaśniła, jakby tego nie wiedział. Oczywiście, wcale nie musiał. Straciłby jedynie zdolność honorową. I szlachectwo. Czyli zapewne dla niego był to los gorszy niż śmierć. Niektórzy umgi bywali dziwacznie honorowi, na swój chory sposób.
Detlefa kontrakt obowiązywał jeszcze tylko jeden dzień. Dokładnie do jutrzejszego południa, jeśli liczyć od godziny zawarcia kontraktu albo do zachodu słońca. Zobowiązywał go tylko do ochrony Eleny. Brata nie musiał. Ba, brat nawet tego nie chciał. Oszukańcze decyzje umgich nie stanowiły żadnego zagrożenia dla honoru Detlefa. Jeśli dziewczyna dożyje do końca kontraktu będzie on wypełniony, choćby i dzień później potknęła się na schodach i skręciła sobie kark albo oskarżyli ją o trucicielstwo i spalili. Nie musiał ryzykować życia na arenie.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 08-06-2022, 19:22   #165
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Chociaż kosztowało go to sporo, od razu poczuł się bezpieczniej. Krasnolud zapewnił go, że zatrudniony przez niego kislevita, Onufry Hrepiczuk, zna się na swoim fachu. Przesłużył 40 lat służąc ojczyźnie i sam fakt, że przeżył tak długo, powinno świadczyć o jego umiejętnościach.

Kozak okazał się człowiekiem z natury małomównym. Zniszczona skóra, białe włosy oraz piętno wieku na twarzy sprawiały, że nie wyglądał aż na tak groźnego. Rudolf nie potrafił zdecydować, czy to jego zaleta, czy wada. Ale już ogromny, dwuręczny topór, jaki stale nosił ze sobą wyglądał groźnie.

Udali się wspólnie do posiadłości kupca, gdzie Rudolf kazał przygotować ochroniarzowi pokój do spania tuż obok jego własnego. Wydał stosowne instrukcje gospodyni, pani Kleinhopper, również odnośnie wyżywienia nowego pracownika. A że dom nie był z gumy zabrakło miejsca do spania dla Carlo. Dał chłopakowi wybór - albo będzie nocował w kuchni, albo da mu nieco grosza i znajdzie sobie gdzieś sam kąt do spania. W tym drugim przypadku, ma się meldować rano i wieczorem na wypadek, gdyby Kaufmann miał dla niego jakieś zlecenia. Zresztą, po sytuacji na cmentarzu nieco stracił do tileańczyka zaufanie.

W czasie, gdy najmita zapoznawał się z budynkiem, Rudolf siadł do pisania listów. Jego nowe pozwolenie miało mu zwrócić z nawiązką koszt zatrudnienia ochrony. Pisał do siostry i brata, aby większość mocy przerobowych przekierowali na produkcję tarcz. Na początek było to najlepsze posunięcie. Nie dość, że mieli już doświadczenie w ich produkcji, to dodatkowo praktycznie cały potrzebny surowiec - klepki i bednarkę - mieli dostępny od ręki. Jedynie rzemienie musieli kupować. Tak czy inaczej, koszt produkcji tarczy był mniejszy niż beczki, a cena sprzedaży kilkakrotnie wyższa. To oznaczało, że tym jednym dokumentem zapewnił sobie kilkukrotny wzrost zyskowności.

W myślach już widział kolejnych pracowników, których zatrudni. Zastanawiał się, czy przyznać się Manfredowi do posiadania pisma. Czy lepiej zadowolić się tym, co już uzyskał i zagrać w otwarte karty, czy zatrzymać dokument dla siebie? Dostał wszak klejnoty na to, by zdobyć taki dowód. Mógłby zatrzymać te klejnoty i pozyskany glejt w zamian za oddanie dokumentu. Za pieniądze pozyskane ze sprzedaży mógł zatrudniać Hrepiczuka przez okrągły rok. I zyskałby w oczach Windischgratza. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej przekonywał się do tego pomysłu.

Ale póki co, Manfred nie był dostępny musiał czekać. Myślał też o dodatkowych zabezpieczeniach, w jakie powinien się zaopatrzyć. Może jakiś magiczny alarm? W gildii ochroniarzy pytał też o psa bojowego, ale zaproponowano mu w zamian nabycie tresowanej fretki. Zwierzę bardziej dyskretne, które nie wygląda na zagrożenie, nie będzie więc eliminowane od ręki, jak to się dzieje z psami. Jeżeli ktoś zaplanuje na niego zamach, to psa otruje zanim zabierze się za niego.

Kaufmann miał przemyśleć sprawę, bo taka fretka miała kosztować kolejne 30 złotych koron, prawie tyle co pies bojowy. W normalnych okolicznościach sprowadziłby sobie nowego psa z hodowli, jaką prowadził wspólnie z Thomasem Schutzem w Kreutzhofen. Ale zanim dostanie psa, minie kilka tygodni, a w tym czasie musiał się zabezpieczyć. Ale usiadł i napisał list również to Thomasa, aby dostarczył mu nowego psa w zamian za biednego Predatora.

- Nie możesz też chodzić z pustymi rękami - grzmiał poza tym Fimburson. - Nawet najlepszy ochroniarz nie jest w stanie zatrzymać wielu napastników. Musisz kupić mu choć trochę czasu!
Rudolf widział oczyma wyobraźni, jak wchodzi na spotkanie z Manfredem albo do gildii uzbrojony w swój młot. Na szczęście Ragnis miał i na to odpowiedź.
- Elegancka laska, ot co! Pasuje, wygląda, a przywalić można nią jak każdą inną porządną lagą. Zaopatrz się w coś takiego! A do tego jad pająka na sztylet, by kupić wam więcej czasu!

Tak się składało, że być może wiedział, gdzie takie rzeczy można nabyć. Na Marienburskiej 23A w Dokach, na pierwszym piętrze, u Karla, na hasło „Potrzebuję czegoś na szkodniki". Może jednak wybierze się tam rano sprawdzić, co mają w ofercie. Potem, jeżeli do tej pory nie spotka się z Manfredem, planował udać się do gildii zająć sprawami kupieckimi oraz skontrolować efekty sprzedażowe panny Drall.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 08-06-2022 o 20:09.
Gladin jest offline  
Stary 12-06-2022, 15:33   #166
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Zbliżał się wieczór. Roz bogata o wieści o człowieku ze szramą postanowiła pociągnąć temat dalej. Zmieniła kolejny raz lokalizację i udała się do nocnych spelun w okolicy cmentarza. Jeśli będzie mieć szczęście może uda jej się wypatrzeć jakiegoś gościa z pręgą na twarzy pijącego na umór po wykonanej robocie. O ile oczywiście ktoś mu za nią zapłacił. Jeśli mu nie zapłacił, to może będzie szukał kogoś kto mu postawi kolejkę, żeby mógł wylać żale. Człowiek miał kontakt zarówno z zabójcami jak i ze strażą miejską. Dwa nowe punkty na ich mapie.

Ostatnią wiadomość o miejskich strażnikach miała zamiar przekazać Rudolfowi rankiem. Z tego co słyszała miał on z nimi jakiś kontakt. Łącząc wszystko siecią możliwe, że uda im się odkryć skąd pochodzili zabójcy Alfonsa, a potem daj Vereno, że i dalej. Nie było jednak wątpliwości, że zbliżając się do tych ludzi robiło się coraz bardziej niebezpiecznie dla ich zdrowia i życia. Roz nie miała zamiaru podzielić losu przestępcy, chodząc więc po mieście sprawdzała co jakiś czas, czy nie ma ogona.

Na samym początku jednak postanowiła dobić targu odnośnie ciuchów Alfonsa. Ostatecznie nie mogły one kosztować fortuny. Nie zapytała Rudolfa jak wyglądał przestępca, ale skoro ciuchy miały być droższe to była gotowa zaryzykować kupno jakiś szmat zdartych z przypadkowego trupa. Uzgodniła czas i miejsce. Możliwie ludne i wystarczająco szemrane, aby uniknąć zbyt wielu pytań. Ostatecznie brudne ciuchy to nie nielegalna kaffa przemycona bez podatku, albo przedmioty kultystów. Istniała jednak szansa, że ktoś je niezbyt dokładnie przeszukał i pośród zakamarków kurtki, albo w podeszwie butów zostały jakieś ślady czegoś wartościowego.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 12-06-2022 o 15:53.
druidh jest offline  
Stary 12-06-2022, 21:18   #167
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wydarzenia toczyły się szybko i Detlef mimo zewnętrznego spokoju w środku aż się gotował ze złości. Zdradzieckie postępki umgi ponownie sprowadziły na niego problemy, z których ledwo udało mu się wywinąć.

Ale nie tak do końca...

Ranny brat Eleny zdecydowanie nie nadawał się do pojedynku z żadnym z czterech zadeklarowanych przeciwników. Podjęcie walki oznaczać mogło śmierć lub hańbę porażki - krasnolud nie dostrzegał innych możliwości dla najmłodszego z rodzeństwa von Toppenheimerów. Potrafił również docenić dbanie o los siostry mimo złych rokowań dla niego samego. Mimo tego nie musiał robić nic ponad warunki kontraktu, a w nim z pewnością nie było mowy o walkach w czyimś imieniu o rodzinny spadek. Zresztą sam kontrakt obowiązywał tylko do jutra, a skoro karty uczestników zostały już odkryte, to te ostatnie godziny powinny być już nieco spokojniejsze.

- Panienka Elena niestety ma rację. - Powiedział obracając w rękach pozostawione przez herolda wezwanie na pojedynek dziś wieczorem, na którym widniało nazwisko krasnoluda. - Odwagi wam nie brakuje, ale na sprawiedliwą walkę w takim stanie nie możecie liczyć. Jeśli do wieczora nie znajdziecie zawodowego szampierza aby was reprezentował podczas pojedynków, to nie pozostaje nic innego niż mój udział. Poza tym tu - podniósł notkę wyżej - napisali, że to ja mam dzisiaj walczyć. Jeśli nie przyjdę, to ktoś gotów pomyśleć, że stchórzyłem, a tego bardzo bym nie chciał. - Podniósł dłoń w górę uciszając nadciągające protesty zleceniodawczyni. - Na koniec dodam, że tradycja to ważna rzecz i winno się szanować zwyczajów - skoro przyjąłem miecz, to nie będę udawał, że było inaczej. Swoją drogą to kawał całkiem porządnej krasnoludzkiej roboty - dotknął rękojeści otrzymanej broni.

- Aa, i jeszcze jedno - przypomniał sobie jeszcze. - Chętnie zobaczyłbym minę Marcusa gdyby okazało się, że to nie on okaże się zwycięzcą. - Dodał szczerząc paszczę.

Mimo pozornie lekkiego tonu Detlef domyslał się, że pojedynki będą ciężkie, a ich uczestnicy zamiast zmusić przeciwnika do poddania się mogą chcieć doprowadzić do ciężkich ran albo i śmierci adwersarza. Zapewne Marcus nie wystąpi w turnieju osobiście, tylko wystawi swojego czempiona - prawdopodobnie odpowiedzialnego za nieudany zamach oprycha, któremu Detlef chciał serdecznie "podziękować" za tak gorące przyjęcie po podróży z Nuln. Wychodziło na to, że w przypadku gdyby zawiódł mógł spodziewać się ran i śmierci, a w przypadku powodzenia - dodatkowo dozgonnej nienawiści ze strony najstarszego z von Toppenheimerów.

Biednemu zawsze wiatr w oczy... - podsumował filozoficznie swoje przemyślenia.

O ile jego podopieczni nie wymyślą jakiegoś naprawdę zaskakującego rozwiązania, to miał jeszcze chwilę, żeby przygotować się do nadchodzącego pojedynku. Przede wszystkim zamierzał - o ile to możliwe - uzupełnić pancerz i zadbać o stan posiadanego oręża. Chciał również zasięgnąć języka na temat zasad turnieju, w tym doboru broni i kryteriów wyłonienia zwycięzcy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 12-07-2022, 20:12   #168
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
 Nuln


Roz znalazła "człowieka z pręgą" pijącego na umór po wykonanej robocie. Szrama miała kilka lat, a gość był woźnicą. Kolejny miał siedemdziesiąt lat. Ale było i kilkunastu zabijaków ze szramami w różnych miejscach. U jak to w tanich spelunkach, większość z nich planowała się nachlać, chlała, albo już byli nachlani. Niestety żaden z nich nie pasował do roboty i opisu.
Dopiero rano, gdy powiedziała o swoim odkryciu Rudolfowi, ten natychmiast przypomniał sobie, kogo widział na "polu walki" - Carlo miał ranę twarzy pasującą do opisu. Sługa się nie wypierał. Skoro już i tak gość nie żył, a była za niego nagroda, to czemu by nie skorzystać? Zgłosił Straży, że to on zastrzelił poszukiwanego, pokazał kuszę, musiał się powykłócać, ale w końcu dostał należną kasę.
- W końcu to nie tak, że tamci się po nią zgłoszą, nie?

Ale panna Bauer miała dla kupca więcej wiadomości. Alfonsa można było przeszukiwać ile się chciało i nic by się nie znalazło. Ale ona odkupiła ubranie zdarte z trupa Alfonsa i obejrzała je sobie. Było mocno zniszczone i sprzedający pewnie myślał, że wykorzystał ją do cna żądając ceny jak za sztukę prosto z wystawy... ale nie miał pojęcia, że klamra w pasku, dla niewprawnego oka wyglądająca na starą i uszkodzoną, tak naprawdę była kluczem.

Po wyniki śledztwa i "na wezwanie" Rudolfa stawił się za to nie Manfred osobiście, a Gustaw. Manfreda wezwano do Pałacu. Szlachcic skomplementował laskę, zdziwił się widokiem ochroniarza i podzielił się informacjami z dworu. Była napaść na członka personelu Hrabiny. Gość, JakMuTam, był mało ważnym urzędnikiem z Sekretariatu, ale jednak napad to napad. Osobiście uważał, że wzywanie z tego powodu Szefa Wywiadu to przesada, więc tak naprawdę to efekt walki frakcji albo po prostu pretekst. Manfred ewidentnie jest też w niełasce, ponieważ wezwano go “w trybie pilnym” i teraz sobie antyszmbruje. Wzrok Roz kazał mu wyjaśnić, że Manfred czeka na spotkanie i wygląda na to, że sobie jeszcze w przedpokoju posiedzi. Może go dziś wpuszczą. Ale wyjść nie może, bo “wtedy dopiero będzie”. Podobnie oberwało się Straży. Ku zaskoczeniu wszystkich Elektorka wymieniła Konstabla, rzekomo nie mogąc znieść, że w pobliżu Pałacu dzieją się “takie rzeczy”. Zdaniem Gustawa było to podejrzane i musiało chodzić o coś innego, a to było tylko pretekstem. Nowym nominalnym dowódcą Straży został nie kto inny, a “stary znajomy” Gustawa. Jego nazwisko nie przeszło mu przez usta, ale po zgrzytaniu zębami łatwo można było się domyślić, że chodzi o von Rudgera.
Z plusów - Sekretariat szukał kogoś na zastępstwo.

 Wissenburg


Zasady były proste. Koniec walki jest wtedy, kiedy ktoś się podda lub nie będzie w stanie kontynuować pojedynku. Niestawienie się na walkę na czas równa się przegranej. Użycie niedozwolonego ekwipunku również. Wolno używać każdej broni białej, a jak się okazało, niedozwolony był pancerz oraz tarcze.
Ostatnie zasady były niekorzystne dla Detlefa. Miał jednak także przewagę nad swoimi przeciwnikami. I to nie tylko tę oczywistą, że oni zwykle walczyli treningowo, a on niemal za każdym razem o życie. O jego stylu walki wiedzieli niewiele - krasnoludy rzadko pojedynkowały się ze szlachcicami. On mógłby mieć ten sam problem, gdyby nie to, że po swojej stronie miał dwoje ludzi - rannego szlachcica-pojedynkowicza oraz bystra obserwatorkę swoich braci. Mogli mu opowiedzieć o stylu walki każdego z potencjalnych przeciwników. Ulubionej broni, stosowanych sztuczkach, o ich mocnych i słabych stronach.
I między innymi tym się właśnie zajęli.
Dlatego, kiedy wyszedł na plac boju, wiedział wszystko. Może w ścisłym sensie nie była to prawda, ale o swoim przeciwniku Davidzie wiedział dość, by nie dać się nabrać na sztuczkę z udawanym roztargnieniem na początku walki, ani na udawane potknięcie i kontrę jeśli wydaje mu się, że przeciwnik jest lepszy. Jego słabością była zaś praca nóg.
David wybrał rapier i lewak. Przywitał krasnoluda krótkim skinieniem głowy. Patrzył gdzieś w bok, kiedy sędzia przypominał zasady pojedynku, jakby myślał zupełnie o czymś innym.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 16-07-2022, 14:45   #169
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Rudolf, Roz

- Ciekawe znalezisko - skomentował klamrę Rudolf. - Ale bez znajomości miejsca, gdzie można jej użyć, niewiele nam da - zamyślił się.

- Jeżeli jest w niej coś cennego, to Alfons dawno by to wziął i wyjechał stąd. Zresztą dziwię się, że i tak nie opuścił miasta. Może nie mógł się dostać do skrytki. Ale niewiele to nas przybliża do ustalenia, gdzie ona może się znajdować. Warto ją zachować, ale póki co nie przybliża nas nic a nic do rozwiązania sprawy.

 Rudolf, Roz, Carlo

Przyszedł mu do głowy jeden trop, chociaż zapewne zbyt późno. Przesłuchawszy Carlo udzielił mu reprymendy, że tego typu działania powinien być skonsultować najpierw z Rudolfem. Trochę pieniędzy może nie być warte zwrócenia na siebie uwagi. Ale nie żądał od tileańczyka ich zwrotu. Carlo był sprytny i zaradny i tego od niego oczekiwał. Teraz też miał dla niego zlecenie.
- Ale zostawmy już tę sprawę - zwrócił się do młodego. - Mam dla ciebie robotę. Spróbuj odnaleźć ciało Predatora. Zanim zginął wgryzł się w rękę tego zbira. Może w pysku został mu kawałek tkaniny. Nikły to trop, ale nie stać nas na komfort pominięcia czegokolwiek. Może dopisze nam szczęście i akurat to pomoże nam znaleźć zamachowców.

- Miej też oczy i uszy szeroko otwarte. Ten, który walczył ze mną został w jedno ramię pogryziony przez psa, a drugie zmiażdżyłem mu młotem. Może uda ci się znaleźć kogoś takiego.


Zapytał też oboje, Carlo i Roz, czy nie natrafili na cmentarzu bądź przy okazji zakupu ubrań, na sztylet należący do zabójcy. Może pod presją czasu zapomnieli o broni, która wypadła mu, gdy kupiec go trafił. Może leżał gdzieś tam na cmentarzu, może ktoś go zabrał, a może zabrała go straż? I znowu, może dopisze im szczęście i takie narzędzie będzie na tyle specyficzne, że pozwoli im wpaść na jakiś trop?

 Rudolf, Roz, Gustav

Gdy Gustav opowiedział o wypadku na dworze, Kaufman bez zmrużenia oka podjął temat inwigilacji. Zapytał szlachcica, czy może załatwić, aby obsadzono tymczasowy wakat wskazanej osobie. Na przykład Roz lub jego pracownicy, pannie Drach. Zapytał też pannę Bauer o to, czy woli zająć się osobiście, czy też przez wskazaną pracownicę kupca.

Obojgu wtajemniczonych opowiedział również o wydarzeniach na cmentarzu i poprosił Gustava o przekazanie Manfredowi wieści, iż pozyskał od Alfonsa dokument, na podstawie którego tenże działał. Dokument ten niestety wskazuje na osobę Hrabiny jako zleceniodawcy - tak samo, jak wszystkie poprzednie listy. I nie posuwa ich nic a nic naprzód w śledztwie. Sam dokument jednak Rudolf przekaże osobiście, gdy już będzie to możliwe i otrzyma termin spotkania z Windisch-Gratzem. Powiedział też o swoich odkryciach odnośnie Hildemara Kalba i Reubena Kuhna (o tym drugim Roz już wiedziała). Poszlaki są niewielkie i wymagają dalszego sprawdzenia, ale może Windish-Gratz będzie wiedział, co z nimi zrobić. Poprosił też kobietę o dyskretne rozpisanie w środowisku kurierów o nietypowe zlecenia pana Kalba.

Zapytał zebranych czy mają jakieś pomysły, co można zrobić dalej i czy nie mieli żadnych wieści od khazadów. Warto byłoby się z nimi wymienić informacjami. Jeżeli nikt się nie podejmie nawiązaniu z nimi kontaktu, po prostu zleci potem Carlowi odnalezienie Galeba z prośbą o wizytę u niego.

Opowiedział też gościom o ranach, jakie odniósł zabójca. Być może ktoś z nich będzie miał szczęście i dowie się o takim osobniku. Tak samo nie mając innych pomysłów na podjęcie tropu zapytał von Grunnenberga, czy mógłby udać się do straży rozpytać o wydarzenia. Może dowiedziałby się czegoś ciekawego? Przy okazji mógłby się dowiedzieć, jak ludzie zapatrują się na nowego Konstabla, przekonywał szlachcica. Zapewne wiedza o tym, kto nie jest mu przychylny, byłaby dla Gustava przydatna.
Wspomniał, że właściwie to mógł popracować w archiwum straży, bo otrzymał udało mu się załatwić przydział, ale z powodu natłoku obowiązków, wymigał się datkiem. Działo się to 3 dni temu i trudno byłoby teraz do tego wrócić. Gdyby jednak ktoś uznał, że są tam jakieś tropy warte zbadania, to może się tego zadania podjąć.

- A swoją drogą, panno Roz. W aktach Ostwalda nie znalazłby się jakiś hak na pana Rudgera?

Rudolf cały czas obracał wydarzenia ostatnich dni w głowie, szukając czegokolwiek, co mogłoby im pomóc. Gdy cofnął się do początku, czyli przyjęcia i spojrzał na Gustava, przypomniała mi się jeszcze jedna osoba.

Panie von Grunnenberg, na przyjęciu kilka dni temu, był tam jeszcze jeden człowiek. Anders von Flicken. Opowiadał pan o waszych wspólnych przygodach. Jak zrozumiałem, jest to człowiek, który żyje z tego, że włóczy się to tu i tam i ściga różnych ludzi, zgadza się? Czy nie mógłby on być przydatny w tropieniu von Schilde? Lub napastników z cmentarza? Może warto go wypytać, może coś słyszał, widział, albo może spróbować mieć oczy i uszy otwarte? Nie wiem, na ile dobrze się znacie, ale może warto spróbować?

Poprosił też Gustava o to, by w miarę możliwości zbierał informacje o połówce czeku, którą kupcowi zrabowano. Być może Manfred ma ludzi, którzy potrafiliby go namierzyć? A może Hieronimus - tu kupiec zwrócił się do Roz - odpowiednio przekonany, mógłby pomóc? Odnalezienie połówki czeku może również naprowadzić ich na zabójców Alfonsa. A ich odnalezienie wydaje się być mocno powiązane z interesującą ich sprawą.

 Rudolf, Latimeria

Po spotkaniu planował zlecić Latimerii ponowne sprawdzenie poczty. Tym razem pod kątem Hildemara Kalba. Do tej pory jej praca przyniosła efekty. Nie widział powodu, dla którego nie zlecić jej tego zadania.

 Rudolf, Onufry

Postanowił udać się na Marienburską 23A w Dokach, na pierwsze piętro, do Karla, i przedstawić się hasłem „potrzebuję czegoś na szkodniki". Nie wiedział, co mógłby tam pożytecznego znaleźć, ale chętnie się zapozna z ofertą.

Stamtąd zamierzał udać się do gildii zająć sprawami kupieckimi. Jeżeli przy okazji uda się odbyć towarzyską rozmowę z Nastasią, tym lepiej. Podtrzymywanie relacji to klucz do sukcesu.

A po południu skontrolować efekty sprzedażowe panny Drall.
 
Gladin jest offline  
Stary 21-07-2022, 19:21   #170
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wiadomość o tym, że nie będzie mógł korzystać z pancerza, ani chronić boku tarczą zdumiała krasnoluda - najwyraźniej człeczyny wolały elfiakowe pląsy z samych gatkach zamiast porządnego młócenia stalą o stal. Nic a nic mu się takie zasady nie podobały.

Słowo się jednak rzekło i musiał wykonać robotę jak obiecał. Szczęściem jego podopieczni znali pierwszego z adwersarzy i zdradzili kilka jego popisowych sztuczek. I choć fortele nie były ulubioną taktyką brodatego ludu (o ile nie dotyczyły znienawidzonych grobich, których eksterminacji żadne honorowe zasady nie obejmowały), o tyle postanowił zagrać w grę, którą miał wydać mu David.

Przed walką upewnił się jeszcze, czy zakaz korzystania z tarcz obejmuje również puklerze - lepsza była taka namiastka prawdziwej ochrony, a którą można było porządnie w dekiel komuś przydzwonić. W ostateczności zamierzał wybrać łamacz mieczy, a jako główną broń - "przekazany" przez najmłodszego z braci miecz, w którym rozpoznał ślady krasnoludzkiego rzemiosła.

Jeszcze przed wyjściem na arenę udawał pewnego zwycięstwa awanturnika. Wychodząc na arenę sprawiał wrażenie, że może nie za bardzo radzi sobie z mieczem, jak i łamaczem mieczy, nie wspominając o opanowaniu ich obu jednocześnie, jednak nadrabia pewnością siebie i ufnością w przewagę swojej tężyzny fizycznej. Co tam finezja - tu trzeba napierdalać aż skry będą leciały!
- Dawać mi tu tego wymoczka... - Zakończył dwoma mocnymi, ale niezgrabnymi wymachami obiema brońmi.

Dzięki radom rodzeństwa wiedział, żeby wyszczerzyć paszczę w radosnym uśmiechu, gdy David udawał kontemplującego otoczenie marzyciela. Doskonale widział, że nie uszło to uwadze przeciwnika.

Wiedział również, że powinien szybko skrócić dystans i przycisnąć przeciwnika, który może okazać się nie dość żwawy w nogach. Gdy zda sobie sprawę, że rzekoma niezdarność krasnoluda nie przeszkadza mu w zdecydowanym natarciu i sprawnym machaniu zarówno mieczem, jak i trzymanym w lewej ręce łamaczem tychże, może okazać się już zbyt późno, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wypoczęty krasnolud nie zamierzał dać mu ani chwili wytchnienia licząc na najmniejszy błąd i wywołane blefem zaskoczenie adwersarza.

I nawet gdy udawszy potknięcie David spróbuje przejść do zabójczej kontry, łamacz Detlefa będzie gotowy do zbicia klingi rapiera, może nawet złamania tej służącej do pchnięć i przez to stosunkowo wąskiej konstrukcji, by samemu zainkasować ripostę całkiem dobrze wyważonym ostrzem dzierżonym w prawicy khazada.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172