Widok gawrona niosącego ciało dorosłego mężczyzny musiał być dość absurdalny, ale ludzie nie mają tendencji patrzeć w górę. Życie dzieje się dla ludzi na ziemi i ewentualnie na piętrach budynków. Większość z nich na palcach jednej ręki mogła policzyć sytuacje gdy powyżej dachów działo się coś ciekawego… oczywiście zawsze była opcja, że ktoś spojrzy w niebo po prostu aby podziwiać piękne chmurki, ale to było ryzyko na które musiał przystać…
Niemal bezdźwięcznie położył ciało na dachu karczmy i po chwili zastanowienia dźgnął je dziobem w skroń, z nienaturalną łatwością przebijając cienką kość i w ten sposób niezaprzeczalnie potwierdzając śmierć.
Okiennica otworzyła się, ale po jej drugiej stronie Vircan nie zobaczył swoich.
- Pomyłka - wytłumaczył się Gawron i odleciał.
Młody chłopak który nie miał okazji poznać wcześniej druida zamrugał oczami
- Mari, nie uwierzysz… - rzucił do środka zamykając okno. Dopiero za moment miało do niego dotrzeć, że na dziobie ptak wciąż miał świeżą krew i jakieś szare kawałki.
Chwilę później gawron wniósł ciało już do właściwego pokoju. Musiał nim trochę rzucić, ale to nie tak, że zainteresowany się tym przejmował.
- Sprawa trochę wymknęła się spod kontroli - wyjaśnił stan nie-życia niedoszłego jeńca Mikelowi, Rufusowi i burmistrzowi - Nikt postronny nie ucierpiał, ale ciut scenę zrobiliśmy.