Kiti;
Podczas gdy niektórzy leżą pod gruzami, inni nie leżą pod gruzami. Leserzy. Mogliby chociaż robić cokolwiek. Widać, że im głupio. Przynajmniej pomogli cię wygrzebać…
Dirith;
Pozbierałeś się po szybkim numerku eee po szybkim i gwałtownym starciu [nadal nie brzmi najlepiej gah…]. Czułeś się jakby czołg po tobie przejechał. Zdecydowanie lata praktyki i kilka poprzednich starć z Illem nie przygotowały cię na taką kolej rzeczy. Albo Ill zjadł porządne śniadanie, albo porządne sterydy. Nie przypominasz sobie, aby miał aż taką krzepę w rękach ostatnim razem… Ani żeby jego ciosy bolały aż tak bardzo… Ewidentnie Ill sięgnął po mocarne dopalacze i sterydy… A może to wina tego miejsca…? Ten Ill tutaj, i ten poprzedni Ill, to nie było to samo… To nie były te same ruchy, to nie była ta sama siła fizyczna… Wiesz, że coś się dzieje… ale nie wiesz co…
- Elfie, wspomniałeś coś o kapłanach... wiesz gdzie oni są?
Elf milczał jeszcze chwilę, zanim stwierdził, że wypadałoby odpowiedzieć.
- Całe to miejsce zaczęło nagle się… sypać… całe jest zupełnie inne… Wszyscy się pogubili, rozdzielili… Myślę, że kapłani, o ile są tutaj, na dole, będą szukać schronienia tak jak wszyscy. Świątynia jest tu jedyną budowlą. Zapewne tam udadzą się wszyscy poszukujący pomocy czy zapasów. I światła. Kryształy świecą w ciemnościach, zaprowadzą ich do świątyni. Też powinniśmy tam iść.
- A ty żołnierz, przydaj się do czegoś i jak znowu go zobaczysz to nie myśl, nie pytaj, tylko strzelaj. - dodał tak po prostu po czym dało się dosłyszeć burczenie w brzuchu tygrysołaka. - Świetnie...
- Ten… drow... – zaczął znów elf. – Rozumiem, że to nie jest twój towarzysz…
- No rejczel! – ofuknął go żołnierz. – Następnym razem będę wiedział jak go powitać…
Spojrzeliście na żółwia, którego skorupa blokowała wyjście.
- Cóż, ten żółw był kiedyś łagodnym Behemotem, zajętym głównie spaniem i jedzeniem… I na szczęście prawdopodobnie nadal głównie to go interesuje jak widać… Jego pancerz jest zbudowany ze skał i kryształów, więc nie ma nawet sensu próbować przebić go bronią… Może bylibyśmy w stanie wywabić go za pomocą jedzenia, skoro skusił się na warzywa i kalarepę…? Czy ktoś ma coś do jedzenia? Najlepiej coś co mocno pachnie…
Szybkie rozeznanie.
- Mam kawałek Snickersa… - wypalił nagle żołnierz.
- …?
Żołnierz zaprezentował kawałek snickersa.
- Co to…?
- No snickers… słodkie, dobre, cukier…
[narastające burczenie z brzucha Diritha w tle]
- Może się zainteresuje… Co jednak może bardzo szybko stać się niebezpieczne. Powinniśmy to przemyśleć zanim wypuścimy przynętę na tyle ton chodzących skał z paszczą pełną zębów…
- A może po prostu go nie wiem wykurzymy czy coś…? – Janusz szperał już za granatem. – Choć może to nie najlepszy pomysł… I co, jak sobie to wyobrażasz, że co…? Że mamy mu pod tę wielką paszczę podsunąć batonik i on sobie pójdzie…? Gdzie on w ogóle ma głowę, skurczybyk, schował się cały do skorupy!
- Lepiej nie podchodź za blisko – ostrzegł elf. – Jeśli chwyci cię w szczęki zmiażdży cię jak robaka…
- No to co robimy?! Skąd w ogóle wiemy, że on je batoniki a nie ludzi?! Sory ale nie noszę ze sobą kalarepy ani sałaty… Gdzie są ci weganie, kiedy są potrzebni?! A nie możemy jakoś inną drogą, obejść tam skąd przyszliśmy? Tam podobno jest też smok!!! Tam jest coś co zionie ogniem! Po co mamy tam iść, nie ma innej drogi?!
- Jest droga podwodna – mruknął elf. – Ale w wodzie też nie będziemy sami…
- Co to niby znaczy?!
- Szybciej biegasz, czy pływasz? – mruknął elf. – I jak dobrze oddychasz pod wodą?
Janusz machnął znów ręką.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |