Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-06-2022, 00:43   #971
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Plan z tarczą powiódł się. Co prawda prawie się nie powiódł, bo zgodnie z przewidywaniami Kiti współpracowała dość panicznie co przy jej masie utrudniało sprawę. Dirith słaby może nie był, ale mimo wszystko użycie Kiti jako tarczy łatwe nie było tym bardziej starając się jej nie uszkodzić. Przynajmniej fizycznie, bo psychicznie to już chyba prawie kompletnie nie wiadomo do jakiego stopnia się rozlatuje i jakie działanie uszkodzi ją bardziej. Prawdopodobnie użycie jako tarczy nie pomogło. Chociaż sądząc po tym, że po odparciu ognia zaczęła w miarę się komunikować, więc może nawet i to pomogło jej psychicznemu stanu.
Elf w tym czasie zdawał się przechodzić kolejny szok. Ciężko było go dostrzec w dymie, ale wyglądało na to, że niedługo dojdzie do wniosku w jaki sposób zacząć się zachowywać w obecnej sytuacji.

W tym czasie Xenomorphus powrócił do tunelu, co było bardzo przydatnym zbiegiem okoliczności gdyż z głębi tunelu odezwał się znajomy głos. Dirith miał zacząć odpowiadać elfowi i spróbować dowiedzieć sie gdzie może znaleźć tego arcykapłana jakiego szukał, albo jakiegoś innego kapłana, który mógł wiedzieć gdzie jest ten arcykapłan jakiego poszukuje, jednakże znajomy głos wymagał nieco większego priorytetu.Wystarczyło, że wygadał elfowi kto był bounderem Timewalkera. Trzeba było więc zająć się nim w pierwszej kolejności.
Oczywiście zdradzecki tchórz jak zwykle kontynuował te swoje teatralne mielenie ozorem, więc dawało to tylko czas Dirithowi żeby się przygodować. Niestety dawało to też czas zdrajcy aby dalej przeprowadzać swój plan. Wydawało się również, że zdrajca chciał grać na czas sądząc po jego pytaniu. Jakby Dirith nie wiedział, że jest w jakiejś jasini, gdzie w podziemiach są jakieś behemoty, oraz że gdzieś w tym bałaganie był ten cały arcykapłan jakiego szukał żeby pomóc Kiti. Proste i logiczne, nie było czasu się nad niczym zastanawiać i grać zgodnie z planem zdrajcy.
Jedyne co trzeba było, to grać po swojemu. Dlatego więc Dirith po raz kolejny nie marnował czasu tylko zaczął przemianę.
Kości zaczęły trzeszczeć, mięśnie wykręcać się oraz rosnąć, zbroja zaczęła być wchłaniana przez rosnące futro i sylwetkę likantropa. Wszystko standardowo, choć dość szybko ze względu na okoliczności. Po zakończonej przemianie dało się dosłyszeć stanowczy tygrysi warkot.
- Widać, do niektórych dotrze tylko pięć dusz na minusie.... świetnie, więcej dla mnie... - stwierdził warkotliwym głosem, który przeszedł w zaciekły warkot ruszającej do ataku maszyny do zabijania.
Oczywiście tygrysołaka był bardzo prosty. Dopaść do przeciwnika, użyć Tysiąca Ostrzy do utworzenia zbroi na jednym z przedramion do blokowania ciosów zdrajcy podczas gdy próbował najzwyczajniej w świecie zagryść albo zasiekać przeciwnika natłokiem agresywnych prób ugryzienia, uderzeniami lub dźgnięciami pazurami. Xenomorphus oczywiście nie próżnował w tym czasie. Jego zadaniem było przebiegnięcie po suficie za zdrajcę oraz ukąszenie zdrajcy aby go osłabić. Oczywiście bestia przeciwnika miałą być kompletnie zignorowana, ukrócenie życia zdrajcy było jedynym celem w tym momencie.
Czy był to dobry plan? Miało się to wkrótce okazać. Jedyny problem polegał na tym, że Dirith bardzo przewidywalnie ruszył ślepo do ataku. Niestety taka już była jego wada, co potwierdzał dość często. W szczególności mając doczynienia z drowem, który chciał udawać jego kolegę. Na szczęście nie zaplanował tamtej próby zbyt dobrze ze względu na błędy jakie popełnił. Istniała więc spora szansa, że był na tyle mało inteligentny aby myśleć, że w końcu jakaś jego teatralna przemowa zmieni tok działania Diritha. Nie tacy próbowali. Twórca likantropa na przykład miał w pewnym stopniu kontrolę nad Dirithem... przynajmniej do pewnego momentu po czym nie skończyło sie to dla niego zbyt dobrze. Dlatego i tym razem Dirith zamierzał nie odpuszczać tylko odebrać od zdrajcy duszę jaką grzecznie mu przyniósł przyprwadzając do niego swoją osobę.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who

Ostatnio edytowane przez eTo : 10-06-2022 o 10:11.
eTo jest offline  
Stary 27-06-2022, 19:53   #972
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nieszczęścia chodzą parami. No i faktycznie, pojawił się Ill i jego para, jego Bestia. Jak wtedy nie było przez chwilę nikogo to nagle spod ziemi wyskoczyli ludzie, elfy, drowy, wszystko, wszystko, wszystko! Jeszcze tylko brakowało tej nagiej tańczącej chimery z 6 ogonami, zmieniającej kolory do rytmu. Kiti rozejrzała się, czy przypadkiem na pewno jej nie ma gdzieś w okolicy. Jakby mało było problemów. Nie do końca na takie towarzystwo liczyła zapisując się na tę wyprawę. Jak żyć?

Oczywiście było do przewidzenia, Ill i Dirith jakieś 5 sekund po tym jak się zobaczyli skoczyli sobie do gardeł. A raczej Dirith skoczył. Jak zwykle. Stary, dobry Dirith. Gdzie on był kiedy przed chwilą smok stał im na drodze!? Zagapił się czy co? No ale dobre i to. Chyba, chyba, chyba. Nie była nadal przekonana co do Illa. Kim on w ogóle jest i po co za nimi łazi? Bo łazi. Tak znikąd się sam z siebie spod ziemi nie pojawia przecież. Oczywiste, że za nimi łazi. Tylko po co, po co, po co? Czy faktycznie Dirith ma coś do niego należy, tak cennego, że opłaca mu się za nami łazić? Chyba nie. Kruk nie dałby nam przecież kontaktu do kogoś, kto tak po prosu za nimi łazi. Chyba. Ill uwziął się za nimi łazić, mimo że Dirith jasno wyraził się co do statusu ich związku. Widocznie Ill lubił takie związki. Innego wyjścia nie widziała. Dziwne te mroczne elfy, dziwne, dziwne. No ale co kto lubi. Kiti czuła się staro. Nie nadążała za tym nowoczesnym, tolerancyjnym światem. Postanowiła na początku zostawić Dirithowi i Illowi trochę miejsca, żeby załatwili swoje prywatne sprawy. Nie chciała się przypadkowo mieszać w dziwne tolerancyjne akcje w burzliwym związku dwóch mrocznych elfów. Co najwyżej może leczyć. No właśnie, leczyć. Przecież jest klerykiem. Chyba. Kiedyś tam kogoś leczyła, o ile pamięć ją nie myli… Coś takiego było…
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-07-2022, 21:53   #973
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Całe życie uganiać się za szczęściem. Za szczęściem. Za tym mitycznym stanem. Nie wiadomo za czym. Z jakiegoś powodu bardzo łatwo przekonać śmiertelników, że kiedy tylko wykonają pewne czynności, zdobędą pewne przedmioty, spełnią pewne kryteria, będą „szczęśliwi”. Osiągną szczęście. Problem w tym, że szczęście nie istnieje. Nie osiągniesz szczęścia mieszając wodę, liść i cytrynę. Nie osiągniesz szczęścia mieszając miłość, dom i wymarzoną pozycję społeczną. Szczury. Hm. Szczur, kiedy dasz mu ser, zaczyna go jeść, czyści futro i idzie spać. Wstaje odżywiony, wyspany i zdrowy. Człowiek, kiedy powiesz mu, że osiągnie szczęście, spędzi całe życie na wykonywaniu prac dla kogoś innego, na kupowaniu przedmiotów, od rana do nocy. Wstanie zmęczony, rozgoryczony i chory. Ale przecież szczęście jest już tak blisko, że żal rezygnować… Tyle już wysiłku włożył w zdobycie szczęścia… Tylu osób wysłuchał, ksiąg przeczytał, mądrości się najadł, tyle pieniędzy zarobił i wydał na swoje szczęście… Zastanawiałem się kiedyś jak wygląda szczęście. Ale niekoniecznie chciałem szczęścia. Chciałem zobaczyć, jak to jest, być tam, na szczycie, zawsze o krok do przodu przed wszystkimi innymi. Jak to jest mieć władzę absolutną i nie przejmować się niczym. Nie sztuka bowiem być ignorantem, który zamyka na wszystko oczy, dzięki czemu, przez swoją ślepotę, osiąga błogą nieświadomość i szczęście. Chciałem zobaczyć, jak to jest, kiedy Mgły zarówno spowijają i jak i widzą wszystko, a mimo to władza, potęga i świadomość są tak nieskończone, iż nie sposób martwić się czymkolwiek. Nawet mając uczucia i nawet będąc zdolnym do martwienia się. Do przejmowania się. Do bycia nieszczęśliwym. Czy wtedy, kiedy wszystko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie… czy to jest prawdziwe szczęście...?

***

Ill uśmiechnął się pod nosem.
Ah, stary dobry Dirith…
Przemiana w tygrysołaka zdawała się bawić Illa. Na tyle, że bezczynnie ją obserwował. Czego nie dało się powiedzieć o Katarzynie i Januszu. Wznowili kakofonię wrzasków, pisków, płaczów i przekleństw. Elf obserwował wszystko wspominając jak mamusia mówiła mu, że jeśli nie będzie jadł ziemniaczków i szparagów, a tylko samo mięso, przyjdzie zły drow i go porwie. O, taki właśnie zły drow. Taki wielki, wściekły, zły drow tygrysołak. Dokładnie taki koszmarek małych niegrzecznych elfiątek.

Ill uśmiechnął się ponownie słysząc tygrysi warkot. Bestia na grzbiecie której siedział odpowiedziała warczeniem.

Dirith bardzo przewidywalnie ruszył ślepo do ataku. Ale było w tym coś uroczego, stwierdził Ill. Po co zbędne ceregiele. Prosto z mostu. O czym tu dyskutować.

Ill zeskoczył z siodła jednocześnie dobywając sejmitar. W tym czasie jego Bestia skoncentrowała się na Xenomorphusie atakującym z góry, z sufitu.

Kiedy pierwszy, i drugi, i trzeci atak tygrysimi pazurami nie sięgnął celu, Dirith poczuł lekkie zwątpienie. Ill co prawda był zapewne kolegą po fachu i nikt nie mówi, że łatwo zabić drowa. A tym bardziej drowa skrytobójcę. Owszem, walczyli już i mieli okazję poznać nieco swój styl walki. Owszem, może atak frontalny był ryzykownym pomysłem. Ale mimo wszystko, trzeba przyznać, zwinny sukinsyn… Zwinny w unikach i…

Nagle gwiazdki zaświeciły ci przed oczami. Ill całkiem zwinnie wpakował ci nieprzyjemny cios z gardy z czuły punkt między oczami. A zaraz potem z obrotu podciął ci jedną nogą i wykonał kopniak w brzuch. Rezultatem była utrata równowagi i chwilowej przytomności, lot do tyłu i lądowanie gdzieś pod ścianą za jednym z kryształów wystających z tunelu. Ill szybkim ruchem dobył lewą ręką małej kuszy i wystrzelił. O dziwo wysoko. W sufit. Mały ładunek doczepiony do bełtu eksplodował przy zetknięciu ze skałą w posłał w dół grad kamieni, kryształów i odłamków. Kiti zniknęła przysypana niemal po czubek nosa w gruzie kamieni i błyszczących w ciemnościach kryształów.

- I co, to wszystko? – rozbawiony Ill teatralnie podniósł kuszę i sejmitar. – Hm, jednak te opowieści i plotki były mocno naciągane, zdaje się…

Elf póki co nie reagował. Teraz, kiedy padł na niego wzrok Illa, przybrał defensywną postawę i chwycił za łuk, napiął cięciwę, celował w głowę. Katarzyna próbowała wycofać się poza zasięg wzorku agresora, a Janus chwycił dzielnie za karabin, ale nie strzelał. Dźwięki jakie wydawały Xenomorphus i bestia Illa sparaliżowały go i nie był pewien, czy chciał się w to mieszać.
Ill uśmiechnął się do elfa.
- Przepraszam, ale muszę zająć się smokiem…
Tak po prostu obrócił się i skierował w głąb tunelu.
- Właściwie… ponieważ mam dobry humor… - spojrzał na medalion w swojej dłoni. – Zostawię wam nawet mały prezent…
Rzucił coś na ziemię za siebie. Jakieś…? Granat…? E…? Kalarepę…?! Jego bestia trzymała Xenomorphusa z dala, aż Ill zniknął w tunelu, i natychmiast pobiegła za nim. Xenomorphus powrócił ostatecznie na posterunek, obserwował z sufitu, jak Dirith odzyskuje przytomność, równowagę i zbiera się z ziemi. Janusz i elf odkopywali Kiti z gruzu.
Poczuliście, jak tunel i skały wokół drżą. Coś zaczęło dosłownie wykopywać się spod ziemi i u wylotu tunelu w którym zniknął Ill. Po chwili w podłodze powstała dziura, a z niej niczym ryjek kreta wyłoniła się głowa… żółwia…? Wielkiego, żółwio podobnego czegoś w każdym razie...
Wylazło z dziury, zżarło to, co rzucił Ill, po czym zwinęło się w kulkę zasłaniając wam wyjście z tunelu.
https://playdauntless.com/assets/med...karn-1-900.png
Wielki żółw ze skorupą ze skał i kryształów. No nieźle.
Co się właściwie stało…?!

Pomijając wielkiego żółwia i kalarepę, czy co to było, sytuacja była dziwna. Ill wybrał przedziwną opcję. Przedziwny drowi zabójca, który nie zranił nawet przeciwnika. Jakby nawet nie próbował. Trzeba przyznać, cios zadał tak wprawnie, że zgasił światła od ręki. A jednak było coś bardzo, bardzo podejrzanego w całej tej akcji. Może i Dirith najmłodszy już nie był i może trochę czasu minęło od ostatniej drzemki i ostatniej odżywczej wyżerki, mimo wszystko nie można było Illowi odmówić zwinności i krzepy w walce z tygrysołakiem. Ewidentnie nie chciał zabić i ewidentnie się droczył. Co ewidentnie źle się dla niego skończy przy kolejnym spotkaniu… A może faktycznie mu się bardzo spieszyło z jakiegoś powodu i zależało mu tylko na odzyskaniu swojej własności, z którą właśnie się zmył…
Póki co poza Illem i smokiem był nowy problem, żółw śpiący w drzwiach…
- Co to za jeden był do cholery…?! – wyjąkał w końcu Janusz. – I co to za żółw?! Nie płacą mi aż tyle!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-07-2022, 02:08   #974
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Trzeba było przyznać, że walka przebiegła kompletnie niezgodnie z oczekiwaniami Diritha. Przewidywalność to jedno, umiejętności albo szczęście przeciwnika to drugie. Tak czy inaczej Dirith został porządnie ogłuszony, po czym wysłany pod ścianę gdzie upadając uderzył sie dodatkowo w łeb co pozbawiło go nieco przytomności.
Tygrysołak zaczął odzyskiwać przytomność kiedy zdrajca wyrzucał coś za siebie mówiąc o jakimś prezencie. jakby Dirith miał na tyle niską inteligencję żeby przyjmować prezenty od zdrajców. Niestety nie udało mu się pozbierać na czas i zanim był w stanie ruszyć do ataku pojawił się kamienny żółw blokujący przejście na co odpowiedział poirytowanym warkotem.
- Chrzanić go... - stwierdził zwracając sie w stronę przysypanej Kiti żeby pomóc w odkopywaniu jej.
- Elfie, wspomniałeś coś o kapłanach... wiesz gdzie oni są? Podobno Arcykapłan gdzieś zaginął, i te wykopaliska przed wejściem do tego miejsca były jednym z miejsce gdzie często przybywał, ale jak go tam szukałem wyglądały na opuszczone. Nie widziałeś go gdzieś w tych podziemiach, świątyni czy gdziekolwiek się znajdujemy? Czy kapłani o których wspomniałeś w tym miejscu mogą coś o nim wiedzieć? Tak czy inaczej chciałbym z nimi pogadać... - tak po prostu stwierdził zupełnie ignorując generalne zmieszanie wywołane jego osobą jakie zdawał się przeżywać.
- A ty żołnierz, przydaj się do czegoś i jak znowu go zobaczysz to nie myśl, nie pytaj, tylko strzelaj. - dodał tak po prostu po czym dało sie dosłyszeć burczenie w brzuchu tygrysołaka. - Świetnie...
Kiedy Kiti była już odkopana, Dirith spojrzał tylko ponownie ja elfa.
- To gdzie są ci kapłani?
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 25-07-2022, 18:52   #975
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Co jeden to lepszy. Najpierw baba która ciągle krzyczy, chłop ubrany jakby spadł z księżyca, elf, a teraz wrócił Ill. No i doszło do kolejnej zadymy. Dirith próbował wyjaśnić kwestie ich związku i Kiti się nie mieszała. Ale jak Dirith zaczął wyjaśniać Illa, skończyło się jak zwykle zadymą. Czy aż lawiną trzeba by rzec. Świat wali się im na głowę nabrało nagle dosłownego znaczenia. Urwanie głowy z tymi drowami, prawie dosłownie. Ill był bardzo zabawny, bardzo, bardzo, bardzo. Zapewne mógł po prostu wysadzić ją całą w powietrze, ale nie, nie, nie, musiał się bawić, musiał być zabawny i strzelać w sufit. Znaczy dobrze, że tak zrobił. Mogło być gorzej. Tak czy inaczej nie ma to jak być przysypanym toną kamieni. Podróżuj, mówili. Będzie fajnie, mówili. Zostaw te księgi, wyjdź na świeże powietrze, mówili.

Kiti analizowała całe swoje życie podczas gdy wrzeszcząca kobieta i wystrojony chłop oraz elf odkopywali ją z kamieni. Sam Dirith chyba nie zjadł dziś śniadania, ponieważ Ill powiedział co wiedział i po prostu sobie polazł. Nie pamiętała kiedy ostatnio coś jadła jak się nad tym zastanowić. Zjadłaby kaszankę czy coś. Golonkę z piwem nawet.
Kiedy w końcu wyciągnęli ją z gruzu, uleczyła Diritha, a potem siebie. Dotarło do niej, że właśnie została jedynym klerykiem w tym towarzystwie. Kolejna wizyta Illa i bedzie tyle do roboty! Najlepiej, stali i się gapili… Nie ma to jak stać i się gapić!
- Dlaczego stoją i się gapią!? – burknęła. – Wszystko trzeba robić samemu!?
Choć jej wkład ograniczył się praktycznie do leżenia pod gruzem, to jakby nie patrzeć i tak zrobiła więcej niż ci co nawet pod gruzami nie leżeli…
- Właściwie coś ty za jeden!? – skierowała do elfa. – I wy!?
Ale elf interesował ja bardziej. No bo wiadomo z oczywistych przyczyn.
- Opiekowałem się tym miejscem – powiedział prosto z mostu elf. - Opiekowałem się lasem i Behemotami, dopóki nie przybyli oni – spojrzał z urazą na kobietę i mężczyznę.
- Co my, co my? - odburknął mężczyzna. – Nie chcemy nikomu zrobić nic złego, ok?! Jesteśmy tu uwiezieni w tym cholernym miejscu!!! Behemotami?! Jak to “opiekowaliście się”?! Tymi bestiami?! – wskazał na żółwia w tunelu. – Co to w ogóle jest za zwierzę?!
- Behemoty żyły w tym pustym miejscu odkąd wzniesiono tu świątynię na cześć władcy Piątego Wymiaru – odparł elf. – Kiedy wzniesiono świątynię jako dowód wdzięczności i czci dla niego, bardzo mu się to spodobało. Niebawem w tym pustym miejscu pojawiły się Behemoty, i żyły tu, jak w rezerwacie, w swoim własnym miejscu, pod naszą i jego pieczą. Sprawiało mu to radość i przyjemność, prawdopodobnie. Niestety od czasu, gdy wy się pojawiliście, Behemoty nie są takie jak dawniej, są zupełnie inne, o wiele agresywniejsze, a całe to miejsce się zmieniło. Wzbudziliście jego gniew i teraz wszyscy jesteśmy tu uwięzieni, my, wy, behemoty…
- Pięknie, kurna, pięknie! – podsumował Janusz, który zrozumiał z grubsza tylko końcówkę. - Ale ja nic nie zrobiłem, ja nikogo nie wkurzyłem, siedziałem sobie w aucie a nagle jedna z tych franc wywróciła auto, to co miałem zrobić?! Co ja im niby zrobiłem?! Nic nikomu nie zrobiłem! Dlaczego nagle mam odpowiadać za coś czegoś nie zrobiłem?! Wiesz w ogóle gdzie jest wyjście?!
- Nikt stąd nie wyjdzie – odparł elf.
- Ale jeden koleś wyszedł! – zawołała Kiti. – Prawie… Znaczy wyszedł… Chyba…
- Tym gorzej dla wszystkich pozostałych – dodał elf. – To miejsce zmienia umysł. Możemy wejść poza fizyczne bariery, ale nikt stąd nie ucieknie z barier własnego umysłu… Dopóki to się nie skończy…
– No to jak to skończyć?
– Skąd ja mam wiedzieć, to wy to zaczęliście!
– Nic nie zaczęliśmy i nic nie zrobiliśmy!!! Z kim można pogadać i jak tę sytuację wyjaśnić?!
– Proponuję zatem udać się do świątyni i prosić o przebaczenie – uśmiechnął się elf.
Janusz machnął ręką.
– Phef tam o kolejny, już mu na łeb padło! Do świątyni!
– Oj zamknij się – mruknęła zniecierpliwiona Katarzyna. – Posłuchaj go, on jest stąd, musi coś wiedzieć! Czy w świątyni mogą nam pomóc stąd wyjść?
– Zapewne – odburknął elf niemal od niechcenia i mało przekonująco. – O ile zechcą was wysłuchać przy tym co się teraz wokół dzieje…
- No ale gdzie indziej ktoś coś, może pomóc?
Elf wskazał ręką na żółwia i tunele.
– W tym miejscu nie ma niczego poza świątynią i legowiskami Behemotów, jeśli o to pytacie. Jeśli pytasz o to, czy na powierzchni, poza jaskiniami, będziecie bezpieczni, to nie, nie będziecie. Jeśli pytasz o to, czy tak po prostu można opuścić to miejsce, to nie, nie można. Zamiast tego zastanówcie się raczej jak naprawić to co zniszczyliście, inaczej nikt z nas już nigdy stąd nie wyjdzie.
Janusz machał znów ręką.
– Łoj tam łoj tam nigdy tam!... Nic nie zniszczyłem, nic nie będę naprawiać!!!
“To oczywiste, że HellLight jest w tej świątyni!! Na pewno go tam schowali i nie są w stanie opanować jego potęgi! Na pewno jeśli tu jest to tam!”
- To może chodźmy do tej świątyni! To lepsze niż iść tak po prostu błądzić w tunelach! Na pewno ko przeżył też tam pójdzie, no nie?
- Zapewne.
– Jak myślisz jak to powstrzymać?
- Nie wiem jak to powstrzymać, gdyż nie wiem co oni zrobili! - fuknął elf. – Chwilowo jestem tu uwięziony jak my wszyscy. Próbuję zebrać informacje, tak jak my wszyscy. Wiem, że coś w tym miejscu zmieniło się i ma bardzo zły wpływ na umysły istot żywych. Mają omamy, postradały zmysły. Nie są sobą. Ludzie, behemoty, elfy, zwierzęta. Widzą i słyszą rzeczy, których nie ma. Popadają w szaleństwo. I zabijają się nawzajem, lub błądzą w amoku, aż spadają w przepaście, wchodzą prosto w paszcze behemotów, umierają z głodu, lub giną zagubieni w ciemnościach. Nie wiem jak to przerwać. Próbowałem znaleźć towarzyszy, pomoc, informacje. Udanie się do świątyni brzmi rozsądnie.
- Rozumiem że to tamtędy droga przez te żółwie i smoki, nie? Co to za żółw I jak się tego pozbyć?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 25-07-2022, 19:31   #976
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Podczas gdy niektórzy leżą pod gruzami, inni nie leżą pod gruzami. Leserzy. Mogliby chociaż robić cokolwiek. Widać, że im głupio. Przynajmniej pomogli cię wygrzebać…

Dirith;
Pozbierałeś się po szybkim numerku eee po szybkim i gwałtownym starciu [nadal nie brzmi najlepiej gah…]. Czułeś się jakby czołg po tobie przejechał. Zdecydowanie lata praktyki i kilka poprzednich starć z Illem nie przygotowały cię na taką kolej rzeczy. Albo Ill zjadł porządne śniadanie, albo porządne sterydy. Nie przypominasz sobie, aby miał aż taką krzepę w rękach ostatnim razem… Ani żeby jego ciosy bolały aż tak bardzo… Ewidentnie Ill sięgnął po mocarne dopalacze i sterydy… A może to wina tego miejsca…? Ten Ill tutaj, i ten poprzedni Ill, to nie było to samo… To nie były te same ruchy, to nie była ta sama siła fizyczna… Wiesz, że coś się dzieje… ale nie wiesz co…

- Elfie, wspomniałeś coś o kapłanach... wiesz gdzie oni są?
Elf milczał jeszcze chwilę, zanim stwierdził, że wypadałoby odpowiedzieć.
- Całe to miejsce zaczęło nagle się… sypać… całe jest zupełnie inne… Wszyscy się pogubili, rozdzielili… Myślę, że kapłani, o ile są tutaj, na dole, będą szukać schronienia tak jak wszyscy. Świątynia jest tu jedyną budowlą. Zapewne tam udadzą się wszyscy poszukujący pomocy czy zapasów. I światła. Kryształy świecą w ciemnościach, zaprowadzą ich do świątyni. Też powinniśmy tam iść.

- A ty żołnierz, przydaj się do czegoś i jak znowu go zobaczysz to nie myśl, nie pytaj, tylko strzelaj. - dodał tak po prostu po czym dało się dosłyszeć burczenie w brzuchu tygrysołaka. - Świetnie...
- Ten… drow... – zaczął znów elf. – Rozumiem, że to nie jest twój towarzysz…
- No rejczel! – ofuknął go żołnierz. – Następnym razem będę wiedział jak go powitać…

Spojrzeliście na żółwia, którego skorupa blokowała wyjście.
- Cóż, ten żółw był kiedyś łagodnym Behemotem, zajętym głównie spaniem i jedzeniem… I na szczęście prawdopodobnie nadal głównie to go interesuje jak widać… Jego pancerz jest zbudowany ze skał i kryształów, więc nie ma nawet sensu próbować przebić go bronią… Może bylibyśmy w stanie wywabić go za pomocą jedzenia, skoro skusił się na warzywa i kalarepę…? Czy ktoś ma coś do jedzenia? Najlepiej coś co mocno pachnie…
Szybkie rozeznanie.
- Mam kawałek Snickersa… - wypalił nagle żołnierz.
- …?
Żołnierz zaprezentował kawałek snickersa.
- Co to…?
- No snickers… słodkie, dobre, cukier…
[narastające burczenie z brzucha Diritha w tle]
- Może się zainteresuje… Co jednak może bardzo szybko stać się niebezpieczne. Powinniśmy to przemyśleć zanim wypuścimy przynętę na tyle ton chodzących skał z paszczą pełną zębów…
- A może po prostu go nie wiem wykurzymy czy coś…? – Janusz szperał już za granatem. – Choć może to nie najlepszy pomysł… I co, jak sobie to wyobrażasz, że co…? Że mamy mu pod tę wielką paszczę podsunąć batonik i on sobie pójdzie…? Gdzie on w ogóle ma głowę, skurczybyk, schował się cały do skorupy!
- Lepiej nie podchodź za blisko – ostrzegł elf. – Jeśli chwyci cię w szczęki zmiażdży cię jak robaka…
- No to co robimy?! Skąd w ogóle wiemy, że on je batoniki a nie ludzi?! Sory ale nie noszę ze sobą kalarepy ani sałaty… Gdzie są ci weganie, kiedy są potrzebni?! A nie możemy jakoś inną drogą, obejść tam skąd przyszliśmy? Tam podobno jest też smok!!! Tam jest coś co zionie ogniem! Po co mamy tam iść, nie ma innej drogi?!
- Jest droga podwodna – mruknął elf. – Ale w wodzie też nie będziemy sami…
- Co to niby znaczy?!
- Szybciej biegasz, czy pływasz? – mruknął elf. – I jak dobrze oddychasz pod wodą?
Janusz machnął znów ręką.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-08-2022, 19:32   #977
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti na wieść o jedzeniu i na dźwięk burczenia Diritha i na widok Smickera również poczuła chęć skonsumowania czegoś. W okolicy nie było jednak niczego co nadawało się do konsumpcji. Ten Snickers pachniał niby dobrze, ale coś podpowiadało jej, to nie był dobry pomysł aby wilk jadł coś takiego. Ten nowy elf nie przepadał chyba za pozostałymi towarzyszami tego tymczasowego Stada. Kiti musiała przyznać, te piski, krzyki i jęki tej kobiety nie były czymś co chciała dłuższy czas słuchać. Nie dziwiła się temu elfowi. Na dodatek winił tych ludzi za cały bałagan. Ale najgorsze było to burczenie Diritha. Kiti nie chciała stać obok niego kiedy postanowi czymś wyłączyć to burczenie. Bardziej ją interesowało jak przejść dalej, ponieważ z każdą minutą była coraz dalej od HellLight, a Ill… Ill był coraz bliżej, zdała sobie nagle sprawę! To oczywiste, ten mroczny elf szpieguje ich w oczywistym celu! Tego żółwia należało pogonić, pogonić, pogonić!
- Że niby on się skusi na to słodkie? Może dajmy tę przynętę mojej bestii albo Xenomophusowi, ma długi ogon, jak wędka! Żeby tylko się przesunął z wejścia żebyśmy mogli przejść…
Właściwie to pozostawała kwestia Illa i smoka. Oni tam przecież są po drodze. Chociaż nie miało to znaczenia. Może Ill zabił smoka albo smok najadł się Illem. Było cicho i nie było jeszcze płomieni, więc chyba póki co nic się tam nie wydarzyło… Albo Ill już załatwił smoka po cichu, albo smok go właśnie przeżuwał. Nie widziała opcji pływania, jakie pływanie!? Żadnych takich. Xenomorphus wydawał się jej lepszą wędką, mógł trzymać ogonem przynętę i nęcić z sufitu czy coś w tym stylu. Ale jeśli nie albo reszta wybierze pływanie, Kiti mimo wszystko spróbuje dać ciastko swojej bestii, powinna być na tyle szybka żeby uciec żółwiowi no nie…? Wystarczyło schować się pod ścianą za osłoną ze skał albo czymkolwiek i cicho czekać aż żółw sobie pójdzie. Taki był przynajmniej plan.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-08-2022, 06:02   #978
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Odpowiedzi elfa nie ucieszyły za mocno Diritha. Drogi niby były dwie, ale trzeba było przyznać nieco racji jeśli chodzi i użeranie się pod wodą z jakimś behemotem, który zapewne był bardzo dobrze przystosowany do poruszania sie i walczenia w swoim domowym, podwodnym otoczeniu. Dodatkowo łatwość z jaką dosłownie dostał po łbie od zdrajcy zdecydowanie go intrygowała. Albo wcześniej nie wykorzystywał swoich pełnych umiejętności, albo coś się zmieniło od czasu ostatniego spotkania, albo miało to coś wspólnego z tym miejscem, albo część lub wszystko z powyższych.
- Xenomorphus może szybciej biegać pod wodą niż my pływać. - odparł wyrywając się z zamyślenia. - Zawsze możemy spróbować utrzymać sie go podczas gdy on nas przeniesie pod wodą, zawsze szybciej niż pływanie.
Bestia Diritha oczywiście tylko zasyczała ochoczo będąc skorym do współpracy. Dirith skinął tylko głową w stronę żółwia po czym Xenomorphus przemieścił się po suficie aby spróbować szturchać go czubkiem ogona we wszelkie możliwe szczeliny. Drow miał dziwne wrażenie, że jeśli zdrajca w tym miejscu nie był tym samym zdrajcą z jakim miał do czynienia, to jednak możliwe, że ta kalarepa, czy cokolwiek ten nowy zdrajca rzucił za siebie może być pomocne.
- Tamten drugi drow to tylko jakiś podrzędny zdrajca. Kruk sugerował, że mnie z jakiegoś powodu szuka i żebyśmy pogadali. Problem polegał na tym, że podawał się za jakiegoś obrońcę znajomej z tego wymiaru, a nawet nie wiedział jaką miała bestię ani jak się nazywała. Czyli tylko podszywał się pod tego obrońcę, więc trafił dość bezpośrednio na moją listę KOS. Nie wiem czemu Kruk chciał żebym miał w drużynie potencjalnego zdrajcę, nie mój problem. - odpowiedział elfowi przyglądając się poczynaniom jednej z wilczyc oraz jego bestii.
- Kiti, jak podczas kolejnego starcia krzyknę lecz, to po prostu ulecz tamtego zdrajcę. Tak po prostu, żeby coś sprawdzić. I tak po prostu żeby sprawdzić jeszcze jedno, nadal masz te omamy? Pewnie głupi pomysł, ale czy możesz zapytać się ich czy nie są przypadkiem umysłami behemotów? - zapytał przenosząc wzrok z jednej wilczycy na drugą.
- I tak swoją drogą, to kto ten wymiar stworzył? - dodał zastanawiając się jak elf zareaguje na brak podstawowej wiedzy o wymiarze w jakim się znajdowali. Kiedy wykład zdawałby się zakończony, zamierzał zwrócić się do kobiety.
- A ty, zacznij lepiej opowiadać co robiła tu ta wasza ekspedycja. W najdrobniejszych szczegółach. Zaczynając od tego co ci o niej powiedzieli, wszelkich plotkach i przypuszczeniach jakie słyszałaś, co miałaś tu zrobić, dlatego do eksploracji jakiejś podziemnej jaskini potrzebna była ochrona wojska, jakich urządzeń używaliście do czegokolwiek co tu robiliście. Wszystko i bez żadnych tajemnic to może ten tu długouchy usłyszy coś co mogło doprowadzić behemoty do szaleństwa albo jak tą sytuację naprawić. - zakończył słysząc ponowne burczenie ze swojego brzucha oraz wracając do obserwacji żółwia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 05-09-2022, 19:55   #979
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Xenomorphus opukiwał […e?] ogonem skorupę żółwia, poszukując szczelin, lub miejsc w które uda się wcisnąć kolec, pazur, żeby ukłuć, zranić. Żółw był jednak jak szczelna kulka z litej skały, płyty jego pancerza nachodziły na siebie tak, że penetracja… że… […] rzuca kartkami i wychodzi.

[wraca z kubkiem melisy] Wysiłki Xenomorphusa na nic się nie zdały. Aż nagle coś zaczęło się dziać. Z głębi zwiniętej kulki dało się słyszeć coraz głośniejsze węszenie i żółw zaczął się poruszać. Był to dla was sygnał aby jak najszybciej poszukać osłony za skałami, czy czymkolwiek w miarę stabilnym, co miało szansę przeżyć w starciu z wielkim żółwiem. Spomiędzy płyt pojawił się opancerzony czubek nosa a potem reszta pyska i głowy żółwia. Generalnie uważa się, że żółwie to takie powolne i spokojne, łagodne zwierzątka. Zdecydowanie nie jest to prawda, tylko niektórzy odkrywają się zbyt późno…
https://www.youtube.com/shorts/4ErqeXa5eO0

Syczenie dało Xenomorphusowi do zrozumienia, że pora ewakuować się ze skorupy żółwia w bezpieczniejsze miejsce. Atakowanie żółwia tej wielkości od strony japy byłoby zdecydowanie złym pomysłem, dlatego kiedy tylko wystawił nos, postanowiliście za przykładem elfa, Kiti, Janusza i Karoliny rozstawić się po ścianach za osłonami za skał. Bestia Kiti wymachiwała tymczasem snickersem i żółw był najwyraźniej zainteresowany. Przechytrzenie żółwia za pomocą ciastka okazało się łatwiejsze niż można by się spodziewać. Wystarczyło zachować czujność, dystans i spokój, a żółw wydawał się bardziej zainteresowany ciastkiem niż wami i Bestią Kiti. Przynajmniej niż wami… Musiał się ruszyć, aby sięgnąć ciastka, i nie omieszkał tego zrobić.
- Nie ruszajcie się, nie dotykajcie go, pójdzie sobie – szepnął elf.
Żółw swoim tempem po prostu ruszył za rzuconym ciastkiem i olał was kompletnie. Widać bardziej od walk interesowały go kalarepy i snickersy. Przejście stało otworem a żółw był zajęty trudnym zadaniem podniesienia małego ciastka z podłogi groty za pomocą tak wielkiego pyska.

Dirith tymczasem w międzyczasie planował i wypytywał.
- Kiti, jak podczas kolejnego starcia krzyknę lecz, to po prostu ulecz tamtego zdrajcę. Tak po prostu, żeby coś sprawdzić. I tak po prostu żeby sprawdzić jeszcze jedno, nadal masz te omamy?
Umysł Kiti w tej sekundzie;
https://www.youtube.com/watch?v=fqvn1mLO1Hw
https://i.pinimg.com/originals/e0/eb...10dba1b17e.jpg



Ok, może przepytamy kogoś innego póki co…
- I tak swoją drogą, to kto ten wymiar stworzył?
Elf wydawał się zdziwiony pytaniem nie na miejscu i nie na ten czas.
– Różne wersje krążą, oczywiście, zależnie od tego, kto w co chce wierzyć… - mruknął. - Zgodnie z utartymi przekonaniami Piąty Wymiar stworzyła Czarna Zorza, Pani Mgieł Chaosu.
Zapadła chwila ciszy. Janusz i Karolina wybałuszali oczy.
– He… ale… ale jaka Czarna Zorza, o co chodzi…? Jaki „ten wymiar”? Zresztą w ogóle nawet nie chcę wiedzieć, chcę stąd po prostu wyjść! – złapał się znów za głowę. – Chcę, żebyśmy po prostu stąd wyszli! Czy możemy stąd po prostu wyjść?!
- Może w ruinach bazy ktoś został… Może ktoś wie coś więcej? Może łączność wróciła?
- No właśnie! Powinniśmy poszukać sprzętu, telefonów, komputerów, spróbować wezwać pomoc! Przecież muszą nas szukać! Teraz kiedy jesteśmy razem – spojrzał po was, Xenomorphus wyszczerzył zęby w wesołym wspierającym uśmiechu. – Jesteśmy w miarę bezpieczni… Weźmy pochodnie, jakieś światło, cokolwiek, i idźmy szukać telefonu albo czegokolwiek, żeby wezwać pomoc! Może inni tez wrócili… Jeśli nie będzie ich w tej całej świątyni, powinniśmy iść pod miejsce gdzie tunel się zawalił, jeśli nas odkopią i się przebiją, to tam. Znajdźmy w świątyni kogo się da, kto ocalił, i znajdźmy jakiś sprzęt… Jakieś jedzenie, wodę, sprzęt, telefony… Może z kimś się skontaktujemy, może wiedzą co się stało i jak to naprawić!
- Tylko jak znajdziemy teraz ten tunel….? – westchnęła Karolina.
- Znajdźmy cokolwiek, jakikolwiek telefon! Żeby zawiadomić, wezwać pomoc, kogokolwiek!... Nie możemy być jedynymi którzy przeżyli, no nie…?


Dirith wypytywał dalej.
- A ty, zacznij lepiej opowiadać co robiła tu ta wasza ekspedycja. W najdrobniejszych szczegółach.
Karolina przełknęła ślinę.
- Zatrudniłam się w StarGaze w sumie jako geolog i do pracy w laboratorium… Trochę tam archeologii znałam, ale nie za dużo, od tego był inny zespół… Nikt się nie spodziewał tego co zastaniemy tu na dole. Przynajmniej nie ja… Zaczęło się w sumie od plotek, ze koś coś widział w tunelach, w ciemności. Że coś żywego tam chodzi, mówili szakale, psy, coś w tym stylu, a potem sylwetki ludzi. Oczywiście nikt tego nie traktował poważnie. Myśleliśmy że robią sobie jaja, wydurniają się, straszą ludzi dla zabawy i siecznych filmików i pranków… Potem myśleliśmy że to pewnie ci złodzieje miejscowi poleźli za nami w głąb tunelu, kraść diamenty albo sprzęt… Niektórzy byli uzbrojonymi najemnikami, porywaczami, handlarzami ludźmi podobno, i po prostu, kiedy zobaczyli jak kopiemy, zwęszyli okazję, czatowali, kradli paliwo, metal, zapasy, sprzęt, co popadło, co w ręce wpadło…. Myśleliśmy że to oni. Albo że zdziczałe psy z okolicy i kojoty czy coś za nami się szwenda i wyjada ze śmietników resztki jedzenia. Niektórzy już byli tym wkurzeni i zmęczeni, że ciągle tylko praca, to zimno, wilgoć, duchota, ciemności, pot, robota, i ciągle nie da się odpocząć, ponieważ ciągle coś w mroku łazi, hałasuje, słychać jak chodzi, jak wydaje szmery, tupie, przewraca coś, warczy… Ludzie zaczęli bać się spać nawet niektórzy. No ale warunki były ciężkie w tunelu pod ziemią. Nastroje były coraz gorsze…

Elf spojrzał na Janusza.
- Ja… e…? Ja nie… To znaczy…? No po prostu. Powiedzieli, że ruszamy na misję. Że mamy przypilnować jakąś kopalnię. Powiedzieli że mamy po prostu tam iść i „robić wrażenie”. Stać z bronią w mundurze i takie tam, żeby nie było. Ja tam nie wiem. Mówili że mają zlecenie, ale mamy po prostu tam być i tyle. Nie było nic wiadomo o żadnych problemach, ani nic. Kazali nam tam być, żeby pilnować sprzętu w bazie głównie przed złodziejami i miejscowymi, co w nocy się podkradali i wynosili ze stacji sprzęt, laptopy, telefony, komputery, metalowe części do budowy tunelu na złom i takie tam… Mieliśmy po prostu tam ich odstraszać. Nic się wielkiego nie działo. Potem kazali nam jechać do tunelu z resztą. Że podobno ludzie są spokojniejsi tam na dole jak ktoś z wojska jest. Takie my tam wojsko… Też było dla mnie dziwne, że kto niby na dole tam kradnie czy co, no ale jechaliśmy. Pilnowaliśmy porządku generalnie i tyle, takie straszaki, żeby nie kradli, nie robili burd czy coś. Dopiero na samym końcu coś złego zaczęło się dziać i kazali nam jechać i zrobić porządek. Że podobno jakiś sabotaż. Że podobno ktoś coś podpalił i wysadził i mamy szpiega albo sabotażystę. Nikt nie mówił do cholery, że to nie sabotażysta, tylko cholerne pięćdziesięciometrowe zwierzaki zjadające samochody i ludzi! Dopiero jak to zobaczyłem , pojawiły się głosy co dalej. Dowódca kazał po prostu strzelać i po prostu rozwalić wszystko co zobaczymy i co się zbliży. Nikt nie wiedział o robić. Na dodatek ludzie zaczęli świrować. Kto by nie świrował na takie coś? Chcieli wracać, uciekać. Ale tunel był zawalony. Nie wiem kto zawalił tunel, no pewnie te zwierzaki, Behemoty. Potem siadł kontakt, telefony, komputery. Każdy został sam sobie. Kontakt się urwał. No i tak utknęliśmy w tunelu, ani wrócić, ani nic, to co miałem robić? Szukałem wyjścia i schronienia, jak coś się ruszyło strzelałem albo wiałem… bo co miałem robić?! Nikt tam na górze pewnie nie pamięta o nas, olali nas, tuszują pewnie sprawę, jak zwykle, każdy się wypiął jak coś dzieje!!! Nie przyjechałem tu na wojnę, ani na polowanie na Behemoty, miałem tylko stać i pilnować żuli i wieśniaków aby nie kradli i nie zaczepiali ludzi! Nikt nie powiedział co tu się dzieje i po co tu jadę! Mówili że znaleźli coś cennego, jakieś źródło energii, najpierw mówili diamenty, potem węgiel i gaz, ropę, różne wersje, sami nie wiedzieli, potem że to największe złoże diamentów i ściśle tajne, my mieliśmy tylko stać i pilnować żuli żeby nikt nie kradł sprzętu ani diamentów… Nikt nam nie powiedział o tym wszystkim tutaj! – machnął wściekle ręką.

- Nasz zespół miał rozeznać sytuację, gdzie warto kopać, i co dalej jeśli coś znajdą… - kontynuowała Karolina. - Mierzyliśmy promieniowanie, szukaliśmy pierwiastków w skałach, głównym celem miało być wydobywanie diamentów, ale później okazało się, że prawdopodobnie jest tam też źródło energii i promieniowania, które można wykorzystać. Odczyty nie były jednoznaczne i istniało podejrzenie, że to zupełnie nowy, nieznany dotąd pierwiastek czy substancja. Postanowili się do tego dokopać za wszelką cenę. Kiedy znaleźli trochę diamentów, kryształów, a potem zbudowane ludzka ręką tunele i ruiny, już nie chcieli się wycofać. Zakładaliśmy że tak czy inaczej znajdziemy coś cennego, czy to diamenty, czy starożytne ruiny, czy neiznany nauce pierwiastek. Znaleziska z ruin nie pasowały do niczego co znaliśmy dotąd, więc tak czy inaczej było warto kopać. Liczyli na wszystko, diamenty, ruiny, na nowe, nieznane źródło energii i miliardowe zyski oczywiście. Z tego co wiem część zespołu dotarła do świetnie zachowanych ruin, ale zdążyli przekazać tylko tę informację, że coś znaleźli. My byliśmy w tym czasie w bazie tu pod ziemią. Potem nasza praca praktycznie się skończyła, ponieważ doszło do wstrząsów, tunel się zawalił, pojawiły się doniesienia o dziwnych rzeczach, pojawiły się Behemoty, ludzie zaczęli tracić zmysły, wybuchła panika, nie było prądu, wysiadły telefony, komputery, Behemoty zaatakowały nasze pojazdy i miejsce badań i wykopalisk, każdy już wtedy dbał o siebie, uciekał byle dalej… Porzuciliśmy maszyny, bazę, wszystko było zniszczone, byli zabici i ranni… W ciągu kilku godzin z bazy zostało pobojowisko… Wszyscy uciekali na oślep w głąb tuneli, o ile ktoś miał jakieś źródło światła…

- To nie były ruiny… - bąknął elf. – Zanim tu nie przyszliście, to nie były ruiny… i zanim nie przyszliście Behemoty nikogo nie atakowały… To wy sprowokowaliście je do ataku, spaczyliście je! Pomiędzy waszym przybyciem a ich atakiem na was musiało wydarzyć się coś, co je sprowokowało.
- Nie mamy wiedzy co to mogło być… my w ogóle nie wiedzieliśmy, że one tu są!!! Serio myślisz że bym tu przyszedł za tę pensję gdybym wiedział że latają tu pięćdziesięciometrowe krokodyle, gigantyczne żółwie i dzikusy z łukami i maczetami?!
- Słucham…?
- Poczekaj, poczekaj, poczekaj… - Janusz złapał się za głowę i osunął się na kolana. – Czekaj, to nie tak!... Eh… To wszystko jest… porąbane… Jezu Chryste… To się nie może dziać! Jak stąd wyjść?! Powinni po nas przyjść, nie? – spojrzał na Katarzynę. – Przecież ktoś musi coś zrobić, nie?! Przecież nie mogą nas tak zostawić!!! Przecież musieli wezwać pomoc, pogotowie ratownicze, coś, przecież muszą nas szukać, kopać za nami, nie?! Przecież nie zostawią nas tu na zawsze! Nie mogą nas tak po prostu zostawić!!! Na pewno już za nami kopią i udrożniają tunel! Może powinniśmy wrócić tam i czekać pod tym gruzowiskiem, aż się przebiją? Przecież muszą za nami kopać i nas szukać!

Póki co nie zostało nic innego jak iść dalej, póki żółw nie podniósł ciastka, nie skonsumował go i nie wrócił na swoje miejsce, blokując wyjście. Oczywiście radość była krótka, ponieważ dalej czekał zapewne znajomy Kiti smok albo Ill… Albo Ill i smok…
Szliście tunelem, obserwując, nasłuchując. Póki co cicho i spokojnie.
Jedyne co, elf przystanął na moment. Na suficie widniał sporych rozmiarów, niezgrabnie wydrapany ostrym narzędziem czy kamieniem napis w języku drowów, „mnie się nie odmawia”. Elf zauważył, że Dirith zauważył. Bez słowa szliście dalej.
Szybko okazało się, że smok jest. Na końcu tunelu znajdowała się pokaźnych rozmiarów grota, a w niej dwa rzędy wielkich ozdobnych kolumn, oraz smok.
https://scontent-ham3-1.xx.fbcdn.net...ew&oe=631BE6C1
Smok leżał na ziemi, wielkie cielsko pooplatane wokół kolumn jak długi wąż. Jak… kilka wielkich węży. Gdzie to ma jakiś… ogon…? Smok spał, chyba. Nie było krwi, oddychał. Nie było Illa. Co tu się odtegowało? Czyżby Ill był tak podbudowany starciem z Dirithem, że postanowił heroicznie darować sobie walkę ze smokiem i po prostu prześliznął się obok niego…?
- Ma trzy głowy – szepnął elf.
- O jaPi… - szepnął Janusz.
Póki co mogliście blisko wejścia podziwiać jedną z głów. A gdzie pozostałe dwie?! Czubek jednej z paszczy było widać nieopodal między kolumnami. Gdzie była trzecia głowa tego wężowatego cielska składającego się głównie z ogona, szyi i głów, nie mogliście póki co ogarnąć. Nasłuchiwaliście gdzie oddycha i gdzie chrapie, może to pomoże…
Wyjście znajdowało się na końcu groty. Szybkim sprintem jakieś dwie minuty. Kiti miała już okazję przetestować, jak miły jest ten smok, kiedy nie śpi…
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-10-2022, 04:52   #980
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Nie wiem jak przeszliście do tego wymiaru i nawet tego nie zauważyliście, albo coś dalej ukrywacie. - Dirith stwierdził przyciszonym głosem spokojnie zbliżając się do końca korytarza.
- Tak czy inaczej, jeśli kolega elf nie ma sposobu na to jak obejść smoka, to radzę siedzieć cicho. Tak jakbyśmy grali w grę "kto sie odezwie ten ma poderżnięte gardło". - dodał stawiając sprawę jasno jakie były konsekwencje jeśli ktoś obudzi smoka.
Napis w drowim języku zignorował. Co prawda zastanowił się w jaki sposób znalazł się na suficie, jednak nie miało to największego znaczenia w tej sytuacji. Był to jednak argument, że zdrajca z jakim walczył kilka minut temu mógł być kimś innym niż drowem.
Nie zmieniał to jednak sytuacji i trzeba było znaleźć sposób na obejście kolejnej przeszkody.
- Kiti, wyjmij tarcze i miej ją w gotowości. Zaraz wracam, nie ruszajcie sie. - wydał kolejne polecenia dalej cichym głosem.
Następnie zaczął powoli skradać do wyjścia z korytarza. Spokojnie. Powoli. Bez pośpiechu. Przede wszystkim po cichu. Zamierzał po prostu wybadać sytuację. Dwie głowy były całkiem łatwe do odnalezienia. Trzecia zdawała sie trochę lepiej ukryta. Spokojnie stąpając dalej Dirith wyszedł powoli z jaskini. Większość uwagi poświęcał sufitowi. Było możliwe, że trzecia głowa nie było łatwo widoczna, bo znajdowała się nad korytarzem, którego właśnie wychodził. Szczególną uwagę zwracał na ściany, potencjalne inne wyjścia z jaskini oraz czy było możliwe żeby przejść po suficie razem z Xenomorphusem. Kolejną rzeczą na jaką zwrócił uwagę był przepływ powietrza. Czy jakiś w ogóle był, oraz w jakim kierunki powietrze się poruszało. Chciał w pierwszej kolejności wiedzieć, czy smok będzie miał szansę na wywęszenie jego oraz reszty mimowolnej drużyny.
Po kilku dłuższych chwilach spędzonych na zbieraniu informacji oraz planowaniu drogi odwrócił się plecami do smoka po czym spokojnie wrócił do reszty.
- Plan jest prosty. Idziemy powoli. przede wszystkim po cichu. Bez żadnego pośpiechu. Nie ruszacie się dopóki nie będziecie pewni, że następny krok nie wyda dźwięku. Krótkie kroki, uważajcie przy przenoszeniu wagi. Idziemy za tarczą, jeśli zacznie się budzić czekamy... może się do końca nie obudzi. w najgorszym wypadku zobaczymy jak dobra jest ta tarcza... Kiti pierwsza z tarczą, elf za mną, potem wy. - zakończył ustawiając kolejność w jakiej będą szli.
Oczywiście nie była ona przypadkowa. Jeśli smok zacząłby sie budzić Dirith zamierzał na początku spróbować przeczekać to krótkie przebudzenie sie. Jeśli by to nie pomogło... Ucieczka nie wchodziła w grę. Zamierzał najzwyczajniej w świecie podnieść Kiti oraz zacząć iść do przodu przygotowując sie na nadchodzący ogień. Dalej zamierzał przyjąć pierwsze zionięcie na tarczę po czym przeć dalej na przód pod osłoną dymu i ognia aby dotrzeć do wyjścia. Po dotarciu do wyjścia zamierzał spróbować ukryć się pod osłoną tarczy. W najlepszym wypadku elf dałby radę z podążyć za nimi, jednak ludzie w tej sytuacji byli bardziej mięsem armatnim. Jeśli przeżyliby dobrze, jeśli nie, mała strata. Jeśli nie daliby radę podążyć za nimi w ogniu, nic straconego. Jeśli jakimś cudem by przeżyli mogli stać sie bardzo przydatną dywersją dającą czas na przejście obok smokie kiedy ten byłby zajęty dobiciem ludzi.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172