Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2022, 19:32   #298
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Patrzył jak jego ubłocony pupil brodzi w kałużach, szukając ochłody. Pies był najbardziej zadowolony z tutejszej aury i dawał temu wyraz. Co chwila nagabywał swojego pana do zabawy. Carsten podwinąwszy spodnie brodził w wodnistej brei w jaką zamieniła się obozowa polana. Wydarzenia ostatnich dni stopniowo wygaszały obawy związane z powrotem nieumartych. Codzienna rutyna obozowiska zadziałała niczym najlepszy lek na troski i zwątpienia. Jedynie nieszczęśnicy, którzy skonali od odniesionych ran, co jakiś czas brutalnie przypominali żywym o grozie tamtej pamiętnej nocy. Wtedy cień zdawał się zakradać w serca żołnierzy i zmuszał do refleksji na temat poniesionych strat. Patrząc na zmęczone oblicza dało się odczytać, iż każdy stracił już w dżungli przyjaciela, kompana lub powiernika. A przecież główny cel wyprawy nadal jawił się przed nimi za nieprzebytą kotarą mgieł. Piramida, która Sylvańczyk oglądał na własne oczy, mogła pochłonąć o wiele więcej istnień, niż ktokolwiek przewidywał. Ta myśl powodowała poważną minę ochroniarza i nie pozwoliła mu oddać się beztrosce z jaką swawoliło psisko.

- Co cię gnębi, Carsten?- Glebova stojąca na suchej kępie traw, z wesołą miną szukała zaczepki albo zaniepokoił ja minorowy nastrój kompana.
- Echa przeszłości i niepewność jutra…
- Jutro będzie deszcz lub uciążliwy skwar – zażartowała.
- I robactwo żrące trupy… - sarknął.
- Prawda, było ciężko, ale posłaliśmy te szkielety w diabły, tam gdzie należne im miejsce. – kontynuowała, mimo jego chłodu. - A następna taka noc dopiero za rok. Wtedy będziemy już daleko, śpiewając przy kuflu, sypiąc wokół zdobycznym złotem...
- Powiadasz…? - rzekł bez przekonania. – Urocze zapatrywania, lecz do celu jeszcze wielce niepewna, karkołomna droga…
- Nic samo nie przyjdzie, jak nie ruszysz zadka. - łypnęła nań bezczelnie.
- Wiesz, że nie o to mi idzie. Śmiałości i odwagi mi nie brakuje…
- Jeśli w sercu będziesz miał wątpliwości, rychło dołączysz do tych w piachu przy rzece. – powiedziała poważnie. - Więc dobrze ci radzę wyzbyj się wszelkich rozterek.

Odeszła, zostawiając go wśród kałuż błota.

***

Kolejna narada przełamała rutynę ostatnich dni. Wyglądało na to, że nieuchronnie zbliża się ostateczna rozprawa z jaszczurami. Kapitan de Rivera wyraźnie nie chciał po drodze żadnych niespodzianek. Stąd znowu rekrutacja ludzi do zwiadu, by wspólnie z Amazonkami wytyczyć bezpieczny szlak do piramid. Carsten miał nadzieję, że aktywna służba znów pozwoli mu oderwać się od ponurych myśli, zmienić otoczenie, po raz kolejny udowodnić swoją wartość oraz przydatność. Wypracował już pewną solidność w oczach oficerów i dowódcy, więc nie chciał nieroztropnie roztrwonić zgromadzonego kapitału zaufania. Wewnętrznie potrzebował okazji do działania przede wszystkim, by zapomnieć o trapiących go wątpliwościach. Ta nadarzyła się wyjątkowo szybko.

Kapitan z wyraźnym zadowoleniem przyjął deklarację swojego niezawodnego człowieka, który jednakże taił przed nim niepokojące zdolności panny Schwartz…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 28-07-2022 o 20:36.
Deszatie jest offline