Chociaż zawrót głowy, towarzyszący teleportacji, minął nadspodziewanie szybko, Temujin przez chwilę mrugał jeszcze za okularami, próbując odpędzić żółtawe i fioletowe plamy, które zdawały się krążyć przed oczyma. Zdjął okulary, przetarł szkła. Nasunąwszy je ponownie, począł rozglądać się po pomieszczeniu. Księgi, księgi, księgi. w górę, w dól, w lewo w prawo. Zachwyt, jaki począł go ogarniać, zniknął nagle jak zdmuchnięty płomień świecy. Nie wszyscy towarzysze byli w komnacie! - Może zmaterializowali się gdzieś dalej? - rzucił w odpowiedzi na słowa Tarona, ale w jego głosie nie było przekonania. ~ Jeśli zaklęcie teleportujące nie przerzuciło ich precyzyjne, równie dobrze mogli być sto kroków dalej jak i sto tysięcy. - pomyślał ze smutkiem.
Mimo tej konkluzji był gotów pobiec w boczny korytarz, by tam rozejrzeć się za zaginionymi towarzyszami, gdy w miejscu osadziły go słowa Dresdena, ostrzegające o czyjejś obecności. Odskoczył na bok, by nie stać na środku pomieszczenia. Zamarł z wyciągnięta przed siebie dłonią, gotowy powitać ewentualnego wroga grotem magicznej energii. |