Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2022, 11:08   #149
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Bart Spineli & Anastasia Bianco & Wikvaya Singelton

Bart wszedł na oddział i naklejką „odwiedzający”, którą otrzymywał każdy przy recepcji. Szedł korytarzem rozglądając się przez uchylone drzwi i szyby w poszukiwaniu koleżanki. Czasem zaglądał do pokoju, gdzie rzucał krótkie przeprośki i szedł dalej. Spokojnie idąca z tyłu Ana mogła sobie pomyśleć, że nie dosłyszał lub zapomniał numer pokoju, o którym na pewno dowiedzieli się i który nawet był napisany flamastrem na przyklejonej wywieszce wizytującego. W końcu zobaczył Squaw, której pielęgniarki zdejmowały przylepione ustrojstwa, na oko Spineliego, od kroplówek i monitoringu. Z leżącego na korytarzu łóżka zwinął biały fartuch i kiedy piguły wyszły z pokoju szelmowsko uśmiechnął się do Any po czym głośno zapukawszy wparował do pokoju Singieltonowej.

- Siema! Jestem Dr. Spineli a to Dr. Bianco. – Z poważną miną stanął w nogach łóżka sięgając po kartę pacjenta, która o wymsknęła mu się rąk więc łapał ją na raty, na szczęście skutecznie. - Hmmmm… - popatrzył krytycznie w zapiski i wykresy a Ana poprawiła skoroszyt odwracając do góry nogami. - Oh… Dziękuje pani doktor. - skinął głową. - Tak… tak… - kiwał głową a potem spojrzał na Squaw i uśmiechnął się głupawo, acz troskliwie. - Jak się czujesz?

Gdy Bart odstawiał swój teatr Wikvaya siedziała na brzegu łóżka gotowa do drogi. Z nostalgią wpatrywała się w niebo za oknem. Badania, wywiady, zalecenia, i co najważniejsze, rozmowę z ojcem, miała już za sobą. Każde działanie osiągnęło z góry założony efekt. Mogła być z siebie dumna, ale czuła się zmęczona i niespokojna. Mimo dobrej miny do złej gry, jej organizm miał swoje granice, a ona słuchała go, tak jak on słuchał jej, gdy musiała wstać i pokazać się światu. Na dźwięk znajomego, wesołego głosu Barta powoli odwróciła głowę w stronę wejścia i przywdziała gościa ciepłym uśmiechem. Lubiła go i wiedziała, że pomógł Daryllowi, gdy jej, w ostatnim trudnym czasie, nie było obok brata. Nie do końca spodziewała się czegoś takiego po Spinellim, ale bardzo doceniała. Na widok Any przechyliła uprzejmie głowę ze zdziwieniem, ale też z niemałą ulgą. Wszyscy wszak byli na zakręcie życia i każdy z nich zasługiwał na to, żeby ktoś chciał przytrzymać go za kołnierz w czasie jazdy po równi pochyłej.

- Dzięki kochani, już lepiej. Zwłaszcza, że w perspektywie miałam podróż karawanem. Perspektywa, jak sądzę, nie zmieniła się wcale, ale towarzystwo wydaje się być bardziej rozrywkowe niż przewidywałam - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Jak się trzymacie?

Spineli pokiwał głową. Ana w sumie stała w milczeniu, jak pusty dodatek w tle, który nie rzuca się w oczy.

- Dobrze, że lepiej. – Po tym westchnął i wskoczył na sąsiednie łóżko. - Brat pewnie wszystko ci opowiedział? - upewnił się retorycznie wzrokiem. - Sny nas prześladują. Dusze nawiedzają mnie… Głosy słyszę… Demony jakieś… Zobacz - wyjął zza pazuchy dżinsowej kurtki rysunek z mackami zła i znajomymi twarzami. - Twój brat we śnie był jakimś takimś opętanym, przemienionym. Ty może wiesz co więcej o vendigo, skinwalkerach i innych? Z mojej religii to na demona z piekła wygląda, który kogoś opętał…

Bart wydawał się słuchać i oceniać własne wypowiadane słowa. Mina zdradzała, że za każdym razem, gdy już nie były w jego głowie, brzmiały idiotycznie.

- Jestem przekonana, że to człowiek… Nawet jeśli owładnięty nienawiścią i zniewolony przeszłością, w której wiele rzeczy zapisało się na naszą niekorzyść. – Odpowiedziała Wikvaya bez żadnej odrazy, czy potępienia. - Ludzie zawsze się gubili i bardzo często znajdowali drogę do domu. Może nasz Vendigo też potrzebuje wskazania mu ścieżki… drogowskazu. Dopowiedzenia zaklętej w ciszy historii. W mojej religii wszystko dąży do harmonii i choć wiele z tego, czym rządzi się dusza, nie rozumiemy to mamy pewność, że w każdym przypadku szuka ona zespolenia w równowadze szal świata. Twój obraz… nie musi być odbiciem rzeczywistości, ale może być wskazówką.

Wi przyjrzała się bliżej pracy Barta szukając w pozostawionych na papierze plamach czegoś znajomego. Jednak żaden ślad nie dawał wskazówki, co robić dalej. Tym bardziej nie ułatwiał zrozumienia tego co się stało lub obecnie miało miejsce.

- Przykro mi Bart, ale nie poznaję niczego na tym obrazie. Może nie doświadczam tych samych bodźców, które miałeś ty tworząc dzieło i dlatego nie widzę tego, co dostrzegłeś w twórczym szale. Z drugiej strony, nie ty jeden śnisz. Wszyscy mamy swoje sny, demony, koszmary. Widzimy rzeczy, które nas przerażają i odbierają siłę ciału oraz spokój myślom. Możemy… jeśli to wszystko nie rozwiąże się, przed południem w domu Fallsa, spróbować razem znaleźć twoje duchy. Może naprawdę chcą być wysłuchane.

- Możemy. - odparł jak ktoś, kto niewiele ma do stracenia. - A bodźców od twojego znajomka z rezerwatu jeszcze mam.

Potem spojrzał na Anę.

- Piszesz się na Fallsa? - chciał się upewnić bez namawiania. Ana jednak smutno wzruszyła ramionami.

- Po prostu nie chcę być sama - skwitowała stłumionym głosem, gubiąc spojrzenie w kawałku podłogi.

- Racja. Musimy trzymać się teraz razem. – Podsumował Bart, a Wikwaya obiecała:

- Będziemy.

 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline