Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2022, 21:26   #150
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
The Fall Of Jack Falls - Fitzgerald, Spineli, Bianco, Singeltonowie

Zbliżało się południe, gdy Mark, Daryll, Bart, Ana i Wikvaya spotkali się w okolicy domu Jacka Fallsa zajętej codziennymi sprawami oraz barwnymi wydarzeniami z życia miasteczka, które właśnie miały miejsce. Nie one jednak pochłaniały uwagę młodych ludzi. Głównym celem zebranych było doprowadzenie do upadku legendy demona nawiedzającego sny i myśli pozornie niepowiązanych ze sobą licealistów z Twin Oaks. Wspólnie patrzyli w jednym kierunku – na dom, który miał odkryć przed nimi tajemnice swojego właściciela.

„Rezydencja grozy”. Tak pomyślał Daryll, gdy stanął po przeciwnej stronie ulicy i spojrzał na zaniedbany dom Jacka Fallsa. W myślach wyobraził sobie radiowozy i czarne limuzyny agentów FBI zaparkowane przed posesją. Tłumy reporterów i gapiów. A potem zdjęcia w gazetach, opisane sensacyjnymi nagłówkami o seryjnym mordercy z Twin Oaks. To wszystko mogło wydarzyć się już niedługo, o ile uda się powiązać policjanta z zabójcą w masce. Byli dziećmi wyrodnych rodziców, ale mogli naprawić chociaż część wyrządzonych krzywd. Tu już nie chodziło tylko by ocalić życie. Gdyby tak było, Daryll po prostu wsiadłby z Wii i jej ojcem do auta i odjechał w stronę zachodzącego słońca, nie oglądając się za siebie. Chłopak w ręku trzymał piłkę bejsbolową i podrzucał nią swobodnie, jakby od niechcenia. Próbował zachowywać się naturalnie, by żadnemu sąsiadowi Fallsa nie przyszło do głowy, że coś kombinują. Miał czas przemyśleć plan i teraz dzielił się szczegółami.

- Lepiej nie kręcić za długo koło posesji, bo ktoś w końcu zwróci na nas uwagę. Trzeba to zrobić szybko. Możemy zbić szybę piłką i otworzyć okno– zwrócił się do swoich rówieśników, tłumacząc poniekąd skąd w jego ręku znalazł ten konkretny przedmiot.

– Gdy Falls wróci pomyśli, że to sprawka okolicznych dzieciaków. Trzeba zostawić dom w nienaruszonym stanie, by się nie zorientował, że ktoś tam był. Chyba, że ktoś ma jeszcze jakiś inny pomysł?

Jego siostra, w odpowiedzi na pytanie o inne plany działania, pokręciła tylko głową. Koncept był dobry. Założenia słuszne. A im krócej stali na widoku tym łatwiej uda się im z tego wykręcić, gdy zajdzie taka potrzeba.

-Podzielmy się na grupy, z których każda sprawdzi swój obszar. Pilnujmy tylko tego, żeby jak najmniej pokazywać się w oknach, ale samemu przez nie wyglądać żeby nie przegapić jakiegoś zagrożenia. Proponuję żeby Daryll zaczął od piwnicy, a ja w tym czasie sprawdzę z Markiem pomieszczenia na parterze po lewej stronie licząc od frontowego wejścia. Ana z Bartem wezmą drugą stronę domu. Niech jedno z Was - “doktorów” wygląda skrajnej prawej części działki, drugie widoku na ogród. My spróbujemy zabezpieczyć drugą stronę - front i przeciwną flankę. Jeśli będziemy uważać na szczegóły i nie zrobimy bałaganu, powinno być dobrze.

Bart choć zazwyczaj rozproszony własnymi wizjami również popatrzył na dom policjanta.

- Takie malutkie okienka nad fundamentem to może tam jest tylko podpiwniczenie wysokie na kilka stóp? - głośno myślał. - Dobre miejsce do ukrywania tajemnic. No i poddasze. Ale mi może ciężko być wygramolić się w oba włazy. - Zdecydowanie nie uśmiechała mu się perspektywa czołgania się przez brudne, gliniane, zapajęczony crawl space lub pełne waty izolacyjnej poddasze. - Możemy wziąć prawą stronę z garażem. - Zgodził się choć w duchu wolałby stać gdzieś na czatach.

- Najpierw spróbujmy dostać się do środka - powiedział Mark. - A nuż Falls uczynił ze swej chatki twierdzę nie do zdobycia... a może zostawił otwarte okno, jak to się niektórym zdarza. A to by nam ułatwiło życie.

Indianka wysłuchała Marka i dobrze przyjrzała się okolicy. Obiektywnie oceniając teren na włamanie był całkiem sprzyjający. Mieszkali przecież w małym miasteczku, z serii tych, w których ludzie nawet czasami drzwi do mieszkań nie zamykali. Dom Fallsa też nie jawił się twierdzą czy bunkrem. Nie było żadnych krat, chociaż drzwi frontowe akurat wyglądały na mocne. Dodatkowo budynek znajdował się w bocznej uliczce, na której nie mieszkało zbyt dużo ludzi, a co ważniejsze większość zapewne była teraz w pracy. Odległości od sąsiednich domów były dość znaczne i wynosiły nawet do 80 metrów obustronnie obsadzonych ogrodów. Jednak wybicie okna z tyłu domu wydawało się jak najbardziej możliwe. Od tyłu posesji niewiele osób miało szansę ich zauważyć. O ile się V zorientowała to za domem powinno być trochę nieużytków i ogrodów, aż do domów na kolejnej uliczce. Dawało to odległość około 100-120 metrów. Jeszcze parkany, płoty, ogrodzenia. Sąsiedzi policjanta zadbali o swoją i ich prywatność, dlatego Wi próbowała przeforsować pierwotny plan brata:

- Od frontu nie widać okazji, więc chodźmy na tyły i załatwmy to jak najszybciej, chociaż po cichu. - Skinieniem głowy wskazała reszcie kierunek.

- Włamać się zdążymy. Lecz jeśli ma gościa w domu lub psa, to może być przypał. - westchnął Spineli. - Na szczęście mam gaz. – Ostatnie zdanie sprawiło, że od razu zrobiło mu się optymistyczniej na duszy.

- Sprawdzając tutaj za mocno będziemy się rzucać w oczy. Zapukamy od tyłu budynku. – upierała się V.

Uśmiechnął się lekko.

- Macie latarki i rękawiczki? - spytał Mark.

Bart podał mu parę rękawic ogrodowych, które woził, czasem trzeba było pomóc kopać groby.

Sportowiec rozejrzał się dookoła, wypatrując ewentualnych obserwatorów, po czym ruszył na tyły domu Fallsa. Miał zamiar sprawdzić, czy policjant okazał się nieostrożny i czy będzie można dostać się do środka bez zbicia szyby. Niestety nie dopisało mu szczęście. Aura, albo zapobiegliwość Fallsa, spowodowały, że wszystkie okna, jak i drzwi były zamknięte. Młodzi włamywacze nie znaleźli też klucza pod wycieraczką, kamieniem czy doniczką. W sumie to chyba było nawet logiczne, bo policjant, z tego co się orientowali, mieszkał samotnie.

Daryll trzymał się blisko Barta i Marka, który sprawdzał budynek z zewnątrz. Dla chłopaka było jasne, że seryjny morderca ukrywający dowody zbrodni nie pozwoliłby żeby weszła tam przypadkowa osoba z ulicy. Cierpliwie czekał aż koledzy skończą obchód. Im dłużej kręcili się przy domu, tym bardziej ryzykowali, że jakiś życzliwy sąsiad powiadomi w końcu szeryfa.

- Pośpieszcie się – rzucił w końcu krótko, gotowy w każdej chwili zbić jedno z okien na tyłach domu.

- Walnij, a ja otworzę - powiedział Mark.

Miał co prawda swoje rękawiczki (wielu przestępców wpadało przez odciski palców, a on nie popełniać takiego błędu), ale rękawice Barta lepiej chroniły przed szkłem. Daryll ścisnął pewnie piłkę w dłoni a potem zamachnął się niczym rasowy miotacz i cisnął nią prosto w jedną z szyb. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła a w szybie pojawił poszarpany otwór otoczony pajęczyną pęknięć. Singleton skinął do Fitzgeralda.

Przez całą akcję z obejściem posiadłości i wybiciem szyby V wraz z Aną trzymały się na niewielki dystans od grupy. Singeltonówna wiedziała, że może wadzić reszcie ekipy swoją ograniczoną sprawnością. Nie pchała się więc tam, gdzie nic nie było sprawdzone. Za to to ona starała się cały czas obserwować sytuację i dać reszcie znać jakby działo się coś niepokojącego. Dopiero, gdy dotarł do niej chrzest uprzątanej z ramki szyby dołączyła do wszystkich.

Dziura po piłce pokaźna nie była - w sam raz, by przełożyć rękę... Więc Mark zrobił to, po czym przekręcił klamkę. To wystarczyło, by móc otworzyć okno. Droga do wnętrza domu Fallsa stanęła otworem. Mark pchnął skrzydła okien, a potem wpakował się do środka, dając innym przykład. Wi weszła tuż za nim, ale bardzo uważając żeby niczego nie dotykać jeśli nie było to zupełnie niezbędne. Rozejrzała się.

Mieszkanie pachniało kurzem, lekko przepoconymi ubraniami i niewietrzoną przestrzenią. Trochę dymem papierosów i ogólnie niechlujnością. Nie było zapuszczone czy brudne, o nie. Raczej niezbyt często sprzątane. I skromne. Policjant był minimalistą albo był biedny. Mało mebli. mało ozdób, mało przedmiotów osobistych. Lokum miało na pierwszej kondygnacji dwie sypialnie, salon połączony z kuchnią oraz łazienkę, na piętrze poddasze w stylu standardowej amerykańskiej rupieciarni wysokiej na 5-6 stóp. Przejrzenie tego wszystkiego nie powinno zająć zbyt dużo czasu, jeśli się pośpieszą i dobrze zorganizują. Na to plan już mieli.

Krótki korytarz prowadził do salonu z kuchnią. W zlewie stało kilka talerzy, na stole styropianowe opakowanie po jedzeniu na wynos, nad którym kręciły się muchy.

-Słuchajcie, nie widzę zejścia do piwnicy… więc spróbuj może Daryll rozejrzeć się od góry, ja z Markiem pójdziemy w lewo, a Wy dwoje na prawo. – V poczekała na potwierdzające skinienia głowy i ruszyła we wskazanym sobie i futboliście kierunku. Dom może nie był duży, ale nie mogli narobić bałaganu i musieli uważać na rzucanie się w oczy przez niezasłonięte okna. Krok za krokiem Wi przeglądała elementy wyposażenia starając się niczego niepotrzebnie nie dotykać oraz pilnować przestrzeni przed domem.

Bart postanowił zajrzeć do szaf na parterze otwierając drzwi do wnęk. Oprócz maski lub innych dowodów, których szukali, mogły też tam być klapy w podłodze do podpiwniczenia skoro drzwi do pełnej piwnicy nie widzieli. Otwierać cudze szafy to rzecz ryzykowna, więc Spineli robił to ostrożnie jakby od dziecka nauczony wyobraźnią, że tam zawsze mieszka jakiś potwór. Seryjny morderca kto wie, mógłby nawet w takiej upchać trupa. I nie aby Bart bał się zmarłych. Niepokoił się, bo wszystko to było nieprzyjemne i straszne.

- Zobaczę nie ma tu jakiegoś stryszku, ale najpierw muszę coś sprawdzić – odpowiedział Daryll. Po tym rozejrzał się po salonie, próbując zapamiętać rozmieszczenie poszczególnych przedmiotów. Nie miał fotograficznej pamięci, ale dom Fallsa na szczęście urządzony był surowo, by nie powiedzieć biednie. Skupił się na biblioteczce, zamierzając dobrać się do szkolnego albumu ze zdjęciami i dedykacjami od uczniów. Nawet nie marzył o tym by psychopata prowadził pamiętnik, ale chciał lepiej go poznać, zgłębić cząstkę umysłu i osobowości szaleńca. Z albumu mamy nie za wiele się dowiedział oprócz tego, że była raczej lubiana. A jaki był Jack Falls? Co myśleli o nim rówieśnicy? Czy miał powód by nienawidzić lub kochać Lucy Bredock? Założyć wilczą maskę i wrobić biednego Billego w podwójne zabójstwo? Gdzieś w tym domu musiała się kryć odpowiedź.

Biblioteka, jak wszystko, było skromna. Dwie książki kucharskie, kilkanaście pozycji o samomotywacji, kilka prawniczych, sporo o broni i konfliktach zbrojnych, kilka o myślistwie i wędkarstwie. Był też album szkolny, a jakże. Ale wynikało z niego, że Falls nie pochodził z Twin Oaks. Pochodził z Nashville w stanie Tennessee. Ukończył szkołę dwadzieścia siedem lat temu. Z wpisów wynikało, że Jack był lubiany, że miał jakieś osiągnięcia w sporcie.

W tym samym czasie Mark debatował na temat sposobu działania:

- Sprawdź, czy nie wepchnął czegoś za szafę - poradził Bartowi, któremu oddał rękawice i założył swoje, nie takie grube. - A może, jak w filmach, ma sejf za jakimś obrazem?

Miał zamiar to posprawdzać… Trafił w dziesiątkę, bo za jednym z obrazów znaleźli sejf. Taki na pokrętło i klucz. Wyglądał na dość solidny. W toku wizji lokalnej znaleźli też przejście do garażu. Było w dość nietypowym miejscu, bo w salonie. Widać było że to efekt dawnych przeróbek. Co więcej za szafą dostrzegli kurz, pajęczyny i coś, co wyglądało jak jakieś zawiniątko.

Spineli popatrzył na sejf. Bez kodu nawet z kluczem nie daliby rady nic z nim zrobić. Każdy policjant musiał mieć choćby na przechowywanie amunicji więc w sumie nie było to zbyt podejrzane. Olali to. Natomiast zawiniątko mogło kryć sekrety.

- Chodź Mark odsuniemy ją. - rzekł cicho i zatarł rękawice mając nadzieje, że nie pęknie mu żadna żyłka z wysiłku lub spodnie w kroku i że jednak da radę, bo dziewczyny patrzyły.

Mark popatrzył na szafę i na podłogę.

- Może by spróbować wydostać to coś bez ruszania szafy? - spytał. - A nuż to paskudztwo zostawi ślady na podłodze? Jakiś kij... miotła...?

Rozejrzał się.

- W garażu może mieć też jakieś wędki. Po książkach to typ myśliwego. A co najmniej miotłę. Zobaczę. - Poszedł do garażu, gdzie wędki oczywiście były. Stało ich kilka. Obok podbieraków na pstrągi i narzędzi ogrodniczych. Było tam też coś jeszcze. Coś, co o mało nie spowodowało, że Bart nie wyskoczył ze spodni. W półmroku, niedaleko wejścia ktoś stał i dopiero kolejna sekunda uświadomiła chłopakowi że patrzy na pelerynę sztormiaka z szerokim kapeluszem i wysokimi woderami.

-Ufff… - z Barta zaczęła nieco schodzić podniesiona w ułamku chwili adrenalina. Chwycił za wędkę, aby wyłowić fanta zza szafy a przechodząc obok zawieszonej na kołku peleryny podskoczył lądując z groźną miną pozy Bruce Lee z Wejścia Smoka.

W czasie wyprawy Spineliego przyglądający się szafie Mark zauważył coś jeszcze. Coś, czego wcześniej nie dostrzegł żaden z nich. Mały obiektyw kamery, sprytnie ukryty w miejscu, z którego ciężko go było zobaczyć, skierowany na salon i na wejście do niego.

Wikvaya ograniczona niedawno zszytymi ranami na brzuchu nie była w stanie wyginać się jak reszta ekipy poszukiwawczej. Przeglądała więc z grubsza pomieszczenie, próbując trzymać się w cieniu i mieć oko na przestrzeń wokół domu. Gdyby coś miało się zdarzyć - wiedziałaby pierwsza.

Daryll zaś odłożył szkolny album na miejsce rejestrując w pamięci adres liceum Falls’a a potem ruszył w głąb domu w poszukiwaniu wysuwanej drabinki ukrytej w suficie. Jeśli w domu znajdował się strych z pewnością warto było przyjrzeć mu się bliżej.

Spineli wziął się za polowanie na zawiniątko kiedy zobaczył na co patrzy Mark.

- Kurwa… - zaklął chłopak. Po chwili powiedział:

- Może nie jest podłączona lub na zamkniętym obwodzie? Może po kablu znajdziemy nagrywacz i zabierzemy kasetę. - gdybał unikając pesymizmu. Swoją drogą VHS mógłby im dużo pokazać co knuje Falls w domu, pomyślał zarzucając haczyk na pakunek.

Drabinka na strych - z tych rozkładających się szczebelków - znajdowała się w korytarzu i bez trudu znaleźli mechanizm ją uruchamiający. Ten, który zajrzał na górę, zobaczył sporo pustej przestrzeni i jakieś kartony i pudła. Poddasze był bardzo niskie. Widać było także ocieplenie domu, orurowanie i okablowanie. Jakby nikomu nie chciało się zadbać o to, by dom był eleganckim miejscem.

Od kamery też biegły kable. Do jednego z pokojów, którym okazała się być chyba sypialnia Fallsa. Niezbyt czysta pościel, ale też nie jakoś przesadnie zaniedbana. Trochę literatury na stoliku, kilka pocisków, zdjęcie jakiś dwóch młodych dziewczyn, w wieku góra czternaście lat jedna i dziesięć druga, dyplom na ścianie, kilka pocztówek przyczepionych spinaczami do korkowej tablicy, Playboy i magazyn o broni. System monitoringu był w szafie. Mały telewizor i nagrywacz VHS. Mark podszedł do urządzenia by sprawdzić, czy nagrywarka działa... i, w razie konieczności, zabrać kasetę. Lepiej było nie zostawiać w łapskach Fallsa informacji o tym, kto zechciał go odwiedzić.

Udało im się wydobyć zza szafy zawiniątko. Było ono niezbyt szerokie, jak gruba koperta, owinięte w lekko zakurzoną i zapajęczoną szmatkę.

Każdy wykonywał swoją robotę, a dom był cichy i pusty, nie licząc myszkującej w nim młodzieży. Ulica spokojna, nikt i nic nie zakłócało ciszy.

Bart trzymał kopertę i obracał w poszukiwaniu jakichś napisów. Palcami naciskał sprawdzając, czy to co skrywa było miękkie jak na przykład papier lub twarde jak klucz lub jakiś inny przedmiot. Choć orgaleptyka twierdziła, że to raczej było coś miękkiego. Jakieś papiery czy coś podobnego to Spineli i tak odwinął szmatkę aby zajrzeć do środka. To były banknoty. Dwudziesto i pięćdziesięcio dolarowe. Plik na tyle spory, że na pewno było tutaj kilka, może nawet kilkanaście tysięcy. Bart upchnął zawartość z powrotem do koperty, zawinął w materiał i wrzucił z powrotem na swoje miejsce. Później poszedł odłożyć wędkę i rozejrzeć się w garażu. Ana poszła za nim, jak było ustalone na początku. Miała wrażenie, że skoro wszyscy wszystko przeszukiwali, to ona mogła jedynie zaglądać pod dywany i szukać jakichś wejść, zejść lub ruchomych desek, pod którymi mogłoby coś być.

Wikvaya czuła się lekko zmęczona, ale patrząc dyskretnie przez okno zauważyła, jak w uliczkę wjeżdża powoli wóz patrolowy. Powoli brał zakręt i leniwie zbliżał się do posesji.

Daryll przez zaledwie moment zawahał się, ale w końcu wszedł po drabince do góry. Zamierzał szybko przejrzeć zawartość pudeł. Okazało się, że wypełniały je papiery, jakieś bibeloty i ubrania. Wyglądały …. zwyczajnie. Pomyślał, że przecież jeśli Falls nosił maskę, mógł mieć ja przy sobie? Niekoniecznie zostawiał ją w domu.

- Musimy iść, radiowóz zbliża się do podjazdu od lewej! Koniec zwiadu. Ulatniamy się! - syknęła na wszystkich V. Samej już kierując się do wyjścia, które zrobili rozbijając szybę. Ogólnie to nie znaleźli nic znaczącego w ich sprawie, co wcale też nie musiało przesądzać o niewinności Fallsa, a więc także o ich bezpieczeństwie. Lepiej było dmuchać na zimne, niż odbierać sobie szansę na kolejną próbę rozpędzenia burzowych chmur nad Twin Oaks. Mieli z Daryllem tylko wynegocjowaną z Hawoi dobę i dziewczyna coraz dotkliwiej odczuwała upływ czasu, którego pozostałe skrawki nie pozwoliły jej jeszcze przekazać bratu ostatnich ustaleń. Ciężar odpowiedzialności za los przyjaciół w miasteczku ciągnął Wikvaye w głąb pustki, której nie wypełniło przeszukanie posesji adoratora matki. Nie mogła teraz przestać. Nie mogła pozwolić, żeby ktoś ich zatrzymał. Musieli się zmyć. Daryll, jak na niewypowiedzianą prośbę siostry, przerwał przeszukiwanie strychu. Szybko zeskoczył na podłogę a potem włożył drabinkę z powrotem w otwór sufitu.

- Naprawdę nic nie znaleźliście? – spytał rozczarowany, gdy przemieszczał się z pokoju w kierunku zbitej szyby – Szlag. Musi trzymać maskę w radiowozie. Może to nasza szansa… - Singelton zastanawiał się głośno.

- Daryll my nie możemy zostać, ale może Ana lub Mark mógłby sprawdzić radiowóz, jeśli Falls zaparkuje w garażu? Moglibyśmy spróbować go zagadać i odciągnąć od auta?

Krzyk Squaw zaalarmował i duet Spineli & Bianco. Wyciągnął wtyczkę motoru z gniazdka, aby policjant nie otworzył drzwi, tylko musiał iść do wejściowych skonsternowany dlaczego pilot nie działa. To mogło dać im kilka chwil więcej.

- Kupę kasy chowa za szafą. Może jest skorumpowanym gliną, że nawet w sejfie nie chce tego ukrywać? - rzucił Bart w korytarzu patrząc jeszcze czy Mark coś zrobił z kamerą i spokojniejszy ruszył do wyjścia. Ten zaś chyba stwierdził, że system nie działał, bo opuścił pomieszczenie, jedynie zamykając szafę i zacierając tym samym ślady pobytu w pokoju.

Jeżeli Falls zaparkuje na podjeździe zostawiając otwarty samochód na chwile, w razie gdyby planował wjechać do garażu po sprawdzeniu dlaczego drzwi nie otworzyły się do niego, to Bart zamierzał w tym czasie podkraść się do niego, aby sprawdzić schowek auta, pod siedzeniami z przodu oraz ewentualnie na końcu otworzyć bagażnik.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline