- Pssst, Elizabeth - Odezwała się Melody - W następnym mieście sprzedajemy łupy… i będzie masa dolców? - Dziewczyna mrugnęła do "Ognistej".
- Jakoś ciężko mi myśleć o gotówce, jak prawie któraś z nas została przehandlowana dla tych dzikusów - Powiedziała cicho Elizabeth do Melody - Ale jak już o tym wspominasz… to trzeba się będzie jakoś rozerwać.*
Oppenheimer uniósł powoli ręce w geście pokoju, po czym wstał i wziął do ręki leżący nieopodal patyk. Na ziemi wyrysował pionową kreskę .
- To są tory, biegnące z zachodu na wschód – wyjaśnił a potem kreskę przeciął pionową linią tworząc coś co mogło przypominać krzyż. – A to jest granica stanów. W tym miejscu….
Środek krzyża, gdzie linie się przecinały obrysował kręgiem.
- …przygotujemy zasadzkę. Jeśli ruszycie wzdłuż torów na zachód, znajdziecie nas. Mój wspólnik…. – spojrzał na Wesę -… użyje sygnałów dymnych, żeby zaznaczyć naszą dokładną lokalizację. Jestem świadomy, że macie do nas ograniczone zaufanie, dlatego mogę zostać waszym zakładnikiem. Jeśli do napadu nie dojdzie odpłacicie mi w sposób w jaki uznacie za stosowny.
- Wasi ludzie znają tamte tereny? - Zapytał Czirokez.
- Będziemy za 3 dni w tamtym miejscu. Trzy tuziny wojowników. Broń po zabitych, kobiety z pociągu, prawie 6.000$ dla nas, tak. Jak wszystko będzie, jak "Jednooki demon" mówi, zostanie bratem "Szarego Lisa" - Tłumacz wyjaśnił słowa "Wodza", aż na niego na chwilę zerkając, chyba lekko zaskoczony, sam "Szary Lis" wyciągnął zaś… fajkę pokoju.
- Znamy tereny - Padła krótka odpowiedź do Wesy, po czym nastąpił czas "przypięczętowania" interesu?
Oppenheimer z niechęcią spojrzał na fajkę pokoju, ale zachowywał kamienny wyraz twarzy, z którego trudno było wyczytać cokolwiek po za zimą obojętnością. Odkąd go powieszono lata temu wystrzegał się gorzały, kart, tytoniu i kobiet. Ostatnią rzeczą jakiej teraz pragnął było palenie podejrzanych ziół. Miał jednak świadomość, że ten prostacki zwyczaj jest dla czerwonoskórych tym samym co podpis złożony na umowie.
- Rad jestem, że dobiliśmy targu herr. Trzy tuziny wojowników to więcej niż śmiałbym prosić. Dziękuję. – odpowiedział szubiecznik - Nazywam się Arthur Oppenheimer, ale „Jednooki demon” to całkiem dobre imię, możemy przy nim zostać.
Skinieniem wskazał na fajkę dając do zrozumienia, że jest gotowy przypieczętować umowę i spoufalić ze zwierzętami… co też w końcu uczyniono. A Oppenheimer musiał się mocno zmuszać, gdy palił, by nie zrobić głupiej miny, albo i nie kaszlnąć, ale podołał…
Wesa z kolei, w sumie już przyzwyczajony do takich spraw, też podołał…