Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2022, 22:15   #6
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
22 sierpnia 2595, szlak z Pradesu do Perpignanu

Słońce doprawdy piekło, wytapiało z potem cały brud z człowieka. Ziemia pragnęła deszczu, upojnej wilgoci życia, która kojarzyła się Pollaninowi głównie z rozkoszą kobiecości. Smakowaną, celebrowaną. Sprofanowaną. Kochaną. Oczyszczenie miało jednak swoje etapy i wilgoć nie nadchodziła, za to natura serwowała suchą kąpiel. Tak więc znajdujący w niewygodzie pozytywy Yago zachowywał lepszy humor i kondycję niż większość członków karawany. Wpakował się na kozioł rozsuwając brutalnie śmierdzących górników, ciężki płaszcz przerzucił przez siedzenie anektując kolejną przestrzeń. Uderzając rytmicznie nożem do stuku żelaznych obręczy kół wozów, najpierw rzadko, by z każdą chwilą dodawać nowe elementy. Kiedy szeroki uśmiech oznajmiał, że jest zadowolony z efektu zawył głośno jak wilk.

Uuuuuuuuuuuuuuuuu!
Zaśpiewał.

Niosą koła stuk, puk, bam
Skąd przybyłem wracam tam,
Moja ziemia, moja matka,
Wykarmiała, mnie dzieciaczka
Ojciec dał mi grzmiący kij
Straszny to kulomiot był,


Bo to dobrze mieć odwagę,
Dobrze i rozsądku krztę,
Bronić tego co się kocha,
Kochać chciałbym, właśnie cię...
- puścił oko do kobiety

Swarny czuł znów zagubioną w Perpignan swobodę, tak upalne dni nie często zdarzały się na wschodzie. Praca fizyczna oderwała go o kłopotów mieście. Dbał jednak o to by nie tracić czujności, inicjując coraz to nowe drobne zagrożenia. Tak właśnie jego udziałem karawanę zbogaciło dziewięciu rekrutów byłych górników, a teraz już kadetów, coraz bardziej rozczarowanych podpisanymi kontraktami, coraz bardziej wystraszonych, kiedy Pollanin w zdawałoby się zabawnych anegdotach tłumaczył czym jest dezercja.

Kilka księżyców wcześniej w Prades Yago wysłuchał noty werbunkowej Rentona i zrobiło mu się smutno. Nie mogąc oprzeć się swej przewrotnej naturze postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zagrał głupa, dosłownie, dał się orżnąć górnikom na drobniaki w grze w głupa, odpowiednio przy tym podlał, zaczął opowiadać jaki z sierżanta Mathieu jebaka, od słowa do słowa o krągłościach kobiet w Perpignan, a wiadomo za mundurem panny sznurem, zaraz już sami górnicy przynieśli bimber i kiszoną rzepę na zagryzkę

- Cóż za wspaniała rzepa, równać się z nią mogą tylko kiszone ogórki mojej babki Celinki, niech jej popioły wiecznie krążą z wiatrem. Znam jednakże w Perpignan kisiciela nad innych, kisi nie tylko ogórki z tatarakiem, ale potrafi kisić kolejkę wódki wieczność. Pij Japet! Bo uznam żeś jego synem - zarechotali

Każdemu czegoś brakowało, trzeba było tylko mu to obiecać. Japet miał na palcu ślad po długo noszonym sygnecie, zmęczone ramiona, pracował niedługo i jeszcze nie przywykł do pracy górnika. Niedawno coś stracił. Zwiodły go pieniądze, pryszczatego chłopaka chętne do uciech kobiety, a niespokojnego Gustawa otwarte przestrzenie. Wszystko to w obietnicach Swarnego.

Rekruci rano jeszcze nieco pijani podpisali umowy i z każdym kolejnym dniem darzyli Yago większą podejrzliwością, kiedy zaś dowiedzieli się, że nie służy w Rezyście narastającą wrogością ludzi oszukanych. W taki prosty sposób Pollanin zadbał o ciągłe, a niewielkie zagrożenie ostrzące czujność.


Chwila, żeby zaskoczyć nobilów jeszcze nie dojrzała, toteż barbarzyńca między próbami podniesienia morale grupy opowieściami i piosenkami, szkicował węglem na pergaminie mapę. Zaznaczał skupiska zaczarowanych owadów, będących dla niego tak naturalnym elementem jak sfora wygłodniałych wilków, czy ruchome piaski. Element przyrody, niebezpieczny, ale może być i przydatny, jak jad pająka, czy śluz ropuchy.

Z kartowania nie wyszło wiele, choć mężczyzna i tak był zadowolony, wydawało się, że pasmo wzgórz przypomina leżącą półnago szlachciankę, a kształt rzeki to linia między udami, tam zaś gdzie oznaczył roje jawiła się jej rozkosz. Yago postanowił zachować szkic, własne mapy uważając za najlepsze.

W istocie blade wyidealizowane pod odzieżą ciało szlachcianki było głównym rozproszycielem zmysłów Swarnego. Mieć i zjeść ten orzech. Próbował pogodzić. Po kolejnym dniu pożerania wzrokiem zmysłowych kształtów i szlachetności cery, słuchania pieszczotliwego altu, Yago inaczej postrzegał frankijską szlachtę. Uznał, że są to istoty ponętne, władcze i piękne, niepozbawione empatii, nieco kruche, dlatego jego zdrowa krew mogłaby być dla błękitnej linii cennym nabytkiem na pokolenia. Wyobraził sobie Anije z brzuchem. Dużym, pełnym rosnących z jego nasienia wojowników.

Nie lubił jehammedańskiego miecza. Jego udawanej powściągliwości, wyniosłej smutnej postawy, jakby życie skończyło się, a z nim odeszła radość. Pollanin odnosił wrażenie, że Ruiz nosi maskę ze strachu. Sam Yago nie raz przecież nakładał maski żeby oszukać, ale prędko ją zdejmował. Takie trwanie w nienaturalnej postawie świadczyć mogło o szaleństwie, albo spaczeniu. Kiedy spostrzegł, że szczeniaczki i smutny vader planują oddalić się z panną Durmont, poczuł się okradziony, tym większą niechęcią zapałał do Jehammedan.

- Dobrze, że mamy nowych rekrutów do ochrony - rzucił niby do nowych, ale tak, żeby usłyszeli to czarnoskórzy. Bo ich uznał za organy sprawcze wyprawy - skoro pan Ruiz pozbawia nas nie tylko ochrony swych chłopców - zaakcentował - ale i najpiękniejszego kobiecego głosu drużyny, zaśpiewajcie. Byście w razie zagrożenia byli gotowi i rozbudzeni.

Chociaż wiatr piach w twarz pcha
Chociaż noc tak długo trwa,
Choć bym się i ostał sam
Jedno pragnienie teraz mam

Bym cię w zdrowiu ujrzeć mógł,
Od usteczek aż do nóg...
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 01-08-2022 o 22:18.
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem