Moi drodzy, ważna sprawa. Nanatar ma to do siebie, że trzeba go cały czas trzymać za rękę, spuszczony z paska natychmiast zaczyna przemeblowywać Mistrzowi jego wizję przygody. Ale że uwielbiam (w rozsądnym stopniu) tego starego drania, często puszczam mu to płazem. A o co konkretnie chodzi tutaj? Otóż wczoraj poprosił mnie o możliwość popsocenia w Pradesu, a ja naiwny zastrzegłem tylko, że nie ma to w żadnym stopniu kolidować z faktem, iż kilka dni później wszyscy grzecznie pojedziecie razem do Perpignanu.
Jak groził, tak zrobił - stąd sierżant Renton ma na wozach dziewięciu oszołomionych i zdezorientowanych rekrutów, których Yago dla czystej zabawy ogłupił alkoholem i heroicznymi opowieściami. Wcześniej tego w ogóle nie planowałem (więc nie ma o tych biedakach wzmianki w prologu), ale w końcu o to chodzi, abyśmy się dobrze bawili swoimi postaciami, więc pozostaje tylko pytanie, co na to sierżant Renton?!